Nie to tamto cobym porzucił projekt z małym Fiacikiem.
Na początku były perturbacje z Chieftinem.
No a później padł mi aparat marki IdiotenKamera.
Tak więc dalsze moje boje będą relacjonowane przy pomocy komórki i badziewiastych fotek z niej. Za to przepraszam ale siła wyższa. Choć z drugiej stroni słabe zdjęcia podwyższą wartość wintażową całego warsztatu.
Kadłub był już sklejony wcześniej. Dokleiłem dolne skrzydła i osłonę silnika wraz z nim w środku.

Było sporo szpachlowania i szlifowania głównie w spodniej części gdzie pod kadłubem prowadzi kanał składający się w modelu z 4 części. Między nimi powstały szpary które próbowałem nieco zwalczyć.
Wsporniki górnego płata są na tyle sztywne, że można je dokleić przed montażem całości. Ułatwi to, mam nadzieję malowanie i pozwala na przymierzenie całości na sucho

No po tych walkach z plastikiem nastał czas malowania.
Jako, że nigdy nie budowałem makaroniarza nie posiadam zestawu odpowiednich farb. Znaczy się malowanie będzie lekko na oko.
Wieczorkiem psiknąłem pierwszą warstwę szarości na spodzie kadłuba i skrzydeł.
Lekko cukierkowy plastik wyłazi jednak z pod warstwy farby więc potrzebna będzie poprawka.