PzKpfw IV Ausf. E (DML), czyli mój powrót do pancerki
Witam
Jak ostatnio pisałem w dziale figurkowym, staram się do końca roku uprzątnąć warsztat z rozgrzebanych od dawna modeli, a poza chorążym Zakonu, zalega mi tam jeszcze jedna rzecz z krzyżami na bokach, przy czym rzecz ta jest w kolorze (no, mniej więcej) panzergrau
Część z Was zapewne pamięta niezłą akcję sprzed kilku lat, zainicjowaną przez Badgera i innych dobrych ludzi na sPWM, pod nazwą "Projekt Panzer IV" - właśnie to zachęciło mnie ostatecznie do sięgnięcia po model czegoś jeżdżącego. Nie powiem, że to pierwszy raz, bo w dzieciństwie i do połowy liceum (mowa o zeszłym tysiącleciu
) trochę z pancerką 1/35 i dioramami miałem do czynienia, ale były to czasy, kiedy suchy pędzel, a tym bardziej wash uchodziły za nowoczesne i wyrafinowane techniki... przynajmniej u mnie na prowincji. Niech się Krakusy nie oburzają, mam na myśli rodzime Bieszczady.
Jako że to pierwszy model po ponad dekadzie, nie chcąc szaleć z kamuflażami (nie mam aerografu), ekranami pancernymi itp, wybrałem skromną wersję E czwórki:

Pudło było duże i wypasione dodatkami - fototrawionki, metalowe liny, uchwyty, lufa i naboje. I duużo plastikowych części. Jak dla mnie i jak na pierwszy raz po takiej przerwie, to nawet za dużo. Model składało się ogólnie fajnie, aczkolwiek jeżeli chodzi o czasochłonność, dał popalić - godziny leciały, a końca długo nie było widać... Nie raz i nie dwa kląłem na Chinoli, że robią po 5-7 elementów tam, gdzie wystarczyłby 1 czy 2. Można stwierdzić, że do tego akurat wypustu Dragona podchodzić trzeba z szacunkiem.
Okazało się przy tym, że średni ze mnie majsterkowicz i miłośnik szczegółów, zatem odpuściłem część blaszek będących w zestawie - głównie uchwyty do narzędzi, tam , gdzie elementy plastikowe źle nie wyglądały.

Co do malowania, to zdecydowałem, że będzie to mniej więcej taki pojazd:

ale z innym (choćby nieistiejącym) numerem bocznym, żeby mi kto nie wyciągnął kwitów ze stwierdzeniem, że ten czołg to inaczej wyglądał niż mój...
Aerografu jak nie posiadałem, tak nie posiadam i póki co nie planuję. Póki będę się trzymał jednolitego malowania, nie będzie to sprzęt niezbędny.
Podkład z Model Mastera (chyba anthracitgrau czy jakoś tak):

Pędzlem bo pędzlem, ale powierzchnie chciałem nieco wycieniować, więc przy zasadniczym malowaniu użyłem olejnych Talensów - tak jak przy figurkach
Do tego oldskulowy suchy pędzel z Humbrola i parę rozjaśnień na kształt color modulation - coby modnie było 



Na to poszedł lakier błyszczący (tzn niezawodny w tej roli... Matt Cote Humbrola) i kalki. Wiedziałem mniej więcej, co mnie czeka przy numerach bocznych na wieży (włazy, wizjery, rynny itd), ale optymistycznie nie zaopatrzyłem się wcześniej w płyny do kalek, myśląc, że jakoś to będzie
i napiszę tylko, że przeżycie było traumatyczne, a przy najbliższej okazji płyny owe zakupiłem.

Następnie chciałem zrobić pierwszą w życiu "biedronkę", ale jakoś tak wyszło, że przekształciła się w niezbyt subtelne rainsy, które w znacznym stopniu zakryły wcześniejsze cieniowanie. Cóż, jak się nie umie, to tak bywa.

Potem zacząłem washa, ale że metoda płukanki jakoś nie wzbudziała mojego zaufania, bawiłem się w "cienkie" malowanie i rozmywanie, co przy kształtach czwórki jest dość żmudne i czasochłonne. Jakoś więc na chwilę mi się odechciało, później zaś nie było za wiele czasu... no i nastąpiła 2,5 letnia przerwa. Z tego co pamiętam, to moje modelarstwo w liceum zakończyło się właśnie na pierwszej próbie zastosowania washa (model też był na bazie czwórki, bo zwischenlosung). Ostatnio jednak, mając więcej czasu, zawziąłem się na doprowadzenie sprawy do końca. Jak to mawiali, wash & go


Następnie całość pokryłem filtrem MIGa - brown for dark green czy jakoś tak, bo z tym niebieskim dedykowanym dla panzergrau na początek wolałem nie eksperymentować.
Obecnie zaś jestem na etapie nauki obijania i obdrapywania, czego wcześniej nie robiłem.
Etap I gotowy:



Etap II w trakcie:

Za mocno pojechałem z tym demolowaniem, ale jak na pierwszy raz, to w sumie powinno ujść. Przy następnym może uda mi się opanować
Cały ten model to dla mnie jeden wielki eksperyment i pierwsza próba zastosowania technik, które podpatrzyłem u Was, dlatego chętnie przyjmę Wasze rady i uwagi.
M.
Jak ostatnio pisałem w dziale figurkowym, staram się do końca roku uprzątnąć warsztat z rozgrzebanych od dawna modeli, a poza chorążym Zakonu, zalega mi tam jeszcze jedna rzecz z krzyżami na bokach, przy czym rzecz ta jest w kolorze (no, mniej więcej) panzergrau
Część z Was zapewne pamięta niezłą akcję sprzed kilku lat, zainicjowaną przez Badgera i innych dobrych ludzi na sPWM, pod nazwą "Projekt Panzer IV" - właśnie to zachęciło mnie ostatecznie do sięgnięcia po model czegoś jeżdżącego. Nie powiem, że to pierwszy raz, bo w dzieciństwie i do połowy liceum (mowa o zeszłym tysiącleciu
Jako że to pierwszy model po ponad dekadzie, nie chcąc szaleć z kamuflażami (nie mam aerografu), ekranami pancernymi itp, wybrałem skromną wersję E czwórki:

Pudło było duże i wypasione dodatkami - fototrawionki, metalowe liny, uchwyty, lufa i naboje. I duużo plastikowych części. Jak dla mnie i jak na pierwszy raz po takiej przerwie, to nawet za dużo. Model składało się ogólnie fajnie, aczkolwiek jeżeli chodzi o czasochłonność, dał popalić - godziny leciały, a końca długo nie było widać... Nie raz i nie dwa kląłem na Chinoli, że robią po 5-7 elementów tam, gdzie wystarczyłby 1 czy 2. Można stwierdzić, że do tego akurat wypustu Dragona podchodzić trzeba z szacunkiem.
Okazało się przy tym, że średni ze mnie majsterkowicz i miłośnik szczegółów, zatem odpuściłem część blaszek będących w zestawie - głównie uchwyty do narzędzi, tam , gdzie elementy plastikowe źle nie wyglądały.

Co do malowania, to zdecydowałem, że będzie to mniej więcej taki pojazd:

ale z innym (choćby nieistiejącym) numerem bocznym, żeby mi kto nie wyciągnął kwitów ze stwierdzeniem, że ten czołg to inaczej wyglądał niż mój...
Aerografu jak nie posiadałem, tak nie posiadam i póki co nie planuję. Póki będę się trzymał jednolitego malowania, nie będzie to sprzęt niezbędny.
Podkład z Model Mastera (chyba anthracitgrau czy jakoś tak):

Pędzlem bo pędzlem, ale powierzchnie chciałem nieco wycieniować, więc przy zasadniczym malowaniu użyłem olejnych Talensów - tak jak przy figurkach



Na to poszedł lakier błyszczący (tzn niezawodny w tej roli... Matt Cote Humbrola) i kalki. Wiedziałem mniej więcej, co mnie czeka przy numerach bocznych na wieży (włazy, wizjery, rynny itd), ale optymistycznie nie zaopatrzyłem się wcześniej w płyny do kalek, myśląc, że jakoś to będzie

Następnie chciałem zrobić pierwszą w życiu "biedronkę", ale jakoś tak wyszło, że przekształciła się w niezbyt subtelne rainsy, które w znacznym stopniu zakryły wcześniejsze cieniowanie. Cóż, jak się nie umie, to tak bywa.

Potem zacząłem washa, ale że metoda płukanki jakoś nie wzbudziała mojego zaufania, bawiłem się w "cienkie" malowanie i rozmywanie, co przy kształtach czwórki jest dość żmudne i czasochłonne. Jakoś więc na chwilę mi się odechciało, później zaś nie było za wiele czasu... no i nastąpiła 2,5 letnia przerwa. Z tego co pamiętam, to moje modelarstwo w liceum zakończyło się właśnie na pierwszej próbie zastosowania washa (model też był na bazie czwórki, bo zwischenlosung). Ostatnio jednak, mając więcej czasu, zawziąłem się na doprowadzenie sprawy do końca. Jak to mawiali, wash & go


Następnie całość pokryłem filtrem MIGa - brown for dark green czy jakoś tak, bo z tym niebieskim dedykowanym dla panzergrau na początek wolałem nie eksperymentować.
Obecnie zaś jestem na etapie nauki obijania i obdrapywania, czego wcześniej nie robiłem.
Etap I gotowy:



Etap II w trakcie:

Za mocno pojechałem z tym demolowaniem, ale jak na pierwszy raz, to w sumie powinno ujść. Przy następnym może uda mi się opanować
Cały ten model to dla mnie jeden wielki eksperyment i pierwsza próba zastosowania technik, które podpatrzyłem u Was, dlatego chętnie przyjmę Wasze rady i uwagi.
M.




