1929 Ford 1:25/Revell
Napisane: piątek, 23 marca 2012, 22:08
Jest piatek. Mam wzglednie dobry humor, to pokaze jeden z, jezeli nie moj ulubiony model.
Baza jest dosc szczegolowy, ale niestety malo precyzyjny model Revell/USA w ktorym przerobilem dosc znaczna czesc fabryki. Powodem do takiego dlubania byl samochod mojego kolegi ktory budowal przez ponad rok, potem chwile jezdzil, teraz znowu buduje. Jego auto bylo niekaja inspiracja, bo on ma bude z 1930 roku, ktora dosc znacznie rozni sie od tej z 1929, niestety, nie dysponowalem modelem ktory choc jako tako by przypominal 1930 Forda, takze zrobilem jak jest. Mam nadzieje ze kiedys uda mi sie dorwac prawidlowy model, lub prawidlowa bude, i zrobic jak sie nalezy. Ale i prawdziwy samochod przechodzi prawie bez przerwy jakies transformacje i na dzien dzisiejszy wyglada mniej wiecej tak:
To fotka podgladaowa ktora pomoze mi wytlumaczyc co i jak.
Jak pisalem, nie jest to wierna kopia, a raczej autko inspirowane tym samochodem. Zdecydowalem sie na np. inne felgi, po czesci dlatego ze po prostu takie mialem, po czesci dlatego ze widzialem szprychy AMT tylko raz, i zdecydowanie nie nadaja sie do absolutnie niczego chyba ze mieszania farbek albo jako popielniczka? Nie wiem.
Dalej. Pake zbudowalem od podstaw, bo i ta w prawdziwym aucie jest zrobiona od zera. 1929 Model A jest o wiele wyzszy niz 1930, dlatego zcialem dach i przykleilem nazad po uprzednim wywaleniu kawalkow ze slupkow dachu i sciany w tyle. Prawdziwe auto bylo kiedys sedanem ucietym w tyle z dorobiona paka podczas wojny, i tylna sciana powstala praktycznie od zera, i kiedy budowalem auto caly tyl byl pokryty spawami i porysowany szlifierka, i poza podkladem wygladal jak wygladal, bo auto mialo byc gotowe na wyscigi w Finsterwalde. Dlatego nie przylozylem sie specjalnie do wykonczenia tego elementu, i dodalem tylko kilka spawow ktore zrobilem sobie z nitek polistyrenu nasaczanych klejem i traktowanych tepa strona skalpela.
Drzwi byly powyginane (teraz sa proste), takze i to probowalem jakostam odwzorowac. Orientowalem sie troche na innych samochodach tego typu starajac sie odwzorowac pewna niedbalosc w wykonaniu tych detali.
Z drugiej strony dlugo siedzialem nad silnikiem, staralem sie malowac elementy pojedynczo, i dopiero potem skladac do kupy, zeby wygladaly jak zbieranina gratow, a nie jak fabrycznie nowa maszyna. Przykladowo gaznik w prawdziwym zostal wyczyszczony przez ojca kumpla, i dlatego pomalowalem go tak jak prawdziwy, czarny przetarty grafitem z olowka fajnie oddaje patyne ktora jest pokryty samochod (my tu budujemy ladnie i bezpiecznie, ale nie ruszamy starych powlok lakierniczych, zadrapan itd. Wszystko idzie w rope).
Najwiecej frajdy mialem naturalnie z rdza i z brudzeniem, i mysle ze to wyszlo najciekawiej, choc nie koniecznie "ladnie" czy "estetycznie"...
Po ukonczeniu i po tym jak auto "odlezalo" swoje, zaczalem zalowac ze niektore rzeczy potraktowalem "po macoeszemu", lub nie poprawilem ich jak mialem szanse. Tak wydaje mi sie ze kable od zaplonu mogly by byc troche grubsze, wtyczki troche bardziej precyzyjne, przewody do chlodnicy troche grubsze (lub calkiem inaczej zbudowane) i jeszcze pare innych baboli ktore mnie na dzien dzisiejszy strasznie denerwuja.
Zaluje tez ze wtedy nie pokusilem sie o zbudowanie mechanicznych hamulcow, na ktore mialem pomysl dopiero niedawno, ale tak czy siak, bardzo lubie to autko.
Co jeszcze... Nie zapominajcie ze to nie jest Tamiya czy Hasegawa, a Revell/USA, co w praktyce znaczy ze dostajemy blone polistyrenu z ktore struga sie sobie elementy do budowy samochodzika. Strasznie bym chcial zeby Tamiya zainteresowala sie tym okresem motoryzacji, mysle ze ich zwyczajem wypuscili by najpierw Forda A jako coupe, a potem inne wersje. Zwariowal bym chyba i nakupil bym modeli do konca zycia. Strasznie lubie prawdziwe, i mogl bym budowac tylko takie.
Traktuje modelarstwo co prawda jako zabawe, ale jak po 4 godzinach czyszczenia masz na stole 3 klocki do doklejania, to wszystkiego ci sie odechciewa. Nastepnym mdelem ktory zbuduje bedzie napewno Garbus Tamiyi. Jak patrze na te wszystkie Subary, Hondy, Eselesy ktore tylko trzeba ladnie pomalowac, to zzera mnie zazdrosc...
Dobra, dosc bo przynudzam.
Milego wieczoru.
Baza jest dosc szczegolowy, ale niestety malo precyzyjny model Revell/USA w ktorym przerobilem dosc znaczna czesc fabryki. Powodem do takiego dlubania byl samochod mojego kolegi ktory budowal przez ponad rok, potem chwile jezdzil, teraz znowu buduje. Jego auto bylo niekaja inspiracja, bo on ma bude z 1930 roku, ktora dosc znacznie rozni sie od tej z 1929, niestety, nie dysponowalem modelem ktory choc jako tako by przypominal 1930 Forda, takze zrobilem jak jest. Mam nadzieje ze kiedys uda mi sie dorwac prawidlowy model, lub prawidlowa bude, i zrobic jak sie nalezy. Ale i prawdziwy samochod przechodzi prawie bez przerwy jakies transformacje i na dzien dzisiejszy wyglada mniej wiecej tak:
To fotka podgladaowa ktora pomoze mi wytlumaczyc co i jak.
Jak pisalem, nie jest to wierna kopia, a raczej autko inspirowane tym samochodem. Zdecydowalem sie na np. inne felgi, po czesci dlatego ze po prostu takie mialem, po czesci dlatego ze widzialem szprychy AMT tylko raz, i zdecydowanie nie nadaja sie do absolutnie niczego chyba ze mieszania farbek albo jako popielniczka? Nie wiem.
Dalej. Pake zbudowalem od podstaw, bo i ta w prawdziwym aucie jest zrobiona od zera. 1929 Model A jest o wiele wyzszy niz 1930, dlatego zcialem dach i przykleilem nazad po uprzednim wywaleniu kawalkow ze slupkow dachu i sciany w tyle. Prawdziwe auto bylo kiedys sedanem ucietym w tyle z dorobiona paka podczas wojny, i tylna sciana powstala praktycznie od zera, i kiedy budowalem auto caly tyl byl pokryty spawami i porysowany szlifierka, i poza podkladem wygladal jak wygladal, bo auto mialo byc gotowe na wyscigi w Finsterwalde. Dlatego nie przylozylem sie specjalnie do wykonczenia tego elementu, i dodalem tylko kilka spawow ktore zrobilem sobie z nitek polistyrenu nasaczanych klejem i traktowanych tepa strona skalpela.
Drzwi byly powyginane (teraz sa proste), takze i to probowalem jakostam odwzorowac. Orientowalem sie troche na innych samochodach tego typu starajac sie odwzorowac pewna niedbalosc w wykonaniu tych detali.
Z drugiej strony dlugo siedzialem nad silnikiem, staralem sie malowac elementy pojedynczo, i dopiero potem skladac do kupy, zeby wygladaly jak zbieranina gratow, a nie jak fabrycznie nowa maszyna. Przykladowo gaznik w prawdziwym zostal wyczyszczony przez ojca kumpla, i dlatego pomalowalem go tak jak prawdziwy, czarny przetarty grafitem z olowka fajnie oddaje patyne ktora jest pokryty samochod (my tu budujemy ladnie i bezpiecznie, ale nie ruszamy starych powlok lakierniczych, zadrapan itd. Wszystko idzie w rope).
Najwiecej frajdy mialem naturalnie z rdza i z brudzeniem, i mysle ze to wyszlo najciekawiej, choc nie koniecznie "ladnie" czy "estetycznie"...
Po ukonczeniu i po tym jak auto "odlezalo" swoje, zaczalem zalowac ze niektore rzeczy potraktowalem "po macoeszemu", lub nie poprawilem ich jak mialem szanse. Tak wydaje mi sie ze kable od zaplonu mogly by byc troche grubsze, wtyczki troche bardziej precyzyjne, przewody do chlodnicy troche grubsze (lub calkiem inaczej zbudowane) i jeszcze pare innych baboli ktore mnie na dzien dzisiejszy strasznie denerwuja.
Zaluje tez ze wtedy nie pokusilem sie o zbudowanie mechanicznych hamulcow, na ktore mialem pomysl dopiero niedawno, ale tak czy siak, bardzo lubie to autko.
Co jeszcze... Nie zapominajcie ze to nie jest Tamiya czy Hasegawa, a Revell/USA, co w praktyce znaczy ze dostajemy blone polistyrenu z ktore struga sie sobie elementy do budowy samochodzika. Strasznie bym chcial zeby Tamiya zainteresowala sie tym okresem motoryzacji, mysle ze ich zwyczajem wypuscili by najpierw Forda A jako coupe, a potem inne wersje. Zwariowal bym chyba i nakupil bym modeli do konca zycia. Strasznie lubie prawdziwe, i mogl bym budowac tylko takie.
Traktuje modelarstwo co prawda jako zabawe, ale jak po 4 godzinach czyszczenia masz na stole 3 klocki do doklejania, to wszystkiego ci sie odechciewa. Nastepnym mdelem ktory zbuduje bedzie napewno Garbus Tamiyi. Jak patrze na te wszystkie Subary, Hondy, Eselesy ktore tylko trzeba ladnie pomalowac, to zzera mnie zazdrosc...
Dobra, dosc bo przynudzam.
Milego wieczoru.