Hej
Po zakończeniu budowy Śmiałego, którego wbrew planowi Kusiciela zlepiłem w 1/87, postanowiłem przeprosić się z 1/72.
Ale też przy okazji zrobić sobie urlop od militariów i machnąć jakiegoś cywila.
Okazało się to jednak dużo trudniejsze niż początkowo sądziłem.
Pancerka zwykle jest „zamknięta”. A jeżeli już widać wnętrze to zwykle przez otwarte włazy lub zdjętą wieżę.
Natomiast „cywile” mają karoserię która jest cienkiej blachy a nie pancernych płyt.
Oraz … okna.
Dużo okien.
A niektóre z tych okien są wygięte.
Po kilku nieudanych próbach wytłoczenia „szyb” z przezroczystego plastiku uznałem, że zanim zacznę biegać trzeba nauczyć się chodzić.
Szukając czegoś co ma płaskie oszklenie trafiłem na wycinankę stareńkiego tramwaju.
Tramwaj Konstal N to powstała w końcu lat 40-tych adaptacja niemieckiego wagonu KSW. Tramwaje tego typu produkowane były w wersjach od N do 5N, do 1962 roku i charakteryzowały się tym, że miały drewnianą kabinę.
W tym czasie nie byłem nawet w planach na następną pięciolatkę więc mocno się zdziwiłem bo wygląd tramwaju wydawał mi się dziwnie znajomy. Ba – miałem nawet wspomnienia z jazdy w młodości takim „drewniakiem”. Co samo w sobie było niezapomnianym przeżyciem ponieważ centralnie umieszczony wózek jezdny szarpał całym wagonem a od zgrzytów kół o szyny potrafiły rozboleć zęby
W przepastnych archiwach internetu wygrzebałem jednak informację że wczesne Konstale były w Gdańsku długo eksploatowane na linii prowadzącej na Stogi-Przeróbkę (m.in. po nieistniejącej już linii na ulicy Łąkowej), ponieważ nowsze tramwaje były za ciężkie dla mostu saperskiego nad Nową Motławą.
Tak więc ostatecznie okazało że to nie pierwsze objawy Altzheimera tylko rzeczywiste wspomnienia
. Tym samym wyszedł mi nieplanowany powrót do przeszłości. Chociaż nie jestem do końca pewien czy „drewniak” którym jeździłem był N-ką czy którąś z późniejszych wersji.
Tyle wspomnień – czas na model.
Bardzo szybko okazało się, że nawet z płaskimi szybami łatwo nie będzie. Słupki okienne miały 0.5 mm szerokości, co wykluczało użycie polistyrenu. Zdecydowałem się więc na „kanapkę” z wytrawionej blachy, chociaż nawet z elementami z blachy trzeba było obchodzić się wyjątkowo delikatnie. Przy okazji musiałem rozwiązać problem sklejenia kilku takich warstw – cyjanopan wysychał za szybko, kleje oparte na butaprenie zostawiały trudne do usunięcia elastyczne wypływki, kleje polimerowe słabo łączyły blachę. Ostatecznie udało mi się z żywicą, która wiązała przez kilka godzin. Jednak nic za darmo - klejone elementy trzeba było dokładnie unieruchomić i mocno ścisnąć. W efekcie w ciągu jednego dnia mogłem skleić co najwyżej dwie warstwy. Kilka warstw – kilka dni.
Oczywiście zaraz po rozwiązaniu poprzedniego problemu pojawił się kolejny - okazało się że nie jestem wstanie dociąć odpowiednio precyzyjnie szybek okiennych. Konieczne stało się wklejenie przezroczystego tworzywa jako jednej z warstw „kanapki”.
Kiedy już wydawało się że mam z górki, uświadomiłem sobie, że przy wyliczaniu liczby warstw „kanapki” nie wziąłem pod uwagę grubości spoin. W konsekwencji ścianka zamiast 0.9 mm grubości miała 1.2 mm. Niby mało. Ale wystarczająco, żeby zabrakło miejsca na odsuwane drzwi (różnicę grubości widać na lewym dolnym zdjęciu)
Dość narzekania.
Może się okazać, że i ta wersja ostatecznie powędruje do „okrągłego segregatora” ale chyba wreszcie mam się czym pochwalić.
Znaczy czas ruszać z zajezdni….
„…Pan motorniczy w żółtym berecie
Przystanął, oświadczył mi
Że mnie zabiera w podróż po świecie
Wiadomość włożyłem w drzwi ...”
Pozdrowionka
ZzB