Imaginuj sobie, że wcale dobrze znam znaczenie słów, których używam. Co więcej, używam ich świadomie. Dorzuciłbym kilka kolejnych, ale kopanie leżącego jest jednak mało eleganckie.
A wszystko mogło pójść zupełnie cywilizowaną ścieżką, gdybyś ferowanie kreowanych na dogmaty (a w gruncie rzeczy - jak się okazuje - popartych wyłacznie narcystycznym 'widzimisię' podstawami) stwierdzeń, podjął odrobine choćby rzeczową dyskusję. Ta opcja oczywiście nadal pozostaje na stole, choć sprawy nie ułatwia, że postawiłeś się w roli gołębia w grze w szachy.
A ponieważ zaczęliśmy kolejną stronę rozmowy (bo dysputą trudno to nazwać), to przypomnę jej przedmiot:
Relacja z prac nad winietą z wojny w Ukrainie
[edit: post edytowany celem usunięcia zbędnego tagu html]