Modelarstwo z pasją

Ciałko,
Königsberg to dosyć stary (1929) krążownik służący przede wszystkim do szkolenia przyszłych załóg Kriegsmarine. W II WW wziął właściwie udział tylko w operacji Weserübung (atak na Norwegię w 1940), która zakończyła się dla niego pójściem na dno w porcie Bergen.

PS. model to moje „pożegnanie” z tą skalą - oczy i manualka już niestety nie te...







Old cinema: https://youtu.be/O9ccfQzzPhE

Wygląda całkiem dobrze - pokazałbyś coś dla oceny skali - jakąś monetę, albo zapałkę.
W każdym razie mi się podoba.

Dziękuję :-)
Mówisz - masz <- piątka lepsza niż dwójka bo większa moneta ;-)

Robi wrażenie - sama liczba 1/700 niewiele mówi, ale już z "przymiarem" to co innego - podziwiam zegarmistrzowską robotę i gratuluję pięknego krążownika - nie sądziłem, że to jest aż tak niewielkie.
Już wiem, że w tej skali można mieć niezłą flotę na niewielkiej półce .
Nie robię okrętów, ale je lubię i podziwiam, więc z przyjemnością obejrzę teraz coś Twojego w skali, powiedzmy, 1/350

Dzięki jeszcze raz za miłe słowa.
Następny będzie ten, co zaczął cały ten drugowojenny galimatias - właśnie w skali 1:350.

Fajny, fajny, może trochę 'goły' ale osobiście nie odważył bym na tą skalę, więc się nie czepiam, bo rozumiem .

Bardzo fajny! Trochę może brakuje olinowania, ale rozumiem że wolisz skupić już siły na czymś większym.

Dziękuję Panowie
Tak, zdecydowanie chcę się skupić teraz na czymś więęęęęęęększym...
Powiem tak: wyroby FlyHawka są po prostu G E N I A L N E! Nigdy bym nie przypuszczał, że klasyczną metodą wtryskową można z taką dokładnością odwzorować części na wypraskach i to pomimo, że niektóre z nich mają ... po pół milimetra! Wydawało mi się, że takie rzeczy to tylko w żywicy albo w blaszkach. Ale właśnie ta szalona wręcz szczegółowość powoduje, że nie dla wszystkich są ich modele.
Moje dotychczasowe wypociny były od: Revella (Bismarck), Trumpetera (Prinz Eugen) i Hobby Bossa (U-boat) <- żadna, nie dostąpiła zaszczytu leżenia nawet obok FlyHawka