Strona 1 z 3

Fairey Fulmar i inne - ślepa uliczka?

PostNapisane: poniedziałek, 11 lipca 2011, 22:16
przez spiton
Temat wydzielony z:

http://www.pwm.org.pl/viewtopic.php?f=12&t=16726&start=15

shivadog


tomtre napisał(a):
spiton napisał(a):Sklejam jednocześnie Spita i Fulmar wygląda przy nim jak taczka.


Ja bym powiedział, że raczej jak Volvo przy Saabie. Ma swój urok.

Dla mnie te angielskie myśliwce wieloosobowe to było nieporozumienie. Wolne, kiepsko uzbrojone i mało zwrotne.

Mac Eyka napisał(a):Sebastian napisz proszę jak poradziłeś sobie z niedopasowanym do kadłuba oszkleniem. To bolączką zestawu tego jest.

Jakie niedopasowanie ,-)) wystarczy leciutko skrócić owiewkę -najlepiej tył o jakieś 0,3mm i wszystko pasuje idealnie. W ogóle bardzo fajny model i tani. Warto kupić.

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: poniedziałek, 11 lipca 2011, 23:23
przez K.Y.Czart
spiton napisał(a):Dla mnie te angielskie myśliwce wieloosobowe to było nieporozumienie. Wolne, kiepsko uzbrojone i mało zwrotne.


No taką koncepcję w pewnym czasie miała admiralicja. I to głównie ze względów bezpieczeństwa załóg. A uzbrojenie Fulmarów było analogiczne jak Hurricanów, więc wcale nie słabe. Silniki również te same, a Merlin to też raczej nie ułomek. Co do zwrotności, szybkości, skuteczności - przecież nie miały to być myśliwce do walki z myśliwcami. Tylko do ochrony szlaków morskich. W grę wchodziło przechwytywanie podczas długich patroli samolotów bombowych i rozpoznawczych. Tak na Atlantyku, jak i Morzu Śródziemnym. Do tego nadawały się całkiem skutecznie, przynajmniej na początku wojny. To kwestia specjalizacji. Co ciekawe, "Wróżka" kontynuowała tę linię samolotów kilkoma wersjami Fireflaya, który pozostawał w służbie do końca wojny. Ba nawet brał udział w kolejnych konfliktach, mimo że RN miała również "normalne" myśliwce pokładowe (SeaHurricany, Seafiry, Martlety, Corsairy, Hellcaty, SeaFury). ;o)

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: poniedziałek, 11 lipca 2011, 23:36
przez Jaho63
No, ale piloci Fulmarów musieli mieć stalowe nerwy. Co innego wywijać Spitfirem za ogonem He-111, a co innego wisieć za nim jak tarcza strzelnicza. Z braku zwrotności jedyną "obroną" był atak grupowy, rozpraszający ogień strzelców. I tak "matrosy" robiły. Z tego samego powodu w walkach z bombowcami tak wiele było zestrzelonych załóg. oczywiście z ekonomicznego punktu widzenia strata samolot za samolot, przy "zaoszczędzeniu" okrętu była na plus dla Anglików, ale w tym wszystkim jeszcze większy szacun dla pilotów FAA. O załogach Skua nie wspomnę. Tak, że Spiton nie marudź, że nieładny, bo ładniejszy od Ciebie. ;o) Tylko proszę wykorzystaj te "falkowanie" do nadwyrężenia wyglądu samolotu, ale powstrzymaj się przed szaleństwami Picassa, bo to wszystko się straci.

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: poniedziałek, 11 lipca 2011, 23:42
przez spiton
Założenie, że Fulmar nie będzie walczył w myśliwcami było trochę niebezpieczne. Dobrze, że amerykanie mieli inne założenia dla swoich myśliwców, które operując nad dużo większymi akwenami też musiały jakoś nawigować.
Gdyby nie Wildcaty i gdyby Anglicy musieli wziąć na siebie większy ciężar walki z Japończykami to nie chciał bym być w ich skórze. Fulmary, Swordfishe, Albacory kontra Zera Vale i Kejty

Janusz, to co widać to taka próba generalna wasza. Chyba w miarę OK ,-)).
No i tnx za ciekawy opis taktyki walki Fulmarów.
Ze szturmowika wiemy, że 8 km'ów to nie najskuteczniejsza broń, choć niezawodna .

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: poniedziałek, 11 lipca 2011, 23:50
przez K.Y.Czart
Jaho63 napisał(a):No, ale piloci Fulmarów musieli mieć stalowe nerwy. Co innego wywijać Spitfirem za ogonem He-111, a co innego wisieć za nim jak tarcza strzelnicza. Z braku zwrotności jedyną "obroną" był atak grupowy, rozpraszający ogień strzelców. I tak "matrosy" robiły...


Jest w tym wiele racji, choć bardziej w wypadku walk nad Morzem Śródziemnym, gdzie Włosi i Niemcy atakowali konwoje większymi grupami. Na Atlanyku wyglądało to nieco inaczej. Ale koncepcja dwuosobowych, wielozadaniowych myśliwców pokładowych była wynikiem ścierania się międzywojennych i późniejszych koncepcji RAF, FAA, RN i Air Ministry. Stąd też m.in. również takie dziwolągi jak na przykład Skua.

Sebastian, ale Amerykanie od początku mieli zupełnie inny pogląd na wykorzystanie lotnictwa w konfliktach morskich. Japończycy zresztą również. Wynikało to ze specyfiki głównego teatru działań tych państw. I był on kopletnie inny niż koncepcje europejskich uczestników wojny. Z tych samych zresztą powodów. Na szczęście Brytyjczycy na Pacyfiku byli bardziej pragmatyczni i dostosowali się do wymogów strategii tak przeciwnika, jak i głównego sojusznika stosunkowo szybko. Choć i tam jakoś wykorzystywali Świetliki, choć oczywiście Fulmarów już nie, bo były przestarzałe w tym okresie działań.

Nie przesadzałbym z czerpaniem wiedzy z gier komputerowych ;o)

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: wtorek, 12 lipca 2011, 00:21
przez spiton
Anglicy trochę się zagapili. Nie docenili szybkości zmian w technice lotniczej.
Samoloty Amerykanów i Japończyków były tej samej klasy co ich odpowiedniki w silach lądowych. A Anglicy praktycznie weszli do wojny z super starociami typu Swordfish, nowymi koncepcjami samolotów uniwersalnych bez sensu typu Skua
Dwupłatowymi Albacorami i Fulmarem . A w fazie prototypu mieli Barracudę i Fireflaya. Oba z silnikami chłodzonymi cieczą. . Śmiem twierdzić, że gdyby nie Amerykanie, to jeszcze przez 5 lat nie mieliby dobrego samolotu pokładowego.

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: wtorek, 12 lipca 2011, 00:23
przez Jaho63
spiton napisał(a):Śmiem twierdzić, że gdyby nie Amerykanie, to jeszcze przez 5 lat nie mieliby dobrego samolotu pokładowego.

Pewnie zaraz też przepowiesz jak by się skończyła wojna? ;)
Krzysiek Ci napisał co by mieli. SeaHurricane i Seafire.

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: wtorek, 12 lipca 2011, 00:26
przez spiton
Też sobie pomyślałem, że daliby rade. Szybciej uzdatniliby spita do słuzby na lotniskowcu i byłoby OK ,-)).

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: wtorek, 12 lipca 2011, 00:41
przez K.Y.Czart
spiton napisał(a):Anglicy trochę się zagapili. Nie docenili szybkości zmian w technice lotniczej.
Samoloty Amerykanów i Japończyków były tej samej klasy co ich odpowiedniki w silach lądowych. A Anglicy praktycznie weszli do wojny z super starociami typu Swordfish, nowymi koncepcjami samolotów uniwersalnych bez sensu typu Skua
Dwupłatowymi Albacorami i Fulmarem . A w fazie prototypu mieli Barracudę i Fireflaya. Oba z silnikami chłodzonymi cieczą. . Śmiem twierdzić, że gdyby nie Amerykanie, to jeszcze przez 5 lat nie mieliby dobrego samolotu pokładowego.


To dużo bardzie złożone zagadnienie do dyskusji. To nie kwestia gapiostwa Anglików, tylko innej wizji prowadzenia wojny na morzu. To, że Japończycy i Amerykanie mieli podobne wizje (ale też w szczegółach technicznych bardzo się różniące) wynikało, jak powiedziałem ze specyfiki teatru działań. Stąd dużo ważniejsza u nich rola lotnictwa pokładowego, jako sily uderzeniowej - a zatem i konieczność posiadania skutecznej obrony myśliwskiej. W Europie - na Morzu Śródziemnym, Morzu Północnym, Kanale La Manche, ale też na Atlantyku ogromną większość działań zaczepnych (jak i obronnych) przeciwko flocie można było prowadzić, i prowadzono z baz lądowych. Stąd dużo większa rola Coastal Command w RAF niż FAA. Lotnictwo pokładowe Wielkiej Brytanii pełniło w Europie ograniczoną rolę obronną poza zasięgiem baz lądowych (nieduże lotniskowce eskortowe). Stanowiło ono również wsparcie nielicznych operacji lądowo-morskich. Dlatego nie było rozwijane tak intensywnie, jak w Stanach czy Japonii. Z podobnych powodów strategicznych, główni przeciwnicy Brytanii w Europie - Niemcy i Włochy w ogóle nie dorobiły się lotnictwa pokładowego. Więc FAA z powodzeniem wykorzystywała tam, gdzie musiała to, co dostarczali Amerykanie oraz to, co produkowały 2-3 wyspacjalizowane w tym rodzaju sprzętu rodzime wytwórnie.

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: wtorek, 12 lipca 2011, 09:21
przez Mac Eyka
Zagadnienie maszyny uniwersalnej na wyposażeniu FAA było co najmniej dwa razy poruszane na zaprzyjaźnionym forum.
http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=61&t=125150&p=1425558&hilit=fulmar#p1425558
http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=58&t=119741&st=0&sk=t&sd=a&hilit=fulmar
A tak przy okazji.
Amerykanie i Japończycy mieli siebie za potencjalnych wrogów. Więc walki pomiędzy myśliwcami z lotniskowców na środku Pacyfiku były przewidywalne.
A Angole. Przepraszam ale z kim Fulmary miały by walczyć na środku Atlantyku.
Żaden z potencjalnych wrogów nie miał lotnictwa pokładowego ani okrętów do jego przenoszenia.
A Fulmar do walki z maszynami rozpoznawczymi dalekiego zasięgu czy też wodnosamolotami z pancerników był całkiem dobrą maszyną.
A przy ciasnocie na brytyjskich lotniskowcach uniwersalność tej maszyny była mile widziana.

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: wtorek, 12 lipca 2011, 15:29
przez Jacek Bzunek
K.Y.Czart napisał(a):No taką koncepcję w pewnym czasie miała admiralicja. I to głównie ze względów bezpieczeństwa załóg. A uzbrojenie Fulmarów było analogiczne jak Hurricanów, więc wcale nie słabe. Silniki również te same, a Merlin to też raczej nie ułomek. Co do zwrotności, szybkości, skuteczności - przecież nie miały to być myśliwce do walki z myśliwcami. Tylko do ochrony szlaków morskich. W grę wchodziło przechwytywanie podczas długich patroli samolotów bombowych i rozpoznawczych. Tak na Atlantyku, jak i Morzu Śródziemnym. Do tego nadawały się całkiem skutecznie, przynajmniej na początku wojny.

Jak już pisałem, taki Tomcat 30 lat wcześniej.


Mac Eyka napisał(a):A Fulmar do walki z maszynami rozpoznawczymi dalekiego zasięgu czy też wodnosamolotami z pancerników był całkiem dobrą maszyną.

W dodatku towarzystwo nawigatora podczas długotrwałego lotu nad morzem było miłe.

K.Y.Czart napisał(a):Na szczęście Brytyjczycy na Pacyfiku byli bardziej pragmatyczni i dostosowali się do wymogów strategii tak przeciwnika, jak i głównego sojusznika stosunkowo szybko. Choć i tam jakoś wykorzystywali Świetliki, choć oczywiście Fulmarów już nie, bo były przestarzałe w tym okresie działań.

Nad Cejlonem Fulmary spotkały się z Zerami.

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: wtorek, 12 lipca 2011, 15:33
przez tomtre
No proszę... Klejenie klejeniem, a się człowiek przy okazji dowie tego i owego. Nie moja epoka Panowie ;o)
A ja tak tylko o estetyce, że ten Fulmar to niby kwadratowy, a jednak całkiem niebrzydki.

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: wtorek, 12 lipca 2011, 15:35
przez Jacek Bzunek
tomtre napisał(a):A ja tak tylko o estetyce, że ten Fulmar to niby kwadratowy, a jednak całkiem niebrzydki.

Podobnie jak udany inaczej Battle, z sktórym Fulmar miał nieco wspólnego.

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: wtorek, 12 lipca 2011, 15:46
przez tomtre
Jacek Bzunek napisał(a):
tomtre napisał(a):A ja tak tylko o estetyce, że ten Fulmar to niby kwadratowy, a jednak całkiem niebrzydki.

Podobnie jak udany inaczej Battle, z sktórym Fulmar miał nieco wspólnego.


No rzeczywiście niewiele się różniły z wyglądu. Battle nawet kwadratowszy, no i trochę większy.

Re: Fairey Fulmar Airfix 1:72

PostNapisane: wtorek, 12 lipca 2011, 15:49
przez Jaho63
Jacek Bzunek napisał(a):Nad Cejlonem Fulmary spotkały się z Zerami.

Z notatnika skryby ;o)
R.L. Johnston z 806squ zestrzełił 09.04.1942, na Fulmarze Mk.II, jedną D3A Val - nad Cejlonem.
Ostatnie walki (czy raczj sukcesy) na Fulmarach mam z 12.08.1942, kiedy piloci 884squ zestrzelili kilka włoskich bombowców.