Kamil Feliks Sztarbała napisał(a):Jarku, wyprowadź mnie z błedu, proszę, ale odnoszę wrażenie, że zarówno na morzu, jak i w powietrzu ( a zapewne niejednokrotnie na lądzie) ludzie w zdecydowanej wiekszości walczyli nie 'za ideologię' a o przeżycie. Lub o splendor, ale nie u siebie, a splendor "wojownika'. Richtohfen był idolem uniwersalny- podziwiali go wszyscy, po obu stronach frontu. Podobnie wielu 'herosów' wojny światowej cieszyło się sławą i 'u siebie', i po drugiej stroenie barykady. Podwodniacy, lotnicy, pancerniacy.. wielu obrosło legenda.. ogólną. Za dokonania, waleczność, umiejętności, heroizm czy.. bestialstwo. Po każdej ze stron konfliktu.
To wszystko prawda, zresztą wspomniałem o tym. Tyle tylko, że u podłoża walki jednostek o przeżycie, splendor, sławę czy cokolwiek innego leżała - górnolotnie - walka narodów lub państw o dominację nad innymi. Tak było od zarania dziejów, tak powstawały imperia w ostatnich kilku tysiącach lat. Zresztą co ja będę Ci tu takie komunały prawił. Niestety Niemcy, jako naród poszli dalej. Być może stałoby się tak z innymi narodami w latach 30-tych, gdyby uwarunkowania były inne. Możemy sobie teraz tylko pogdybać. Może to Polacy, gdyby mieli odpowiedni potencjał do takiej dominacji (co zdarzało nam się wcześniej) byliby bardziej łasi na odbudowanie swojej wielkości kosztem innych po przegranej Wielkiej Wojnie. Może Francuzi albo Szwajcarzy albo San Marino. Możemy tak sobie gdybać, dywagować i zastanawiać się. Ale akurat tak się złożyło, że to nie nas, a Niemców dotknął Traktat Wersalski i mieli oń do świata żal, to Niemcy mieli wielkie ambicje i wielki przemysł, który mógł 'zarobić' na wojnie. To Niemcy posłuchali oszołoma, dali mu się omamić. I to Niemcy 'pociągnęli' za spust, niezależnie od okoliczności i tego, co sądzimy o postawie innych państw i doprowadzili do najgorszej klęski, jaka mogła spotkać Europę, a z pewnością nasz naród. I to już w historii pozostanie, niezależnie od tego, jak drobno podzielimy włos. To są tak zwane 'niekwestionowane' fakty. Stało się i się nie odstanie.
Więc to również Ci panowie z Ubootów dali poniekąd przyzwolenie Hitlerowi i spółce na doprowadzenie do wojny i jej prowadzenie. Jak również ich sąsiedzi z ulicy, dzielnicy, miasta, landu i tak dalej. Ujmując to krócej - ten konkretny 'Hitler', który doprowadził do wojny, nie wyrósł u nas, we Francji, w Szwajcarii czy nawet w Hiszpanii, tylko akurat w Niemczech. I Niemcy - dla jasności, nie ci współcześni, lecz właśnie między innymi ci, którzy pływali tymi Ubootami, odpowiadają za zbrodnie będące skutkiem tej wojny. Dlatego nie czuję jakoś do nich sympatii.
Tak, racja, odpowiedzialność zbiorowa, ale to Niemcy jako naród wynieśli do władzy Hitlera. Obiecał im coś, a oni to łyknęli. W każdym bądź razie zdecydowana ich większość.
I jeszcze drugie 'dla jasności' - nie czuję również sympatii do reżimu i państwa stalinowskiego, nie trawię wyrachowania tzw. zachodnich demokracji (choć je rozumiem), jak również krótkowzroczności i głupoty polskich przedwojennych 'elit'. Jednak to do Niemców (i sowietów) mam największy 'żal' o tę wojnę i jej skutki.
Kamil Feliks Sztarbała napisał(a):I teraz odwieczny problem.. Sklejamy co ładne, czy sklejamy wedle klucza ideologicznego?
Napisałem. Używając Twoich kryteriów sklejamy co ładne, dla kogoś interesujące lub może dość kolorowe - to co każdemu pasuje. Zresztą spójrz w mój podpis. Choć szczerze mówiąc, ja akurat mam dylemat i pewien z tym problem, którego już pewnie nie rozwiążę.
Jarek