Strona 2 z 13

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 10:24
przez DUDE
Czołem Adamie,
Bardzo trafna decyzja z ta relacją!
Niektorzy z nas juz nie pamietaja jak trudno było dostać model + inne konieczne artykuły i jakiego wysiłku to wymagało.
Czekam na dalszy ciąg, bardzo mi się podobają tego typu narrację.
pozdrawiam,
D

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 10:53
przez zbigniew_drabarek
Nigdy nie zapomnę, jak w 1981 roku wreszcie mogłem sobie pozwolić na pierwszy "prawdziwy model". To była Bf 109G Hasegawy. Człowiek wtedy zaczął pracować, całkiem przyzwoita pensja. Ten "Mesio" kosztował 2000 zet na giełdzie na Wolumen w W-wie - a była to 1/4 mojej wypłaty.Najlepszy z tego wszystkiego był komentarz mojego szefa gdy zobaczył mnie silnie podnieconego tym nowym nabytkiem i gdy dowiedział się ile zapłaciłem. Cytuję : "Chyba się z ch...m na głowy pozamieniałeś " Taaak... Ciężkie wtedy było życie modelarza...

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 10:55
przez rastula
Super relacja!

kiedy pan był już modelarzem III klasy to ja miałem minus 11 lat :)...

no i jedna refleksja - teraz jak model nie wygląda hiper/mega i nie jest sfotografowany makro 2.8 to już nie jest fajny... zatraciła się gdzieś radość, którą widać w tej relacji z życia modelarskiego ...przynajmniej na forum :D...ale i tak jest fajnie


PS też pamiętam kolejki do składnicy harcerskiej bo rzucili 2 kolory humbrola ( błyszczące, które próbowałem matowić krochmalem :D) i radziecki model statku kosmicznego sojuz ze srebrna farbką w komplecie...

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 12:10
przez Grzegorz2107
zbigniew_drabarek napisał(a):Nigdy nie zapomnę, jak w 1981 roku wreszcie mogłem sobie pozwolić na pierwszy "prawdziwy model". To była Bf 109G Hasegawy. Człowiek wtedy zaczął pracować, całkiem przyzwoita pensja. Ten "Mesio" kosztował 2000 zet na giełdzie na Wolumen w W-wie - a była to 1/4 mojej wypłaty.Najlepszy z tego wszystkiego był komentarz mojego szefa gdy zobaczył mnie silnie podnieconego tym nowym nabytkiem i gdy dowiedział się ile zapłaciłem. Cytuję : "Chyba się z ch...m na głowy pozamieniałeś " Taaak... Ciężkie wtedy było życie modelarza...


Kilka lat później, gdy ceny zachodnich modeli wynosiły mniej więcej tyle, że za zgromadzone przez kilkanaście lat na książeczce systematycznego oszczędzania środki, mogłem sobie kupić jeden fajny model, sformułowałem moje własne prawo ekonomii, gdzie wyznacznikiem dobrobytu jest dostępność modeli. Dlatego mogę sobie dziś spokojnie powiedzieć, że według moich praw, żyję dziś w królewskim przepychu. :mrgreen:

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 12:30
przez radoslaw6363
Oj dawne to czasy , kiedy w sklepach nie było niczego :mrgreen: A prawdziwe modele sprowadzało się z innego, dostatniego świata. Można było sobie coś tam kupić, ale nie było to na moją uczniowską kieszeń :cry: Sklejało się rodzime wytwory modelo-podobne, czasami były dostępne czeskie KP i to wsio :-/ O farbach i innych cudach można było sobie pomarzyć 8-)
Pomimo ówczesnej nędzy udawało mi się coś czasami zdobyć. W tygodniku ,,Skrzydlata Polska'' była mała rubryka z ogłoszeniami i tam nawiązałem kontakty z modelarzami ze ,,wschodu'' :shock: Wysyłałem ,,nasze'' jaki, iły i Łosie a oni wytwory Novo/Frog . Czasami rodzinka z ,,zachodu'' coś przysłała :lol: i wtedy biorąc pod uwagę brak farb, szpachlówek itd. odkładałem te cuda na półkę :oops: Nie mam zdjęć, sklejone modele dawno gdzieś przepadły, ale zostały dwa pudła modeli nie sklejonych :roll: Sporo Novo, trochę vacu made in PRL i kilka ,,zachodnich'' ;o)
Pracuję obecnie nad Consolidated B-24 Liberator ,,Strawberry bitch'' Revela skala 1/72, formy rocznik 1980 :mrgreen: \/
Ostatnio widziałem ten model za 42 dolce :->
Trochę jest z tym zachodu, kalki rozpadają się, ale jakoś sobie radzę :P I może za jakiś czas pojawi się na PWM galeria :shock: O ile wiem ten staruszek ma szanse być 1-wszym B-24 na PWM jak dotąd nikt się nie pochwalił ;o)Żaden cud toto nie bedzie ot taki wintage XXL

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 12:59
przez Grzegorz2107
radoslaw6363 napisał(a):Trochę jest z tym zachodu, kalki rozpadają się, ale jakoś sobie radzę


Micro Liquid Decal Film od Microscale powinien pomóc.

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 13:54
przez radoslaw6363
Mam takie cóś do starych kalkomanii, pomalowałem arkusz warstwą i część kalek się zmarnowała. Ocalałe ,,strzępią'' się na modelu, sztukuje je kawałkami innych w tym kolorze :cry: Wcześniej kalki były pożółkłe, ale za radą kolegi z forum, wystawiłem je na działanie słońca i pomogło :shock: Mam jeszcze wiele starych modeli, ale nowości kuszą :mrgreen:
Następny MUSI BYĆ PZL P-24 AZUR :lol: Tyle lat na niego czekałem :P

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 20:57
przez skusz
Wielki Szacunek, prawdziwa uczta na miarę Pulitzera.
Jak odbierałeś swój dyplom, mnie za trzy lata dopiero zaprojektowano. Mój pierwszy "PRAWDZIWY" model to P-51 D Matchbox'a
kupiony w CSH. Były też i inne, ale za z takim trudem nazbierane pieniądze mogłem sobie pozwolić tylko na jeden. To był chyba
mój najcięższy życiowy wybór. :cry:
Z farb wtedy używanych to pamiętam jeszcze Wilbrę. Niezbyt dobrze kryła, ale nie topiła plastiku jak Nitro. O ile dobrze pamiętam to była farba na bazie spirytusu, nie wiem czy je jeszcze produkują, ale mogły by być niezłymi filtrami.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy historii pasji życia. :)

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 21:11
przez cinek9913
Czy wilbra była farbą typowo modelarską?

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 21:16
przez Soris000
Wilbra była/jest farbą do skór.

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 21:55
przez skusz
Tak farba do skór, ale w czasach posuchy eksperymentalnie próbowałem nawet tempery (takie plakatówki), które później się
łuszczyły. Trzeba było znów szukać, albo wybierać pomiędzy nitrem a olejami.

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 11 kwietnia 2012, 23:15
przez Adam
Cieszę się, że obudziłem taką burzę wspomnień i że nie spotkał sie mój wątek z ciszą. Postaram sie dalej ciągąć :lol: .
Moje wspomnienia będą raczej nie chronologiczne, gdyż wasze posty odkrywają nowe zapomniane pokłady pamięci i mam nadzieją, że w moim mieszkaniu gdzie obecie trwa remont znajdę jeszcze jakieś zdjęcia.
Gdy miałem dostęp do PRAWDZIWYCH FARB zacząłem radosną twórczość malarską, jedynym z takich wyczynów było pomalowanie P-11 ciemną zielenią, bo tak był wtedy pomalowany oryginał w muzeum w Krakowie. Malowałem na nich różne godła między innymi P- jedenastkę por. Dzwonka. Jak pokazałem ten model moim kolegom w pracy pięknego indyka, to nikt nie chciał uwierzyć, że to nie jest kalkomania dopiero lupa udowodniła całą prawdę :mrgreen: . Wydaje mi się, że powinno być jego zdjęcie, po remoncie przegrzebie moje zdjęcia, zobaczymy.
Część tych modeli miała kalkomanie samoprzylepne, mam do dziś jeszcze kawałki tego wynalazku, trzeba było precyzyjnie nałożyć, bo o przesunięciu nie było mowy a sama kalka była bardzo gruba, jednak radość posiadania takiego zestawu niwelowała jego wady.
To jest niesłychane jak w czasach bez internetu obieg informacji o nowych dostawach do składnicy był taki precyzyjny. Urywało się wtedy z pracy lub jakiś dobry kumpel rezerwował miejce w kolejce. Potem wyglądanie z wypiekami jaki model kupić gorączkowo przeliczając kasę. Pamiętam jak jakiś gość, który stał przedemną był wyjątkowo rozgorączkowany wiercił się liczył osoby przed sobą a gdy doszedł do kasy na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech i złożył zamówienie mniej więcej w ten sposób: "proszę pani poproszę model czwarty rząd i szósty od góry", pani sięgnęła po wybrany model i CAŁA KOLEJKA JĘKNĘŁA, był to jedyny w całej dostawie model NIEMIECKIEGO bombowca, reszta modeli to były modele koalicji antyhitlerowskiej innych nie było. Po jakimś czasie pojawiły się modele Bf-109 Airfixa, były one bez swastyk.
Gdy pojawiły się modele z Wielkiej Wojny to Camel dostał samoprzylepne godło z kosami, takie jakie było i nie liczył się rozmiar i wygląd, model tem mam do dziś. :mrgreen: 7 Eskardra to moja ulubiona jednostka.
Pokazałem jego zdjęcie o tu:
viewtopic.php?f=232&t=12695&start=0
Postaram się wrzucić jego zdjęcie przy okazji.
Radosna produkcja zwoliła, ale nie wyhamowła, jak założyłem rodzinę i jednocześnie kontynuowałem wieczorowe studia. W dniu w którym wybierałem się na obronę pracy dypolomowej i liczyłem , że produkcja ruszy moja pani radośnie zakomunikowała "zostaniesz ojcem" :mrgreen: . Że obroniłem pracę to cud. Oczekując potomka powolutku coś dłubałem. W czerwcu 1978 były mistrzostwa świata w piłkę kopaną, pamiętam jak małżonkę namawiałem, aby odpuściła sobie patriotyczny obowiązek oglądania meczu w nocy. Zdenerwowało ją jak Kazio Dejna nie strzelił karnego i poszliśmy spać. Nad ranem obudziły mnie jej słowa "ZACZĘŁO SIĘ" zaspany pytam a co się zaczęło, padła odpowieź "WODY MI ODESZŁY". szybka tasówka i odwiozłem żonę do szpitala. Gdzieś o 5 rano byłem spowrotem w domu. Co tu robić, sapać nie mogłem, do pracy za wcześnie.
Wzrok mój padł na właśnie kończony model, miałem tylko domalować godło osobiste, zabrałem się do roboty i wyszło takie coś :mrgreen:
Obrazek
Obrazek
Jesto to jeden z DWÓCH najceniniejszych modeli w mojej kolekcji.
O drugim napiszę po tym jak znowu ciąg dalszy nastąpi :lol:

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: czwartek, 12 kwietnia 2012, 08:04
przez DUDE
No dobrze Panowie, kto zwinął tego Niemieckiego bombera Adamowi, niech się teraz przyzna i zrekompensuje poniesione straty moralne :)
Ps Ja odpadam bo albo wtedy ssałem smoka, albo nawet moi rodzice nie wiedzieli ze kiedys przybędę na ten swiat
D

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: czwartek, 12 kwietnia 2012, 08:36
przez Adam
DUDE napisał(a):No dobrze Panowie, kto zwinął tego Niemieckiego bombera Adamowi, niech się teraz przyzna i zrekompensuje poniesione straty moralne :)
Ps Ja odpadam bo albo wtedy ssałem smoka, albo nawet moi rodzice nie wiedzieli ze kiedys przybędę na ten swiat
D

Oddzielmy to grubą kreską, :P było minęło. U mnie ten model już mógłby pójść na złom, a tak może gdzieś istnieje. :lol:
Adam

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: czwartek, 12 kwietnia 2012, 09:04
przez Grzegorz2107
Adam napisał(a):
DUDE napisał(a):No dobrze Panowie, kto zwinął tego Niemieckiego bombera Adamowi, niech się teraz przyzna i zrekompensuje poniesione straty moralne :) D


Niemieckich bomberów nie dowozili do Bydgoszczy.
Podejrzewam, że mógł to być Dornier 17 z Airfixa, tylko dlatego, że na pudełku był również rysunek walczącej z nim Jedenastki.
Obrazek
Do Polski nie importowano modeli państw Osi. Zdarzyło się jednak , że można było kupić wyjątkowo włoskie FIATy, albo Macchi. Niemców nie. W sumie z Włochami nigdy nie byliśmy w stanie wojny, albo po prostu ktoś zamawiający nie miał pojęcia co to za znaki państwowe na kalkomaniach są. Japończyków też nie było.
Modele niemieckich maszyn pojawiły się dopiero po kontrrewolucji 1989. Nawet dostawy Matchboxa wznowione w 1984 roku nie zawierały żadnego faszystowskiego modelu.
Te informacje są z moich własnych rozmów ze sprzedawczynią w CSH, gdy koniecznie chciałem mieć Bf 109, oraz ze wspomnień kilku bydgoskich modelarzy, którzy od początków epoki Gierka zaopatrywali się tam w modele i kupowali wszystko co się pojawiło.