Mark V* Tank, czołg na zakończenie wojny
Na pierwszy rzut oka z zewnątrz nie różnił się niczym szczególnym od swojego poprzednika. Był dłuższy o około dwa metry, po bokach miał zamontowane dwa dodatkowe km-y. Wewnątrz wydłużono układ transmisji. Mark V* Tank był wielkoseryjnym czołgiem, którym Brytyjczycy zakończyli wielką wojnę.
Cel, jaki przyświecał produkcji nowego modelu, był dokładnie taki sam jak przy opracowywaniu Mark I Tank. Nowy model miał pokonywać niemieckie okopy! Latem 1917 roku Anglicy mieli już na koncie pięć modeli radzących sobie z niemieckimi okopami. Po co w takim razie mieliby konstruować kolejny pojazd spełniający to samo wymaganie? Już wyjaśniam. Jesienią 1916 roku Niemcy byli w szoku po spotkaniu się po raz pierwszy z nowym rodzajem broni. Zmuszeni nowymi okolicznościami zaczęli testować różne sposoby, które miały zapobiec przełamywaniu ich linii. Wpadli na prosty, acz pracochłonny sposób. Co mogą robić setki tysięcy żołnierzy w długim oczekiwaniu na kolejny atak wroga? Kopać łopatą. Ta prosta czynność, w tym wypadku przynosiła dwie zasadnicze korzyści. Po pierwsze zabijała nudę oczekiwania oraz trzymała dyscyplinę, po drugie pozwalała poszerzać okopy. Szersze transzeje, to problemy nawet dla doskonałych (pod tym względem) romboidalnych konstrukcji.
W odpowiedzi, Brytyjczycy zaczęli używać faszyn. Były one skutecznym środkiem, ale ich przygotowanie poświęcało mnóstwo czasu i pracy. Miały jeszcze jedną wadę. Były jednorazowego użytku, więc na wyspach poszukiwano dalej. „Ogon kijanki” tak nazywał się moduł, który zamierzano montować w seryjnych czołgach. Była to wydłużona tylna część pojazdu. Testy Mark IV i V z zamontowanym urządzeniem utwierdziły konstruktorów w przekonaniu, że to nie jest rozwiązanie jakiego spodziewają się czołgiści. Wreszcie w lutym 1918 roku w Centralnych Warsztatach Korpusu Czołgów we Francji opracowano sposób, który dawał nadzieje na rozwiązanie problemu szerokich okopów.

Jeden z egzemplarzy „czwórki” przecięto, zaraz za sponsonami na dwie połowy. Dodano pancerne panele wydłużające pojazd o niemalże dwa metry. Wewnątrz zmianie uległ układ transmisji, który odpowiednio wydłużono. Tak zmodyfikowany model stał się pierwowzorem Mark V* Tank. Nowy pojazd ważył 33 tony. Ogółem zamówiono 700 maszyn, 500 męskich i 200 żeńskich, z czego do końca wojny wybudowano 570 egzemplarzy, niektóre źródła podają liczbę 579. Pozostałe zgodnie z planem miały być wyprodukowane do końca marca 1919 roku.
Większa przestrzeń nowego czołgu pozwalała transportować dwie dodatkowe drużyny km-ów. Karabiny montowano w kulistych jarzmach zaraz za sponsonami. Kiedy zachodziła potrzeba, żołnierze obsługujący km-y, demontowali broń, po czym opuszczali pojazd. Tak wg dowództwa miano zabezpieczać zdobyty teren. Po bitwie pod Cambrai, brytyjskie dowództwo zdawało sobie sprawę, że czołgi są dobre do zdobywania terenu, lecz nie są w stanie go utrzymać.

Pojazd w środku był w zasadzie taki sam jak „piątka”. Montowano w nim silnik Ricardo o mocy 150 hp przy 1250 obrotach na minutę. Wzrost masy o 4 tony zmniejszył osiągi pojazdu. Większa długość obniżyła z kolei możliwości manewrowe. Ochrona i uzbrojenie były takie same jak w standardowym Mark V. Grubość pancerza oscylowała od 6 do 14 mm (chociaż niektóre źródła podają 8 i 12 mm). Męskie czołgi uzbrojone były w dwa działa kalibru 57 mm i 6 km-ów, żeńskie miały 8 km-ów. Planowano wyprodukować także Hermafrodyty, pojazdy z mieszanym uzbrojeniem (na jednym boku czołg męski, na drugim żeński). Dostępne źródła nie potwierdzają aby powstała seria pojazdów tego typu.
Jak przełożyło się wydłużenie czołgu na pokonywanie szerokich okopów? Standardowe modele były w stanie pokonać rowy o szerokości 3 m, Mark V* mogły pokonywać przeszkody ziemne o szerokości 4,2 m. Nie była to jakaś kolosalna różnica, ale zawsze coś. Kabina dowódcy, która pojawiła się w „piątce”, w nowym modelu została zmodyfikowana. Poprzednio miała kształt pudełka, teraz jej górna część, miała pochylone pod określonym kątem płyty. Rozwiązanie to było podyktowane doświadczeniem, jakie Anglicy wynieśli ze starć broni pancernej w terenie zabudowanym, chociażby pod Cambrai.

Gdzie użyto wydłużonej wersji "piątki", jakie armie korzystały z jego dobrodziejstw i gdzie znajduje się w całkiem dobrym stanie Mark V* Tank, o tym dowiecie się w dalszej części artykułu http://modelstory.pl/mark-v-tank-czolg-na-zakonczenie-wojny/
Cel, jaki przyświecał produkcji nowego modelu, był dokładnie taki sam jak przy opracowywaniu Mark I Tank. Nowy model miał pokonywać niemieckie okopy! Latem 1917 roku Anglicy mieli już na koncie pięć modeli radzących sobie z niemieckimi okopami. Po co w takim razie mieliby konstruować kolejny pojazd spełniający to samo wymaganie? Już wyjaśniam. Jesienią 1916 roku Niemcy byli w szoku po spotkaniu się po raz pierwszy z nowym rodzajem broni. Zmuszeni nowymi okolicznościami zaczęli testować różne sposoby, które miały zapobiec przełamywaniu ich linii. Wpadli na prosty, acz pracochłonny sposób. Co mogą robić setki tysięcy żołnierzy w długim oczekiwaniu na kolejny atak wroga? Kopać łopatą. Ta prosta czynność, w tym wypadku przynosiła dwie zasadnicze korzyści. Po pierwsze zabijała nudę oczekiwania oraz trzymała dyscyplinę, po drugie pozwalała poszerzać okopy. Szersze transzeje, to problemy nawet dla doskonałych (pod tym względem) romboidalnych konstrukcji.
W odpowiedzi, Brytyjczycy zaczęli używać faszyn. Były one skutecznym środkiem, ale ich przygotowanie poświęcało mnóstwo czasu i pracy. Miały jeszcze jedną wadę. Były jednorazowego użytku, więc na wyspach poszukiwano dalej. „Ogon kijanki” tak nazywał się moduł, który zamierzano montować w seryjnych czołgach. Była to wydłużona tylna część pojazdu. Testy Mark IV i V z zamontowanym urządzeniem utwierdziły konstruktorów w przekonaniu, że to nie jest rozwiązanie jakiego spodziewają się czołgiści. Wreszcie w lutym 1918 roku w Centralnych Warsztatach Korpusu Czołgów we Francji opracowano sposób, który dawał nadzieje na rozwiązanie problemu szerokich okopów.

Jeden z egzemplarzy „czwórki” przecięto, zaraz za sponsonami na dwie połowy. Dodano pancerne panele wydłużające pojazd o niemalże dwa metry. Wewnątrz zmianie uległ układ transmisji, który odpowiednio wydłużono. Tak zmodyfikowany model stał się pierwowzorem Mark V* Tank. Nowy pojazd ważył 33 tony. Ogółem zamówiono 700 maszyn, 500 męskich i 200 żeńskich, z czego do końca wojny wybudowano 570 egzemplarzy, niektóre źródła podają liczbę 579. Pozostałe zgodnie z planem miały być wyprodukowane do końca marca 1919 roku.
Większa przestrzeń nowego czołgu pozwalała transportować dwie dodatkowe drużyny km-ów. Karabiny montowano w kulistych jarzmach zaraz za sponsonami. Kiedy zachodziła potrzeba, żołnierze obsługujący km-y, demontowali broń, po czym opuszczali pojazd. Tak wg dowództwa miano zabezpieczać zdobyty teren. Po bitwie pod Cambrai, brytyjskie dowództwo zdawało sobie sprawę, że czołgi są dobre do zdobywania terenu, lecz nie są w stanie go utrzymać.

Pojazd w środku był w zasadzie taki sam jak „piątka”. Montowano w nim silnik Ricardo o mocy 150 hp przy 1250 obrotach na minutę. Wzrost masy o 4 tony zmniejszył osiągi pojazdu. Większa długość obniżyła z kolei możliwości manewrowe. Ochrona i uzbrojenie były takie same jak w standardowym Mark V. Grubość pancerza oscylowała od 6 do 14 mm (chociaż niektóre źródła podają 8 i 12 mm). Męskie czołgi uzbrojone były w dwa działa kalibru 57 mm i 6 km-ów, żeńskie miały 8 km-ów. Planowano wyprodukować także Hermafrodyty, pojazdy z mieszanym uzbrojeniem (na jednym boku czołg męski, na drugim żeński). Dostępne źródła nie potwierdzają aby powstała seria pojazdów tego typu.
Jak przełożyło się wydłużenie czołgu na pokonywanie szerokich okopów? Standardowe modele były w stanie pokonać rowy o szerokości 3 m, Mark V* mogły pokonywać przeszkody ziemne o szerokości 4,2 m. Nie była to jakaś kolosalna różnica, ale zawsze coś. Kabina dowódcy, która pojawiła się w „piątce”, w nowym modelu została zmodyfikowana. Poprzednio miała kształt pudełka, teraz jej górna część, miała pochylone pod określonym kątem płyty. Rozwiązanie to było podyktowane doświadczeniem, jakie Anglicy wynieśli ze starć broni pancernej w terenie zabudowanym, chociażby pod Cambrai.

Gdzie użyto wydłużonej wersji "piątki", jakie armie korzystały z jego dobrodziejstw i gdzie znajduje się w całkiem dobrym stanie Mark V* Tank, o tym dowiecie się w dalszej części artykułu http://modelstory.pl/mark-v-tank-czolg-na-zakonczenie-wojny/