Strona 1 z 6

Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: czwartek, 13 listopada 2008, 22:59
przez spiton
Witam ponownie.
Tym razem zlepie do kupy model Rodney'a. Będzie miał dużo włosów mojej żony, która o dziwo nie łysieje mimo mojego nowego hobby.
Zamierzam go skleić w malowaniu, jak na obrazku, koncentrując się na pokładzie, i zmęczeniu powłok lakierniczych.
Na początek okładka :-)):
Obrazek
Pozdrawiam, i zabieram się do roboty:-))

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: czwartek, 13 listopada 2008, 23:06
przez Mateusz Sakowicz
Witam!

Budowałem go swego czasu... Jak dotąd najlepszy (bo chyba jedyny) model w 1/700 tego okrętu. Jak na produkcję z lat 70. to chyba można uznać, ze ok? Angielski WEM robi do niego i Nelsona uniwersalną blaszkę, może Ciebie zainteresuje, chyba, że planujesz go OOB. W moim starym Rodneyu zrobiłem tylko relingi, a wspomnianą blaszkę mam przewidzianą w Nelsonie. Gdzieś czytałem, że konfiguracja z pudełka przedstawia model w wyglądzie z lat 30. Szczegółów już nie pamiętam, ale w późniejszej konfiguracji miał chyba m.in. więcej działek p. lot.

Pozdrawiam, prace będę śledził z zainteresowaniem!

Mateusz

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: czwartek, 13 listopada 2008, 23:48
przez spiton
Nie mam monografii Rodneya, ale pościągałem sobie trochę z netu.
Jeśli możesz napisz mi w jakim okresie Rodnej pływał jasnoszary, z ciemnym pasem pancernym na burcie. Mam kilka takich zdjęć.
I jeszcze jedno pytanko. W jakim kamuflażu Rodney występował podczas bitwy z Bismarckiem??
Dorobiłbym Prince of Wales i miałbym komplet :-))
Co do samego modelu, to nie planuje blaszek. Nie wiem ile w tym postanowieniu wytrzymam, ale staram się. Natomiast w ruch pójdą struny gitarowe. Ups nie do końca, kupiłem Boforsy :-)). Ale może się nie nadadzą. Boje sie, że blachy usztywnią mi proces malowania. A jestem zdania, że to malowanie daje najwięcej efektu finalnego modelowi. Poza tym lubię malować:-))
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: czwartek, 13 listopada 2008, 23:58
przez Mateusz Sakowicz
Co do malowania, mam monografię, ale niestety w domu rodzinnym (a nawet nie przebywam w PL obecnie), więc na 100% zweryfikuję dopiero pod koniec grudnia, czyli za późno:). Przypuszczam, że w szarym malowaniu Rodney mógł pływać do 1943 r., choć pewności nie mam. Na pewno w ramach D-day miał już kamuflaż. W opisanym przez Ciebie malowaniu (dwóch tonacji szarości) mam zbudowanego King George'a V.

Pozdrawiam,

Mateusz

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: piątek, 14 listopada 2008, 00:06
przez spiton
Po bitwie z Bismarkiem strasznie się zaczął rozpadać. Od zawrotnej szybkości (21 w) powypadały mu nity, i zaczął znaczyć ślad ropą. No i od strzelania, pofałdował mu się pokład. Burty tez mu się pogięły, ale już nie pamiętam od czego. Jak tylko wrócił, od razy poszedł do stoczni na remont i na 100% dostał jakiś efektowny
kamuflażyk. Pewnie ten najbardziej pstrokaty. Taka była moda. Price of Wales poszedł na remont w tym samym czasie, i dostał pięciokolorowy.
Pytanie, czy do Bitwy szedł szary, czy już umalowany??Ale chyba szary, bo dużo pływał w konwojach, to pewnie nie było czasu na picowanie lakieru. A to oznacza,że miał pewnie trochę odprysków i rdzy :-)))))))))

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: piątek, 14 listopada 2008, 01:34
przez Cichociemny
Wg "Encyklopedii Okrętów Wojennych" AJ-Pressu Rodney był do 1940 roku pomalowany jednolicie w kolorze szarym (jasnoszary, później ciemnoszary). W latach 1940-41 dwoma kolorami (szary średni i ciemnoszary). Wiosną '42 wprowadzono kamuflaż Admiralthy Disruptive Camouflage Scheme, na który w przypadku Rodney'a składały się kolory biały, jasnoszary, szary średni, ciemnozielony, ciemnoniebieski.

Niewiele tego, ale może się przyda.

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: sobota, 15 listopada 2008, 13:24
przez spiton
Dzięki Cichociemny za info :-)) Czy nie ma w tej monografii jakiegoś schematu, albo zdjęcia kamuflażu dwubarwnego???. Tego z 1941.

Pomalowałem pokład:
Obrazek
A było to tak: Najpierw pomalowałem rozcieńczonym humbrolem pokład, zwracając uwagę, by plamy były raczej równoległe do desek pokładu. Nie zwracałem uwagi na "bambetle". Jedynie, na równoległość plam. starałem się uniknąć ostrych krawędzi, więc musiałem malować bardzo szybko. Po wyschnięciu nie przejmowałem się marnym pozornie efektem mojej pracy. Przystąpiłem do pokrycia pokładu rozrobioną we własnej ślinie(to już tradycja) brązową akwarelką. Z rok temu dowiedziałem się ,że czynność ta nazywa się washem :-))). Następnie w ruch poszła gąbeczka matująca. Jednak przy tej ilości "bambetli" na pokładzie, nie dała pożądanych rezultatów. Trzeba było użyć suchego pędzla. Tym razem poszło nieco lepiej, choć nie idealnie. Udało się wydobyć jasnym kolorem wypukłe linie imitujące klepki pokładu. Jednocześnie stworzyć wrażenie przetarć- co można zaobserwować na zdjęciach oryginalnych pokładów. Przyszła teraz kolej na pomalowanie "bambetli". początkowo chciałem z nich kolor pokładu zdrapać na różne sposoby. Ale okazało się ,że pomalowanie ich małym pędzelkiem, to bardzo przyjemna czynność.Jednocześnie dająca pożądany efekt. Nie boję się już pokładów :-)))
Obrazek
Wieże działowe postanowiłem zrobić tak, żeby można było podnosić lufy:
Obrazek
Teraz wystarczy tylko przylepić drucik poxyliną, i "mechanizm" gotowy.
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: sobota, 15 listopada 2008, 21:23
przez Cichociemny
spiton napisał(a):Dzięki Cichociemny za info :-)) Czy nie ma w tej monografii jakiegoś schematu, albo zdjęcia kamuflażu dwubarwnego???. Tego z 1941.

Są schematy obrazujące malowanie Rodney'a z okresu 1927-29, stan na sierpień '40, maj '42, kwiecień '43. Rodney w sierpniu 1940 jest jeszcze jednolicie ciemnoszary- we wrześniu tego roku przechodził przebudowę i pewnie wtedy zmieniono malowanie na dwubarwne.

Znalazłem za to zdjęcie opisane jako wrzesień 1940, konwój na Maltę (czyli po przebudowie), pozwolę sobie je wkleić:
Obrazek
Źródło: "Encyklopedia okrętów Wojennych 14: Nelson, Rodney", AJ-Press

Wydaje się, że ciemniejszym szarym były pomalowane burty, a jaśniejszym nadbudówki, wieże dział itp, ale ja się nie znam...

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: sobota, 15 listopada 2008, 21:31
przez siara1939
Podoba mi sie pomyslowe rozwiazanie dzial. Sledze dalej. Moze ktoregos pieknego dnia skusisz sie na cos wiekszego? Wyszedl teraz taki ladny Fletcher w 1/144 :evil:

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: sobota, 15 listopada 2008, 22:12
przez spiton
Dzięki Cichociemny za fote. Takiej nie miałem :-)) Mam zdjęcie Prince of Wales w ciemnoszarym wcieleniu. I jest naprawdę ciemny!!. Tak, że na ty jest to pewnie
klasyczny jasnoszary. I pewnie na tym się skończy :-))
Siara, jestem zaszczycony, że tu zajrzałeś. Co do dział, to miałem ochotę podzielić je na pojedyncze lufy, i umieścić na jednej osi. Tak, żeby można je było podnosić pojedynczo.Dwie lufy uniesione do strzału, a jedna przeładowywana :-)). Ale spasowałem, bo bałem się, że jak to zrobię za mało precyzyjnie, to lufy będą krzywo chodzić. A nie znoszę jak coś co powinno być proste jest krzywe :-))).
Jak patrze na to zdjęcie Rodneya z Walrusem na dziale. to płakać się chce. Tyle wolnego miejsca na rufie. Bezpiecznego. a oni samolot na wierzę działową wsadzili!!.
ciekawe jak by wyglądał po strzale :-))).
Z drugiej strony to niesamowite, że tak konserwatywny w sprawach morskich naród jak Anglicy, zrobili taki okręt jak Nelson. To chyba jakieś odreagowanie krążowników liniowych, którego Nelson/Rodnej są zaprzeczeniem.
Co do sklejania większych rzeczy, to nie wiem... Przyznam, że kusi mnie Uboot..... Poważnie.
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: sobota, 15 listopada 2008, 22:13
przez ZzB
Cichociemny napisał(a):Znalazłem za to zdjęcie opisane jako wrzesień 1940, konwój na Maltę (czyli po przebudowie) (...ciap...)
Wydaje się, że ciemniejszym szarym były pomalowane burty, a jaśniejszym nadbudówki, wieże dział itp, ale ja się nie znam...


Hej
W monografii Man o'War 3 (str 47) jest zdjęcie datowane na 1941 - ale wślepiałem się w nie dłuższą chwilę i nie potrafię powiedzieć jaki był rozkład kamuflażu. Jaśniejsze i ciemniejsze obszary równie dobrze mogą być skutkiem różnego kąta padania promieni słonecznych.
Przyznaję, że gdybym miał w oparciu o to zdjęcie malować model - to cały byłby jednolicie szary.

Pozdrowionka
ZzB

P.S. Szkoda że nie robisz stanu na rok 1942 - tu mógłbym Ci sporo pomóc

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: sobota, 15 listopada 2008, 22:32
przez siara1939
spiton napisał(a):Co do sklejania większych rzeczy, to nie wiem... Przyznam, że kusi mnie Uboot..... Poważnie.
Pozdrawiam


Jest tez piekna 2-jeczka na rynku w 1/72. Przepiekny U-boot. Ma swoj styl. Ja gdybym nie "wkrecil" sie tak z ta VII, to pewnie zajalbym sie ta II.
Naprawde polecam- szczegolnie, ze zaczely sie juz do niej pojawiac dodatki, choc OOB nie jest taka biedna. Ma PE, whitemetal parts, troche zywicy. Jednym slowem atrakcja niesamowita, a i temat swiezy i niezgnieciony.

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: sobota, 15 listopada 2008, 23:27
przez spiton
Myślałem tez o schnellboot'cie w 1-72
Jakoś mam sentyment do tego pojazdu. i też jest efektowny :-))
Co do uboot;ów to lubię bardzo XXI. To był fajny okręt. Gdyby go jeszcze robili w przyzwoitych warunkach.
Bardzo mi się podobał Uboot tailgunera. Super fajnie pomalowany. Lubie malować rdze, a w okręcie podwodnym, jest dużo zacieków, i innych rdzawych momentów.
To tyle pieprzenia bez sensu :-)
Pozdrawiam

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: niedziela, 16 listopada 2008, 09:50
przez łsobota
Muszę przyznać, że pokład wyszedł całkiem przekonująco. No i fajny patent z tymi działami. A przy okazji gratuluję wyboru tematu. Nie często widuje się okręty z tak oryginalnym rozmieszczeniem artylerii głównej.

Re: Rodney 1:700 Tamiya

PostNapisane: niedziela, 16 listopada 2008, 12:02
przez spiton
Moim ulubionym okrętem tego typu jest Richelieu . Ten miał piękną linię!!!!I świetnie zbalansowaną konstrukcje!!!
No i ostatnio robi go Trumpeter :-)))) Tak, że chyba sie skusze :-)). Łukasz Nie będziesz zamawiał jakichś blaszek?? Podłączył bym się . Kompletnie nie wiem jak to się robi. Mam na myśli Tom modelwork. Albo napisz mi na priv, jak do tego podejść.
Pozdrawiam