StarWars series - BanDai - 1:72

Zestawy, relacje z budowy, galerie ukończonych modeli, porady i problematyka modelarstwa sci-fi., fantasy i kosmicznego.

StarWars series - BanDai - 1:72

Postprzez DarkWing » sobota, 30 października 2021, 23:56

Witam
Kiedyś udało mi się popełnić kilka modeli z Gwiezdnych wojen w skali 1:48...
A wszystko zaczęło się od Sokoła millenium z DeA, tego dużego w 1:43 :). Niestety poleciał do mieszkania syna i w tej chwili i niego patroluje rejony galaktyki. Niedługo wrzucę jego zdjęcia, jak będzie przelatywał w rejonie :)...

Później zachciało mi się znów posklejać SW ale już w 1:72. Oczywiście znów zaczęło się od Millenium Falcona Perfect Grade od Bandai ale jeszcze czeka w pudle na swój czas. W międzyczasie powstało to co poniżej...
Prezentację modeli uzupełnię o wpis historyczny zaczerpnięty ze strony Sluis Van:


X-Wing Luck'a

X-wing to w zasadzie jeden z podstawowych symboli floty rebelianckiej, a równocześnie jedna z najbardziej uniwersalnych maszyn myśliwskich w galaktyce. Wytrzymałość, silne uzbrojenie i dobre parametry lotu uczyniły go najskuteczniejszym myśliwcem przewagi powietrznej podczas galaktycznej wojny domowej, a przyszłościowa konstrukcja sprawiła, że jego wersje rozwojowe pozostawały w służbie przez dziesięciolecia.

T-65 powstał na samym początku galaktycznej wojny domowej jako tajny projekt w laboratorium zaawansowanych konstrukcji Incoma. Stworzono go niejako na przekór Imperium, które krótko po formalnym zaistnieniu zmusiło dawną firmę Torranix Inertial Compensator Corporation do zerwania współpracy z zarządzanym przez "nieludzi" Subpro i do zajęcia się głównie produkcją barek desantowych. Niepokorni projektanci wzięli więc na warsztat plany wysłanego przy tej samej okazji w odstawkę myśliwca Z-95 HeadHunter i na jego podstawie postanowili stworzyć maszynę, która pokaże imperialnym decydentom, na co mogą się zdać produkty promowanego przez nich Sienara.

Projekt pod kierownictwem Vorsa Voorhoriana rozwijał się bardzo dynamicznie i około roku 1 BBY nowa maszyna była już oblatana i rozpoczęto jej kampanię reklamową. Próbując powstrzymać produkcję T-65, Imperium podjęło decyzję o nacjonalizacji firmy, a do fabryk wkroczyło ISB i zarządziło zawieszenie pracowników w obowiązkach oraz rozpoczęło ich przesłuchania, poszukując dowodów nielojalności i sprzyjania rebeliantom. W pewnym sensie sprowokowało to decyzję zespołu projektantów X-winga o dołączeniu do Sojuszu Rebeliantów. Potajemna ucieczka, przeprowadzona przy wsparciu drużyny komandosów Rebelii, zakończyła się sukcesem: siły Imperium nie zastały na miejscu ani konstruktorów, ani myśliwców, ani specyfikacji technicznych, ani nawet linii produkcyjnej. W kilku kolejnych rajdach komandosi Sojuszu wydobyli z różnych placówek Incoma pozostałych zaangażowanych w projekt naukowców, prototypy i dokumentację, a Rebelia pracować nad uruchomieniem produkcji swojego najnowszego, w tak nietypowy sposób pozyskanego myśliwca.

Wymagało to stworzenia od podstaw nie tylko samych fabryk, ale i duzej ilości maszyn służących do wytwarzania komponentów do myśliwców kosmicznych i przy bardzo ograniczonych możliwościach produkcyjnych Rebelii było zadaniem niemal niemożliwym. Alternatywy jednak nie było - Sojusz potrzebował zdecydowanej przewagi jakościowej nad maszynami Imperium, a tej nie były w stanie zapewnić przestarzałe Y-wingi, Z-95 czy jeszcze inne maszyny kupowane z trzeciej ręki. Tak więc produkcja najnowszego i najnowocześniejszego na rynku myśliwca przewagi powietrznej w końcu ruszyła: na początku na małą skalę w zaprzyjaźnionych, zakonspirowanych dokach u Verpinów czy Kalamarian; później na nieco większą, a praktycznie wszystkie próby prototypów i pierwszych egzemplarzy X-winga odbywały się podczas misji bojowych. W krótkim czasie okazało się, że każdy wyprodukowany wielkim nakładem sił i środków X-wing warty jest swojej wagi w złocie czy jakimkolwiek innym rzadkim metalu.

Pod kuratelą rebelii oryginalny projekt X-winga został nieco zmodyfikowany - częściowo aby ułatwić produkcję i zwiększyć wykorzystanie standardowych komponentów zamiennych, a częściowo by usprawnić sam proces napraw i utrzymania. Charakterystyczną jego cechą są więc opancerzone włazy, po otwarciu których mechanicy uzyskują bezpośredni dostęp do kluczowych elementów myśliwca, w tym silników nad- i podświetlnych, a także modularyzacja wyposażenia, pozwalająca na szybką wymianę całych uszkodzonych komponentów na nowe.

Zgodnie z doktryną wojenną, która przedkłada jakość nad ilość, X-W jest bardzo dobrze wyposażony i uzbrojony. Ma wyjątkowo mocny i odporny pancerz, co stało się niemal tradycją w produktach Incoma, oraz oczywiście osłony energetyczne, które część swojej skuteczności zawdzięczają rozkładanym skrzydłom, pozwalającym na równomierne rozprowadzenie energii deflektorów. Duża odporność myśliwca w wielu przypadkach pozwoliła na bezpieczny powrót do bazy maszyny, którą pozornie można by już spisać na straty. W sytuacjach krytycznych, w przypadku awarii napędu głównego, dodatkowy generator energii zapewnia podtrzymanie zasilania systemów pokładowych myśliwca - przy czym może to dotyczyć nie tylko systemów podtrzymywania życia i radiokomunikacyjnych, ale nawet osłon czy uzbrojenia.

Przewożona w gnieździe za kabiną pilota jednostka astromechaniczna typu R2 służy za komputer astronawigacyjny, a także pomaga przy dostrajaniu systemów pokładowych, diagnostyce stanu maszyny oraz wszelkiego rodzaju naprawach, jakich może wymagać myśliwiec. Robot może też w ograniczony sposób sterować X-wingiem: kilka razy zdarzyło się, że po ciężkim zranieniu czy utracie przytomności przez pilota, myśliwiec wrócił do bazy prowadzony przez robota astronawigacyjnego. Z drugiej strony, znane jest zdarzenie, kiedy to Wywiad Imperialny pozwolił rebeliantom przejąć cały transport jednostek typu R2 z ukrytym złośliwym oprogramowaniem, dzięki któremu droidy te przejęły w locie kontrolę nad eskadrą myśliwców w których były zainstalowane i niemal doprowadziły do pochwycenia X-wingów przez siły imperialne. W przypadku zestrzelenia X-winga, droid astromechaniczny jest katapultowany równocześnie z pilotem - ten ostatni korzysta z fotela wyrzucanego Guidenhauser, podczas gdy R2 jest po prostu wyrzucany z kadłuba.

Rzadko wymienianą, a równocześnie odpowiedzialną za lwią część sukcesu X-winga są jego systemy wykrywania. W nosie maszyny mieści się cała bateria rozmaitego typu detektorów: główny moduł skanujący produkcji Fabritecha, przeznaczony pierwotnie do większych okrętów, wspierany jest przez specjalistyczne moduły wykrywające i analityczne dostarczone przez tradycyjnych poddostawców Incoma: Melihat i Tana Ire. Wyposażenie to nie znajduje sobie równych wśród innych myśliwców kosmicznych i dzięki niemu pilot X-winga ma zapewnioną przewagę już podczas pierwszej fazy walki: przy samym wykryciu przeciwnika i podjęciu decyzji czy i jak nawiązać z nim kontakt. W gruncie rzeczy 70% misji wykonywanych przez te myśliwce było przede wszystkim działaniami zwiadowczymi, a ataki, z reguły kończące się spektakularnym sukcesem, zgodnie z doktryną miały być prowadzone jedynie w przypadku znaczącej szansy na odniesienie takiego właśnie sukcesu.

W porównaniu z konkurencyjnymi maszynami, X-wing dysponuje niezłą zwrotnością, a prędkością przewyższa praktycznie wszystkie statki cywilne oraz większość wojskowych okrętów i myśliwców. Problemy może mieć z krążownikami typu Carrack oraz - oczywiście - z szybszymi spośród imperialnych maszyn typu TIE. Cztery działka laserowe umieszczone na końcach rozkładanych do boju skrzydeł zapewniają X-owi sporą siłę i korzystną dystrybucję ognia. Przeciw cięższym celom przewidziano także użycie torped protonowych, odpalanych z dwóch [[uzbrojenie,wyrzutnia torped|wyrzutni]] umieszczonych w kadłubie maszyny pod kabiną pilota - każda wyrzutnia dysponuje zapasem trzech pocisków.

X-wing wyposażony jest w hipernapęd, dzięki czemu nie jest zależny od przenoszących go okrętów i może wypełniać misje daleko na terytorium wroga, atakować z zaskoczenia i bezpiecznie uciekać w nadprzestrzeń po wykonaniu misji. Dzięki temu idealnie wpasowuje się w doktrynę wojenną Sojuszu Rebeliantów i szybko awansował do roli podstawowego myśliwca przewagi powietrznej i nie tylko. Wykorzystywany jest praktycznie wszędzie tam, gdzie potrzebna jest obecność myśliwca kosmicznego - czy chodzi o misje eskortowe, szturmowe, obronne, czy też rozpoznawcze. Dodatkowo X ma opinię "łatwego w prowadzeniu" - po krótkim przeszkoleniu można się na niego przesiąść nie tylko z dowolnego innego myśliwca kosmicznego, ale i ze słynnego T-16 Skyhopper czy innych maszyn atmosferycznych. Dzięki podobieństwu między systemami sterowniczymi X-winga a pojazdów atmosferycznych rebelianci mieli dużo mniej problemów z kwalifikowaniem pilotów na tą maszynę, niż miałoby to miejsce w przypadku innych myśliwców kosmicznych.

Na X-ach latało wielu słynnych pilotów Rebelii, między innymi Wedge Antilles, Keyan Farlander i Halley Kadorto. Z maszyn tych korzystała Eskadra Czerwonych podczas udanego ataku na Gwiazdę Śmierci, a następnie wywodzące się z niej: Klucz Renegatów komandora Narry, nazwany tak na pamiątkę grupy uciekającej z Incoma i rozbity doszczętnie pod Derrą IV; oraz Klucz Łotrów, później rozbudowany do pełnej eskadry. Eskadra Łotrów latała na X-ach podczas całego swojego szlaku bojowego obejmującego m.in. zniszczenie drugiej Gwiazdy Śmierci pochód na Coruscant czy wojnę o bactę; na tym myśliwcu swoja karierę zaczynała Eskadra Widm, latały na nim również Pantery Nadświetlne, wsławione zniszczeniem 286 maszyn TIE przy stracie jedynie 4 własnych myśliwców podczas 9 miesięcy kampanii Fei Hu.

Za czasów Rebelii najpopularniejszą wersją X-winga był T-65B - pierwsza wyprodukowana długa seria tych maszyn, zmodyfikowana w stosunku do oryginalnego projektu Incoma. Zebrane doświadczenia z eksploatacji tych maszyn pozwoliły na stworzenie wariantu T-65C-A2 - praktycznie identycznego pod względem głównych osiągów, jednak dysponującego nowocześniejszym wyposażeniem, wśród którego na szczególną uwagę zasługuje lepszy komputer celowniczy. T-65C-A2 miał też nieco przekonstruowany kadłub, wskutek czego jego długość zwiększyła się do 13,4 metra. W okresie bitwy o Yavin obie wymienione wersje X-a były w powszechnym użyciu w siłach Rebelii. Krótko później powstał również wariant T-65A3 o wzmocnionych działkach i osłonach i znowu ulepszonym komputerze celowniczym.

W późniejszych latach X-wingi kilkakrotnie chciano wycofać z linii, jednak ostatecznie kontynuowano modyfikacje, co doprowadziło do powstania wariantów takich jak X-wing AC4, X-wing XJ, T-70 i T-85 X-wing czy StealthX. Warto również wspomnieć o istnieniu dwóch wariantów zwiadowczych tej maszyny: nieuzbrojonego T-65R X-wing do rozpoznania pasywnego oraz T-65BR X-wing do aktywnego, jak również o dwuosobowej wersji szkoleniowej - TX-65, w którym to myśliwcu pilot i instruktor siedzieli obok siebie w poszerzonym kokpicie.

Mnogość wersji rozwojowych i możliwości modernizacji sprawiły, że wielu podejrzewało, że X-wing najprawdopodobniej pobije rekord swojego poprzednika - Łowcy Głów - pozostając w służbie dłużej, niż jakakolwiek inna nowożytna maszyna myśliwska. A być może nawet zawalczy o palmę pierwszeństwa w kategorii wszech czasów, którą najprawdopodobniej dzierży starorepublikański myśliwiec typu Aurek...

Wielokrotnie spekulowano, dlaczego Imperium nie rozpoczęło produkcji własnego odpowiednika myśliwca typu X, mimo podnoszących się we Flocie głosów na ten temat. Powodem ku temu mogły być działania lobbystyczne SFS i KDY, fakt niechęci do przeznaczania funduszy na "nowe zabawki" zamiast na rozbudowę floty TIE, Gwiezdnych Niszczycieli czy budowę Gwiazdy Śmierci, a także niechęć decydentów do zmiany strategii wykorzystania myśliwców kosmicznych w oderwaniu od przenoszących je okrętów-baz. Tak więc z reguły Imperium dysponowało w sytuacjach podbramkowych przewagą liczebną i prędkości, a Rebelia - zaskoczeniem i odpornością swoich myśliwców. Ostatecznie wszystko rozstrzygało się zazwyczaj na poziomie umiejętności pilotów.

pełna nazwa: Incom T-65B X-wing Space Superiority Starfighter
producent: Incom Corporation
polska nazwa: Myśliwiec typu T-65B X-wing w slangu: pointer - igła, iks
prędkość: 8
wytrzymałość: 120
w atmosferze: 1050 km/h
osłony: 30
hipernapęd: 1
zwrotność: 27
uzbrojenie: 4 działka laserowe (sprzężone) o mocy 180, 2 wyrzutnie torped (6 sztuk) o mocy 270
długość: 12.5 m
załoga: 1
ładowność: 0.11 t
cena (nowy): 150 000 kr
używany: 90 000 kr
w użyciu od / do: galaktyczna wojna domowa (1 BBY)

Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Y-Wing - z powodu jego bogato "zdobionej" powierzchni jeden z ładniejszych

Towarzyszący Rebelii praktycznie od początku jej powstania i przez długie lata stanowiący jej podstawowy myśliwiec szturmowy, Y-wing wsławił się między innymi tym, że według statystyk był najczęściej niszczonym statkiem kosmicznym galaktycznej wojny domowej - nie ze względu jednak na słabe parametry lotu czy właściwosci bojowe, ale na wielką ilość tych myśliwców w służbie.

Wczesna wersja Y-winga - BTL-B - została zbudowana w czasach wojen klonów na potrzeby floty Starej Republiki. Firma Koensayr w przygotowaniu na spodziewaną wielką ilość zamówień rządowych przestawiła produkcję większości swoich stoczni na budowanie tych właśnie myśliwców w kolejnych wersjach rozwojowych. Kiedy nowo powstałe Imperium postawiło zamiast nich na maszyny klasy TIE oraz duże okręty liniowe, i zamówienia rządowe przestały spływać, postanowiono odbić sobie część kosztów sprzedając produkowane maszyny praktycznie każdemu, kto chciał je kupić. Oficjalnie miały wprawdzie do tego prawo wyłącznie legalne byty w rodzaju rządów planetarnych, w praktyce sprzedawcy nie analizowali jednak zbyt dogłębnie przedstawianych im dokumentów, co pozwoliło na hurtowe zakupy zarówno grupom rebelianckim, jak i wietrzącym korzystny biznes Huttom oraz innym osobom spragnionym myśliwca kosmicznego.

Dziesiątki tysięcy maszyn typu Y trafiły więc do lokalnych sił obronnych, armii sektorowych, do prywatnych sił zbrojnych lokalnych watażków, a także w ręce grup najemników, przemytników i piratów. Z tych wszystkich źródeł, jak również z imperialnych składów uzbrojenia, z demobilu i ze złomowisk, tysiące myśliwców pozyskał Sojusz Rebeliantów, dla którego maszyna ta stała się podstawowym myśliwcem kosmicznym aż do czasu opracowania i upowszechnienia się X-winga. Imperium po fakcie zorientowało się wprawdzie w problemie i zażądało odzyskania i utylizacji wszystkich Y-wingów, jednak okazało się to pomysłem w praktyce niewykonalnym.

Y-wing jest jak na myśliwiec kosmiczny dosyć tani, części do niego są ogólnodostępne (wiele modułów ma wręcz wspólnych z transportowcem typu Citadel), a serwis niedrogi, co powoduje, że uznaje się go za najpopularniejszy i najbardziej uniwersalny(!) myśliwiec galaktyki. To właśnie wykorzystanie tej maszyny jako podstawowego myśliwca we wczesnych latach rebelii wpłynęło na wypracowanie przez Sojusz taktyki "hit and run" ("uderz i uciekaj"), która została potem dopracowana do perfekcji i wzmocniona użyciem myśliwców w rodzaju X-winga.

Y-wing zaprojektowany został i przystosowany przede wszystkim do wykonywania misji szturmowych - wliczając w to ataki na konwoje, instalacje orbitalne, okręty wojenne czy obiekty naziemne. Działka laserowe IX4 umieszczone są blisko siebie w nosie myśliwca, co pozwala na lepszą koncentrację ognia i ułatwia przebicie osłon lub kadłuba silnie opancerzonego celu. Jeżeli konieczna jest jeszcze większa siła uderzeniowa, Y-wing może użyć torped protonowych z dwóch [[uzbrojenie,wyrzutnia torped protonowych|wyrzutni]] ukrytych w opancerzonych lukach bombowych. Wyrzutnie te mają wspólną komorę amunicyjną, tak więc nawet w przypadku awarii jednej z nich żaden z ośmiu pocisków nie zostanie zmarnowany. Blok z magazynkiem torped może też być na lądowisku błyskawicznie wymontowany i wymieniony na nowy - pełny, można go też wymienić na wyrzutnię bomb protonowych lub rakiet wstrząsowych.

Y-wing jest bardzo solidną konstrukcją - kabina pilotów została mocno opancerzona (dodatkowo opancerzone są też fotele katapultowe), a i reszta kadłuba jest w stanie wytrzymać naprawdę bardzo wiele. W standardowym zestawie wyposażenia znajduje się również robot astronawigacyjno-naprawczy serii R2 albo R4, który poza spełnianiem zadań związanych z nawigacją może odciążyć i wspomóc załogę w działaniach takich jak naprawa uszkodzeń i gaszenie ewentualnych pożarów, zarządzanie mocą czy też dostrajanie systemów sterujących. Droid może przechowywać wiele przygotowanych koordynat skoków nadprzestrzennych, co pozwala na przykład na zaplanowanie kilku alternatywnych tras ucieczki po ataku.

Y-W jest myśliwcem dwuosobowym, co sprawia, że jego piloci mają na głowie mniej zadań, niż piloci większości innych maszyn, a dzięki temu mogą lepiej koncentrować się na swoich zadaniach. Wyposażenie tej maszyny pozwala na niemal dowolny podział zadań między członkami załogi: klasyczne role to oczywiście pilot i operator uzbrojenia (dublujący jako mechanik), jednak podczas służby wojskowej wypracowano dwa zasadnicze sposoby szczegółowego podziału zadań. Pierwszy zakłada, że pilot powinien koncentrować się jedynie na sterowaniu statkiem - tak więc zajmuje się on pilotażem i obsługą sensorów, podczas gdy jego towarzysz obsługuje całe uzbrojenie, a także osłony i systemy łączności. Ten tryb stosowany jest we wszystkich sytuacjach wymagających ekstremalnego "latania precyzyjnego", szczególnie w kanionach, wśród zabudowań miast, pomiędzy konstrukcjami orbitalnymi czy też w polach asteroid. Drugi wariant stosuje się najczęściej w "zwyczajnych" warunkach bojowych. Pilot kontroluje tu działka laserowe i wyrzutnie torped, a więc w zasadzie robi to samo, co w myśliwcu jednoosobowym. Nie musi się jednak troszczyć o osłony, wykrywanie i komunikację, gdyż odciąża go w tym towarzysz w tylnym siedzeniu, który ponadto zajmuje się obsługą działek jonowych.

Wieżyczka z działkami jonowymi jest dodatkowym i znaczącym atutem Y-W w starciu z innymi jednostkami. W oryginalnym projekcie jej celem było zwalczanie wrogich droidów-myśliwców, jednak sprawdziła się tak dobrze, że zachowano ją w kolejnych modelach maszyny Koensayra, dodatkowo jeszcze ją udoskonalając. W pierwszych wersjach "igreka" strzelec siedział bowiem w samej wieżyczce i obracał się wraz z nią; tymczasem w wariancie znanym z czasów galaktycznej wojny domowej obracały się już jedynie działka, a obaj członkowie załogi siedzieli w klasycznym układzie jeden za drugim.

Działka jonowe mogą być - i z reguły są - wykorzystywane do samoobrony i służyć do zwalczania przeciwników, którzy "wsiedli na ogon" Y-wingowi. Ich wykorzystanie jest jednak znacznie szersze: myśliwiec może dzięki nim ostrzeliwać wybrany cel nie kierując się w jego stronę i wykonując dowolnego rodzaju uniki. Działka mogą być na przykład użyte do ostrzelania większego okrętu z pozycji odwróconego lotu koszącego: pilot odwraca myśliwiec grzbietem do powierzchni atakowanej jednostki i koncentruje się na wykonywaniu uników, strzelec zaś wybiera co bardziej wrażliwe punkty na kadłubie przeciwnika i stara się np. wyeliminować jego uzbrojenie przeciwlotnicze.

Kiedy drugiego członka załogi zabraknie, wieżyczka z działkami jonowymi może być sterowana przez pilota, z reguły jednak ma on i tak tyle zadań na głowie, że blokuje ją w określonej pozycji (zazwyczaj do przodu) i w miarę potrzeby wykorzystuje jako uzbrojenie nieruchome. Pewnym problemem z uzbrojeniem jonowym Y-winga jest jego wrażliwość na wibracje - kryształowe matryce działek ulegają rozregulowaniu od wstrząsów i wymagają długotrwałego dostrajania po powrocie do bazy. Czasu czasem nie starcza, dlatego myśliwce często latają bez aktywnego uzbrojenia jonowego: na przykład podczas ataku na Gwiazdę Śmierci tylko dwa Y-wingi dysponowały w pełni sprawnymi działkami jonowymi. Istniał również wariant tego myśliwca, BTL-S3B, w którym "jonówki" wymieniono na parę działek laserowych.

Y-wing posiada też kilka ciekawych możliwości i detali znanych jedynie tym, którzy częściej korzystają z jego usług. Podczas dokowania na lądowisku można korzystać z dodatkowych repulsorów manewrowych - zarówno przy użyciu osobnego dżojstika na bocznej konsoli w kabinie, jak i z zewnątrz. Sterowanie jest zdublowane tak, aby dało się przesuwać myśliwiec idąc obok niego i korzystając z kontrolera ukrytego pod klapką w nosie maszyny, co bardzo przydaje się na zatłoczonych pokładach lotniczych krążowników czy w jeszcze ciaśniejszych korytarzach ukrytych podziemnych baz myśliwskich. Na dalsze usprawnienie obsługi naziemnej tego myśliwca wpływa fakt, że cała komora amunicyjna może być błyskawicznie wymontowana i zastąpiona inną - pełną, co wydatnie skraca czas powtórnego przygotowania myśliwca do boju. Jeśli chodzi o wykorzystanie bojowe, to praktycznie każdy pilot wie, że Y-W poza dwoma silnikami manewrowymi umieszczonymi w tyle kadłuba posiada możliwość sterowania wektorem ciągu, co pozwala mu osiągnąć jako-taką zwrotność. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że w krytycznej sytuacji przy użyciu tego samego mechanizmu odchylania można dokonać gwałtownego zablokowania i odwrócenia ciągu, co skutkuje błyskawicznym wytraceniem prędkości przez myśliwiec. Pewną wadą tej metody jest fakt, że z reguły jej wykorzystanie kończy się całkowitym zniszczeniem pylonów i sterolotek i w rezultacie znacznie upośledza zwrotność myśliwca oraz może spowodować dodatkowe nieprzewidziane i niepożądane efekty (nie mówiąc już o znaczącej utracie walorów estetycznych). Czasem jednak taka wymiana może okazać się konieczna...

W kwestii walorów estetycznych warto także wspomnieć, że początkowe modele Y-wingów (nie tylko BTL-B czy S1 ale i maszyny serii S3) wyposażone były w pełne pokrycie kadłuba - podobnie jak np. później X-wing czy A-wing. Wkrótce jednak okazało się, że pancerz taki w zasadzie nie wzmacnia odporności maszyny na ogień wroga, a za to zdecydowanie utrudnia dostęp do systemów myśliwca w przypadku konieczności ich modyfikacji czy naprawy - która to konieczność w miarę starzenia się Y-wingów pojawiała się coraz częściej. W związku z tym wkrótce wszystkie Y-W zostały 'rozebrane' ze swoich 'ubranek', co nadało im może mniej dworski, ale za to dużo bardziej interesujący wygląd, usprawniło chłodzenie (poprawiając dzięki temu część osiągów), a ponadto skróciło czas remontów - także tych po powrocie z ciężkiej misji bojowej. Rebelianccy technicy naziemni specjalizowali się zresztą także i w innych przeróbkach tych solidnych myśliwców - na przykład w ramach przygotowań do ataku na konwój potrafili odciążyć Y-winga przez usunięcie pancerza i oson, co zwiększało jego zwrotność, natomiast do ataku bombowego na większe i lepiej uzbrojone cele montowano silniejsze tarcze oraz zwiększano ilość przenoszonego uzbrojenia kosztem innych parametrów lotu. Poza tym praktycznie wszystkie Y-wingi w służbie rebelianckiej miały zainstalowany system turbodoładowania silników zwiększający ich moc.

Pewna ilość egzemplarzy Y-W została specjalnie zmodyfikowana przez wywiad rebeliancki tak, aby służyły jako jednostki kurierskie - zazwyczaj nie mają one wówczas działek jonowych, a zaoszczędzone na systemach kontroli ognia miejsce wykorzystane jest do przewożenia rozmaitego rodzaju przesyłek specjalnych, na instalację zapasowego hipernapędu itp. Często mają one również zmodyfikowaną kabinę, wyposażoną w dodatkowy właz w dolnej części, pozwalającą pasażerowi (zabieranemu na pokład w miejsce drugiego pilota/strzelca) na opuszczanie myśliwca w czasie lotu - z reguły przy użyciu spadochronu klasycznego lub repulsorowego. Z innych ciekawych modyfikacji, w niektórych egzemplarzach tego myśliwca członkowie załogi instalują dodatkowe kamery połączone z monitorami w kabinach, co ma za zadanie poprawić dosyć słabe pole widzenia z kokpitu. Y-wingi bywają też modyfikowane tak, aby z całego kokpitu uczynić kapsułę ratunkową - może ona być wykorzystana zarówno podczas lotu, jak i podczas postoju maszyny na ziemi. W tej drugiej sytuacji specjalne ładunki wyrzucają kapsułę wysoko w powietrze, skąd opada ona na spadochronach.

Popularność Y-winga sprawiła, że jego elementy dotarły także do innych maszyn rebelianckich. Szczególnym pokrewieństwem z tym myśliwcem cieszy się rebeliancki śmigacz T-47. Jego zmodyfikowana na potrzeby wojska wersja posiada elementy kokpitu i urządzenia sterownicze przeniesione wprost z BTL-S3 (co bardzo ułatwia trening i pozwala pilotom służyć zamiennie na myśliwcach oraz maszynach atmosferycznych), jak również wykorzystuje części pancerza Y-W - przeda wszystkim te, które rebelianccy technicy zdejmują ze statku kosmicznego w ramach jego odchudzania i chłodzenia.

Y-wing jest powszechnie uważany za twardego zawodnika, jednak ze względu na bardzo małą zwrotność bez właściwej eskorty może łatwo paść ofiarą myśliwców nieprzyjaciela. Dlatego też Sojusz Rebeliantów starał się w miarę możliwości zapewniać tym maszynom (klasyfikowanym nawet czasem jako bombowce) eskortę myśliwską. Dbano też o prawidłowe, zgodne z doktryną ich wykorzystanie, w czym prym wiedli tak znaczący rebelianccy oficerowie jak Dodonna, Grisserno oraz Salm. Y-wingi miały służyć przede wszystkim jako siła uderzeniowa: atakować w formacji znaczące cele przeciwnika, ze wszystkich sił unikać walki kołowej, a napastników razić ogniem z wieżyczek lub pozostawiać ich eskorcie.

Wśród wielu bitew Y-W wsławiły się zwycięstwem nad eskadrą Gwiezdnych Niszczycieli typu Victory nad Denabem, brały udział w ataku na pierwszą Gwiazdę Śmierci, a także, nieco wcześniej, dokonały pogromu bombowców TIE pod Ank Ki'Shor - wydarzenie, które przeszło do historii i pokazało dowódcom imperialnym, że nie warto oszczędzać na eskorcie myśliwskiej. Technika szła jednak do przodu - z czasem w linii pojawił się bardziej uniwersalny i skuteczniejszy w walce kołowej X-wing, ktory stawał się podstawową maszyną rebeliancką wszędzie tam, gdzie udawało się go dostarczyć w sensownych ilościach. Także siły Imperium nauczyły się wykorzystywać wady Y-winga i coraz skuteczniej go zwalczać - szczególnym przekleństwem pilotów Y-W był TIE Interceptor - dużo szybszy, zwrotniejszy i dysponujący siłą ognia pozwalającą na przebicie się przez osłony energetyczne bombowca. Tu mogły pomóc jedynie działka jonowe w obrotowej wieżyczce, ale ta z powodu braków kadrowych bardzo często pozostawała nieobsadzona...

Poza flotą rebeliancką czy republikańską Y-W używany był natomiast zawsze do wszystkiego, co bywało w konkretnej sytuacji konieczne, także do walk z myśliwcami. Piraci posiadający te maszyny ciesz się dosyć dużym prestiżem i najczęściej sławą dobrych pilotów - tylko tacy mogą przeżyć wystarczająco długo, aby dorobić się 'prawdziwego', liniowego myśliwca.

Pod koniec galaktycznej wojny domowej, kiedy świeżo produkowane/pozyskiwane maszyny nowszych typów nie szły już jedynie na uzupełnienie strat czy formowanie nowych grup lotniczych, dywizjony szturmowe Floty zaczęto sukcesywnie przezbrajać w maszyny typu B, wycofując Y-W z linii i przeznaczając je do zadań szkoleniowych. W swoim czasie Y-wing zapisał jednak niejedną chlubną kartę w historii wojen kosmicznych. Doczekał się też kilku mniej lub bardziej oficjalnych wariantów rozwojowch, w tym najpopularniejszego - Y-winga BTL-A4 Longprobe. Po upadku Imperium Koensayr postanowił zaś wyprodukować nową, ulepszoną wersję tego myśliwca, nawiązującą zarówno do jego sukcesów w okresie rebelii, jak i wcześniejszych, jeszcze za Starej Republiki. W ten sposób powstał Y-wing BTA-NR2, który używany był jeszcze w czasach walki Ruchu Oporu z Najwyższym Porządkiem.

Y-wing nie rozebrany - Complete Cross-Sections
Y-wing nie rozebrany - Complete Cross-Sections
pełna nazwa: BTL-S3 Y-wing Assault Starfighter
producent: Koensayr Corporation
polska nazwa: Myśliwiec szturmowy typu Y, Y-wing {Y-łing} w slangu: wishbone - proca
prędkość: 7
wytrzymałość: 120
w atmosferze: 1000 km/h
osłony: 50
hipernapęd: 1
zwrotność: 24
uzbrojenie: 2 działka laserowe (sprzężone) o mocy 150; 2 działka jonowe (wieżyczka, sprzężone) o mocy 120; 2 wyrzutnie torped (8 sztuk) o mocy 270
długość: 16 m
załoga: 2 (w tym strzelcy: 1)
ładowność: 0.11 t
cena (nowy): 135 000 kr
używany: 65 000 kr
w użyciu od / do: wczesne Imperium wojna z Yuuzhan Vongami

Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Tie Fighter First Order Special

Najwyższy Porządek wiernie kontynuował tradycję Imperium Galaktycznego i za swój podstawowy myśliwiec przewagi kosmicznej przyjął zaawansowany model z bazowej serii TIE - TIE/fo. Czasem jednak potrzebna była maszyna do zadań specjalnych, i tutaj na scenę wkracza przebudowany, zmodyfikowany, podkręcony, usprawniony... TIE/sf.

Nazwę TIE/sf wykłada się jako TIE Special Forces, czyli TIE [dla] sił specjalnych. Zgodnie z nią, ten zbudowany przez Sienar-Jaemus Fleet Systems myśliwiec nie jest maszyną dla każdego. Jego przeznaczeniem są dalekie, samodzielne misje wypełniane na rzecz elitarnego korpusu wojsk Najwyższego Porządku, często w izolacji od głównych sił oraz w tajemnicy przed większością floty i armii. Z tego względu maszyna ta została znacznie usprawniona w porównaniu z wariantem podstawowym. Statek wyposażono w zminiaturyzowany hipernapęd i dodatkowe systemy łączności, których anteny stanowią jedną z cech charakterystycznych odróżniających TIE/sf od bazowego TIE/fo.

Druga cecha charakterystyczna to umieszczona pod kadłubem obrotowa wieżyczka uzbrojona w dwa ciężkie działka laserowe SJFS Lb-14 oraz w wielozadaniową wyrzutnię KDY Arakyd ST7, która może odpalać zarówno klasyczne pociski wstrząsowe, jak i torpedy pulsacyjne obezwładniające jednostki wroga przy pomocy EMP. Wieżyczka może być kontrolowana przez pilota, jednak sprawdza się znacznie efektywniej, kiedy pieczę nad nią sprawuje strzelec pokładowy.

Tak, to nie pomyłka. Załoga TIE/sf liczy dwie osoby - pilota oraz operatora uzbrojenia. Jedynym sposobem, aby zmieścić obu w ciasnej kabinie TIE było posadzenie ich plecy w plecy, przez co strzelec musi polegać przede wszystkim na elektronicznych systemach celowania - no chyba, że wróg znajdzie się za rufą myśliwca. Tam bowiem znalazło się miejsce na iluminator, co nasuwa kolejne pytanie - gdzie w takim razie ulokowano bliźniaczy silnik jonowy?

A tymczasem silniki są dwa, w charakterystycznych gondolach po bokach rufy. Każdy z nich zasilany jest z osobnego reaktora, a te z kolei otrzymują dodatkową moc od wysokowydajnych paneli słonecznych osadzonych w skrzydłach. Aby dostarczyć odpowiednią ilość energii silnikom, osłonom i uzbrojeniu w szczytowych momentach walki, myśliwiec wyposażono w dodatkowe ogniwa deuterowe pełniące rolę akumulatorów, które zazwyczaj ładuje się jeszcze przed startem, ale można też doładowywać je z baterii słonecznych podczas spokojniejszych etapów lotu. Ogniwa te przypominają magazynki do blastera i umieszczone są koncentrycznie wokół łączników między kadłubem a płatami bocznymi, w bezpośredniej bliskości tych ostatnich. W samych pylonach udało się również zainstalować generatory tarcz energetycznych, a gondole silników mieszczą dodatkowo po generatorze, zminiaturyzowanej jednostce hipernapędu oraz eksperymentalnym systemie chłodzącym. Urządzenie to ma za zadanie poprawiać bilans termiczny maszyny, która - podobnie jak u jej dalekiego krewniaka, myśliwca Nimbus wypada zdecydowanie dodatnio - to znaczy podczas walki i intensywnych manewrów statek nie jest w stanie w naturalny sposób wypromieniować nadmiaru ciepła generowanego przez rozmaite urządzenia pokładowe pracujące na najwyższych obrotach.

Ze względu na znacznie zwiększoną masę myśliwiec TIE/sf posiada wzmocnienia strukturalne pylonów łączących kabinę ze skrzydłami, co sprawia, że jest nieco bardziej wytrzymały od wersji podstawowej i nieco trudniej jest odstrzelić mu kokpit spomiędzy skrzydeł - chociaż piloci X-wingów Ruchu Oporu prawdopodobnie nie potwierdziliby publicznie tego stwierdzenia. Również Poe Dameron oraz Finn mają to i owo do zarzucenia tej maszynie po tym, jak zostali na niej zestrzeleni podczas ucieczki z pokładu Finalizera nad Jakku, mimo, że to właśnie solidniejsza konstrukcja myśliwca oraz skuteczne systemy katapultowania załogi pozwoliły im przeżyć tę przygodę.

Myśliwce Sił Specjalnych posiadają z reguły charakterystyczne czarno-czerwone malowanie, a na pokładach Gwiezdnych Niszczycieli Najwyższego Porządku bazują w oddzielnych hangarach, gdzie mają zapewnioną lepszą obsługę i utrzymywane są w ciągłej gotowości bojowej. Doświadczenia z ich konstrukcji wykorzystano też przy produkcji kolejnej generacji maszyn TIE - TIE/wi Whisper.

pełna nazwa: TIE/sf First Order Special Forces TIE Fighter
producent: Sienar-Jaemus Fleet Systems
polska nazwa: Myśliwiec Sił Specjalnych Najwyższego Porządku TIE/sf
w atmosferze: ? km/h
osłony: ?
hipernapęd: ?
zwrotność: ?
uzbrojenie:
2 działka laserowe (sprzężone) o mocy ?; 2 ciężkie działka laserowe (sprzężone, wieżyczka) o mocy ?; 1 wyrzutnia rakiet/torped pulsacyjnych o mocy ?
długość: 6.69 m
rozpiętość: 6.34 m
załoga: 2 (w tym strzelcy: 1)
ładowność: ? t
cena (nowy): ? kr
używany: ? kr
w użyciu od / do: Przebudzenie Mocy

Obrazek


Obrazek


Obrazek


B-WIng

Historia tego myśliwca zaczęła się, gdy siły rebelianckie w przeciągu bardzo krótkiego okresu doznały szeregu klęsk z rąk imperialnych fregat eskortowych. Okazało się, że jednostki Sojuszu nie są w stanie skutecznie atakować konwojów chronionych przez okręty przeznaczone specjalnie do walki z myśliwcami. Ponieważ od powodzenia takich ataków zależała duża część zaopatrzenia Sojuszu, a więc i jego przyszłość, niejaki komandor Ackbar w krótkim czasie przekonał Radę o konieczności budowy nowego statku, przeznaczonego do zadań szturmowych i mogącego zastąpić wysłużone maszyny typu Y. Przy współpracy Verpinów - insektoidów z układu Roche - zbudowano nowy myśliwiec, którego dwie pierwszoplanowe cechy to duża siła ognia i odporność na uszkodzenia.

Prace badawczo-konstrukcyjne pierwszych prototypów prowadził zespół verpińskich techników z kolonii Slayn i Korpil pod kierownictwem przydzielonego przez Sojusz Ackbara. Projekt ten, nazwany Shantipole, nie miał jednak szczęścia, jeden ze współpracowników Ackbara był bowiem imperialnym agentem. Po wyprodukowaniu zaledwie dwóch prototypów nowej maszyny instalacje zostały zaatakowane i przejęte przez siły Imperium. Ackbar wraz z ocalałymi pracownikami projektu zdołał wprawdzie uciec w ostatniej chwili, jednak asteroida z całą dokumentacją projektu oraz dwoma prototypami myśliwca została przejęta przez Imperium. Dzięki wsparciu rebelianckiego oddziału specjalnego wkrótce udało się odzyskać dane projektowe oraz oba myśliwce, całe zamieszanie znacznie opóźniło jednak przygotowania do rozpoczęcia seryjnej produkcji nowej wersji myśliwca. W końcu jednak udało się to i kilka miesięcy po bitwie o Yavin pierwsza eskadra weszła do służby. Pierwsze skrzypce w wytwarzaniu nowej maszyny zaczęły grać natomiast stocznie kalamariańskie, które dysponowały odpowiednią infrastrukturą i bazą materiałową.

B-wing jest bez wątpienia jednym z myśliwców o najbardziej egzotycznym kształcie: przypominający krzyż kadłub jest wyraźnie wyższy (lub szerszy) niż dłuższy, a cała konstrukcja może się składać "na płask" lub rozkładać do pozycji bojowej zapewniającej lepszą dystrybucję ognia. Manewry takie mogą być dokonywane praktycznie w dowolnym momencie, a specjalne stabilizatory i komputer kontrolujący lot maszyny zapewnia przez cały czas stabilność kokpitu, co zapobiec ma dezorientacji pilota. Zmienianie przekroju kadłuba jest w czasie walki skuteczną obroną przed ogniem nieprzyjaciela, a dodatkowo rozwiązanie to pozwala myśliwcowi zarówno lądować w klasycznych hangarach, jak i być podwieszanym w sposób podobny nieco do mysliwców TIE, co owocuje oszczędnością miejsca na okrętach macierzystych czy w bazach.

Systemy celownicze i stabilizacyjne B-winga należą niemal do dzieł sztuki i znacznie ułatwiają atakowanie rozmaitych celów, chociaż - z drugiej strony - są bardzo delikatne i podatne na uszkodzenia w przypadku trafienia bezpośredniego. O ile w normalnych warunkach pilot B-W może ostrzeliwać cel zmieniając równocześnie konfigurację płatów maszyny celem unikania ataków przeciwnika (pierwotna wersja tego systemu stosowana była w rozmaitych statkach verpińskich do polepszenia orientacji pilota i ułatwienia wykonywania uników w czasie lotów w polu asteroid systemu Roche), o tyle bez wsparcia systemów stabilizujących pilotaż i walka przy użyciu tej maszyny staje się naprawdę ciekawym wyzwaniem - zwłaszcza jeśli kokpit "zatnie się" w jakimś nietypowym położeniu. System stabilizacji obrotowego kokpitu powoduje też, że B-wing wymaga jeszcze dłuższego czasu obsługi niż jego myśliwski partner tej samej generacji - A-W. Rozwiązanie to wymusiło również korektę w taktyce walki myśliwskiej Sojuszu: podczas gdy dotychczas maszyny poruszały się zazwyczaj w szyku klina, nowe myśliwce szturmowe zdecydowano się podczas rozwinięcia do ataku formować w linię, aby nagłe ruchy kadłuba wiodącej maszyny nie naraziły jej na ogień z podążających za nią myśliwców.

B-W powstaje w dwóch podstawowych podtypach, z których każdy to istna etażerka z różnego rodzaju broni, na myśl o której większość pilotów co mniejszych od korwety jednostek kosmicznych może poczuć się mocno niepewnie. Pierwszy z nich to wersja szturmowa, uzbrojona w trzy działka jonowe na końcach skrzydeł, dwa (w niektórych egzemplarzach - cztery) autoblastery dalekiego zasięgu pod kabiną pilota oraz ciężkie działo laserowe na końcu pionowego płata. To ostatnie jest zdolne wyrządzić dużą krzywdę nawet silnie opancerzonym celom, może też strzelać ogniem ciągłym o znikomej sile, pełniącym rolę swoistego połączenia urządzenia namierzająco/skanującego i wskaźnika celu. Maszyna w takiej konfiguracji przeznaczona jest przede wszystkim do ataków na duże cele - okręty i instalacje orbitalne wroga. Drugi podtyp B-W przystosowany jest do zadań o profilu nieco bardziej "myśliwskim" i zamiast ciężkiego lasera i blasterów wyposażony jest w trzy jednakowe działka laserowe, a do tego te same działka jonowe. Oprócz tego w skład wyposażenia każdej z wersji wchodzą dwie wyrzutnie torped o robiącej wrażenie pojemności 6 pocisków każda. Stosunkowo łatwo może też być B-wing przezbrojony w jeszcze inne środki bojowe, przez wymianę całych modułów uzbrojenia.

Pewną wadą B-winga jest wysoka emisja energii cieplnej, a co za tym idzie, silna sygnatura termiczna, pozwalająca na stosunkowo łatwe wykrycie i identyfikację go nawet z dużej odległości. Podczas bitwy pod Endorem okazało się też, że długie operowanie na granicy możliwości technicznych tej maszyny może prowadzić do przegrzewania się i usterek poszczególnych komponentów myśliwca - szczególnie tych bardziej czułych i precyzyjnych, jak na przykład systemy wykrywania.

Historia bojowa B-winga krótko po wprowadzeniu do służby jest dość pouczająca. W czasie jednej z pierwszych misji wykonywanych przez B-W przed pojedynczą maszyną tego typu w panice uciekło pół dywizjonu maszyn typu TIE. Maszyna okazała się też niesamowicie skuteczna w niszczeniu imperialnych pól minowych oraz okazała się być w stanie skutecznie działać przeciw Gwiezdnym Niszczycielom. Pod Endorem wykazano, że pojedyncza eskadra tych maszyn jest w stanie poradzić sobie samodzielnie z ISD - a nawet z dwoma. Klęską zakończył się natomiast rajd na pas asteroid Fara: wysłany bez eskorty myśliwskiej dywizjon B-W wpadł w pułapkę i został rozproszony i wycięty w pień przez TIE Fightery. Drugą taktyką stosowana przez Imperium przeciw tym maszynom było natomiast użycie bombowców TIE do pokrycia przewidywanej ścieżki ich lotu salwami niekierowanych ciężkich rakiet.

Jak wykazała praktyka, B-wing doskonale sprawdza się w misjach szturmowych, jednak nie ma większych szans w walce z dużo od siebie zwrotniejszymi myśliwcami (jak np. T/I), przez co wymaga silnej eskorty. Z drugiej strony, grupa tych maszyn tworzy istny walec, mogący przejechać przez formację myśliwców wroga bez większych draśnięć, równocześnie dziesiątkując przeciwnika. Niedobitki mogą potem zostać wykończone przez zwrotniejsze myśliwce przewagi powietrznej, a B-wingi kontynuują szarżę - są więc swoistym odpowiednikiem staropolskiej husarii... także jeśli chodzi o kwestie finansowe: pojedyncza maszyna kosztuje 220 tys. kredytów, dlatego też, podobnie jak A-wing, B-W był dosyć rzadko stosowany w pierwszych etapach wojny. Później sukcesywnie przezbrajano w nowe maszyny wszystkie grupy dotychczas wyposażone w Y-wingi - ok. 10 ABY nowa maszyna stała się już de facto standardem. Wersją rozwojową tej konstrukcji stał się zaś B-wing E oraz E2, z czasem powstały również składaki, wśród nich koreliański C-wing oraz unikalny Deathraven. Elementy B-winga wykorzystano też w transportowcu Ruchu Oporu w erze przebudzenia Mocy.

pełna nazwa: A/SF-01 B-wing Heavy Assault Starfighter
producent: Slayn & Korpil
polska nazwa: Myśliwiec szturmowy typu B, B-wing {Be-łing}. w slangu: cross - krzyżak
prędkość: 6
wytrzymałość: 90
w atmosferze: 950 km/h
osłony: 60
hipernapęd: 2
zwrotność: 22
uzbrojenie: 1 ciężkie działko laserowe o mocy 210; 2 autoblastery (sprzężone) o mocy 90; 3 działka jonowe (sprzężone) o mocy 120
2 wyrzutnie torped (12 sztuk) o mocy 270
długość: 16.9 m
załoga: 1
ładowność: 0.045 t
cena (nowy): 220 000 kr
używany: 120 000 kr
w użyciu od / do: galaktyczna wojna domowa (ok. 1 ABY)

Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


A-Wing

A-wing to myśliwiec przechwytujący trzeciej generacji, kolejny krok w ewolucji po maszynach w rodzaju Z-95 oraz X-W. Skonstruowany został z myślą o dwóch podstawowych zadaniach: walce myśliwskiej oraz dalekim rozpoznaniu.

Dalekim przodkiem tej maszyny był zaprojektowany dla Zakonu Jedi przez Kuat Systems Engineering myśliwiec Delta-7 Aethersprite. Po zakończeniu konfliktu firma ta wykorzystała swoje doświadczenia do stworzenia prototypu lekkiej, szybkiej maszyny krótkiego zasięgu nazwanej R-22, która w zamierzeniu miała być "myśliwcem Jedi dla nie-Jedi", jednak nie doczekała się masowej produkcji ze względu na fakt, że Marynarka Imperialna chwilę wcześniej podpisała olbrzymi kontrakt z firmą Sienar Fleet Systems na całą rodzinę TIE. Większość egzemplarzy z serii próbnej została zakupiona przez marynarkę wojenną Tammuz-an, a część - przez rozmaitych prywatnych posiadaczy. Ze względu na swój kształt - podobny do ostrzy ceremonialnych włóczni ich nowych właścicieli - myśliwce te wkrótce otrzymały przydomek Spearhead.

Szybkość, zwinność i solidna konstrukcja R-22 sprawiła, że kiedy kilka maszyn Tammuz-an wpadło w ręce jednej z komórek rebelianckich, ci postanowili przyjąć je na stan swoich jednostek myśliwskich. Ponieważ od powstania prototypów minęła już przeszło dekada, aby stateczki były skuteczne, należało je nieco zmodyfikować. W miarę upływu czasu "Podziemni inżynierowie" wprowadzali więc w R-22 szereg usprawnień, z których najważniejszym była wymiana oryginalnych silników na potężne silniki nowego wzoru Novaldex J-77 wymownie nazwane EventHorizon ("horyzont zdarzeń" lub po prostu "kres możliwości") - cieszące się wówczas renomą najsilniejszych na rynku i, jak się później okazało, dysponujące jeszcze dodatkowym potencjałem pozwalającym na ich dalsze "podkręcenie". To w tym mniej więcej okresie do myśliwca przylgnęło miano A-winga.

Krótko przed bitwą o Yavin dwa R-22 zostały sprowadzone na Yavin 4 przez rebelianckiego pilota Jake'a Farrella. Tam republikański generał Jan Dodonna, emerytowany konstruktor pierwowzoru R-22 Walex Blissex (poza nim znany również ze stworzenia Gwiezdnych Niszczycieli typu Victory) oraz sam Farrell praktycznie rozebrali je na części i wyrzucili wszystko, co uznali za niepotrzebne. Następnie przejrzeli katalog częstszych i rzadszych rebelianckich modyfikacji i usprawnień i część z nich postanowili wykorzystać, a część (jak np. przekonstruowanie dziobowej części myśliwca i usunięcie z niej charakterystycznej przerwy w krawędzi natarcia, wykorzystywanej do holowania statku na lądowiskach) odrzucić. Do tego dodali nieco sprzętu według własnych pomysłów... I tak stworzyli docelową wersję A-winga, nazwaną oficjalnie RZ-1 A-wing - potwora, który oryginał przypominał w zasadzie tylko wyglądem zewnętrznym. Po pozytywnym przejściu przez prototypy testów, pozostało tylko zaplanować produkcję seryjną nowego myśliwca.

I była to najwyższa pora, bo Rebelia nie posiadała w tym momencie większych ilości myśliwców zdolnych osiągać prędkości, z którymi latały maszyny Imperium. Wskutek tego - co dobitnie wykazała bitwa o Yavin - w wielu sytuacjach imperialne TIE/ln nie miały problemów z prześcignięciem maszyn rebelianckich i narzuceniem im wybranych przez siebie warunków walki, co pozwalało im uzyskać przewagę taktyczną znacząco wpływającą na wyniki starcia. Zaprojektowany pod kątem prędkości i zwrotności A-W był rozwiązaniem tego problemu, stąd środki na jego upowszechnienie po prostu musiały się znaleźć.

Produkcję A-winga postanowiono zorganizować inaczej, niż w przypadku reszty maszyn Sojuszu. Podczas gdy X'y tworzono w kilku głównych fabrykach, A-W budowane były ręcznie w wielu rozrzuconych po całej Galaktyce małych zakładach i warsztatach, do których łatwiej było dowozić zaopatrzenie przy pomocy lekkich frachtowców nie rzucając się zbytnio w oczy. Z tego względu konkretne egzemplarze tego myśliwca często różnią się między sobą mniejszą lub większą liczbą detali i wykończeniem - oczywiście wszystko w ramach jednego projektu. Dopiero za czasów Nowej Republiki model produkcji A-wingów zaczął "normalnieć", a dłuższą ich serię wyprodukował dla nowych władz borykający się z problemami kadrowymi i wizerunkowymi Incom - te myśliwce siłą rzeczy pozbawione już były swojej "indywidualności"; próżno na przykład szukać w nich drewnianych wykończeń, co zdarzało się w maszynach produkowanych przez rzemieślników.

Podstawą konstrukcji A-winga są dwa potężne silniki jonowe zasilane bezpośrednio z reaktora fuzyjnego i stanowiące ponad połowę masy całej maszyny. Napęd ten pozwala mu uzyskać niespotykaną wcześniej prędkość, znacznie przekraczającą dotychczasowe osiągi tak maszyn rebelianckich, jak i imperialnych. Aż do końca galaktycznej wojny domowej A-W był powszechnie uważany za najszybszy z seryjnie produkowanych myśliwców kosmicznych (oczywiście nie licząc późnych modeli TIE Advanced oraz Defenderów, które nigdy nie osiągnęły statusu "powszechności"). Aby pozwolić na takie osiągi, zastosowano w tym myśliwcu bardzo lekką konstrukcję kadłuba, odciążoną ze wszystkich zbędnych elementów - na przykład wnętrze stateczników pionowych jest niemal puste, usztywnia je tylko ryflowana płaszczyzna metalu. Maszynę opancerzono jedynie w symboliczny sposób, generatory osłon także nie posiadają zbyt imponującej mocy - za to z powodzeniem mieszczą się w niewielkiej przestrzeni tuż za kabiną pilota, przed systemem sensorów. Ze względu na konieczność oszczędzania miejsca i energii, zrezygnowano ze standardowo montowanego w maszynach rebelianckich droida astromechanicznego, a zastosowany zamiast niego w A-W komputer astronawigacyjny to model pozwalający przechować w pamięci koordynaty jedynie dwóch skoków nadprzestrzennych (w razie czego namiary mogą zostać przesłane z innej zaprzyjaźnionej jednostki bezpiecznym kanałem łączności). Jeszcze lepsze parametry lotu uzyskać można przez całowite wyeliminowanie generatora osłon, jednak mało kto w Sojuszu decydował się na aż tak drastyczne posunięcie...

A-wing z reguły jest też na polu walki myśliwcem najzwrotniejszym - nie dorównuje mu nawet TIE Interceptor. Uzyskano to dzięki zastosowaniu zarówno sterowania wektorem ciągu głównych silników, jak i umieszczeniu pomiędzy nimi czterech dodatkowych silników manewrowych oraz takiemu oprogramowaniu komputera pokładowego, aby optymalnie wykorzystywał oba te środki sterowania i w ułamku sekundy odpowiadał na polecenia pilota. Podczas lotu w atmosferze aktywny system sterowania wykorzystuje również ruchome płaszczyzny stateczników pionowych umieszczonych nad oraz pod kadłubem myśliwca. Czas reakcji maszyny na wychylenia drążka i orczyka jest tak krótki, że wielu pilotów ma problemy z kontrolowaniem tego myśliwca, szczególnie przy wysokich prędkościach - dlatego na A-W przydziela się tylko tych z najlepszym refleksem i wyczuciem sterów.

Jeżeli chodzi o uzbrojenie, to podstawową bronią A-winga są dwa działka laserowe Borstel RG-9, posiadające pewną unikalną cechę. Dzięki specjalnym serwomotorom mogą one być odchylane o 60 stopni w górę lub w dół, znakomicie zwiększając pole ostrzału i ułatwiając zarówno walkę kołową, jak i ewentualne ataki naziemne. W niektórych egzemplarzach działka te zostały zmodyfikowane w taki sposób, aby można je było obracać nawet i o 180 stopni celem sprawienia nieprzyjemnej niespodzianki przeciwnikowi siedzącemu na ogonie - m.in. tę modyfikację Incom wprowadził w swoich maszynach jako standard. Niespodzianka spotykała jednak czasami również i pilota - nie do końca dopracowane rozwiązanie obrotnicy potrafiło zaciąć się w "odwrotnej" pozycji, szczególnie jeśli prowadzono z niego w takiej pozycji ogień, blokując działka w pozycji wstecznej aż do momentu, kiedy udało się wylądować w jakiejś bazie i naprawić usterkę.

W parze z każdym z działek zamontowany jest jeszcze dodatkowy laser celowniczy, który nie wyrządza szkód atakowanemu celowi, jest jednak niezastąpiony jeśli chodzi o namierzanie celów i określanie ich odległości oraz prędkości.

Pierwsze egzemplarze A-W nie posiadały wyrzutni pocisków kierowanych, jednak niebawem postanowiono zwiększyć uniwersalność tego myśliwca przez ich dodanie. Pociski zmagazynowane są w przedniej części kadłuba myśliwca, po 6 na każdej burcie, i odpalane są przez charakterystyczne szczeliny w boku kadłuba. Dzięki tej broni A-wing może szybko rozprawiać się z co bardziej odpornymi imperialnymi myśliwcami w rodzaju bombowca TIE i nie musi ani wytracać prędkości, by wejść im na ogon, ani wykonywać nawrotu, by ponowić atak.

Poza tradycyjnym uzbrojeniem, A-wing wyposażony jest też w większości egzemplarzy w aparaturę do walki radioelektronicznej - silną zagłuszarkę systemów elektronicznych nieprzyjaciela Miradyne 4x-Phantom skalibrowaną tak, aby jej emisje zakłócały działanie układów celowniczych wrogiego uzbrojenia. W połączeniu z wysoką prędkością i zwrotnością myśliwca daje to bardzo duże szanse uniknięcia nieprzyjacielskiego ognia, co przy słabym pancerzu wydaje się być szczególnie zalecane. System ten był z dużym powodzeniem wykorzystany w bitwie o Endor - skoordynowane zagłuszanie prowadzone przez A-wingi znacznie zredukowało celność artylerii imperialnej podczas pierwszych faz ataku. Nie zaleca się jednak stosowania tego typu systemów przez pojedyncze jednostki postawione wobec większych i nowocześnie wyposażonych okrętów liniowych - zamiast utrudniać namierzenie, pełni ono wtedy w wielu przypadkach rolę naprowadzającej na cel radiolatarni.

Specjalistyczny sprzęt pozwalający A-wingowi na wykonywanie zadań rozpoznawczych umieszczono w górnej części kadłuba za kabiną pilota i generatorem osłon i postarano się o zamaskowanie go tak, aby jego posiadanie przez myśliwiec nie było zbyt oczywiste. Wielozakresowy system wykrywająco-skanujący zbiera szczegółowe informacje o mijanych jednostkach i instalacjach nieprzyjacielskich i synchronizuje je z głównym komputerem myśliwca, ale też i nagrywa je w specjalnym awaryjnym rejestratorze. Ten może być odrzucony w przypadku zniszczenia lub groźby przejęcia myśliwca przez wroga i odzyskany przez inny statek rebeliancki - dzięki temu nawet w przypadku straty zwiadowcy istnieje szansa, że wartościowe dane dotrą do swojego odbiorcy.

A-wing jest jednym z najbardziej wymagających statków kosmicznych jeżeli chodzi o utrzymanie i obsługę techniczną. Wszystkie jego systemy są wyżyłowane do granic możliwości i pracują pod bardzo wysokim obciążeniem, co sprawia, że wymagają praktycznie ciągłych przeglądów. W zasadzie po każdym locie myśliwiec ten wymaga porządnego przeglądu i podregulowania systemów, w szczególności napędu oraz elektroniki. W przeciwieństwie do np. Y-winga, nie jest w związku z tym zbyt dobrze przystosowany do operowania z polowych baz o minimalnej bazie technicznej i zaopatrzeniowej - jego domeną są raczej dobrze wyposażone główne bazy oraz pokłady krążowników kosmicznych, na których można znaleźć odpowiednie wyposażenie diagnostyczne. Dość częste uszkodzenia sprawiają, że maszyna ta nie jest lubiana przez wojskowych planistów - nigdy bowiem do końca nie wiadomo, czy i ile myśliwców tego typu będzie w danym momencie dostępnych.

Głównym przeznaczeniem A-wingów są misje typu "uderz i odskocz", w których myśliwce te mogą do maksimum wykorzystać swoją przewagę prędkości i zwrotności do zadawania zaskakujących ciosów. A-W wykorzystywane są również intensywnie do działań zwiadowczych, podczas których przemykają z włączoną zagłuszarką wśród jednostek lub nad terytorium wroga zbierając dane i nie dając się zestrzelić. W defensywie głównym zadaniem A-wingów jest również ofensywa, a konkretnie - przechwytywanie jednostek uderzeniowych wroga zanim zdołają one zbliżyć się do swojego celu na odległość skutecznego ognia. W niektórych przypadkach konieczne bywa także zaangażowanie się w walkę kołową ze zwrotniejszymi spośród myśliwców wroga - przede wszystkim z TIE Interceptorami. A-W często pełnią też rolę szpicy większego ataku, mając za zadanie związać, zdezorganizować i osłabić (lub zniszczyć) osłonę myśliwską celu i wspierać w ataku jednostki szturmowe - jedną z tego typu taktyk nazwano nawet Cięciem A-winga.

Początkowo przewidywano także wykorzystanie tego myśliwca w roli bliskiej osłony konwojów, baz i zgrupowań floty, jednak ta taktyka nie do końca się sprawdziła - okazało się, że takie misje lepiej spełniają X-wingi (a następnie stworzone specjalnie w tym celu E-wingi), które są wprawdzie mniej zwrotne, jednak dysponują większą siłą ognia i mocniejszymi osłonami. Wysoki koszt (175 tys. kredytów za sztukę) i nieprzystosowanie do misji szturmowych sprawił, że myśliwce RZ-1 nie wyparły X-ów, były jednak szeroko i skutecznie wykorzystywane przez Sojusz.

A-wing zdecydowanie nie jest maszyną, do której można się przesiąść z ciągnika rolniczego, przez co w początkowym okresie Rebelii trudniej było o pilotów mogących sprawnie latać tymi myśliwcami, niż o same myśliwce. Aby ułatwić szkolenie nowych rekrutów lub też przeszkalanie na A-wingi z innych maszyn, korzystano więc czasem ze szkolnego wariantu tego myśliwca - RZ-1T, który podobnie, jak wersja bazowa, występował w wielu podtypach i odmianach.

A-wingi z zasady przydzielano najlepszym spośród najlepszych wśród pilotów rebelianckich (a później republikańskich) i spośród tych, którym zaproponowano przezbrojenie, jedynie Eskadra Łotrów odmówiła przesiadki, pozostając przy X-wingach. Prawdopodobnie najsłynniejszą grupą A-W w siłach Sojuszu i Nowej Republiki było skrzydło myśliwskie Pasha Crackena, a najsłynniejszym pojedynczym pilotem - Arvel Crynyd, który swoim ciężko uszkodzonym A-wingiem staranował i zniszczył mostek imperialnego SSD Executor. Połączenie charakterystycznego klinowatego kształtu myśliwca (ze wzmocnionym osłoną atmosferyczną dziobem nie pierwszy raz wykorzystanym w roli tarana) i jego wybuchowego paliwa pozwoliło mu na przebicie się przez transparistal i całkowite spustoszenie sterówki imperialnego okrętu flagowego, co z kolei doprowadziło do jego zderzenia z drugą Gwiazdą Śmierci. W tej samej bitwie A-wingi Eskadry Zielonych zapisały również na swoje konto zniszczenie krążownika Pride of Tarlandia służącego za centrum łączności floty, co znacząco zdezorganizowało działania sił imperialnych. Maszyny te wzięły również liczny udział w bitwie o Jakku (5 ABY), gdzie wiele zostało zniszczonych w silnym ogniu nieprzyjaciela.

W miarę rozwoju technologii A-wing stopniowo udoskonalano i w momencie wybuchu konfliktu między Nową Republiką a Najwyższym Porządkiem w linii służyły już jednostki oznaczane jako RZ-2 A-wing. W równoległej linii historycznej natomiast A-wing został użyty w roli tarana także ćwierć wieku po śmierci Imperatora, podczas bitwy o Ebaq 9, kiedy to Vergere za cenę własnego życia przechyliła szale walki na niekorzyść Yuuzhan Vongów.

R-22 Spearhead, serial Droids
R-22 Spearhead, serial DroidsWczesny rebeliancki A-wing, serial Rebels
Wczesny rebeliancki A-wing, serial RebelsKomentarz hermeneutycznyTajemniczy człowiek w kapturze
Źródła pisane zawsze twierdziły, że A-wing został zbudowany po bitwie o Yavin, w reakcji na problemy rebelianckich myśliwców z szybszymi od nich TIE/ln. Tymczasem jednostkę tę wprowadzono w grze X-Wing już w pierwszej kampanii, dziejącej się przed tą bitwą (zniszczenie Gwiazdy Śmierci było finałem wersji podstawowej gry). Przez lata sprzeczności tej nie komentowano, podobnie jak kwestii pojawienia się w grze stworzonych jeszcze później TIE Interceptorów.

W końcu jednak wymyślono myśliwiec R-22 Spearhead (nawiązując do jednostki pojawiającej się w serialu rysunkowym Droids), mający być poprzednikiem A-winga i stwierdzono, że to na Spearheadach latał gracz w X-Wingu. Kwestię tego, że dane techniczne i wygląd myśliwca w grze idealnie odpowiadały "prawdziwemu" A-wingowi zdecydowano się pominąć, a na podstawie faktu, że maszyna ta nazywana jest wprost A-wingiem, stwierdzono, że... Spearhead również był nazywany A-wingiem. Konsensus ten został potwierdzony w Essential Guide to Warfare i wydawało się, że sprawa jest jasna...
Jednak później pojawił się serial Rebels, a w nim - A-wingi na dekadę przed bitwą o Yavin. Według opisu w wydanej po emisji serialu broszurze dołączonej do zestawu Incredibuilds to właśnie wtedy powstały - przez zmodyfikowanie R-22 - pierwsze rebelianckie A-W, co dodatkowo zaciemnia obraz sytuacji. Dodatkowo jeszcze komplikuje sprawę fakt, że myśliwce w tym serialu wyglądają bardziej jak A-wingi RZ-2 z czasów Nowej Republiki niż jak RZ-1.

pełna nazwa: Dodonna/Blissex RZ-1 A-wing Fighter/Interceptor
producent: Kuat Systems Engineering/niezależne fabryki Sojuszu Rebeliantów/Incom Corporation
polska nazwa: Myśliwiec przechwytujący typu A, A-wing {A-łing} w slangu: slim - chudziak
prędkość: 12
wytrzymałość: 80
w atmosferze: 1300 km/h
osłony: 30
hipernapęd: 1
zwrotność: 30
uzbrojenie: 2 działka laserowe (sprzężone) o mocy 150; 2 wyrzutnie pocisków kierowanych (po 6 sztuk) o mocy 180
zakłócarka systemów celowniczych o mocy 60
długość: 6.9 m
rozpiętość: 4.47 m
załoga: 1
ładowność: 0.04 t
cena (nowy): 175 000 kr
używany: 70 000 kr
w użyciu od / do: galaktyczna wojna domowa (1 ABY)

Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek



Tie Fighter

Produkowany przez Sienar Fleet Systems myśliwiec TIE, a dokładnie rzecz biorąc - wywodzący się od pierwszego seryjnego myśliwca TIE TIE/ln (el-en) to obok Gwiezdnego Niszczyciela jeden z najbardziej widocznych i najłatwiej rozpoznawalnych symboli Marynarki Imperialnej. Jako podstawowy i najpopularniejszy myśliwiec floty, TIE/ln jest obecny w zasadzie wszędzie tam, gdzie Imperium pragnie pokazać swoje zbrojne ramię. Walczy z myśliwcami wroga, pełni służbę eskortową, jest wysyłany na patrole (nierzadko te z gatunku "agresywnych"), wspiera siły naziemne czy formacje bombowców. Z reguły przenoszony jest na pokładach średnich i ciężkich okrętów Marynarki Imperialnej - najczęściej oczywiście Gwiezdnych Niszczycieli, z którymi w oczach wielu obserwatorów stanowi nierozerwalną całość.

Imperialna doktryna użycia myśliwców typu TIE zakłada, że będą one posiadały znaczącą przewagę liczebną, co zredukuje ich słabe strony: brak osłon i nietrwałą konstrukcję. O ile w walce z jednostkami wojskowymi najnowszych generacji często okazuje się to zbyt mało - przynajmniej dla tych pechowców, którzy zostali zestrzeleni przed przygnieceniem wroga przewagą liczebną - o tyle w regularnych spotkaniach z frachtowcami, przemytnikami i jednostkami piratów myśliwiec TIE wzbudza sporo dobrze umotywowanego strachu. W walce jeden na jeden TIE/ln jest w stanie poradzić sobie z większością starszych czy mniej zwrotnych myśliwców (Z-95, Y-W, czasem B-W), ale wszystkie bardziej spektakularne efekty są zazwyczaj raczej zasługą jego pilota, niż samej maszyny, której w zasadzie jedynym niepodważalnym atutem jest wysoka prędkość - nie pobita do momentu wprowadzenia przez Rebelię A-wingów.

Trudna do pobicia jest również łatwość obsługi naziemnej myśliwca TIE. Prosta i solidna konstrukcja silnika jonowego sprawia, że łatwo jest o niego dbać, dzięki czemu mniej niż 5% utraconych maszyn zostaje spisanych ze stanu ze względu na awarie nie-bojowe - a i to zazwyczaj wskutek błędu pilota. W związku z tym TIE mają bardzo dobry wskaźnik czasu lotu do czasu obsługi, co przekłada się na wysoką skuteczność ich eskadr zarówno w walce, jak i podczas szkoleń. Nie ma jednak róży bez kolców - jeśli maszyna wypadnie już z akcji wskutek poważniejszej awarii lub trafienia, na jej powrót do linii można czekać bardzo długo. Dla wielu części nie da się bowiem znaleźć prostego zamiennika i trzeba sprowadzać je bezpośrednio od producenta.

Ze względu na swoistą konstrukcję kadłuba i silników, TIE ma poważne problemy z odwracaniem ciągu, co uniemożliwia mu gwałtowne hamowanie i sprawia, że zwrotna skądinąd maszyna znacznie traci w tym aspekcie. TIE/ln nie posiada hipernapędu, a jego główne i jedyne uzbrojenie stanowią dwa sprzężone działka laserowe - rozmieszczone nieco szerzej, niż u jego pierwowzoru, co jest w zasadzie największą zewnętrzną różnicą między pierwszymi TIE a TIE/ln. Brak podwozia, a także miejsca na jego zainstalowanie, powoduje, że nie jest on w stanie bazować na typowych platformach lądowniczych (choć jego konstrukcja jest na tyle solidna, że może wytrzymać postawienie na płatach), ale wymaga specjalnych systemów podwieszeń. W takie systemy wyposażone są więc praktycznie wszystkie okręty imperialne przystosowane do przenoszenia myśliwców - od wspomnianych ISD, przez lotniskowce, lżejsze krążowniki i fregaty, aż po krążowniki typu Carrack czy korwety Assassin.

TIE bazują też regularnie w stacjach orbitalnych oraz w fortecach i garnizonach naziemnych - co wymaga jednak budowania specjalnych hangarów i bywa dosyć uciążliwe. Typowy ISD może przenosić 72 maszyny TIE (chociaż zazwyczaj tylko około połowy z nich to podstawowe wersje TIE/ln), typowy imperialny garnizon naziemny może być wyposażony w ilość myśliwców dochodzącą do 40 (podzieloną na 4 10-maszynowe eskadry, z tego zazwyczaj dwie myśliwskie) - oczywiście tylko na obszarach, na których obecność takiego wsparcia jest konieczna. Latanie T/F w atmosferze jest zresztą swoistym sportem i wymaga nieco treningu ze względu na jego mało aerodynamiczne kształty.

Warto również nadmienić, że w walce o jak najniższe koszty budowy oraz o odciążenie myśliwca zrezygnowano w jego konstrukcji z dwóch dość lubianych przez pilotów elementów. Pierwszy to system podtrzymywania życia w kabinie - w związku z jego brakiem, piloci latają w kombinezonach ciśnieniowych i nie za bardzo mają jak chociażby podrapać się w nos. W zasadzie zamknięty kombinezon byłby krokiem w stronę bezpieczeństwa pilota, gdyby nie fakt usunięcia drugiego ważnego mechanizmu: katapulty... TIE/ln standardowo nie są wyposażone w ten system ratunkowy, więc w przypadku zestrzelenia pilot musi albo o własnych siłach wygramolić się z kabiny, albo też liczyć, że jakimś zupełnie niewiarygodnym sposobem zostanie wyrzucony z rozpadającego się kadłuba w jednym kawałku. Aby jeszcze bardziej obniżyć masę myśliwca, przy kwalifikowaniu na pilotów bierze się również pod uwagę... wagę pilota.

Do ciekawostek należy zaliczyć zainstalowany na tym myśliwcu system identyfikacji wizualnej. Ponieważ wszystkie maszyny są identyczne, nie posiadają indywidualnego malowania, a na dodatek są za każdym razem losowo przydzielane między pilotów biorących udział w danej misji, bardzo trudne i wymagające dodatkowej koncentracji byłoby identyfikowanie za każdym razem myśliwca dowódcy klucza. Dlatego każda maszyna posiada z tyłu układ kolorowych świateł, które pilot może ustawić tak, aby migały w odpowiedniej kolejności i z wybraną częstotliwością. Dzięki nim skrzydłowi mogą rozpoznać swojego dowódcę bez konieczności uciekania się do komputera celowniczego czy mapy taktycznej.

Marynarka Imperialna nie popiera przyzwyczajania się pilotów do swoich maszyn, dlatego też myśliwce TIE - identyfikowane jedynie po numerach, podobnie, jak ich piloci - przydzielane są do każdej misji losowo z całej puli dostępnych w danym momencie maszyn. Pilot nie ma nawet gwarancji, że zawsze będzie latał na tym samym typie maszyny, a wręcz przeciwnie - personel dowódczy dba o to, aby każdy z imperialnych pilotów trenował i zdobywał doświadczenie bojowe równomiernie na myśliwcach, bombowcach, maszynach zwiadowczych itp. W związku z tym w korpusie myśliwskim - może poza specjalnymi formacjami w rodzaju Czarnej Eskadry Dartha Vadera - nie ma miejsca na wprowadzanie w wystroju maszyny własnych akcentów czy też zaznaczanie na jego kadłubie osobistych zestrzeleń. Jedynym wyjątkiem - nieoficjalną tradycją, kultywowaną zarówno przez pilotów, jak i obsługę naziemną - jest oznaczanie zestrzeleń przypisanych na konto danego myśliwca przez wykonywanie centymetrowej długości nacięć na wewnętrznej powierzchni włazu wejściowego. W bardzo rzadkim przypadku zapełnienia się powierzchni włazu jest on demontowany i mocowany na stałe za pomocą spawarki do sufitu hangaru myśliwców. "Szczęśliwa" maszyna otrzymuje nowy właz, jest jednak spisywana ze stanu formacji jako "emerytowana" - i zazwyczaj przypada na stałe komuś, kto ma dobre układy w dowództwie skrzydła. Wśród pilotów imperialnych panuje przekonanie, że Darth Vader również wykonywał podobne szczerby w swoim myśliwcu TIE/x1, jednak nikt nie ma na to dowodów.

Na bazie standardowego TIE/ln Sienar wykonał dla Marynarki Imperialnej wiele zmodyfikowanych, wyspecjalizowanych i nierzadko ulepszonych modeli (między innymi szturmowego TIE/gt, zwiadowczego TIE/rc, maszynę obserwacyjną TIE/fc), zapewniając sobie tym samym miejsce największego w Galaktyce producenta myśliwców kosmicznych. Z czasem do linii TIE dołączyły kolejne, bardziej zaawansowane generacje maszyn: cięższy TIE/rb, bombowiec TIE/sa i jego wersje pokrewne, przechwytujący TIE Interceptor, całe pokolenie TIE Advanced... A równocześnie nadal korzystano ze starego, taniego i szybkiego w produkcji TIE/ln, czasem lekko usprawniając nieco już przechodzone jednostki. Zrobiła tak między innymi admirał Daala, produkując w Laboratorium Otchłani Super TIE/ln, jak również admirał Zaarin, wyposażając swoje TIE/ln w generatory osłon i korzystając z nich podczas walk o fabryki TIE Advanced. Podczas kontrofensywy odrodzonego Imperatora światło dzienne ujrzała również ciekawa konstrukcja naziemnego pojazdu bojowego: czołg TIE (TIE Crawler), w którym ogniwa słoneczne zostały zastąpione blokami gąsienic.

W ostatecznym rozrachunku linia TIE/ln okazała się natomiast silniejsza, niż wszystkie jej usprawnienia i odnogi, wydając na świat należące do Najwyższego Porządku TIE/fo oraz TIE/sf.

Komentarz hermeneutycznyTajemniczy człowiek w kapturze
Niektórzy fani uważali niegdyś, że różnice w kolorach między myśliwcami z Nowej nadziei a kolejnych części oznaczają, że są to inne typy maszyn. Żadne źródło jednak tego nie potwierdza, a kwestia braku odmiennego układu działek (ewentualne TIE nie będące TIE/ln musiałyby mieć je krótsze i zamocowane znacznie bliżej siebie) przeczy tej teorii.

pełna nazwa: SFS TIE Fighter (TIE/ln)
producent: Sienar Fleet Systems
polska nazwa: Myśliwiec (typu) TIE {Taj} w slangu: eyeball - gała
prędkość: 10
wytrzymałość: 60
w atmosferze: 1200 km/h
osłony: -
hipernapęd: -
zwrotność: 24
uzbrojenie: 2 działka laserowe (sprzężone) o mocy 150
długość: 6.3 m
załoga: 1
ładowność: 0.065 t
cena (nowy): 60 000 kr
używany: 25 000 kr
w użyciu od / do: galaktyczna wojna domowa

Obrazek


Obrazek



Obrazek



Obrazek



T-70 X-Wing Poe's Boosted

T-70 X-wing

T-70 X-wing. Autor i źródło obrazka: X-Wing Miniatures Game, FFG
T-70 X-wing
(X-Wing Miniatures Game, FFG)
link bezpośredni dodaj do porównywarki
Po wielu zmianach literek przyszła w końcu kolej na zmianę numeru - i tak oto około 10 lat po bitwie o Endor pojawił się myśliwiec T-70 X-wing. Producentem tej maszyny jest Incom-FreiTek, a oba człony tego konglomeratu powinny być znajome każdemu, kto kiedykolwiek interesował się latającym złomem. Incom to oczywiście twórca oryginalnego X-winga oraz ARC-170, a także współtwórca Z-95 Headhuntera. Później korporacja ta pracowała dla Imperium i opracowała Howlrunnera, podczas gdy uciekinierzy z niej założyli pod auspicjami Rebelii oraz Nowej Republiki firmę Frei'Tek, odpowiedzialną za stworzenie E-winga. Po upadku Imperium obie marki w końcu połączono, chociaż czasami wykorzystywano tylko jedną z nich.

Projektując T-70 postanowiono zachować wszystko to, z czego słynął jego poprzednik, a więc wysoką uniwersalność, solidną konstrukcję, no i przede wszystkim - charakterystyczny kształt. Różnice laikowi trudno jest zauważyć, dotyczą przede wszystkim kształtu końcówek płatów oraz przypominających wyglądem turbiny silników hamująco-manewrowych. Wewnątrz jednak cała technologia postąpiła o dekady do przodu: generatory są wydajniejsze, silniki Incom-FreiTek 5L5 nadają większą prędkość, a działka laserowe Taim&Bak KX12 dysponują większą siłą. Poprawiono też oczywiście awionikę, w tym systemy celownicze, a elektronikę kokpitu wyposażono w możliwość dynamicznej rekonfiguracji - w zależności od preferencji pilota lub sytuacji, w jakiej znalazł się myśliwiec, te same urządzenia kontrolne mogą pełnić różne role. Równocześnie zachowano prostotę urządzeń sterowania - podobnie jak w poprzednich modelach całe oprzyrządowanie trzyma standardy spójne z innymi produktami Incoma, w tym skoczkami atmosferycznymi czy śmigaczami, dzięki czemu łatwo jest przeszkolić do pilotażu myśliwca osobę, która nigdy nie latała w kosmosie.

Kadłub przekonstruowano tak, aby pozwalał na ładowanie nieodzownego droida astromechanicznego od dołu, co ułatwia obsługę maszyny w bazach, a także pozwala droidowi bez trudności opuszczać pokład myśliwca i wracać nań w warunkach polowych. Skrzydła myśliwca są z reguły rozkładane podczas walki - nie tyko po to, aby zwiększyć pole ostrzału, ale też w celu łatwiejszego pozbywania się nadmiarowego ciepła, emitowanego przez pracujące w trybie bojowym urządzenia pokładowe. Centralne części wszystkich czterech skrzydeł mieszczą silniki napędu repulsorowego, a bliżej kadłuba w dolnych płatach osadzono gondole podwozia głównego, podczas gdy w górnych - generatory i emitery osłon energetycznych. Cztery potężne silniki wyposażono w dysze ciągu wstecznego z żyroskopami elektromagnetycznymi, które pozwalają na wykonywanie manewrów, jakich nie powstydziłaby się znacznie mniejsza i lżejsza maszyna myśliwska.

Przód kadłuba mieści natomiast blok wyrzutni pocisków (pod kabiną pilota) wraz z pojemnikiem na zużyte łuski. Znane z T-65 dwie wyrzutnie torped zastąpił pojedynczy wariant modularny, w którym nie dość, że można szybko wymienić zasobnik amunicyjny na taki zawierający innego rodzaju pociski (np. rakiety lub torpedy magnetyczne), ale i na broń innego typu. Co więcej, teraz X-wing w standardzie przenosi już 8 torped protonowych Krupx MG7-A.

Poza wyrzutnią w nosie myśliwca znajduje się kompensator przyspieszenia, przedni moduł repulsorów, chłodzony cieczą łatwo demontowalny komputer pokładowy, zapasowy generator mocy oraz systemy łączności i wykrywania. Miniaturyzacja tych komponentów w stosunku do sprzętu sprzed kilku dekad pozwoliła na zorganizowanie miejsca na nieco większy niż w T-65 bagażnik, zazwyczaj wykorzystywany do przewożenia ratunkowego zestawu survivalowego. Dodatkowo opancerzono kabinę pilota, aby zapewnić mu bezpieczeństwo w sytuacji ewentualnej utraty osłon. Wprowadzono też specjalne rozwiązania redukujące wykrywalność myśliwca, jak na przykład pokrycie go specjalną powłoką ochronną.

Podobnie jak T-65, jego następca dysponuje uzbrojeniem i osłonami pozwalającymi mu zarówno na walkę z lekkimi myśliwcami, jak i z większymi okrętami wroga, których osłony może przebić dzięki torpedom protonowym. Zdolny jest również oczywiście atakować cele naziemne, a zaawansowane systemy celowania pozwalają mu na skuteczne eliminowanie nawet niewielkich i ruchliwych celów. Działka laserowe mogą strzelać naprzemiennie ogniem pojedynczym, salwami, lub też parami na ukos, dzięki temu można dostroić rodzaj ognia do panującej na polu walki sytuacji. Do samoobrony T-70 posiada dodatkowo blaster BlasTech Ax-190-B sterowany zdalnie z kabiny - można nim postraszyć wrogie myśliwce lub niszczyć wrogą siłę żywą biegającą w białych pancerzach.

W trzeciej dekadzie po upadku Imperium Galaktycznego siły myśliwskie Nowej Republiki wzbogaciły się o kolejny wariant tego myśliwca, T-85 X-wing. Ze względu na prowadzoną przez władze politykę rozbrojeniową oraz mało zdecydowaną postawę wobec prowokacji Najwyższego Porządku, korzystające z nich eskadry nie prowadziły jednak wielu działań poza patrolowymi. Skłaniało to niektórych spośród oficerów do przyłączania się do Ruchu Oporu, który ze względu na małe możliwości produkcyjne posługiwał się głównie T-70 z demobilu lub pozyskanymi od nieoficjalnych sponsorów - lokalnych sił samoobrony oraz na wpół prywatnych flot niektórych senatorów, na potrzeby których produkcja T-70 cały czas trwała, choć w ograniczonym zakresie.

Na X-wingach tych latał m.in. Poe Dameron, który przebył tę właśnie drogę wraz z resztą republikańskiej eskadry Rapier i już wkrótce miał stanąć twarzą w twarz z myśliwcami TIE Najwyższego Porządku. Maszyny te brały również udział w bitwie o Takodanę, eskortując i wspierając z powietrza transportowce Ruchu Oporu, a także w ataku na Bazę Starkiller, walnie przyczyniając się do jej zniszczenia. Później chroniły też ewakuację z bazy na D'Qar, osłaniając krążownik MC85 Raddus oraz jego bombowce, co umożliwiło im wyeliminowanie drednota typu Mandator IV należącego do sił Najwyższego Porządku. Wreszcie wzięły też udział w finałowym boju nad planetą Exogol, chociaż w tym okresie Ruch Oporu dysponował w swojej bazie głównej już tylko ósemką tych myśliwców, plus sześcioma w różnym stadium kanibalizacji.

pełna nazwa: T-70 X-wing Starfighter
producent: Incom-FreiTek
polska nazwa: Myśliwiec typu T-70 X-wing w slangu: pointer - igła, iks
prędkość: 11
wytrzymałość: ?
w atmosferze: 1100 km/h
osłony: ?
hipernapęd: 1
zwrotność: ?
uzbrojenie: 4 działka laserowe (sprzężone) o mocy ?; 1 obrotowy autoblaster (wieżyczka) o mocy ?; 2 wyrzutnie torped (8 sztuk) o mocy ?
długość: 12.49 m
rozpiętość: 11.26 m
załoga: 1
ładowność: ? t
cena (nowy): 200 000 kr
używany: 110 000 kr
w użyciu od / do: Nowa Republika

Model w budowie

Frachtowiec Koreliański YT-1300 - Millenium Falcon - Sokół Millenium

Ten dość stary model frachtowca jest bez wątpienia najpopularniejszym spośród wszystkich lekkich transportowców tak bardzo lubianych przez przemytników. Jego produkcja rozpoczęła się w CEC 72 lata przed bitwą o Yavin i w ciągu kilku dosłownie miesięcy od wprowadzenia na rynek statek ten okazał się tak wielkim przebojem, że przez dłuższy czas głównym problemem Corellian Engineering Corporation było odpowiednio szybkie tworzenie nowych linii produkcyjnych by sprostać napływającym zewsząd zamówieniom.

Czego można spodziewać się po tym frachtowcu kosmicznym? Głównymi jego atutami są wytrzymałość i uniwersalność. Konstrukcja YT-1300 oparta jest na wytrzymałej "rotundzie" stanowiącej zasadniczą część kadłuba - odpornej na uszkodzenia i stanowiącej solidną bazę dla pozostałych elementów: pylonów tworzących przednie "widły", kokpitu, silników, systemów uzbrojenia czy łączności itd. Znane są przypadki statków, które wydawały się być zdatne już tylko na złom, a jednak udało się je "zrewaloryzować" dzięki wytrzymałości ich konstrukcji; czasem przez stworzenie jednego YT-1300 z części dwóch lub więcej mocno uszkodzonych jednostek.

Projektując ten frachtowiec CEC postawiło na konstrukcję modułową oraz łatwość adaptacji systemów pokładowych. Podział na wymienne sekcje nie dotyczył jednak tylko wyposażenia YT-1300, ale także całej jego konstrukcji wewnętrznej. Poszczególne sekcje wnętrza centralnej rotundy produkowano masowo w różnych kooperujących ze stoczniami fabrykach, a następnie montowano z nich wnętrze pojazdu. Pozwoliło to na łatwe dostosowywanie statku do aktualnych potrzeb rynkowych i już na początku produkcji stworzono dzięki temu dwa różne warianty YT-1300: pasażerski i frachtowy, nazwane odpowiednio YT-1300p oraz YT-1300f.

Podczas prac nad projektem YT-1300 przygotowano też trzy różne konfiguracje umieszczenia kokpitu, oznaczone numerami od 1 do 3, ale nie wchodzące w skład podstawowego oznakowania modelu. Dwuosobowa kabina pilotów może być zainstalowana z prawej strony kadłuba, z lewej, lub też pośrodku - ten ostatni wariant stał się podstawą dla mało znanej wersji rozwojowej tego frachtowca, YT-1930, wykorzystano też to podejście w YT-2000. Ostatecznie największe powodzenie zdobyła wersja z kokpitem z prawej strony, niemal doszczętnie wypierając pozostałe odmiany. Powód takiego wyboru był dość prosty - okazało się, że piloci lekkich frachtowców nadzwyczaj cenią sobie dodatkową widoczność z jednej strony kadłuba zapewnianą przez tę konfigurację, a w kwestii "prawy czy lewy" zadecydowała prawdopodobnie po prostu kolejność tych opcji na liście fabrycznej oraz zwykła moda. W pewnym momencie myślano też nad kokpitem ruchomym, jednak próby z YV-545 sprawiły, że pomysł ten nie został zrealizowany.

YT-1300f, czyli wersja towarowa frachtowca kosmicznego YT-1300, większość przestrzeni wewnątrz kadłuba przeznaczoną ma na ładownie, w których przenieść może do 150 ton towaru. Przestrzeń życiowa załogi ograniczona jest do dwuosobowego kokpitu, niewielkiej toalety oraz... głównej ładowni - położonej w lewej przedniej ćwiartce kadłuba i przeznaczonej zarówno do przewożenia frachtu, jak i do spędzania wolnego czasu podczas podróży na autopilocie. Pomieszczenie to zawiera dwie wnęki z kojami dla załogi, wyposażone w zasłonki dla zapewnienia minimum prywatności, niewielką toaletę oraz szereg klap w podłodze, dających dostęp do kluczowych układów statku.

Główna ładownia łączy się z komorą przyjmowania frachtu - pomieszczeniem umieszczonym w osi statku dokładnie pomiędzy przednimi pylonami i wyposażonym z przodu we wrota ładunkowe. Dzięki wysięgnikom wysuwanym z pylonów statku, palety lub kontenery z towarem podejmowane są z podnośnika lub pomostu ładunkowego i wędrują wzdłuż przestrzeni między tymi dwiema charakterystycznymi wypustkami aż dotrą do wspomnianej komory, skąd mogą być rozprowadzane do wybranych ładowni. Towar można też zaokrętować przy pomocy dwóch bocznych ramp ładunkowych opuszczanych spod pierścieni cumowniczych frachtowca. Rampy te umieszczono w podłodze korytarzy wiodących od bocznych pierścieni cumowniczych aż do głównego wewnętrznego tunelu obwodowego, które to korytarze pełnią równocześnie rolę olbrzymich śluz - hermetyczne wrota oddzielają je nie tylko od przestrzeni kosmicznej, ale i od wspomnianego głównego korytarza. W innych wariantach frachtowca korytarze te oraz rampy są nieco krótsze i ciaśniejsze, gdyż miejsce pierścieni cumowniczych zajęły kapsuły ratunkowe. W YT-1300f nie zainstalowano ich tutaj, gdyż zajmowały zbyt dużo miejsca i utrudniały przyjmowanie towaru.

Jeszcze jednym sposobem na załadunek towaru jest duża winda połaciowa opuszczająca się pionowo w dół z tylnej ładowni. W zasadzie nie jest to ładownia, a pomieszczenie przeładunkowo-inżynieryjne, połączone z dwiema ładowniami bocznymi, a równocześnie zapewniające dostęp do komputerów sterujących działaniem silników jonowych statku i pozwalające na ich - zarówno komputerów, jak i silników - naprawę. W podłodze umieszczono tu też włazy do pięciu jednoosobowych kapsuł ratunkowych.

Wariant pasażerski, czyli YT-1300p, przestrzeń ładunkową ograniczoną ma do 50 ton w dziobowej prawoburtowej ładowni i pomieszczeniu załadunkowym, dysponuje jednak względnie komfortowym miejscem dla 9 pasażerów w trzech trzyosobowych kajutach. Każda kajuta posiada trzy pełnowymiarowe koje oraz miniaturową toaletę.

Boczne rampy skrócono i wyposażono w stopnie, a przy burtach na końcach mieszczących je korytarzy zainstalowano po jednej 6-osobowej kapsule ratunkowej. Zamiast głównej ładowni przygotowano tu pomieszczenie rekreacyjne z wygodnymi fotelami, stołem do gier itp., a koje dla załogi przeniesiono do rufowego pomieszczenia technicznego. Na rufie można również trzymać dodatkowy towar dostarczony na pokład windą ładunkową, a w miarę potrzeby da się też przeznaczyć część tej przestrzeni na garaż dla śmigu, skutera repulsorowego czy nawet niewielkiego śmigacza.

Statek w każdej z wersji posiada w standardzie dwa "pokłady obserwacyjne", będące w istocie jednoosobowymi kapsułami umieszczonymi w punkcie centralnym kadłuba na jego grzbiecie i pod brzuchem, połączonymi tunelem wyposażonym w przejścia zero-G. Oficjalnie mają one pomóc przy manewrowaniu w ciasnych przestrzeniach: zajmujący je członek załogi ma lepszą widoczność i może udzielać wskazówek pilotowi. Górny "pokład obserwacyjny" to jednak także (a wręcz przede wszystkim) stanowisko strzeleckie działka laserowego, które dostarczane jest w standardzie. Na specjalne zamówienie może być ono przeniesione pod brzuch maszyny - wtedy góra pozostanie ściśle obserwacyjna, chyba, że właściciel dokona później zmian i dozbroi ją we własnym zakresie.

Rdzeń rotundy zawiera też pomieszczenie kontrolne hipernapędu, w którego podłodze mieści się właz dający dostęp do głównego systemu zasilania, jak również wnękę z terminalem kontrolującym przepływ energii w generatorze. Oba te pomieszczenia można zamknąć przed niepowołanymi osobami (czyt. pasażerami), jednak we frachtowcach przewożących towar z reguły włazy są wymontowane, aby dostęp do aparatury był szybszy i wygodniejszy.

Ponieważ badania rynku wykazywały, że klienci szukają czegoś pośredniego między wariantem p oraz f - statku, który będzie mógł przewozić sporo ładunku, ale też zapewni nieco przestrzeni pasażerom, z czasem rozpoczęto produkcję wersji uśrednionej: YT-1300fp. Statek w tym wariancie dysponuje miejscem dla 100 ton ładunku oraz dla 6 pasażerów. Towar umieszcza się głównie w ładowniach rufowych, zajmujących całą tylną połowę statku, z wydzieloną przestrzenią techniczną na warsztat oraz do serwisowania silników. Przednia część kadłuba przeznaczona jest dla załogi i pasażerów: na prawej burcie umieszczono dwie kajuty z potrójnymi piętrowymi kojami, toaletę i aneks kuchenny, a na lewej - pokój rekreacyjny. YT-1300 pf posiada boczne kapsuły ratunkowe oraz tylko jedną boczną rampę - z tej strony, z której zainstalowany jest kokpit. Na pokład frachtowca można się też dostać przez jeden z trzech mniejszych włazów - umieszczonych u góry, z dołu oraz z boku kadłuba. Przednich wrót ładunkowych w YT-1300pf oczywiście nie ma, nie miałyby bowiem dokąd prowadzić.

Z produkowania wyspecjalizowanych wariantów flagowego lekkiego frachtowca CEC z czasem w ogóle zrezygnowano. Model fp oznaczono po prostu YT-1300, a poprzednie wycofano. Podobnie jak wyszło to z różnymi wariantami kokpitu, po jakichś czterech czy pięciu dekadach od rozpoczęcia produkcji tej jednostki mało kto poza specjalistami i hobbystami był w ogóle świadom istnienia jakichkolwiek pierwotnych konfiguracji i ich oznaczeń.

YT-1300 jest słynny z tego, że łatwo jest wprowadzać w nim własne modyfikacje oraz przeprowadzać naprawy. Polityka CEC zakłada utrzymywanie standardów produkcyjnych, dzięki czemu do YT pasuje większość części z jego poprzedników, w tym YT-1210, a fakt obecności na rynku tysięcy tego typu jednostek sprawia, że nie jest większym problemem znalezienie części zapasowych na wymianę po ich zużyciu lub zniszczeniu przez agresywnego konkurenta. Prowadzi to nierzadko do daleko idących zmian w wewnętrznej konstrukcji statku, w tym zmiany miejsca instalacji nawet tak kluczowych elementów jak na przykład hipernapęd. Statek ceniony jest też za to, że ma niewielkie wymagania co do załogi. W normalnych warunkach pilotować go może jedna osoba, choć drugi członek załogi bywa bardzo przydatny kiedy przyjdzie do konieczności wykonania jakichś napraw, ładowania frachtu czy też ostrzeliwania się przed nieprzyjacielem.

Prawie wszyscy użytkownicy transportowców koreliańskich wprowadzili w nich jakieś mniejsze lub większe modyfikacje, tak, że praktycznie niemożliwością jest znalezienie dwóch identycznych jednostek tego typu. Niemal na porządku dziennym jest wzbogacanie tego frachtowca o osłony, gdyż model seryjny ich nie posiada. Piloci kosmiczni utrzymują też dość zgodnie, że fabryczny YT-1300 prowadzi się jak bantha w delirium i jest równie co ona szybki, stąd często spotkać można frachtowiec z dodanymi dyszami manewrowymi i podrasowanymi silnikami. Dość często spotyka się również drugą wieżyczkę z działkami, a także dodatkowe kontenery ładunkowe zamocowane jak "plecak" na grzbiecie statku, czy też ukryte schowki na kontrabandę. Często modyfikowane są też boczne "rękawy" w większości wersji mieszczące kapsuły ratunkowe: przepisy wymagają, aby środki ewakuacyjne były zawsze w stanie gotowości na wypadek katastrofy czy przegrania "agresywnych negocjacji", jednak w praktyce właścicielom nie zawsze chce się wydawać dodatkowe fundusze na kapsułę w ogóle, lub też czynią z nich dodatkowy schowek na graty czy też trunki. Dla wielu posiadaczy frachtowiec tego typu stał się bowiem nie tylko narzędziem pracy, ale też i domem.

Poza przemytnikami i niezależnymi przedsiębiorcami, YT-1300 używają też bardziej legalni przewoźnicy, nierzadko operujący większymi flotami takich statków, a także notorycznie potrzebujący jakichkolwiek statków kosmicznych Sojusz Rebeliantów. Zdarzają się także armatorzy (najczęściej wywodzący się z jednej z wyżej wymienionych grup), którzy zamiast samemu latać, postanowili założyć niewielką kompanię przewozową, wynajmować innych pilotów i rozbudowywać swoją flotę. Jeżeli nie narzucają się oni zbytnio większym firmom oraz grupom przestępczym, to często potrafią przetrwać na rynku przez pewien czas i zdarza się nawet czasem, że tego typu przedsięwzięcia w ogóle nie kończą się bankructwem. W pierwszych dekadach istnienia YT-1300 w ogóle wiele korporacji stworzyło własne floty transportowe z nich złożone, jednak z czasem w większości przypadków bardziej ekonomiczne okazało się wykorzystanie większych, nowszych, wyspecjalizowanych jednostek w rodzaju Action IV. Tak więc YT-1300 stał się powszechnie kojarzony raczej z małym biznesem niż dużymi korporacjami.

Sukces rynkowy YT-1300 maszyny sprawił, że powstała całkiem spora ilość wersji rozwojowych, wśród których najpopularniejsze to YT-1930, YT-2000 oraz YT-2400 (nie wspominając o dość nieudanym, ale również posiadającym zwolenników YT-1760. Praktycznie każda odmiana YT posiada jednak własny krąg miłośników, fanklub czy inną organizację zajadłych apologetów lub kolekcjonerów, a CEC przez długie lata nie było w stanie stworzyć jednostki cieszącej się takim powodzeniem jak seria YT - przynajmniej aż do momentu zbudowania VCX-350.

Nie możemy też zapomnieć o tym, że najsłynniejszy frachtowiec Galaktyki - Millenium Falcon Hana Solo - to właśnie mocno zmodyfikowany YT-1300. Zaczął on swoją karierę jako YT-1300f, jednak po poważnej kraksie w roku upadku Starej Republiki został przebudowany z użyciem elementów rozbitego YT-1300p, co stworzyło z niego jedyną w swoim rodzaju hybrydę. Sokół był poza tym wielokrotnie mniej lub bardziej modyfikowany, w wyniku czego dorobił się drugiej wieżyczki, wyrzutni rakiet, czterech miejsc w kokpicie, najszybszego w znanej galaktyce hipernapędu, a także całego szeregu innych jeszcze usprawnień.

Z nieco bardziej standardowych, choć też mocno podrasowanych YT-1300 korzystała natomiast rodzina Azzameenów - ich Selu i Sabra wyposażone były między innymi w osłony godne promu eskortowego oraz w wyrzutnie rakiet. Drugi z tych statków odegrał o tyle znaczącą rolę w historii, że wykorzystano go podczas przejęcia promu Tydirium, który z kolei posłużył pod Endorem do unieszkodliwienia pola ochronnego drugiej Gwiazdy Śmierci.

pełna nazwa: YT-1300 Stock Light Freighter
producent: Corellian Engineering Corporation
polska nazwa: Lekki frachtowiec koreliański YT-1300
prędkość: 4
wytrzymałość: 120
w atmosferze: 800 km/h
osłony: -
hipernapęd: 2
zwrotność: 18
uzbrojenie: 1 działko laserowe (górna wieżyczka) o mocy 120
długość: 34.75 m
załoga: 2 (w tym strzelcy: 1)
pasażerowie: 6
ładowność: 100 t
cena (nowy): 100 000 kr
używany: 25 000 kr
w użyciu od / do: 62 BBY ?

Model w budowie
Ostatnio edytowano sobota, 20 listopada 2021, 21:11 przez DarkWing, łącznie edytowano 3 razy
Pozdrawiam
Sławek (DarkWing)
Avatar użytkownika
DarkWing

100-lecie Niepodległości
 
Posty: 757
Dołączył(a): niedziela, 2 października 2011, 15:39
Lokalizacja: Gorzów Wlkp.

Reklama

Re: StarWars series - BanDai - 1:72

Postprzez piotr dmitruk » niedziela, 31 października 2021, 10:15

Wrzucaj!
Obrazek
Pozdrawiam
Piotrek
MOJE PORTFOLIO ARCHIWUM X- W moich galeriach wskazana jest rozsądna krytyka modeli.
Avatar użytkownika
piotr dmitruk

Mistrz Osobliwości
 
Posty: 9939
Dołączył(a): środa, 19 września 2007, 19:18
Lokalizacja: Rzeszów

Re: StarWars series - BanDai - 1:72

Postprzez Janbar » niedziela, 31 października 2021, 12:35

Super, czekam na kolejne.
Janbar

Animal Planet
 
Posty: 430
Dołączył(a): niedziela, 8 lutego 2015, 23:27

Re: StarWars series - BanDai - 1:72

Postprzez Pashal » niedziela, 31 października 2021, 14:16

Ekstra modele - jest MOC !
Pashal
 
Posty: 1626
Dołączył(a): piątek, 4 czerwca 2021, 14:10

Re: StarWars series - BanDai - 1:72

Postprzez DarkWing » poniedziałek, 1 listopada 2021, 22:31

Cieszę się, że Wam się podoba....
To może fotka zbiorowa :)...
Obrazek
Pozdrawiam
Sławek (DarkWing)
Avatar użytkownika
DarkWing

100-lecie Niepodległości
 
Posty: 757
Dołączył(a): niedziela, 2 października 2011, 15:39
Lokalizacja: Gorzów Wlkp.

Re: StarWars series - BanDai - 1:72

Postprzez DarkWing » sobota, 20 listopada 2021, 21:12

Dodałem zdjęcia
A-Wing
Tie-Fighter
Pozdrawiam
Sławek (DarkWing)
Avatar użytkownika
DarkWing

100-lecie Niepodległości
 
Posty: 757
Dołączył(a): niedziela, 2 października 2011, 15:39
Lokalizacja: Gorzów Wlkp.


Powrót do Sci-fi., kosmiczne, fantastyka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości