Ja zacząłem, jak wszyscy, od "królewskiej skali" 1/72, bo innych (myślę o większych skalach) było jak na lekarstwo. Oczywiście, jak większość moich 50-cioparoletnich rówieśników, robiłem Plasticarda w skali 1/100 oraz inne radzieckie wynalazki w skalach trudnych do oceny (był np. taki Jak-3 bez podwozia, w skali chyba 1/40, kawał modelu, niestety, nie zachował się w kolekcji). Generalnie lubię, jak modele na półce stanowią "wielkościową" całość i można je bez kłopotu porównać. Dlatego większość moich modeli to właśnie 1/72. W katalogach z wczesnych lat 70-tych (mam taki Monogramu) duże moje zdziwienie wywoływały modele w skali 1/48 - jakoś tak wyglądały ogromniasto i niewymiarowo.
Potem była studencka przerwa na modelarstwo, a następnie powrót do dłubania po kilku latach od dyplomu. Najpierw zachwycił mnie model Bf-109E Matchboxa w skali 1/32 - dostałem go od przyszłej żony w prezencie. A kolejny prezent od przyszłej żony to był MiG-29 Monogramu w 1/48 - i ta skala - wypadkowa między tym co miałem, a tym co mnie zachwyciło, stała się moją ulubioną wielkością - na szczęście pasjonują mnie głównie jednosilnikowe myśliwce z II wojny, a głównie Spitfire

, więc problemu z ustawieniem np. B-17 na półce, nie mam.
Budowa nowego domu stwarzała szansę na nowe miejsca na półkach, ale... już go brakuje, nie mniej niż czasu na hobby. Kilka "trzy-dwójek" na razie czeka na lepsze czasy, a Hurricane w 1/24 - na osobna gablotkę.
Obecnie w 1/72 robię już tylko pojedyncze modele, głównie, żeby dopełnić kolekcję jednego typu w kilku skalach. Mam do tej skali sentyment, ale już odkryłem, że "nie te oczy" - łatwiej mi się maluje i brudzi (o klejeniu nie wspomnę) troszkę większe detale.
Dlatego też w bibliotece mam szafkę ze starymi modelami w 1/72 za szybą, a w pracowni gablotkę z większymi modelami. Wstawienie ostatniej Złośnicy (PR XIX) w 1/48 wymagała niezłego kombinowania i kilku "przebazowań"

. Mam nadzieję, że jak skończę Spitfire VI z wydłużonym płatem, to go jeszcze dam radę gdzieś upchnąć. Zostaje jeszcze pokój gościnny, ale trochę strach wystawiać modele na pastwę przypadkowych gości
