Mark VI Tank - drewno zamiast czołgu
Projektując Mark V Tank, brytyjscy inżynierowie szykowali kolejny model. Tym razem odbiorcą miało być US. Army. Premiera nowego modelu, a raczej jego drewnianej makiety, odbyła się dokładnie w tym samym dniu, co „piątki” - 23 czerwca 1917 roku. Mark VI Tank posiadał podobnie jak pozostałe (oprócz Whippeta) brytyjskie modele, romboidalny kształt. Na tym jednak podobieństwa się kończyły.
Wraz z nową konstrukcją do lamusa miały odejść charakterystyczne i dobrze nam znane z poprzednich modeli duże sponsony, które montowano zarówno w wersji męskiej jak i żeńskiej. W przedniej części każdej burty, montowano minisponsony, w których mieścił się karabin maszynowy (jeden na każdy bok). Czołg planowano uzbroić ponadto w jedno działo kalibru 57 mm. Konstruktorzy chcieli montować je w przedniej płycie pancernej. Takie rozwiązanie dawało bardzo mały promień ostrzału. Przednie „rogi” kadłuba, w których znajdowały się koła napinające gąsienice, uniemożliwiały ostrzał pod większym kątem.
Na pierwszy rzut oka kadłub wydawał się być krótszy i niższy niż w poprzednich modelach. Było to jednak tylko złudzenie optyczne. To mylne wrażenie było spowodowane dużą nadbudówką, którą nie stosowano w dotychczas produkowanych ciężkich czołgach. W nadbudówce mieściły się stanowiska kierowcy i dowódcy. Usytuowani powyżej kadłuba mogli obserwować okolicę czołgu, co znacznie ułatwiało, zarówno sterowanie jak i dowodzenie. Oprócz szczelin obserwacyjnych do dyspozycji mieli cztery karabiny maszynowe, zamontowane (dwa w tylnych kątach i dwa w środkowej części) nadbudówki.
„Szóstkę” planowano wyposażyć w taki sam silnik i system sterowania, co Mark V Tank. Podobnie jak w „piątce” jednostkę napędową planowano oddzielić od załogi. Projekt przewidywał montaż silnika bliżej jednej z burt. Do tej pory „serce czołgu” montowano na środku pojazdu. Pomysł ten z jednej strony dawałaby więcej przestrzeni wewnątrz kadłuba, z drugiej nieasymetryczne rozmieszczenie ciężaru wpływałoby negatywnie na sterowanie pojazdem.

Intencja, która przyświecała inżynierom konstruującym nowy model była prosta. Stworzyć czołg, w którym kierowca i dowódca będą widzieć pole ostrzału jakim dysponował działonowy. Rozwiązanie to miało jednak pewne wady. Widok kierowcy był ograniczony dymem wydobywającym się z armaty, ale z drugiej strony łatwiej mógł kierować pojazdem pozbawionym dużych i uciążliwych sponsonów. W poprzednich modelach dawały się one we znaki zwłaszcza w terenie zabudowanym.
Jak wyglądałyby warunki służy działonowego i dlaczego projekt został zastopowany? Dowiecie się więcej w dalszej części artykułu http://modelstory.pl/mark-vi-tank-drewno-zamiast-czolgu/
Wraz z nową konstrukcją do lamusa miały odejść charakterystyczne i dobrze nam znane z poprzednich modeli duże sponsony, które montowano zarówno w wersji męskiej jak i żeńskiej. W przedniej części każdej burty, montowano minisponsony, w których mieścił się karabin maszynowy (jeden na każdy bok). Czołg planowano uzbroić ponadto w jedno działo kalibru 57 mm. Konstruktorzy chcieli montować je w przedniej płycie pancernej. Takie rozwiązanie dawało bardzo mały promień ostrzału. Przednie „rogi” kadłuba, w których znajdowały się koła napinające gąsienice, uniemożliwiały ostrzał pod większym kątem.
Na pierwszy rzut oka kadłub wydawał się być krótszy i niższy niż w poprzednich modelach. Było to jednak tylko złudzenie optyczne. To mylne wrażenie było spowodowane dużą nadbudówką, którą nie stosowano w dotychczas produkowanych ciężkich czołgach. W nadbudówce mieściły się stanowiska kierowcy i dowódcy. Usytuowani powyżej kadłuba mogli obserwować okolicę czołgu, co znacznie ułatwiało, zarówno sterowanie jak i dowodzenie. Oprócz szczelin obserwacyjnych do dyspozycji mieli cztery karabiny maszynowe, zamontowane (dwa w tylnych kątach i dwa w środkowej części) nadbudówki.
„Szóstkę” planowano wyposażyć w taki sam silnik i system sterowania, co Mark V Tank. Podobnie jak w „piątce” jednostkę napędową planowano oddzielić od załogi. Projekt przewidywał montaż silnika bliżej jednej z burt. Do tej pory „serce czołgu” montowano na środku pojazdu. Pomysł ten z jednej strony dawałaby więcej przestrzeni wewnątrz kadłuba, z drugiej nieasymetryczne rozmieszczenie ciężaru wpływałoby negatywnie na sterowanie pojazdem.

Intencja, która przyświecała inżynierom konstruującym nowy model była prosta. Stworzyć czołg, w którym kierowca i dowódca będą widzieć pole ostrzału jakim dysponował działonowy. Rozwiązanie to miało jednak pewne wady. Widok kierowcy był ograniczony dymem wydobywającym się z armaty, ale z drugiej strony łatwiej mógł kierować pojazdem pozbawionym dużych i uciążliwych sponsonów. W poprzednich modelach dawały się one we znaki zwłaszcza w terenie zabudowanym.
Jak wyglądałyby warunki służy działonowego i dlaczego projekt został zastopowany? Dowiecie się więcej w dalszej części artykułu http://modelstory.pl/mark-vi-tank-drewno-zamiast-czolgu/