Zdaję sobie sprawę, że niniejszy projekt jest projektem pozakonkursowym, albowiem:
a) nie występuje w nim jajo,
b) nie zdążę pokazać zdjęć przed zakończeniem konkursu.
Tak czy owak - znowu wzięła mnie głupawka... ::)
Wczoraj, znaczy w Wielki Czwartek, 9 kwietnia, koleżanka sprezentowała mi kurę.


Kura jak kura, idealnie wpasowuje się w przedświąteczny amok... ale kura oglądana od dzioba jako żywo przypomina kadłub wielkiego, liniowego żaglowca z XVIII-XIX wieku, takiego dziewięćdziesięciosześciodziałowca powiedzmy. A skoro liniowiec, to i kapitan. Wywlokłam wieczorem z magazynku nadętego, nabzdyczonego jak purchawa pirata, Blackbearda Andrei (parę dni temu robiłam mu inboxa), w truskawkowym żakieciku i spodenkach w paseczki. Nic dodać, nic ująć. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.


Do bombowca-liniowca dorobię maszt, moze kawalątek rei, może ślad olinowania, kawałeczek pokładu pod stopami kpt. Czarnobrodego.
Porcięta kapitana będą w kwiatuszki, jako i na burtach liniowca.
Ogłaszam KONKURS na imię dla liniowca. Nagroda jak zwykle: mleko acidofilne ;D
Stan prac po dzisiejszym poranku:




























