Strona 1 z 1

Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: wtorek, 14 czerwca 2011, 10:00
przez Michał Janik
Aleksander napisał(a):Mogę spokojnie polecić Stephena Bungaya "Bitwa o Anglię" - czyta się jak dobry kryminał i parę ciekawych szczegółów wynalazłem, mimo że myślałem, że o BoB wiem prawie wszystko.


Stephen Bungay, Bitwa o Anglię, wyd. Znak 2010

Ponieważ w innym wątku poruszono kwestię niniejszej książki, postanowiłem podzielić się z Wami moimi uwagami po jej przeczytaniu. Mam nadzieję, że - mimo zastrzeżeń - uda mi się nakłonić Was do sięgnięcia po nią. Muszę przyznać że mam bardzo sprzeczne odczucia wobec polskiej edycji pracy. Samej książce nic nie można zarzucić - merytorycznie i konstrukcyjnie bardzo dobrze napisana, co widać od pierwszych stron. We wstępie autor opisuje rozwój badań nad BoB i odnosi się do najważniejszej literatury przedmiotu. Mam wrażenie, że widać że książki nie pisał Polak - u nas wciąż panuje maniera dość ograniczonego ujmowania historii militarnej, tymczasem Bungay parę słów poświęca innym kwestiom - jak budowany był był po wojnie mit BoB, co się nań składa itd. Sporo uwagi poświęcono osobie i poglądom Churchilla jako człowieka którego upór był istotnie jednym z czynników decydujących dla rozwoju wydarzeń w latach 1939/1940.
Sam Bungay pisze o swojej książce jako o "eposie". Jest to prawda. Książka stanowi ogromny zbiór anegdot, faktów informacji, jednak cała Bitwa pokazana jest przez pryzmat biorących w niej udział ludzi. Losy kilku z nich stanowią niejako "osnowę" całej książki. Są to zarówno piloci z którymi niejednokrotnie Bungay prowadził osobiste wywiady, jak oficerowie, czy politycy mający wpływ na charakter Bitwy. Autor szczególnie silnie podkreśla rolę Dowdinga, uważając go za niedocenionego głównego autora brytyjskiego zwycięstwa.
Oprócz opisu samych wydarzań związanych z BOB , mamy też przedstawienie losów kluczowych postaci po BoB, a także wnioski i podsumowanie. W zasadzie jest to kompozycyjny kanon, ale niestety istnieje sporo prac, gdzie ta część mocno kuleje. Autorzy potrafią wykonać ogrom żmudne pracy archiwalno - poszukiwawczej, wypisują loty, zwycięstwa, jednostki itd. ale niewiele z tego wynika poza samym zestawieniem faktów.

Teraz to, co podobało mi się mniej. Dziwi kompletny brak ilustracji (pewnie to kwestia polskiego wydania) ale myślę że większość z nas, modelarzy, jest w tej szczęśliwej sytuacji że ma w swoich zbiorach inne prace które z nawiązką wynagradzają ten mankament. W tak obszernej pracy skromny indeks osobowy jest zupełnie niewystarczający - uniemożliwia szybkie znalezienie interesujących informacji. Przydałby się tematyczny, geograficzny lub indeks jednostek.
Ale to są drobiazgi - na koniec zostawiłem RZECZ NAJGORSZĄ która niemal strona po stronie odbierała mi przyjemność obcowania z lekturą - TŁUMACZENIE.
Już dawno nie czytałem czegoś tak okropnie przetłumaczonego. Często jest tak że np. osoby które mają opanowane lotniczą terminologię, bardziej czy mniej kuleją językowo (vide artykuły w czasopismach modelarskich) . Z drugiej strony, często mamy sytuację odwrotną - książki tłumaczą osoby którym brakuje wiedzy i terminów fachowych.Tutaj niestety tłumacz (Jan Wąsiński) jest beznadziejny tak jeśli chodzi o terminologię jak i warstwę językową. Mamy zatem np. jakichś kanonierów czy strzelniczych zamiast strzelców pokładowych, mamy "stodziewiątki od Messerschmitta", autor lubuje się w nazywaniu samolotów aeroplanami itd. Część z tych sformułowań to zapewne chęć wzbogacenia języka i uniknięcia powtórzeń, w efekcie jednak mamy sformułowania które brzmią dziwnie w danym kontekście czy są anachronizmami.
Jest i gorzej; gdy tłumacz po prostu nie zna terminów gdy pisze np. o kadłubie silnika (raczej: blok) czy - co gorsza - nie wie o czym pisze Dornier wpadł w coraz szybszy korkociąg, a siły ciążenia przyparły załogę do ścianek kokpitu. Nie byłem geniuszem z fizyki ale chyba bardziej na miejscu byłoby napisać o sile odśrodkowej.

Myślałem sobie: może zatem jest to jakiś literat, który nie wie wprawdzie o czym pisze, ale za to ładnie tłumaczy? Niestety, językowo pan Jan Wąsiński również nie stanął na wysokości zadania. Dość elementarna zasada pisania nazw własnych dużą literą jest mu obca (tutaj w odniesieniu do samolotów: mamy zatem hurricany, spitfire'y itd. tłumacz nie zajrzał do ani jednej chyba książki lotniczej!) Mamy również do czynienia z formami które są niepoprawne (z pamięci: Brytyjczycy mieli bombowce W CZTERECH TYPACH - to może jeszcze "Kombi w dizlu"???????), z jakąś językową ekwilibrystyką i niepotrzebnymi dziwactwami.
Oczywiście, tłumacz nie musi się znać na wszystkim (choć tutaj trudno wskazać mi dziedzinę która byłaby tłumacza mocną stroną). Od czegoś są korektorzy - tak językowy jak i merytoryczny. Ponieważ książka jest wydana w zeszłym roku, nasuwa się nieodparte przypuszczenie, że trzeba było gnać z procesem wydawniczym, by zdążyć na rocznicę gdy temat był gorący i byla szansa na szczyt sprzedaży produktu.
Podsumowując, szkoda że skądinąd zasłużone i z tradycjami wydawnictwo Znak, tak niechlujnie potraktowało bardzo wartościową pozycję.

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglę. Recenzja i opinie

PostNapisane: wtorek, 14 czerwca 2011, 10:43
przez GrzeM
Książki nie czytałem (czytałem Kordę i Bishopa z "rocznicowych" wydań BoB), z większością ogólnych uwag się zdecydowanie zgadzam, co do spitfire małą literą - taka jest zasada języka polskiego, że nazwę własną typu samolotu Supermarine Spitfire piszemy wielką, ale w przypadku pisania o samolocie (czy samolotach) jako rzeczach, maszynach, małą, zgodnie z zasadą ze Słownika Języka Polskiego PWN: "Nazwy własne wyróżniają się tym, że wskazują na jednostki, podczas gdy nazwy pospolite służą do oznaczania grup jednostek. W związku z tym, że mają funkcję indywidualizującą, piszemy je wielką literą. Jest to pierwsza reguła dotycząca pisowni nazw własnych."
Zgadzam się, że to nieco skomplikowane, ale jednak logiczne, a do tego język polski do prostych przecież nie należy.

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: wtorek, 14 czerwca 2011, 10:58
przez Sparrow
Dzięki za recenzję. Książka Bungaya czeka u mnie cierpliwie na półce. Kupiłem również Bishopa i też czeka na lepsze czasy. Co do tłumaczeń, to niestety potrafią kompletnie zabić przyjemność czytania. Pamiętam najlepszy kwiatek z książki dotyczącej lotnictwa na froncie wschodnim. Autor był Rosjaninem, ale książkę tłumaczono z angielskiego, co samo w sobie jest dziwne. Tłumacz kryptonim operacji Bagration postanowił przetłumaczyć na "Bagracja"!!! Żal, że wydawnictwa nie chcą wydać kilku złotych na konsultacje osób mających jako takie pojęcie o historii i technice. Kolejnym częstym kwiatkiem tłumaczeń z angielskiego jest tworzenie nowych wersji samolotów np. B-17s z liczby mnogiej oznaczenia B-17.

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: wtorek, 14 czerwca 2011, 15:30
przez GrzeM
To już raczej "bagrowanie" ;o)
Korda też jest słabo przetłumaczony, ale napisany tak dobrze, że po kilku stronach lektury człowiek się wciąga i zęby przestają boleć...

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: wtorek, 14 czerwca 2011, 15:40
przez spiton
Michał, świetna recenzja !!. Mimo wszystko mnie zachęciłeś.

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: środa, 15 czerwca 2011, 12:42
przez erkamo
Myślę, że Michał powinien tą recenzją uderzyć do wydawcy aby zwrócić jego uwagę na problematykę poprawnego tłumaczenia w określonej dziedzinie. Niewykluczone jednak, że wydawca i tłumacz są "związani" w ten czy inny sposób, choćby sp.z.o.o czy coś podobnego. :) . Każdy dodatkowy udziałowiec nie jest zbytnio pożądany. :lol:

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: środa, 15 czerwca 2011, 13:24
przez Adam
Tak tłumaczenia tekstów specjalistycznych przez nie fachwców to teraz normalka. Najbardziej durne tłumaczenie usłyszałem, oglądając, film Bitwa o Anglę. Scena z 15 września na stanowisko dowodzenia i z ust jednej z osób pada tekst "właśnie wszedł kościelny i kamera pokazuje Churchila :evil:
Przeczytałem książkę Bishopa, jak dla mnie to jest to ciekawa pozycja. Przedstawiono w niej nie tyko zamagania w powietrzu ale i opisy sprzętu biorącego udział w tej bitwie i nie tylko samolotów. Jest też sporo o Polakach i to cieszy.
Adam

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: czwartek, 16 czerwca 2011, 09:15
przez GrzeM
Bardzo dobry jest Korda - od strony technicznej i lotniczej nieco dyletancki, ale świetnie pokazuje kwestie polityczne i społeczne, a także relacje pomiędzy zaangażowanymi ludźmi - dowódcami wyższych i niższych szczebli po obu stronach, pilotów, przywódców państw, także techników, wynalazców, biznesmenów odpowiedzialnych za produkcję. Korda z racji powiązań rodzinnych jest bardzo obyty w tych sprawach.

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: czwartek, 16 czerwca 2011, 10:21
przez spiton
Jeśli chodzi o BOB, to przeczytałem kiedyś "Myśliwiec" Lena Deightona. Książka nie jest gruba, dobrze się ja czyta i porusza dosyć ciekawie wiele kwestii. Dokładnie zajmuje się używanym w BOB sprzętem. Analizując takie elementy jak silniki, działka i km'y i amunicje. Co jest dosyć rzadkie.
W Bungay'u trochę straszy mnie te 700 stron ,-)).

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: piątek, 17 czerwca 2011, 08:06
przez Adam
spiton napisał(a): W Bungay'u trochę straszy mnie te 700 stron ,-)).

Ale może jest tam dużo zdjęć :mrgreen:
Adam

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: sobota, 18 czerwca 2011, 22:23
przez Aleksander
Michał Janik napisał(a):Już dawno nie czytałem czegoś tak okropnie przetłumaczonego.

Trudno się nie zgodzić, choć jeżeli chodzi o wręcz katastrofalne tłumaczenie, to "polecam" ostatni zakup z krótkiego urlopu - "Saint-Exupery. Ostatnia tajemnica" J. Pradela i L. Vanrella Znak Kraków 2011 - tłumaczenie Marta Szafrańska-Brandt. Tu się już nie musieli spieszyć. Przeczytałem jednym tchem, w ciągu jednego popołudnia (wątek prawie sensacyjny), ale zęby bolały od czytania czegoś tak niegramatycznego, i chwilami - niezrozumiałego.
Z książek o BoB ostatnio wydanych mam i Kordę i Bishopa i wspomnianego Bungaya - wszystkie przeczytałem, ale chyba - mimo wszysto - ten ostatni "czytał mi się" najlepiej.

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: niedziela, 19 czerwca 2011, 02:33
przez greatgonzo
Tak niewielu, Alex Kershaw. Na serio interesują mnie losy amerykańskich uczestników BoB, ale przy czytaniu tego plomby wypadają. Kwiatki w rodzaju uczynienia z Amelii Earhart drag queen ;o) występują dosłownie na każdej stronie. Do tego dochodzi modny, dynamiczny styl pisania a'la opowieści Wołoszańskiego z obowiązkową sensacją za każdym węgłem. Przez dwa lata podchodziłem ze trzy razy i jestem gdzieś w 1/4. Może później się poprawia? Wracam do tego , jak nie mam nic innego, ale teraz szczęśliwie rozbieram trzy solidne cegły i bezpieczną przyszłość mam zapewnioną :).

Jeszcze z ciekawostek tłumaczeń. Kiedy zacząłem lekturę monografii F4U Kagero ręce mi opadły. Taki porządny autor, a tekst - pożal się Boże. Po drugiej stronie pomyślałem, że może raczej Zbiegniewski pisał angielską wersję. Zacząłem ją czytać i zupełnie inna książka. Znaczy się w porządku.

Re: Stephen Bungay - Bitwa o Anglię. Recenzja i opinie

PostNapisane: sobota, 1 października 2011, 15:50
przez GrzeM
Adam napisał(a):
spiton napisał(a): W Bungay'u trochę straszy mnie te 700 stron ,-)).

Ale może jest tam dużo zdjęć :mrgreen:
Adam

Tam nie ma ani jednego zdjęcia!!! 700 stron litego tekstu. Mimo marnego merytorycznie tłumaczenia czyta się bardzo dobrze. Jestem dokładnie w połowie, 347 strona. Błędów rzeczowych w tłumaczeniu - masa. Bardzo uśmiałem się z przetłumaczenia "losses due to groundfire" (straty od ognia z ziemi - art. plot.) jako "strat w wyniku pożarów na ziemi"...
Jest też jeden przykry błąd autora - powiela nazistowski mit o zniszczeniu większości polskiego lotnictwa na ziemi w pierwszych godzinach wojny...