Dzięki za ciepłe uwagi, miło że moje zabytki spotkały się z uznaniem!
Wartość modelarska ich jest niewielka, ale wiadomo że darzę je pewnym sentymentem. I fajnie, że są inne osoby które zachowały podobne pamiątki. RAV jak widzę nawet się specjalizował w wykonaniu vacuform. Ja raczej starałem się omijać tego typu produkty, ale jak widać popełniłem to i owo...
Sporo doróbek już wtedy robiłeś, wnętrze Tutki, podwozie Aircobry...
W dawnych czasach poświęcałem modelom znacznie więcej czasu, były mocniej "wypracowane". Porywałem się nawet na akrobatyczne przeróbki jak Ła-7 na FW-190 albo Avia S-199 na Bf-109F. Ten ostatni nawet się zachował, mogę go wam pokazać:
Jak pamiętam to w tym modelu większość elementów pochodzi od Avii z KP, ale np kadłub w części od kabiny do ogona jest z vacuformy Bf-109E JMK, a stożek śmigła od Tempesta. Model jest wgłębnie przeryty także gdyby go zawashować to mógłby całkiem współcześnie wyglądać!
Tutaj uwaga dla osób nie pamietających tamych czasów i dziwiących się takim łamańcom - zdobycie wtedy modelu spod znaku hakenkruza było praktycznie niemożliwością!
Ale żeby nie było, że ignoruję nasze lotnictwo, to P-11c zbudowany tak jak ten Messer gdzieś w połowie lat 80-ych. Szczęsliwie już obydwa modele zostały pokryte jakimś lakierem, także można było je umyć...
Tak a propos malowania to wspomniałem, że było ono wykonane farbami samoróbkami. Tak było w przypadku powyższych dwóch modeli.
Troszkę więcej na ten temat, bo to ciekawostka z tamtych czasów. Farb modelarskich nie było, za to można było czasem kupić farby olejne w tubce, dla artystów. Należało je rozcieńczyć (ja stosowałem mieszaninę terpyntyny i benzyny ekstrakcyjnej) i dobrać odpowiedni kolor (były tylko barwy podstawowe). Obydwie kwestie były problematyczne i wymagały wprawy. Trzeba było uważać, aby tak spreparowana farba nie była zbyt gęsta ani zbyt rzadka. Dobór koloru to też nie była banalna sprawa. Mieszanie farb w celu uzyskania konkretnej barwy, o określonym odcieniu i jasności jest trudne same w sobie. Ja to robiłem na "oko" bo nie było żadnych pomocy w tym zakresie. Do tego dochodził... brak wzorców kolorów! W latach 70/80ych poziom poligrafii PRLu był żenujący, a internetu przecież nie było. W efekcie jako modelarz musiałem sobie określoną barwę najpierw wyobrazić jak wyglądała (na podstawie opisów i nielicznych profili bo o zdjęciach barwnych to można było pomarzyć) żeby móc przygotować odpowiednią "miksturę". Interesujące, że niektóre tak przygotowane farby (np zielone, brązowe) bardzo ładnie się kładły, praktycznie bez smug. Trzeba było mieć jednak anielską cierpliwość, bo jedna warstwa schła nieraz nawet do tygodnia.
Zakonczenie budowy 2 Korsarzy (w tym jeden wykonany właśnie jako vintage ze Smera/Hellera, warsztat tutaj:
viewtopic.php?f=12&t=16541 ) było świetną okazją do odkurzenia jednego z moich najstarszych modeli.
Jest to F4U-4 Matchboxa, którego złożyłem w roku 1979. Przez jakiś czas stał w naturalnym kolorze 2-barwnych wyprasek Matchboxa, ale w połowie lat 80-ych potraktowałem go farbą (samoróbką, a jakże!) i eksperymentalnymi obiciami. Do obić wróciłem niedawno budując "Big Hoga" i tak to historia zatoczyła koło...