Renault FT - Maluch, który podźwignął armię

Jeśli chcesz porozmawiać o prawdziwych pojazdach wojskowych lub szukasz dokumentacji do swojego modelu - napisz o tym tutaj.

Moderator: xenomorph

Renault FT - Maluch, który podźwignął armię

Postprzez modelstory » środa, 12 czerwca 2013, 22:57

Mierzył 5 m długości, zaledwie 1,74 m szerokości i ważył nieco ponad 6 ton. Jako pierwszy zastosowany bojowo model, miał klasyczną do dziś stosowaną konstrukcję, na którą składały się kadłub, gąsienice i wieża obracana o 360°. Dzięki tej rewolucyjnej koncepcji, czołgi trafiły pod strzechy. Zaledwie kilka lat od debiutu miało go większość europejskich armii w swoich szeregach.

W lipcu 1916 roku pułkownik Jean Estienne, główny propagator czołgów nad Sekwaną, po raz drugi rozmawiał z Louisem Renault na temat ewentualnej możliwości produkcji opancerzonych pojazdów gąsienicowych. Pół roku wcześniej, przemysłowiec nie zgodził się na zaangażowanie w rozwój wozów typu Schneider CA, tłumacząc, że jego fabrykom brakuje mocy przerobowych. Tym razem Estienne rozmawiał z nim o produkcji małego modelu i ta idea była bardziej przekonująca. Przemysłowiec nakazał jednemu z inżynierów rozpocząć prace nad nową konstrukcją. Nowy pojazd miał być sklasyfikowany, jako char mitrailleur czyli pojazd z karabinem maszynowym.

Obrazek

Drewniany model został ukończony kilka miesięcy później. Był październik 1916 roku, kiedy pokazano go Estienne wówczas już generałowi. Nie mógł on jednak przekonać swoich kolegów do rozpoczęcia produkcji. Z tego też względu 27 października 1916 roku spotkał się z głównodowodzącym armią francuską, którym był wówczas gen. Joseph Joffre. Przedmiotem gorącej dyskusji, było wydanie decyzji na realizację 1000 sztuk nowego modelu. Głównodowodzący nie miał łatwego zadania. Część generałów nie była zadowolona z projektu. Jedni uważali, że środek ciężkości jest usadowiony zbyt daleko z tyłu, inni, że sam model jest zbyt lekki. Ktoś inny sugerował, że wentylacja nie jest zbyt wystarczająca, przez co załoga udusi się w ciągu 10 minut od otwarcia ognia. Jeden z oficerów komplementował elegancki design, ale z sarkazmem określał czołg, jako: czarującą zabawkę o małej przydatności bojowej.

Krytykowany model niebawem zaczął być nazywany Renault FT, i jak dziś wiemy stał się najsłynniejszym czołgiem wyprodukowanym nad Sekwaną. Joffre dał się przekonać, ale pierwsze zamówienie, zlecone w grudniu 1916 roku, opiewało jedynie na 100 egzemplarzy. Niebawem liczba ta wzrosła do 150 sztuk. Pierwszy prototyp został ukończony pod koniec stycznia 1917 roku i z miejsca został wysłany na testy.

ARTYLERIA CZY CZOŁGI?

Obrazek

Ciągłe starania Estienne’a poskutkowały. Już 13 kwietnia 1917 roku, głównodowodzący zmienił nastawienie i nakazał budować czołgi. Oficjalne próby prototypu były prowadzone 21 i 22 kwietnia 1917 roku, w miejscowości Marly. Renault FT był oceniany lepiej niż Schneider CA i St. Chamond. Esitienne zorganizował kolejne próby dla oficerów, którzy poznali już dotychczasowe czołgi w boju i mogli jednoznacznie stwierdzić, czy nowy model to krok w dobrym kierunku. Tutaj nie było żadnych wątpliwości. Ich entuzjastyczne oceny przekonały nawet dotychczasowych sceptyków. Zadecydowano, że w pierwszym rzucie wyprodukowanych zostanie 1150 egzemplarzy, z czego 650 będzie uzbrojone w 37 mm działo, a 500 w 8 mm karabin Hotchkiss’a.

W maju 1917 roku we francuskiej armii miał miejsce bunt (opowiada o tym świetny film “Ścieżki Chwały” Stanley’a Kubrick’a), który zdezorganizował piechotę i w zasadzie całe lato Francuzi nie byli w stanie prowadzić większych akcji zaczepnych. Nowe dowództwo z Philippe Petain'em na czele, tym samym który w 1940 roku rozpoczął kolaborację z Hitlerem, musiało przeanalizować dotychczasową taktykę. Gen. Petain obiecał żołnierzom, że nie będzie podejmować żadnych większych ofensyw dopóki nie otrzyma czołgów oraz posiłków amerykańskich.

TEORIA PSZCZOŁY

Nowy głównodowodzący szybko przekonał się do nowych pojazdów, a to za sprawą tzw. „teorii pszczoły”. Czym ona była? Już wyjaśniam. Otóż Niemcy otrząsnęli się z pierwszego szoku wywołanego użyciem przez Brytyjczyków stalowych potworów. Było pewne, że prędzej czy później, jako środek zaradczy zaangażują artylerię. Dotychczasowe francuskie konstrukcje były zbyt słabo opancerzone. Miały duże wymiary i nie miały wystarczającej mobilności, aby przetrwać starcie z artylerią. Zgodnie z teorią pszczoły należało wypuścić do boju dużą liczbę małych maszyn. W miejsce jednego St. Chamond można było wybudować pięć Renault FT. Pięć małych pojazdów z pięcioma karabinami maszynowymi lub działami było efektywniejsze, niż jeden wielki St. Chamond z jedną armatą i czterema km-ami. Nic zatem dziwnego, że obecny szef sztabu poparł tę ideę i 20 czerwca zwiększył liczbę zamówionych Renault FT, z 1150 do 3500 sztuk. Wiedział, że nowy model może być kluczem do odbudowy armii francuskiej.

Niestety, w międzyczasie nastąpiły poważne zmiany w armii. Na skutek krwawej łaźni, jaką było Verdun, głównodowodzącym przestał być gen. Joffre (zwolennik czołgów), a zastąpił go Robert Nivelle (zwolennik artylerii). Wszelkie rozkazy dotyczące produkcji opancerzonych pojazdów gąsienicowych zostały wstrzymane. Od tej pory priorytetem była budowa ciągników artyleryjskich, a czołgi miały być budowane wówczas, gdy nie produkowano traktorów.

Obrazek

KADŁUB, WIEŻA, GĄSIENICE

Jak wyglądał pojazd? Najprościej można ująć to tak: wąska opancerzona skrzynka, zwężająca się do tyłu, po bokach gąsienice z charakterystycznym wielkim kołem oraz wieża obracana o 360°. Wewnątrz znajdował się silnik o mocy 35 hp. Był umieszczony z tyłu wraz z pięciobiegową skrzynią (cztery do przodu i jeden wsteczny). Czołg zabierał 95 litrów benzyny. Do silnika można było dostać się poprzez otwarcie klap umieszczonych z tyłu pojazdu. Przedział bojowy i kierowcy umiejscowione były z przodu czołgu. Można było się do nich dostać poprzez dwa włazy. Kierowca mógł oglądać przedpole za pomocą trzech szczelin oraz przez zasuwę. Do dyspozycji miał lewarek biegów z prawej strony oraz lewą i prawą dźwignię sterującą. Pozycja dowódcy zlokalizowana była pod wieżą po środku czołgu, gdzie mógł siedzieć bądź stać. Niektóre modele posiadały małe siedzenie z funkcją regulacji w płaszczyźnie pionowej.

Wieża była montowana na łożysku, dzięki czemu mogła być łatwo obracana przez dowódcę. Ten genialny pomysł, chociaż po raz pierwszy zaprezentowany jeszcze przed wojną przez Guntera Burstyn’a, miał być zastosowany dopiero teraz. Wieżę można było zablokować poprzez zaciągnięcie hamulca. Posiadała ona małą kopułę, ukośnie otwieraną celem wentylacji pojazdu. Kopuła posiadała pięć małych wizjerów, przez które dowódca oglądał to, co dzieje się wokół czołgu. Przedział bojowy był oddzielony od silnika płytą z żaluzjami wentylatora, które zamykano w przypadku pożaru. Amunicja zlokalizowana była w wieży oraz na ścianach przedziału bojowego. Wyprodukowano kilka wariantów wież, ale o tym za chwilę. Teraz trochę słów o trakcji gąsienicowej.

Obrazek

Rozpoznawalną cechą trakcji gąsienicowej było duże koło przednie. Zastosowana konstrukcja umożliwiała pokonywanie trudnych przeszkód, nawet pionowych. Nie oznacza to, że pojazd mógł w jechać wszędzie. Duże problemy miał z pokonywaniem okopów, a potrafił też zakończyć misję w kraterze artyleryjskim. Trakcja ziemna była prowadzona na czterech zestawach rolek (3 + 2 + 2+2). Górna opierała się na sześciu rolkach. Sterowanie odbywało się dzięki prostemu mechanizmowi przyśpieszaniu bądź zwalnianiu obrotów lewej bądź prawej gąsienicy. Aby obrócić się w miejscu, kierowca blokował jedną gąsienicę. Ogon, który można było zdemontować był doczepiony z tyłu pojazdu i służył zwiększeniu efektywności pojazdu przy pokonywaniu okopów. Model mógł być z łatwością przewożony za pomocą ciężarówek i kolei. Była to jedna z jego głównych zalet.

WARIANTY KONSTRUKCJI

Na zdjęciach i w materiałach archiwalnych pojawiają się najczęściej tylko dwie podstawowe wersje wyposażone w:

• karabin maszynowy 8 mm
• działo kalibru 37 mm

Powyższych wersji wyprodukowano najwięcej. Służyły w armiach na całym świecie, także w Wojsku Polskim. Mało kto wie, że wyprodukowano też tzw. char signal. Zamiast wieży miał prostokątną opancerzoną skrzynkę. Miała ona podwójne wyjściowe drzwi z tyłu, otwieraną kopułę z góry i wielką szczelinę obserwacyjną z przodu. Była montowana niżej niż wieża w standardowym pojeździe. Model posiadał radio, peryskop, a mieściły się w nim (jakim cudem?) trzy osoby, radio-operator, obserwator i kierowca.

W sierpniu 1918 roku prowadzono próby pojazdu z działem 75 mm i 105 mm. Standardową konstrukcję pozbawiono wieży. Zbiorniki na paliwo i chłodnica zostały umieszczone po obu stronach działa, którego lufa przechodziła ponad przedziałem silnikowym. Kierowca pozostał w tym samym miejscu, ale włazy wejściowe zostały przesunięte tak, aby było miejsce dla dwóch członków obsługi armaty. Dwie sprężyny absorbowały odrzut, a działo było obracane za pomocą zmiany pozycji pojazdu. Projekt został porzucony w listopadzie 1918 roku, ale udało się wyprodukować 39 egzemplarzy wersji z działem 75 mm.

Obrazek

W drugiej połowie 1918 roku podjęto próbę wybudowania czołgu z działem 75 mm. Powstał jedynie prototyp. Działo zamontowano w przedniej części przedziału bojowego. Miejsce kierowcy zostało przeniesione powyżej przedziału silnikowego pod małą kopułę. Załogę tej wersji stanowiło trzech ludzi, z czego dwóch to obsługa działa. Podobnie jak w wariancie sygnałowym, prototyp różnił się znacząco od wersji seryjnej. Z uwagi na to, że zmiany były zbyt wielkie i w czasie wojny trudno byłoby produkować kilka rodzajów różnych kadłubów tego samego modelu porzucono tę koncepcję. Nie zrezygnowano jednak z czołgu z armatą 75 mm. Na oryginalnym kadłubie zamontowano zupełnie inną wieżę. Miała płaskie pancerne płyty, a właz ewakuacyjny został przeniesiony na lewo. Z produkcji zrezygnowano wraz z zakończeniem wojny.

Ponadto skonstruowano wiele innych wersji. Były to m.in.:

• policyjny pojazd z reflektorem
• czołg z faszynami
• pług
• traktor
• buldożer
• pojazd transportowy

Jeśli ciekawi was ich wygląd zachęcam zerknąć do fotogalerii pod tekstem.

Do października 1918 roku wszystkie zamówienia razem wyniosły aż 7.820 sztuk. Zamówienie rozkładało się następująco (liczby w nawiasach to czołgi zamówione, wartość po za nawiasem to pojazdy wyprodukowane):

• Renault 1850 (3.940)
• Berliet 800 (1.995)
• Somua 600 (1.135)
• Delaunay-Belleville 280 (750).

PROBLEMY NA TAŚMIE

W 1917 roku Renault wyprodukował tylko 84 czołgi. Jednym z głównych konstrukcyjnych problemów była wieża, którą ostatecznie produkowano w kilku wersjach:

wczesna odlewana - była montowana w pierwszych treningowych modelach. Jej wadą była wielkość, przez co nie można było montować uzbrojenia

późna odlewana - jej zaletą, w stosunku do poprzedniczki, była możliwość montowania w niej uzbrojenia, jednakże dużym problemem była sama konstrukcja, której wykonanie pochłaniało dużo surowców i czasu, a to było zbyt dużo aby sprostać zamówieniom

poligonalna - o kształcie wielokąta foremnego, wykonano ją z pancernych płyt w zakładach Berliet, nazywano ją także wieżą omnibusa

wieża z Ugine - wyprodukowana z odlewu i wykutych części, montowano ją w czołgach wyprodukowanych w 1918 roku.

Dostawy pierwszych Renault FT były opóźnione z powodu braku płyt pancernych. Niektóre z nich musiały być wykonane na Wyspach Brytyjskich. Problemem było także zaopatrzenie w nowe działo 37 mm. Prawie ¾ pierwszych czołgów miało poważne defekty, najczęściej musiały być one zwracane do fabryk, w celu korekty. Odnotowywano poważne braki części zapasowych.

Obrazek

Do lutego 1918 roku zostało dostarczonych tylko 108 wozów. Dostarczone pojazdy nie miały uzbrojenia. Na początku kwietnia dostarczono kolejne 453 czołgi, z których 43 były gotowe do walki, 122 były nieuzbrojone i były przeznaczone na trening, 248 oczekiwało w Chalais-Meudon na odbiór.

Pierwszy batalion lekkich czołgów został sformowany jeszcze w lutym 1918 roku. Czołgiści nie mieli jednak, na czym trenować. Modele w ilości 75 sztuk dotarły do jednostki dopiero 21 marca. Nie miały uzbrojenia, a w tym czasie Niemcy rozpoczęli swą ostatnią w tej wojnie ofensywę, która wg niemieckiego dowództwa miała rzucić aliantów na kolana. Mało brakowało, aby podczas odwrotu czołgi nie wpadły w ręce kaiserowskich wojsk. Tak się jednak nie stało. Dwie kolejne kompanie zostały sformowane w tym samym miesiącu, ale także one początkowo nie posiadały wozów bojowych.

W BOJU

O roli jaką pełnił we francuskich wojskach pancernych, pierwszej polskiej jednostce pancernej i karierze jaką RENAULT FT zrobił w Wehrmachcie przeczytacie w dalszej części tekstu http://modelstory.pl/renault-ft-maluch-ktory-dzwignal-armie/
bo to co mnie podnieca to czołgi... http://modelstory.pl/]
Obrazek
Avatar użytkownika
modelstory
 
Posty: 44
Dołączył(a): poniedziałek, 29 kwietnia 2013, 19:28

Reklama

Powrót do Pojazdy wojskowe - rzeczywiste

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości