Mark V Tank Amiens, Tallin, Berlin
Od czasu wybudowania pierwszego czołgu, Anglicy podczas pierwszej wojny światowej sukcesywnie modernizowali pojazdy służące do przełamywania nieprzyjacielskich okopów. We wszystkich dotychczasowych ciężkich modelach, szwankował system sterowania. Obsługiwało go aż czterech członków załogi. Rozwiązanie to wpływało negatywnie na wykonywanie podstawowych obowiązków. Miało się to zmienić wraz z wprowadzeniem wiosną 1918 roku Mark V Tank do służby.
Rok 1917 stał pod znakiem masowej produkcji Mark IV Tank. Montaż najliczniej produkowanego brytyjskiego czołgu pierwszej wojny światowej rozpoczął się w marcu 1917 roku. Już w następnym miesiącu gotowe były plany nowego modelu. Pełnowymiarowa drewniana makieta "piątki" została pokazana po raz pierwszy 23 czerwca 1917 roku. Nowy model w porównaniu z dotychczasowymi konstrukcjami miał zmieniony przód. W oczy rzucała się wysoko zlokalizowana przednia kabina z zamontowanym karabinem maszynowym.

Konstruktorzy nie zaprzestali prac, dlatego też w połowie lipca zaprezentowano zmodyfikowaną makietę, w której zrezygnowano z rzucających się w oczy zmian. „Piątka” wyglądem nie miała odbiegać od poprzednich czołgów. Pewne różnice jednak były.
KABINA DLA DOWÓDCY
Przód nowej maszyny różnił się od poprzednich modeli wielkością lewego wizjera. Wcześniej zarówno lewy (dowódca) jak i prawy (kierowca) były tej samej wielkości. Dotychczasowe miejsce dowódcy zajął przedni strzelec, który nie potrzebował tak dużej szczeliny. Lewy wizjer, co widać na zdjęciach jest węższy. Skoro miejsce dowódcy zajął przedni strzelec, to gdzie podział się oficer? Dostał nowe miejsce w specjalnej kabinie zlokalizowanej w środkowej części pojazdu. Górowała ona nad pozostałymi elementami kadłuba. Dowódca miał teraz znacznie lepszy obraz sytuacji. Pole widzenia obejmowało większość terenu wokół pojazdu. W poprzednich maszynach mógł obserwować przedpole co znacznie utrudniało dowodzenie czołgiem.

Poprawiła się również, łączność pomiędzy pojazdami. Dowódca miał, bowiem do dyspozycji semafor, za pomocą którego, wysyłał pozostałym maszynom podstawowe meldunki. Na tej samej zasadzie odczytywał sygnały, które były do niego wysyłane. Za pomocą rury (podobnie jak w okrętach ;)) komunikował się z kierowcą, a dzięki systemowi przewodów, zmieniał położenie wskaźników w sponsonach. Wyznaczały one obsłudze dział i karabinów maszynowych cele do neutralizacji.
Nowy model posiadał podobne uzbrojenie co „czwórka”. Pojazdy tradycyjnie dzielono pod względem uzbrojenia na „żeńskie” i „męskie”. Główne uzbrojenie znajdowało w sponsonach, które były identyczne do montowanych w "czwórkach". Drobne różnice były podyktowane zmianą karabinów. W poprzedniej wersji montowano karabiny Lewisa, a w „piątce” powrócono do karabinów Hotchkissa (takie same montowano w Mark I Tank). Z tyłu dodano jeszcze jeden karabin. Montowany był w pionowej tylnej płycie, zlokalizowanej nad zbiornikiem paliwa. Tylne stanowisko strzeleckie przydało się podczas walki, ponieważ Niemcy nauczyli się oszukiwać czołgistów. W jaki sposób?

Po prostu udawali zabitych i ich stanowiska milkły w momencie zbliżania się pojazdów do umocnień. Kiedy czołg pokonywał okop, parł najczęściej dalej, do kolejnej linii okopów. Tak było przynajmniej zanim opracowano taktykę „świdrującego uderzenia". Wówczas Niemcy, mając za swoimi plecami pierwszą falę tanków otwierali ogień do podchodzącej piechoty. Teraz kiedy z tyłu było dodatkowe stanowisko strzeleckie, taktyka Niemców stawała się bezużyteczna.
Zbiornik paliwa pozostawiono na tym samym miejscu, ale zwiększono jego pojemność. Teraz mieściło się w nim 333 litrów benzyny, dzięki czemu poprawiono zasięg. Zamontowano również szersze gąsienice (673 mm zamiast 520 mm). Podczas transportu koleją sprawiały one dużo problemów, a to ze względu na szerokość. To w zasadzie główne zmiany jakie nastąpiły na zewnątrz. Wewnątrz sprawa miała się nieco inaczej.

SILNIK + PRZEKŁADNIA
Prędkość, manewrowość, promień działania, prostota sterowania i możliwości obserwacyjne wzrosły w porównaniu z poprzednimi wersjami, ułatwiając wykonywanie postawionych przed czołgistami zadań. „Piątka” wagą, wymiarami i sylwetką była zbliżona do poprzednika. W środku zainstalowano jednak zupełnie nowy silnik oraz układ kierowania.
Harry Ricardo był inżynierem, który stworzył nową jednostkę napędową. Sześciocylindrowy, gaźnikowy silnik osiągał moc 150 hp. Po raz pierwszy w brytyjskich czołgach ciężkich, w pewnym stopniu, poradzono sobie z problemem niedoboru mocy. Czołg był szybszy i łatwiej pokonywał przeszkody terenowe. Nowy system sterowania dawał kierowcy pełną kontrolę nad pojazdem. W ten sposób zwolniono dowódcę oraz dwóch strzelców z obowiązku pomagania kierowcy wykonywania zmian kierunków jazdy. Od tej pory mogli oni skupić się wyłącznie na swoich zadaniach.
Nowe podzespoły instalowano już w ostatnich modelach „czwórek” oznaczonych Mark IVA. Wprowadzenie tak dużych zmian spowodowało wiele problemów podczas składania nowej konstrukcji. Dopiero w grudniu 1917 roku, pierwsze egzemplarze zjechały z taśmy montażowej.

Wydajny silnik, zaprojektowano z należytą starannością i dbałością o szczegóły, dzięki czemu sprawiał znacznie mniej kłopotów niż dotychczasowy Daimler. Podobnie jak w poprzednim modelu, benzynę podawał system wtryskowy autovac, który znacznie lepiej sprawdzał się, niż „grawitacyjne wynalazki” znane z „jedynki”. Temperaturę silnika obniżano za pomocą chłodnicy typu rurowego. Wodę chłodzono za pomocą powietrza dostarczanego z zewnątrz pojazdu. Służyły do tego żaluzje mieszczące się w lewej tylnej ścianie kadłuba. Takie same znajdowały się po drugiej stronie, z tymże służyły one do wyrzucania z pojazdu nagrzanego i zanieczyszczonego powietrza.
Nowością była obudowa odgradzająca silnik od załogi. Gromadziło się w niej gorące powietrze wydalane było przez dach kadłuba za pomocą wentylatora. Skoro mowa o wentylacji, to trzeba zaznaczyć, że nie radziła ona sobie z cyrkulacją powietrza wewnątrz kabiny. Pod tym względem warunki służby czołgistów były gorsze. Wadliwy był także układ wydechowy, którego elementy nagrzewały się do czerwoności. Wysoka temperatura deformowała materiał, z którego wykonane były rury. Powstałe w ten sposób szczeliny przepuszczały do kabiny spaliny, które skutecznie podtruwały członków załogi.
W jej skład wchodziło ośmiu czołgistów. Kierowca, samodzielnie zajmował się sterowaniem. Do dyspozycji miał kompas ;) oraz dźwignie zmiany biegów, kierunku i hamulców. Silnik mógł uruchamiać na dwa sposoby. Jeśli był ciepły, za pomocą magneta. Drugim sposobem było tradycyjne kręcenie korbą. Obok kierowcy siedział przedni strzelec, który „czyścił” przedpole czołgu. Czterech czołgistów obsługiwało główne uzbrojenie (karabiny w wersji „żeńskiej”, działa w wersji „męskiej”). Dowódca siedział u góry, a ostatnim członkiem załogi był tylny strzelec, obsługujący karabin zamontowany nad zbiornikiem paliwa.

Anglicy przeżyli przykrą niespodziankę pod Cambrai. Niemcy odbijając teren natknęli się na kilkadziesiąt opuszczonych czołgów. Udało im się przywrócić do służby około 30 sztuk. Aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości, konstruktorzy wyposażyli nowe czołgi w ładunek wybuchowy uruchamiany na wypadek opuszczenia czołgu.
PRODUKCJA I PIERWSZE ROZKAZY
Jak wyglądała produkcja i ile egzemplarzy wyprodukowano? Jak wyglądały losy wojenne czołgu? Co się działo z nim po wojnie i jak wreszcie doszło do tego, że Niemieccy żołnierze robili sobie z nim zdjęcie w okupowanym ZSRR? Na te pytania znajdziesz odpowiedzi w dalszej części artykułu http://modelstory.pl/mark-v-tank-amiens-tallin-berlin/
Rok 1917 stał pod znakiem masowej produkcji Mark IV Tank. Montaż najliczniej produkowanego brytyjskiego czołgu pierwszej wojny światowej rozpoczął się w marcu 1917 roku. Już w następnym miesiącu gotowe były plany nowego modelu. Pełnowymiarowa drewniana makieta "piątki" została pokazana po raz pierwszy 23 czerwca 1917 roku. Nowy model w porównaniu z dotychczasowymi konstrukcjami miał zmieniony przód. W oczy rzucała się wysoko zlokalizowana przednia kabina z zamontowanym karabinem maszynowym.

Konstruktorzy nie zaprzestali prac, dlatego też w połowie lipca zaprezentowano zmodyfikowaną makietę, w której zrezygnowano z rzucających się w oczy zmian. „Piątka” wyglądem nie miała odbiegać od poprzednich czołgów. Pewne różnice jednak były.
KABINA DLA DOWÓDCY
Przód nowej maszyny różnił się od poprzednich modeli wielkością lewego wizjera. Wcześniej zarówno lewy (dowódca) jak i prawy (kierowca) były tej samej wielkości. Dotychczasowe miejsce dowódcy zajął przedni strzelec, który nie potrzebował tak dużej szczeliny. Lewy wizjer, co widać na zdjęciach jest węższy. Skoro miejsce dowódcy zajął przedni strzelec, to gdzie podział się oficer? Dostał nowe miejsce w specjalnej kabinie zlokalizowanej w środkowej części pojazdu. Górowała ona nad pozostałymi elementami kadłuba. Dowódca miał teraz znacznie lepszy obraz sytuacji. Pole widzenia obejmowało większość terenu wokół pojazdu. W poprzednich maszynach mógł obserwować przedpole co znacznie utrudniało dowodzenie czołgiem.

Poprawiła się również, łączność pomiędzy pojazdami. Dowódca miał, bowiem do dyspozycji semafor, za pomocą którego, wysyłał pozostałym maszynom podstawowe meldunki. Na tej samej zasadzie odczytywał sygnały, które były do niego wysyłane. Za pomocą rury (podobnie jak w okrętach ;)) komunikował się z kierowcą, a dzięki systemowi przewodów, zmieniał położenie wskaźników w sponsonach. Wyznaczały one obsłudze dział i karabinów maszynowych cele do neutralizacji.
Nowy model posiadał podobne uzbrojenie co „czwórka”. Pojazdy tradycyjnie dzielono pod względem uzbrojenia na „żeńskie” i „męskie”. Główne uzbrojenie znajdowało w sponsonach, które były identyczne do montowanych w "czwórkach". Drobne różnice były podyktowane zmianą karabinów. W poprzedniej wersji montowano karabiny Lewisa, a w „piątce” powrócono do karabinów Hotchkissa (takie same montowano w Mark I Tank). Z tyłu dodano jeszcze jeden karabin. Montowany był w pionowej tylnej płycie, zlokalizowanej nad zbiornikiem paliwa. Tylne stanowisko strzeleckie przydało się podczas walki, ponieważ Niemcy nauczyli się oszukiwać czołgistów. W jaki sposób?

Po prostu udawali zabitych i ich stanowiska milkły w momencie zbliżania się pojazdów do umocnień. Kiedy czołg pokonywał okop, parł najczęściej dalej, do kolejnej linii okopów. Tak było przynajmniej zanim opracowano taktykę „świdrującego uderzenia". Wówczas Niemcy, mając za swoimi plecami pierwszą falę tanków otwierali ogień do podchodzącej piechoty. Teraz kiedy z tyłu było dodatkowe stanowisko strzeleckie, taktyka Niemców stawała się bezużyteczna.
Zbiornik paliwa pozostawiono na tym samym miejscu, ale zwiększono jego pojemność. Teraz mieściło się w nim 333 litrów benzyny, dzięki czemu poprawiono zasięg. Zamontowano również szersze gąsienice (673 mm zamiast 520 mm). Podczas transportu koleją sprawiały one dużo problemów, a to ze względu na szerokość. To w zasadzie główne zmiany jakie nastąpiły na zewnątrz. Wewnątrz sprawa miała się nieco inaczej.

SILNIK + PRZEKŁADNIA
Prędkość, manewrowość, promień działania, prostota sterowania i możliwości obserwacyjne wzrosły w porównaniu z poprzednimi wersjami, ułatwiając wykonywanie postawionych przed czołgistami zadań. „Piątka” wagą, wymiarami i sylwetką była zbliżona do poprzednika. W środku zainstalowano jednak zupełnie nowy silnik oraz układ kierowania.
Harry Ricardo był inżynierem, który stworzył nową jednostkę napędową. Sześciocylindrowy, gaźnikowy silnik osiągał moc 150 hp. Po raz pierwszy w brytyjskich czołgach ciężkich, w pewnym stopniu, poradzono sobie z problemem niedoboru mocy. Czołg był szybszy i łatwiej pokonywał przeszkody terenowe. Nowy system sterowania dawał kierowcy pełną kontrolę nad pojazdem. W ten sposób zwolniono dowódcę oraz dwóch strzelców z obowiązku pomagania kierowcy wykonywania zmian kierunków jazdy. Od tej pory mogli oni skupić się wyłącznie na swoich zadaniach.
Nowe podzespoły instalowano już w ostatnich modelach „czwórek” oznaczonych Mark IVA. Wprowadzenie tak dużych zmian spowodowało wiele problemów podczas składania nowej konstrukcji. Dopiero w grudniu 1917 roku, pierwsze egzemplarze zjechały z taśmy montażowej.

Wydajny silnik, zaprojektowano z należytą starannością i dbałością o szczegóły, dzięki czemu sprawiał znacznie mniej kłopotów niż dotychczasowy Daimler. Podobnie jak w poprzednim modelu, benzynę podawał system wtryskowy autovac, który znacznie lepiej sprawdzał się, niż „grawitacyjne wynalazki” znane z „jedynki”. Temperaturę silnika obniżano za pomocą chłodnicy typu rurowego. Wodę chłodzono za pomocą powietrza dostarczanego z zewnątrz pojazdu. Służyły do tego żaluzje mieszczące się w lewej tylnej ścianie kadłuba. Takie same znajdowały się po drugiej stronie, z tymże służyły one do wyrzucania z pojazdu nagrzanego i zanieczyszczonego powietrza.
Nowością była obudowa odgradzająca silnik od załogi. Gromadziło się w niej gorące powietrze wydalane było przez dach kadłuba za pomocą wentylatora. Skoro mowa o wentylacji, to trzeba zaznaczyć, że nie radziła ona sobie z cyrkulacją powietrza wewnątrz kabiny. Pod tym względem warunki służby czołgistów były gorsze. Wadliwy był także układ wydechowy, którego elementy nagrzewały się do czerwoności. Wysoka temperatura deformowała materiał, z którego wykonane były rury. Powstałe w ten sposób szczeliny przepuszczały do kabiny spaliny, które skutecznie podtruwały członków załogi.
W jej skład wchodziło ośmiu czołgistów. Kierowca, samodzielnie zajmował się sterowaniem. Do dyspozycji miał kompas ;) oraz dźwignie zmiany biegów, kierunku i hamulców. Silnik mógł uruchamiać na dwa sposoby. Jeśli był ciepły, za pomocą magneta. Drugim sposobem było tradycyjne kręcenie korbą. Obok kierowcy siedział przedni strzelec, który „czyścił” przedpole czołgu. Czterech czołgistów obsługiwało główne uzbrojenie (karabiny w wersji „żeńskiej”, działa w wersji „męskiej”). Dowódca siedział u góry, a ostatnim członkiem załogi był tylny strzelec, obsługujący karabin zamontowany nad zbiornikiem paliwa.

Anglicy przeżyli przykrą niespodziankę pod Cambrai. Niemcy odbijając teren natknęli się na kilkadziesiąt opuszczonych czołgów. Udało im się przywrócić do służby około 30 sztuk. Aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości, konstruktorzy wyposażyli nowe czołgi w ładunek wybuchowy uruchamiany na wypadek opuszczenia czołgu.
PRODUKCJA I PIERWSZE ROZKAZY
Jak wyglądała produkcja i ile egzemplarzy wyprodukowano? Jak wyglądały losy wojenne czołgu? Co się działo z nim po wojnie i jak wreszcie doszło do tego, że Niemieccy żołnierze robili sobie z nim zdjęcie w okupowanym ZSRR? Na te pytania znajdziesz odpowiedzi w dalszej części artykułu http://modelstory.pl/mark-v-tank-amiens-tallin-berlin/