Moje modelarstwo zawsze było dla mnie odskoczną do problemów, takim schronem, gdziem mogłem przeczekać burzę. Przy budowie modeli odpoczywałem po różnych życiowych trudach. Moje hobby jest dla mnie jak stary wypróbowany przyjaciel. Bywało tak, że po dłuższej nieobecności przyjmował mnie nie pytając gdzie byłem i co robiłem.
Mojej pasji zawdzięczam też jedną wielką rzecz. A było to tak.
Po skończonej szkole technicznej pomaturalnej pracowałem w Głównym Urzędzie Statystycznym w dziale przygotowania nośników informacji, naprawiałem takie maszyny, które zapisywały informacje na kartach perforowanych.
Tam też poszedłem na wieczorowe studia na Politechnice Warszawskiej i ukończyłem je w specjalności automatyka napędów elektrycznych.
Zacząłem się oglądać za jakąś nową pracą. W tamtych czasach zmiana pracy dla inżyniera to był poważny problem, chodziło tu o blokadę etatów dla pracowników umysłowych, którą znoszono na krótki czas, ale nie wiadomo nigdy kiedy to nastąpi. Pracownicy fizyczni to mogli sobie zmieniać pracę jak tyko chcieli.
Pytałem w różnych zakładach, ale odpowiedź była jedna, blokada etatów.
Pewnego razu przy spotkaniu wigilijnym, teściowa mojej siostry przyszła z małym kuzynem mojego szwagra. Mały chłopaczek z wypiekami oglądał moje samoloty, a owa teściowa patrząc też na moje moje samoloty, zapytała: panie Adamie a czy nie chciałby an pracować w zakładach lotniczych. Obebrało mi mowę, ja w zakładach lotniczych o matko.
Nie wierząc, że się uda powiedziałem TAK.
Po jakimś czasie zostałem zaproszony na rozmowę z przyszłym szefem. I tym sposobem zacząłem pracę jako serwisant obrabiarek sterowanych numerycznie i pracuję w tym zawodzie do dziś.
Wszystko to zawdzięczam moim modelom
Gdy tam pracowałem, byłem świadkiem wielu lotniczych wydarzeń, widziałem makietę Orlika, jego pierwsze próby w locie. Jeden z moich kolegów przeprowadził mnie "kanałami" do Instytu Lotnictwa i tam oglądałem makietę Irydy.
Pamiętam, też próby fotela katapultowego dla Irydy, na Migu 15 była ustawiona makieta kabiny Irydy. To co widziałem to były próby odstrzeliwania osłony kabiny.
Pewnego razu jeden z moich kolegów poinformował mnie, że w hangarze stoi amerykański myśliwiec. Informacja była raczej niewiarygodna, ale ponieważ lubiłem tam chodzić, no to poszedłem.
Zobaczyłem tam ekran i powyżej niego wystawał szczyt statecznika pionowego tak charakterystycznego, ze mnie zamurowało.
Od razu wiedziałem co za tym ekranem stoi, był to F-5, ten, który dziś stoi w Muzeum Lotnictwa w Krakowie.
W czasie mojej pracy tam, nastąpilło też jaszcze jadno z ważniejszych wydarzeń, ale to opiszę jak znowu ciąg dalszy nastąpi, bo teraz mój Bryś wyciąga mnie na wieczorny spacer, opór grozi urwaniem nogawki
Adam