Wygrzebałem z zakamarków niepamięci i moich przepastnych szuflad model, który jakieś 10 lat temu rozgrzebałem i po pewnym czasie porzuciłem, wraz z zabawą w sklejanie modeli w ogóle.
TIE Fighter od Fine Molds, bardzo przyzwoicie zrobiony model myśliwca imperialnego, jednego z najpiękniejszych statków kosmicznych w historii kina.
Tak na marginesie: był to pierwszy model jaki usiłowałem zrobić aerografem.
Postanowiłem skończyć ten model, szczególnie że nie zostało przy nim zbyt wiele pracy. Prace zostały ukończone mniej więcej w 2/3 i aż tak dużo do roboty tutaj nie ma.
W trakcie pracy popełniłem jednak kilka poważnych błędów, które teraz będę chciał naprawić, ale o tym za chwilę.
Pudełko:
A w nim między innymi kalki i maski:
Ok, co zostało zrobione do tej pory:
1. "Skrzydła" czyli tak naprawdę promienniki ciepła myśliwca. Jak widać poniżej (kolory wtedy dobierałem na oko, co nie było szczęśliwym pomysłem) kratownice pomalowałem jasnoszarym kolorem, co teraz nieco gryzie w oczy. Panele są już ze sobą solidnie sklejone i chyba nie mam wyjścia: będę musiał zamaskować czarne pola i pomalować kratownice białym kolorem. Na szczęście to proste obiekty i nie powinno być z tym problemu.
2. Kadłub jest już zmontowany: wnętrze jest gotowe, a sam kadłub sklejony, zaszpachlowany i wyszlifowany.
Zostaną jakieś ewentualne poprawki, domontowanie wylotów działek oraz ewentualne przemalowanie tych 4 okuć, których kolor też dobierałem na oko. Nie powinno być z tym żadnego problemu.
3. Na koniec: jak wygląda kabina statku: jest sterylne, ale nie zamierzam teraz go brudzić, bo ciemne wnętrze powoduje, że i tak niczego nie będzie widać przez szybkę. Zostawię więc chyba tak jak jest.
Fajne są te czarno-czerwone kalkomanie, które na zdjęciu wyglądają jakby panele wewnątrz były podświetlane.
Cóż, po ukończeniu Crusadera będzie akurat co robić w oczekiwaniu na RF-5F.