Strona 1 z 2

Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: środa, 15 maja 2013, 08:48
przez modelstory
Wśród modeli pojazdów pancernych dominują konstrukcje z lat II wojny światowej. Ćwierć wieku wcześniej rozpoczęła się historia czołgów, a podczas wielkiej wojny powstało wiele ciekawych konstrukcji. Pierwszą użytą w boju był Mark I Tank. Czy ktoś z was pokusił się o sklejenie tego modelu?

Mark I Tank był do momentu pierwszego użycia obiektem drwin w armii brytyjskiej. Największe wrażenie wywarł na żołnierzach niemieckich. Generalicja niemiecka dopiero po bitwie nad Sommą dostrzegła potencjał, jaki drzemie w tych maszynach.

W celu zmylenia wywiadu niemieckiego nową maszynę nazwano „tank”. W dodatku, budowę nowego rodzaju broni skutecznie zakamuflowano. Oficjalnie fabryka Fostera produkowała zbiorniki na zamówienie rządu rosyjskiego. Aby uwiarygodnić tę wersję wydarzeń, na kadłubach maszyn malowano cyrylicą Z troską dla Piotrogrodu.

Obrazek

Budowę czołgów rozpoczęto w kilku zakładach jednocześnie. Wyprodukowano ogółem 150 sztuk. Hartowane, pancerne płyty montowano do metalowego szkieletu za pomocą nitów. Gąsienice rozciągnięte były na czterech kołach zębatych, dwóch z przodu oraz dwóch z tyłu. Dwa przednie były regulowane. Miało to pozwolić uniknąć sytuacji nadmiernego napinania się gąsek. Rama dolna, w której znajdowały się rolki, nie była płaska, lecz miała kształt łukowaty. Tylko 8 z 90-ciu ogniw (tyle miała cała gąsienica) dotykało gruntu. Dzięki temu rozwiązaniu, łatwiej było napędzać maszynę, ale gorzej było ze zmianą kierunku jazdy. Po prostu, mniejszy nacisk na podłoże wpływał negatywnie na manewrowanie pojazdem.

MĘSKI/ŻEŃSKI

Problemem, który zarysował się przy produkcji pierwszej serii czołgów była niewystarczająca ilość dział, w które miały być uzbrojone. Z tego właśnie względu, zadecydowano, aby część czołgów uzbroić wyłącznie w ciężkie karabiny maszynowe Vickers’a, chłodzone wodą. W każdym sponsonie (boczne występy, w których zlokalizowane było uzbrojenie) znajdowały się dwa karabiny. W ten sposób wyeliminowano tzw. „martwą strefę” z lewej i prawej burty pojazdu. Ten model określono, jako czołg żeński. Oprócz standardowych zadań, zajmował się zwalczaniem piechoty wroga. Bez dział nie miał możliwości niszczenia bunkrów i umocnień. Tym zajmowały się czołgi męskie, które uzbrojone były w dwa działa morskie kalibru 57 mm oraz trzy karabiny Hotchkiss’a chłodzone powietrzem.

Oprócz tych, zauważalnych na pierwszy rzut oka różnic, oba modele różniły się także wielkością włazów umieszczonych w sponsonach. Wejście do czołgu żeńskiego było mniejsze, niż do męskiego. Na osiem osób przypadały tylko trzy (jeden mały znajdował się w suficie). Miało to niebagatelne znaczenie przy ewakuacji załogi na wypadek trafienia pojazdu pociskiem artyleryjskim. Jakikolwiek pożar, zamieniał w przeciągu kilku sekund wnętrze pojazdu w piec hutniczy. Artylerzyści mieli jeszcze jakieś szanse na wydostanie się, ale dowódca i kierowca…

Obrazek

Drobne różnice pomiędzy oba typami występowały także wewnątrz konstrukcji. W czołgach żeńskich obsługa karabinów maszynowych siedziała na siodełkach rowerowych, przymocowanych do kolumn. Maszyny męskie charakteryzowały się gorszymi warunkami służby działonowego i ładowniczego. Nie mieli oni siedzisk, nie mogli się także wyprostować. Oznacza to, że przez kilka godzin musieli walczyć w pozycji pochylonej z przykurczonymi nogami. Słabo? O spartańskich warunkach, w jakich przyszło czołgistom pełnić służbę będzie jeszcze w tym wpisie. Teraz będzie o mało skutecznym wtrysku paliwa i jego zbiornikach.

NIEPRAKTYCZNY POJAZD

Dużą wagę przykładano do wyważenia czołgu, z tego też względu dwa zbiorniki na paliwo (o łącznej pojemności 225 litrów) chciano zamontować w najwyższym punkcie maszyny. Ostatecznie zostały one zlokalizowane w przedniej części kadłuba na każdej z burt. Dużą wadą był wtrysk paliwa opierający się na siłach grawitacji! Jeśli czołg zbyt ostro zanurkował w okop lub wyżłobiony pociskami krater, mógł zgasnąć silnik. Ratunkiem było tylko holowanie przez inny pojazd, co nie było łatwe podczas natarcia.

Pancerz o grubości od 6 mm do 12 mm mógł wytrzymać jedynie naboje z broni ręcznej oraz niektóre odłamki pocisków. Zachodziła duża obawa, że wiązki granatów rzucone na dach będą wyrządzać duże szkody. Prowadzono w tym względzie różne próby, z dodatkowymi płytami pancernymi. Ostatecznie zdecydowano się na konstrukcję z drewna i siatki, która dawała pewną osłonę. Po pierwszych bitwach zrezygnowano z tego, niepraktycznego, rozwiązania.

Obrazek

W pierwszym zastosowanym bojowo w historii czołgu służbę pełniło 8 żołnierzy. W czołgu męskim, dwóch artylerzystów zajmowało się obsługą dział. Wykorzystywali oni ciężar swojego ciała do kierowania działem w płaszczyźnie pionowej i poziomej. Oddawanie strzału podczas jazdy było wręcz niemożliwe. Należy pamiętać, że czołg nie posiadał systemu amortyzacji i wszelkie drgania wywołane jazdą przechodziły na członków załogi, jak i sprzęt. Pojazd musiał się zatrzymać, aby oddać w miarę celny strzał.

Inaczej było w przypadku obsługi karabinów maszynowych. Oddając krótkie serie, strzelcy podczas jazdy mieli duże szanse na trafienie, chociaż kilku żołnierzy wroga. Męskie czołgi, co już było napisane w tym tekście uzbrojone były w trzy karabiny Hotchkiss’a. Jeden na froncie pojazdu obsługiwany był przez dowódcę lub w razie potrzeby przez kierowcę. Ostatnie dwa były zamontowane w sponsonach i pozostawały pod opieką biegowego lub ładowniczego. Ten ostatni musiał także pozbywać się pustych łusek po pociskach. Robił to zazwyczaj wyrzucając je przez drzwi sponsona. W żeńskich czołgach zamiast działonowych byli dodatkowi strzelcy.

NAPĘD I STEROWANIE

Silnik o mocy 105 hp uruchamiało czterech żołnierzy. Rozruch następował poprzez przekręcanie korby zlokalizowanej nad skrzynią biegów. Napęd był przekazywany do silnika za pośrednictwem trzech skrzyni przekładniowych. Jedna służyła do zmiany szybkości, dwie pozostałe do wykonywania skrętów. Napęd do silnika przekazywany był za sprawą skrzyni przekładniowej, którą sterował kierowca i przekładni głównej przez mechanizm różnicowy do dwóch dwustopniowych skrzyni przekładniowych obsługiwanych przez mechaników. Spełniali oni rolę bocznych strzelców karabinów maszynowych, podawali amunicję oraz obserwowali silnik.

Obrazek

Kierowanie pojazdem było tak samo skomplikowane, jak opisany parę zdań wyżej mechanizm przekazywania napędu. Zbieramy więc siły i jedziemy dalej ;)

W celu wykonania łagodnego skrętu o dużym łuku, dowódca czołgu obsługujący hamulce za pomocą pedałów, hamował jedną z gąsienic. Dzięki mechanizmowi różnicowemu, druga gąsienica obracała się szybciej. Dla wykonania bardziej „ostrego” skrętu wymagane było współdziałanie, aż czterech członków załogi. Na znak kierowcy, który wyłączał sprzęgło główne, dwaj mechanicy dokonywali przełączeń w bocznych skrzyniach przekładniowych. Równocześnie dowódca hamował jedną z gąsienic.

W manewrowaniu pojazdem miał pomagać ogon. Sprężyny wywierały nacisk kół stalowych na podłoże, co według konstruktorów miało wspierać zmianę kierunku jazdy przy wychyleniu wózka w jedną bądź drugą stronę. Dziś może nam wydawać się, że to pomysł z innej galaktyki. Pamiętajmy jednak, że czołg był konstruowany przez ludzi związanych z admiralicją. Spodziewano się, że ogon będzie działał na podobnych zasadach jak ster w okręcie.

PANCERNE PIEKŁO

Skoro udało nam się przejść przez techniczne szczegóły, to teraz powinno być już z górki. Najpierw o warunkach wewnątrz pojazdu. W dwóch słowach: były tragiczne! Pojazd nie miał wentylacji, nie posiadał przedziałów. Wymyślił je Gunter Burstyn już w 1911 roku, ale nikt go nie chciał wówczas słuchać. Dlatego teraz czołgiści musieli pełnić służbę w bezpośrednim sąsiedztwie silnika!

Hałas był tak głośny, że nie można było się porozumiewać nawet krzykiem. Temperatura wzrastała do 50° Celcjusza, a czołgistów zmuszano do zakładania rękawic, skórzanych kasków i masek na twarz chroniących przed poparzeniami! Z silnika i układu wydechowego wydobywały się chmury dwutlenku węgla, które systematycznie podtruwały załogę. Dodać należy również gazy wydobywające się przy użyciu dział i karabinów maszynowych. Mieszankę dopełniał ludzki pot. Klimat nie do pozazdroszczenia. Acha, zapomniałbym o rurach. Rozgrzane do czerwoności, skutecznie podgrzewały już nieznośną atmosferę. Dziękuję za taki komfort. Można się teraz zastanowić, kto miał lepiej. Czołgiści, czy skrywająca się za pancernymi pojazdami piechota?

POJEMNA PUSZKA

Co można było zmieścić w tej pancernej puszce, jak przebiegały pierwsze bitwy, jakie były dalsze losy Mark I Tank, dowiesz się więcej w drugiej części artykułu http://modelstory.pl/diabel-nadchodzi/

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: środa, 15 maja 2013, 09:32
przez piotr dmitruk
Świetny artykuł, jak i cała strona. Podobają mi się te wczesne czołgi, a trudno coś o nich doczytać. Muszę (chcę) przebrnąć przez te artykuły. Liczyłbym tez na modele takich "diabłów".

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: środa, 15 maja 2013, 10:13
przez modelstory
Dzięki modelarzem niestety nie jestem, a pasję którą z rzadka zaspokajałem oglądając wojenne produkcje (jednie kilka można pod tym względem polecić) postanowiłem niedawno realizować pisząc o czołgach, tym bardziej że jedynymi dostępnymi stronami (w naszym języku) była wikipedia. Mam nadzieję, że te artykuły zainspirują grono modelarzy do składania tych dość ciekawych konstrukcji.

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: środa, 15 maja 2013, 10:19
przez Adam
Ciekawy artykuł, miałem przyjemność zobaczyć tę bestię w Muzeum Armii w Brukseli, robi wrażenie.
Dzięki za ciekawy artykuł.

Adam.

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: środa, 15 maja 2013, 12:41
przez modelstory
Moim marzeniem może nie dużym, ale jednak jest wizyta w Bowington i przyjrzenie się z bliska "jedynce", zresztą również pozostały pancernym pudełkom. Obawiam się jednak, że zostałbym tam na jakiś tydzień, a tego by już moja narzeczona nie wytrzymała. :mrgreen:

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: środa, 15 maja 2013, 19:17
przez rudolf24
Fajnie że jesteście na forum. Wcześniej czytałem wasze artyluły na fb. Czekam na więcej.

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: środa, 15 maja 2013, 20:03
przez Andrzej Godlewski
Diabełki ,były z nich niezłe i to co dzisiaj jest oczywiste wtedy takie nie było .
Stąd zapewne tyle śmiesznych rozwiązań technicznych ,ot choćby zastosowane w jedynce wleczona tylnia dwukółka później już nie stosowana.
A i odnośnie niej ,pytanie ,czy dysponuje ktoś zdjęciami lub rysunkiem tego ustrojstwa.
Do wykonania modelu brakuje mi tylko tego elementu byłbym wdzięczny za pomoc.
Pozdrawiam Andrzej.

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: środa, 15 maja 2013, 22:52
przez modelstory
Andrzej Godlewski napisał(a):Diabełki ,były z nich niezłe i to co dzisiaj jest oczywiste wtedy takie nie było .
Stąd zapewne tyle śmiesznych rozwiązań technicznych ,ot choćby zastosowane w jedynce wleczona tylnia dwukółka później już nie stosowana.
A i odnośnie niej ,pytanie ,czy dysponuje ktoś zdjęciami lub rysunkiem tego ustrojstwa.
Do wykonania modelu brakuje mi tylko tego elementu byłbym wdzięczny za pomoc.
Pozdrawiam Andrzej.


Zerknij do artykułu na blogu, w galerii pod nim znajdziesz blueprinty czołgu wraz z ogonem oraz grafiki pewnego Belga. Jeśli to za mało postaram się odnaleźć i wrzucić fotki, ale to już jutro.
Czołgiem.

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: czwartek, 16 maja 2013, 22:24
przez Andrzej Godlewski
Patrzyłem a jakże ale te materiały mam no i jeszcze uzbierało się parę innych.
Jednak nadal brakuje mi zdjęć detali tego mechanizmu ,z reguły zdjęcia z internetu ukazują jakąś część a na przykład chętnie zobaczył bym jak ten wózek ma konstrukcję od spodu .
Materiałów nigdy za dużo im więcej tym lepiej można odwzorować a nie zastanawiać się jak to mogło być zrobione.
Dziękuję za odzew no i szukam dalej.
Pozdrawiam Andrzej.

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: piątek, 17 maja 2013, 19:03
przez modelstory
Zerknij jeszcze tutaj.

http://modelstory.pl/matka-ojcem-wszystkich-czolgow/

Tutaj jeszcze takie zdjęcie tylko że to Gun Carrier Mark I i nie dam sobie ręki obciąć że w nim było takie same mocowanie jak w Mk I Tank.

Obrazek

Wydaje mi się, że gdzieś kiedyś widziałem fotkę pokazującą dokładnie ułożenie sprężyn dociskających wózek do ziemi, ale nie mogę tego odnaleźć.

O właśnie jest ;) Obrazek

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: piątek, 17 maja 2013, 19:53
przez Adam
modelstory napisał(a):Moim marzeniem może nie dużym, ale jednak jest wizyta w Bowington i przyjrzenie się z bliska "jedynce", zresztą również pozostały pancernym pudełkom. Obawiam się jednak, że zostałbym tam na jakiś tydzień, a tego by już moja narzeczona nie wytrzymała. :mrgreen:

To chociaż taka mała namiastka wizyty w Muzeum Armii w Brukseli. :)
Myślę, że nie zaśmiecę wątku, jak co to usunę. :P
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Może trochę nie na temat i chaotycznie, ale zdjęcia wrzucałem tak na szybko.

Adam.

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: sobota, 18 maja 2013, 09:09
przez modelstory
Więcej zdjęć z okresu I WŚ! Na zdjęciach widać Renault FT, ale tego raczej nie trzeba przedstawiać. Mark pochodzi z serii czwartej. Rozpoznawalna na pierwszy rzut oka belka, która miała pomagać wygrzebywać się z błota. On niestety nie miał już ogona.
Taki mały zbieg okoliczności właśnie siedzę nad tekstem o MK IV, a Renault FT kiedyś też tu wrzucę ;)

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: sobota, 18 maja 2013, 12:45
przez Robert P.
Taka beleczka to zapewne nie raz się urywała, prawda?

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: sobota, 18 maja 2013, 18:32
przez modelstory
Takich szczegółów już nie znam, ale zapewne tak. Generalnie teoretycy wojsk pancernych (J.F.C Fuller, Stern) stanowczo zabraniali używania czołgów w niekorzystnym (błotnistym) terenie. Niestety sztab brytyjski długo bagatelizował te zalecenia, aż wreszcie pod Cambrai, zastosowano się do większości zaleceń co zakończyło się sukcesem.

Re: Mark I Tank - Diabeł nadchodzi

PostNapisane: niedziela, 19 maja 2013, 21:21
przez kub
modelstory napisał(a): Czy ktoś z was pokusił się o sklejenie tego modelu?

Ja
Jestem początkującym a model był robiony jeszcze w tamtym roku więc wygląda jak wgląda :?
Brakuje mu okrągłego włazu na górze, ale chociaż pocieszam się że na wystawie w lublinie widziałem 3 modele mark I z otwartym włazem nad stanowiskiem kierowcy i dowódcy :shock:
Obrazek
Obrazek