Strona 7 z 13

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: niedziela, 15 kwietnia 2012, 14:27
przez kugelblitz
skusz napisał(a):Po latach "pocztowego" handlu dostałem
coś takiego
Obrazek
i od tego czasu to już jest tylko jeden problem KASA. O przepraszam dwa, drugi to niewiedza żony, bo zawsze można wydać na coś lepszego.


Ooooo, też gdzieś taką mam tylko z 1999-go :)

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: niedziela, 15 kwietnia 2012, 20:53
przez Tomasz Dzieciątkowski
Grzegorz2107 napisał(a):Tylko, że ja piszę o wiośnie 1990. Nie trafiłem ani w Bydgoszczy , ani w Warszawie w państwowej firmie żadnego modelu niemieckiego pojazdu z ESCI.

I ja mówię o przełomie lat 1989/1990. W "Juniorze" bywałem wtedy dwa razy w tygodniu (dokładnie we środy i piątki) i zdarzały się pojedyncze modele niemieckiej pancerki. Celowo mówię "zdarzały się", bo były wykupywane na pniu. Takim fuksem był dla mnie StuG III, kupiony w marcu 1990 roku. W tym samym zakupie doszły jeszcze M3 White Scout oraz Sherman Calliope.
Zdecydowanie łatwiej było jednak kupić czołg niemiecki w zestawie z dioramą - zawsze był tam co najmniej jeden ;o)

Grzegorz2107 napisał(a):Niemieckie można było kupić też na Złotej, w zabawkarskim. Właściciel miał jakieś swoje źródła i sprowadzał chyba z Włoch na własną rękę. Miał tam sporo rzadkich modeli, w starszych edycjach, które wznowiono dopiero niedawno.

Owszem, to prawda. Ale w "Juniorze" modele to było już "ESCI-Ertl", a na Złotej jeszcze stare, oryginalne włoskie "ESCI". Różnica była w box-artach (na korzyść włoskich) oraz w gąsienicach (na korzyść włosko-amerykańskich).

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: niedziela, 15 kwietnia 2012, 21:41
przez Grzegorz2107
Tomasz Dzieciątkowski napisał(a):Celowo mówię "zdarzały się", bo były wykupywane na pniu. Takim fuksem był dla mnie StuG III, kupiony w marcu 1990 roku..


Tak mogło być. Pojedyncze, na które mimo częstych wizyt w Juniorze i częstszych w bydgoskim PDT, nigdy nie trafiłem.
Ale w "Juniorze" modele to było już "ESCI-Ertl", a na Złotej jeszcze stare, oryginalne włoskie "ESCI". Różnica była w box-artach (na korzyść włoskich) oraz w gąsienicach (na korzyść włosko-amerykańskich).

Miał też te bardziej współczesne edycje. I najtańsze niemieckie w mieście ( dostępne od ręki ;o) ) . Wtedy ludzie byli gotowi płacić więcej za modele niemieckiego sprzętu. Jakiś czas to był główny temat moich zakupów.

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: niedziela, 15 kwietnia 2012, 22:15
przez rollingstones
Chyba 89 rok dostałem zestaw diorama vacu żołnierze, matylda, sdek oraz panzerjager 1. To chyba był Tobruk. Kurde to było coś - pomalowałem wszystkie te żołnierzyki i ponaklejałem na dioramę - ale od razu miałem uraz do vacu bo pamiętam że teren zrobiłem sam z piasku, ziemi i vicolu

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: niedziela, 15 kwietnia 2012, 23:17
przez Adam
Ło matko! Ale otworzyłem puszkę z pandorą ;o) .
Tyle tu się dzieje, każdy wpis rozbudza nowe wspomnienia, trochę się pogubiłem, na każy temat chciałbym coś dodać od siebie, ale wtedy dnia by nie starczyło.
Przez dwa dni mnie tu nie było, gdyż pojechałem na wieś podładować akumulatory i ponegocjować z tymi o tu :mrgreen:

Obrazek

w sprawie jakiejś dostawy wnucząt, :mrgreen: tyko nie wiem czy się nie obraziły bo mój Bryś zaczął im podjadać żaby :lol:

Obrazek

Obrazek

Jak po tej wyprawie dojdę do siebie to będę ciągnął dalej. :lol:
Adam

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: niedziela, 15 kwietnia 2012, 23:47
przez MARIO
Gratuluje Koledze dorobku modelarskiego

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: poniedziałek, 16 kwietnia 2012, 11:06
przez Andrzej1
Adam napisał(a):Ło matko! Ale otworzyłem puszkę z pandorą ;o) .
...

Witaj Adamie, z tej puszki właśniem się wychynął był. Dziękuję Panom za miłe przyjęcie.
Te wspomnienia przypomniały mi, że kiedyś skleiłem (no może właściwszym słowem będzie : zlepiłem)
An2 - firma nieznana
Aircobra - j.w.
Tu118 i Tu144 - czyli jakieś samoloty były. Kudy im do Waszych, ale były. Do obróbki przed sklejeniem
służyła żyletka Rawa-Lux i nie była zbyt nachalnie używana.
Wszystkie nabyte drogą kupna w Szczecinie w Składnicy Harcerskiej na pl. Żołnierza w latach sześćdziesiątych ub wieku.

Z ukłonami, pełen podziwu dla Waszych prac
Andrzej Korycki

P.S.
Adamie
Bociany żab nie za zbytnio jedzą. One bardziej myszy i te rzeczy (czasem kurczaka).
Twój piesuk, więc, nie ma wpływu na Twoje z nimi negocjacje.

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: poniedziałek, 16 kwietnia 2012, 12:02
przez Mac Eyka
A tak przy okazji wspomnień o sklepach "modelarskich".
Pamiętacie może taki sklep (w Warszawie) na Malczewskiego, pomiędzy Niepodległości a Curie.
Tam są takie parterowe pawilony, obecnie głównie banki i pizzeria. Na początku lat 90 tych, wtedy kiedy wszyscy byliśmy milionerami, był tam sklep z ciuchami wszelakimi.
Jak się do niego wchodziło to pomiędzy garsonkami i innymi sukienkami stały sobie kartony z modelami. Głównie HobbyCrafta.
Tam też zakupiłem swój jedyny jak na razie model w 1/48. Ju-87G właśnie z HC.
Tragedia, karykatura Sztukasa z kalkami przy których pierwsze produkcje obecnych potentatów rynkowych były super.

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: poniedziałek, 16 kwietnia 2012, 13:14
przez Pawel Burchard
Mac Eyka napisał(a):Tam też zakupiłem swój jedyny jak na razie model w 1/48. Ju-87G właśnie z HC.
Tragedia, karykatura Sztukasa z kalkami przy których pierwsze produkcje obecnych potentatów rynkowych były super.


Posiadam :) Jest to oczywiście klon Ju 87 D-5 Monogramu nieco słabej jakości :)

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: poniedziałek, 16 kwietnia 2012, 14:30
przez Grzegorz2107
Mac Eyka napisał(a):A tak przy okazji wspomnień o sklepach "modelarskich".
Pamiętacie może taki sklep (w Warszawie) na Malczewskiego, pomiędzy Niepodległości a Curie..


W początkach lat 90-tych był wysyp sklepów modelarskich i zabawkarskich sprzedających modele. W Bydgoszczy , przy głównej ulicy, były 4 sklepy, a w przecznicach od niej odchodzących jeszcze dwa.
Nie jestem w stanie zliczyć miejsc, gdzie pojawiały się modele, takiech jak PDT, sklepy z zabawkami, czy papiernicze.
Czasem sklep sprzedawał modele, bo jego właściciel sam miał taką pasję, a głównym asortymentem były książki, komputery, albo ubrania.

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: wtorek, 17 kwietnia 2012, 22:47
przez Adam
Moje modelarstwo zawsze było dla mnie odskoczną do problemów, takim schronem, gdziem mogłem przeczekać burzę. Przy budowie modeli odpoczywałem po różnych życiowych trudach. Moje hobby jest dla mnie jak stary wypróbowany przyjaciel. Bywało tak, że po dłuższej nieobecności przyjmował mnie nie pytając gdzie byłem i co robiłem.
Mojej pasji zawdzięczam też jedną wielką rzecz. A było to tak.
Po skończonej szkole technicznej pomaturalnej pracowałem w Głównym Urzędzie Statystycznym w dziale przygotowania nośników informacji, naprawiałem takie maszyny, które zapisywały informacje na kartach perforowanych.
Tam też poszedłem na wieczorowe studia na Politechnice Warszawskiej i ukończyłem je w specjalności automatyka napędów elektrycznych.
Zacząłem się oglądać za jakąś nową pracą. W tamtych czasach zmiana pracy dla inżyniera to był poważny problem, chodziło tu o blokadę etatów dla pracowników umysłowych, którą znoszono na krótki czas, ale nie wiadomo nigdy kiedy to nastąpi. Pracownicy fizyczni to mogli sobie zmieniać pracę jak tyko chcieli.
Pytałem w różnych zakładach, ale odpowiedź była jedna, blokada etatów. :cry:
Pewnego razu przy spotkaniu wigilijnym, teściowa mojej siostry przyszła z małym kuzynem mojego szwagra. Mały chłopaczek z wypiekami oglądał moje samoloty, a owa teściowa patrząc też na moje moje samoloty, zapytała: panie Adamie a czy nie chciałby an pracować w zakładach lotniczych. Obebrało mi mowę, ja w zakładach lotniczych o matko. :mrgreen: Nie wierząc, że się uda powiedziałem TAK.
Po jakimś czasie zostałem zaproszony na rozmowę z przyszłym szefem. I tym sposobem zacząłem pracę jako serwisant obrabiarek sterowanych numerycznie i pracuję w tym zawodzie do dziś. :mrgreen: Wszystko to zawdzięczam moim modelom :mrgreen:
Gdy tam pracowałem, byłem świadkiem wielu lotniczych wydarzeń, widziałem makietę Orlika, jego pierwsze próby w locie. Jeden z moich kolegów przeprowadził mnie "kanałami" do Instytu Lotnictwa i tam oglądałem makietę Irydy.
Pamiętam, też próby fotela katapultowego dla Irydy, na Migu 15 była ustawiona makieta kabiny Irydy. To co widziałem to były próby odstrzeliwania osłony kabiny.
Pewnego razu jeden z moich kolegów poinformował mnie, że w hangarze stoi amerykański myśliwiec. Informacja była raczej niewiarygodna, ale ponieważ lubiłem tam chodzić, no to poszedłem.
Zobaczyłem tam ekran i powyżej niego wystawał szczyt statecznika pionowego tak charakterystycznego, ze mnie zamurowało.
Od razu wiedziałem co za tym ekranem stoi, był to F-5, ten, który dziś stoi w Muzeum Lotnictwa w Krakowie.
W czasie mojej pracy tam, nastąpilło też jaszcze jadno z ważniejszych wydarzeń, ale to opiszę jak znowu ciąg dalszy nastąpi, bo teraz mój Bryś wyciąga mnie na wieczorny spacer, opór grozi urwaniem nogawki :evil:
Adam

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: wtorek, 17 kwietnia 2012, 23:12
przez alphard
A to zły Bryś :D

idź idź ..szybko wracaj i opowiadaj dalej :))

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: wtorek, 17 kwietnia 2012, 23:42
przez piotr dmitruk
Adam napisał(a):Pamiętam, też próby fotela katapultowego dla Irydy, na Migu 15 była ustawiona makieta kabiny Irydy. To co widziałem to były próby odstrzeliwania osłony kabiny.


:mrgreen:

Obrazek

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 18 kwietnia 2012, 10:07
przez Andrzej1
Dzędoberek Panom

Adamie, jak włóczyłeś się po Instytucie Lotnictwa, to zapewne mogłeś poznać
budowniczego takiego modelu :

http://www.koga.net.pl/forum/viewtopic.php?f=523&t=6856

Też mistrz nad mistrzami.

Z ukłonami
Andrzej Korycki

Re: Taka sobie historia mojego modelarstwa

PostNapisane: środa, 18 kwietnia 2012, 10:28
przez Mac Eyka
Adam napisał(a):Od razu wiedziałem co za tym ekranem stoi, był to F-5, ten, który dziś stoi w Muzeum Lotnictwa w Krakowie.


Mam podobne wspomnienia dotyczące tej maszyny.
W 1990 r. pracowałem na Okęciu w dziale utrzymania (samochody, naczepy i tym podobne pojazdy chroniące lotnisko przed śniegiem, deszczem i kierujące ruchem na płycie).
Nasze hangary znajdowały się w rejonie dawnego dworca krajowego, mniej więcej na przeciwko IL.
Jako, że toalety znajdowały się w biurze tuż przy postojówce dla Antków, a my często pracowaliśmy w tak zwanym terenie to za potrzebą latało się za hangar.
Najczęściej tam gdzie stał Iłek nadzoru ruchy który wtedy był już nie lotny i kurzył się pośród trawki.
Te wyprawy w "krzaki" czasem prowadziły do ciekawych obserwacji jako, że całe lotnisko stało otworem.
Raz pewien, właśnie w trakcie takiej wyprawy połączonej z papieroskiem patrzę a od strony Ursynowa coś siada.
Oj wielgachne toto było. Cztery silniki pod skrzydłami świadczyła, że mamy do czynienia z czymś nie powszechnym w czasach Iłów-62 czy Tutek.
Ewentualnie wchodził w grę Ił-86 który czasem lądował na Okęciu. Ale to nie było to.
Usiadł i dość szybko wyhamował.
My staliśmy, można by rzec od przodu. Jak się obrócił w prawo co by podjechać pod dworzec to nam aż nam oddech w piersi zamarł.
To był Jumbo. Pierwszy raz go widziałem.
Z Iraku, przywiózł naszych pracowników z budów w Kuwejcie, zajętym właśnie wtedy przez Saddama.
Jak stanął pomiędzy samolotami LOTu to dopiero można było ocenić jego wielkość.
Iłki i tutki to były trochę karzełki.

Ale wracając do F-5.
Pewnego ranka poszedłem sobie jak zwykle w krzaczki za potrzebą i na dymka.
A tu się pojawiło coś właśnie takiego dziwnego.
Ta właśnie F-5 w mocno opłakanym stanie.
Bez silników, z całą tylną częścią kadłuba leżącą osobno w trawie. Z powycieranym kamuflażem i mało przezroczystym oszkleniem.
Obraz nędzy i rozpaczy.