Strona 4 z 6

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: niedziela, 22 listopada 2009, 00:13
przez spiton
Coś tam posklejałem ,-)). I nawet wstępnie zwaszowałem ,-))
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Burty jeszcze "czyściutkie", ale zapomniałem skonstruować sobie "trzymadełka" i teraz muszę kombinować ,-))
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 23 listopada 2009, 05:26
przez spiton
Znowu coś dokleiłem:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Jak widać zacząłem zabawę w pająka-)), i wyposażyłem okręt w łodzie do wycieczek na ląd.
Taki jest mniej więcej w rzeczywistości(chodzi o wielkość.(długość kadłuba 30 cm)
Obrazek
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 23 listopada 2009, 10:29
przez ZzB
spiton napisał(a):Coś tam posklejałem ,-)).

Hej.
Zastanawiam się, gdzie wypatrzyłeś tą dłuuugą "drabinkę" na podest tylnego masztu ?
Bo na żadnej z posiadanych przeze mnie fotek nie znalazłem takiego dziwa.

Pozdrowionka
ZzB

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 23 listopada 2009, 12:50
przez spiton
Zzb, umówmy się, że nie jest to wierna kopia Rodneya, tylko model Roneyo-podobny. Opieram sęi oczywiście na planach, i zdjęciach, ale też czasem trochę improwizuję. Chciałem zapewnić moim miniaturowym marynarzom możliwość wejścia na tą platformę, i stąd ta drabinka. Model ten leżał w pudle jakiś czas, w stanie zaczętym, i chce go skończyć, jednocześnie ucząc się warsztatu . Wierność historyczna została poświęcona na rzecz taniego efekciarstwa ,-))
Na usprawiedliwienie moje dodam tylko, ze okręt był często modernizowany, i kiedy go zaczynałem nie byłem tego świadom.
Teraz kiedy wiem więcej pogodziłem sie już z tą niedokładnością historyczna, i pozwoliłem sobie na małe improwizacje. Co jako znawca tematu z pewnością dostrzeżesz. Podobnie takielunek, to kompilacja z dwóch okresów służby + improwizacja.
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 23 listopada 2009, 13:07
przez donalyah00
Fajna ta improwizacja. Nietypowo powiem, że bardziej podobał mi się z czystymi (tylko zwashowanymi burtami). Ładnie pomalowany pokład. Bardzo podoba mi się olinowanie "rozgwiazdy" na głównym maszcie. Gorąco kibicuję za wykonaniem baldachimów. :)

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 23 listopada 2009, 13:08
przez ZzB
spiton napisał(a):Zzb, umówmy się, że nie jest to wierna kopia Rodneya, tylko model Roneyo-podobny. ...
Chciałem zapewnić moim miniaturowym marynarzom możliwość wejścia na tą platformę, i stąd ta drabinka.
Podobnie takielunek, to kompilacja z dwóch okresów służby + improwizacja.


Spoko szuflandia.
Wiem, że już na początku zaznaczyłeś że z próżnego to i Salomon... :D
Toteż nie czepiam się zgodności historycznej.
Ino od tej drabinki to mnie aż oczy zabolały - bo to element nieprawdopodobny funkcjonalnie.
A dlaczego ?
Wyobraź sobie, ze musiałbyś wykonstruować taką drabinkę w rzeczywistości - kilkanaście metrów wysokości, a więc policzki (słupki) z grubych rur coby całość miała odpowiednią sztywność (ile to ważyło to insza inszość). Do tego co metr pałąki ochronne żeby marynarz nie odpadł w trakcie wchodzenia (takie jak przy wysokich kominach czy masztach).
A teraz pomyśl, ze jesteś marynarzem i wspinasz się po takiej drabince - wieje jak diabli, nie dość że okręt się buja to jeszcze drabinka niezależnie od masztu, a Tobie nie dość że zimno to jeszcze płaszcz sztormowy zamienił się w żagiel. (nie patrz w dół Shrek, nie patrz w dół...)
(w oryginale drabinka była poprowadzona po "nodze" masztu, a w platformie był otwór)

Ja Was oczen' praszu, please, bitte .... wywal tą drabinkę. <...kot w butach z kapeluszem w łapkach...>

Pozdrowionka
ZzB

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 23 listopada 2009, 14:14
przez spiton
Jak kot w butach, to wywalę ,-))
Wiem, że jest niefunkcjonalna, i tą wzruszająca opowieść (jak straszne jest włażenie na platformę po drabince)przerobiłem. Ale,że czytałem to i owo o szkoleniu kadetów na żaglowcach, to wiem, że spokojnie dali by radę. Sam bym tam wylazł ,-))).
Nie wiem tylko czy super glue puści. Jak puści to wywalę.
Burty są nieskończone, i chyba będą stonowane. W sumie to już są, bo to zdjęcie ma dużo dodanego kontrastu ,-))))
Nie zamontowałem, trzymadełka do okrętu, i malowanie burt jest kłopotliwe technicznie. Ale dam radę.
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 23 listopada 2009, 14:34
przez Jaho63
spiton napisał(a):Nie wiem tylko czy super glue puści

Przy takiej drobnicy siłowych rozwiązań nie polecam. :) Kapnij debondera to puści.

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 23 listopada 2009, 15:18
przez lejgo_inc
Z chodzeniem po drabinkach na żaglowcach to mogło (ale nie musiało, nie próbowałem) być prościej, bo statek płyną pi-razy-drzwi z wiatrem, więc prędkość postępowa z prędkością wiatru się pi-razy-drzwi znosiła. Celowo pomijam sytuację płycięcia halsem i nadużywam współczynnika chaosu (pi-razy-drzwi). Poza tym prędkość to w najlepszym wypadku (klipry) było jakieś 18w.
Co innego jak statek/okręt ma własną siłownię i sobie bimba z wiatru. Wtedy może sobie nawet płynąć pod wiatr, czy tego imć wiatr chce czy nie. Ale w związku z tym też prędkość okrętu wraz z prędkością wiatru mają okazję się ładnie zsumować. Miałem okazję się przekonać co oznacza 23w prędkości statku + nieustalona prędkość wiatru nad Atlantykiem w lecie. Wieje i to wieje tym mocniej im się wyżej człowiek wdrapie. No, a załogi okrętów wojennych pływały też w okresach nieco mniej korzystnej pogody.

A, weź jeszcze pod uwagę sprawę spalin wylatujących z komina. Anglicy w latach 1906-1915 mieli sporo zabawy z dochodzeniem do w miarę rozsądnego układu masztów i kominów, tak żeby strumień gorących spalin nie ograniczał funkcjonalności stanowisk na masztach. Załogi dostawały się do tych stanowisk przez drabinki wewnątrz nóg masztów, co i tak bywało niewystarczającym zabezpieczeniem od gorąca.

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 30 listopada 2009, 00:25
przez spiton
Zzb. jak tylko przyjdzie mi deboner( u nas na wsi nie jest to produkt dostępny, pewnie podobnie jak u was oscypki ,-)) to drabinkę wywalę. Trzyma się diabelstwo mocno niczym Kaźmierz Helencinej rzyci.
Przyjechała żonka ze studiów, od razu dałem szczotkę do ręki i kazałem się uczesać. I nareszcie mogłem dokończyć takielunek.
Tu widać rufę-śródokręcie(na tym pancerniku to się gubię co gdzie jest) i motorówki do podrywania panienek:
Obrazek

A tu sylwetka całości :
Obrazek
I tu też sylwetka całości :
Obrazek
Jeszcze ten baldachim, i pomału kończę ,-))
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 30 listopada 2009, 01:47
przez Jaho63
Bardzo poważnie wygląda Twój model. Wcale nie na 1:700. Nawet powagi mu nie odbiera to blond olinowanie. :) ;o)

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 30 listopada 2009, 01:50
przez spiton
Za kominem prysnąłem na włoski czarnym sprayem ,-)).... A skąd ty wiesz , że moja żonka jest blondynką łobuzie ,-)))))
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 30 listopada 2009, 11:42
przez ZzB
spiton napisał(a):Zzb. jak tylko przyjdzie mi deboner( u nas na wsi nie jest to produkt dostępny, pewnie podobnie jak u was oscypki ,-)) to drabinkę wywalę.

Cobyś się nie zdziwił - na mojej wsi łatwiej nawet o oscypki niż o debonder ;>
BTW debonder przydaje się czasami w najróżniejszych miejscach - ostatnio korygowałem ustawienie drzwi w nadbudówkach. Bo przyklejałem na oko. A jak później popatrzyłem na fotki w powiększeniu .... (w piekle już czeka kocioł ze smołą na tego kto wymyślił makrofotografię)

spiton napisał(a):Przyjechała żonka ze studiów, od razu dałem szczotkę do ręki i kazałem się uczesać. I nareszcie mogłem dokończyć takielunek.

Na przyszłość polecam "przypadkiem" kapnąć czymś na pończochy coby złapały "oczko".
Nitka z pończoch jest cieńsza od włosa i bardziej elastyczna (no... przynajmniej od moich kłaków jest cieńsza). A dodatkowo psychole potrafią rozpleść ją na trzy niteczki składowe.
A wtedy to nawet pająki wpadają w depresję.

Pozdrowionka
ZzB

P.S.
Szybko szykuj gablotkę, bo jak Ci się jakaś mucha zaplącze w olinowaniu...

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 30 listopada 2009, 11:58
przez spiton
Olinowanie, to fajna zabawa, i w tej skali dużo modelowi dodaje, zwłaszcza w tej skali. Od kiedy maszty kleję ze strun gitarowych, nie ma z tym problemu. Wszyscy namawiają mnie na pończochy, a się trzymam włosów, jak..... mniejsza z tym.
Włos to boski wynalazek, i fascynuje mnie jako materiał naturalny ,-))
Pończochy przetestuje na jakimś samolociku z Wielkiej Wojny.
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: poniedziałek, 30 listopada 2009, 13:46
przez piotr dmitruk
Przy okazji masz higrometr.
Jak Ci wisi...takielunek, to znaczy, że w powietrzu jest wilgoć.