Mnie natomiast nie do końca leżą buteleczki Vallejo, fakt że można nimi w miarę dozować farbę, szczególnie malując aerografem, ale przy malowaniu figur (1/35) lecą z nich ciut za duże "porcje" farby i część się marnuje wysychając. Dzióbki/dozowniki brudzą się oraz potrafią zapchać a gdy farbę mamy zleżałą to nie rozmieszamy jej inaczej niż przez długie potrząsanie.
Choć faktem jest że najgorsze są zaschnięte na amen słoiczki (szczególnie MM - masakra!).
A wracając do Lifecolor - lepsze pigmenty o mniejszej gradacji niż Vallejo, duużo trwalsza powłoka. Malując laserunkowo Vallejo miewałem problemy, gdy po odparowaniu rozcieńczalnika pigment farby zbierał się na obrzeżach.
W Lifecolorach lepiej uzyskiwało mi się przejścia pomiędzy kolorami, przykład:


figurka "testowa", malowana "z ręki" dość szybko, spodnie i hełm malowane Lifecolorami pierwszy raz w życiu
*, bluza pociągnięta Vallejo - nawet przy tych słabych fotkach widoczna jest (moim zdaniem) różnica w delikatności przejść pomiędzy barwami.
Oczywiście nie twierdzę że Vallejo są złe, jaki modelarz taka ulubiona marka farb, ale Lifecolory mi podpasowały
*zestaw do amerykańskich mundurów.