Strona 1 z 3

Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: poniedziałek, 20 czerwca 2011, 21:32
przez tomtre
Na razie więcej rzeczy mi nie wychodzi niż wychodzi, ale jakiś progres jest. Niemniej jest coś co przyprawia mnie o nerwicę i utratę wszelkiej nadziei :P Za pieruna nie radzę sobie z dobrym maskowaniem spoin. Co tam "dobrym"; prawda jest taka, że w ogóle sobie z tym nie radzę. Przeglądnąłem archiwum, poczytałem, poszperałem też ogólnie w sieci... Znalazłem też w jednym wątku odwołanie do takiego filmu: http://www.youtube.com/watch?v=oXTK9KdRQN4. Bardzo fajna prezentacja.
Jak pokazali tak (chyba) zrobiłem i dalej tylna część miednicy. Linia spoiny wciąż jest najwyraźniejszą "linią podziału" na plastiku, a to chyba nie jest za dobrze :oops:

Kilka modeli, które zmontowałem ma te linie widoczne i tak już zostanie. Pierwsze koty za płoty. Tym razem postanowiłem jednak, że nie odpuszczę i zrobię "model życia" (oczywiście tylko w zakresie tych spoin), tj zrobię tak, żeby ich nie było wreszcie widać.
Niestety, wyszło źle, a w sumie parokrotne próby prostowania babola pogarszały sprawę raz za razem i być może mój albatrosik pójdzie się paść na pole (odleci do ciepłych krajów czyli do szuflady w oczekiwaniu na lepsze czas) z powodu tego wąskiego gardła technologicznego. Żeby nie tracić modeli może potrenuję na jakichś kawałkach plastiku.

Coś robię źle, ale nie wiem co.

Kleje mam takie: Mr. Cement (cytryna) i Mr. Cement Deluxe oraz Poly Cement Humbrola (taki z igłą). Próbowałem każdego. Szpachla klejowa nie daje rady (w moim wykonaniu). Niby nadmiar kleju wyłazi ze szpary jak trzeba, niby go później usuwam papierem ściernym, a i tak summa summarum przez cały kadłub idzie krecha. Nadmiar ścieram papierem wodnym - najpierw 800, potem 2000, choć tym drugim to nie zawsze. Może kleje stosuję niewłaściwe? Może nie tak szlifuję?

Próbowałem też łatać szczeliny Mr. Dissolved Putty. Tutaj problem był zawsze przy szlifowaniu. Albo zostawały jakieś plamy, które uwidaczniały się w postaci wyraźnych zacieków tuż po nałożeniu podkładu (przez malowaniem nie było tego widać), albo było przegięcie w drugą stronę, tzn podczas szlifowania wyszarpywałem niechcący kawałeczki zaschniętej szpachli ze szczeliny. Nadmiar usuwam tak samo jak przy kleju. Właśnie to stało się z moim albatrosem, tj na dolnej części kadłuba mam kanion kolorado. Boję się go całkiem spartolić. Może coś nie halo z tą szpachlą?

ps
Do usuwania nadmiaru tej szpachli producent rekomenduje thinnery od T-101 do T-104. Ja mam T-106 (ten z retarderem). Jeszcze go nie próbowałem (jechałem z samą wodą) ze strachu o model :P Jakie jest ryzyko, że użycie tego rozcieńczalnika uszkodzi plastik?

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: poniedziałek, 20 czerwca 2011, 21:41
przez Macio4ever
Szpachle (specyfiki), które odparowują rozpuszczalnik zawsze Ci "siądą" z czasem. Najtańsze rozwiązanie to klej CA, następne to szpachle epoksydowe lub poliestrowe (dwu składnikowe) + jak zwykle cierpliwość.

Jeżeli masz łączenie w miejscu gdzie występują naprężenia mechaniczne to lepiej taką szczelinę poszerzyć aby wypłeniacz miał większą powierzchnię trzymania.

Rozwiązanie szybkie ale drogie - szpachla światłoutwardzalna Tamiya (ok 5 dych za tubkę).

Co do pytania o rozpuszczalniki - te Gunze czy Tamiya nawet agresywniejsze nir zniszczą Ci z marszu plastiku ale na długo bym ich do nich nie wkładał. Usuwanie szpachli - bez problemu i ryzyka kuku.

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: poniedziałek, 20 czerwca 2011, 21:46
przez Korowiow
Ja od dłuższego już czasu używam do sklejania moich modeli tylko klejów CA.
Mam kilka rodzajów - od żelu po bardzo rzadkie.
Większe szczeliny zalewam Mr.Dissolved Puty i w wielu przypadkach go nie szlifuję a jedynie nadmiar usuwam debonderem.
To samo robię również z klejem CA.
Wiem ,że pancerka, którą kleję nie jest tak wymagająca jak samoloty ( te wszystkie obłe kształty i okrągłe przekroje ) ale u mnie to działa.

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: poniedziałek, 20 czerwca 2011, 22:16
przez tomtre
Macio4ever napisał(a):Najtańsze rozwiązanie to klej CA


Zwykła kropelka tudzież super glue wystarczy czy będą za gęste?

Macio4ever napisał(a):Jeżeli masz łączenie w miejscu gdzie występują naprężenia mechaniczne to lepiej taką szczelinę poszerzyć aby wypłeniacz miał większą powierzchnię trzymania.


Ano mam :mrgreen: Właśnie to jak sądzę jest największym problemem, bo jakkolwiek bym nie ściskał połówek kadłuba, to od środka zawsze go coś rozpycha. A to jakaś wręga, a to minimalne zwichrowania plastiku... Na albatrosie spróbuję dziury połatać tym Mr. Putty i ściągnę nadmiar thinnerem. Rozklejał już tego nie będę, bo już i tak go mocno nadwyrężyłem i czeka mnie parę napraw.

Korowiow napisał(a):nadmiar usuwam debonderem.

Właśnie planowałem zakup tego specyfiku, ale trochę mnie cena zniechęciła. Sąjakieś "nieprofesjonalne" zamienniki o podobnych właściwościach?

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: poniedziałek, 20 czerwca 2011, 22:26
przez spiton
Używam ostatnio szpachli Wamodu. Jest tania, dosyć szybko schnie, i się prawie nie kurczy.

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: poniedziałek, 20 czerwca 2011, 22:45
przez merlin_PL
spiton napisał(a):Używam ostatnio szpachli Wamodu. Jest tania, dosyć szybko schnie, i się prawie nie kurczy.


No właśnie to prawie mnie najbardziej denerwuje, bo tak, czy siak trzeba drugi raz szpachlować. Ja stosuję super glue i pomocniczo ( a nieraz wymieszaną ze super glue) Tamiya putty basic type. Do szpachlówki Gunze nie mogę się przełamać. Jakoś mi nie podeszła Szpachla zwykła Wamodu jest dla mnie zwyczajnie zbyt agresywna dla tworzywa.

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: poniedziałek, 20 czerwca 2011, 23:57
przez spiton
merlin_PL napisał(a): Szpachla zwykła Wamodu jest dla mnie zwyczajnie zbyt agresywna dla tworzywa.

Wyciskam trochę na boku i biorę na model to bardziej suche. Bo to "mokre" jest faktycznie trochę agresywne, ale bez przesady. Natomiast nie miesza sie z CA jak szpachla Mr. Putty. Taki wymieszany glucik CA i szpachli to super rzecz bo twardnieje w kilka sekund, i od razu można piłować.

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: wtorek, 21 czerwca 2011, 02:35
przez piotr dmitruk
Ja do klejenia używam tylko CA- zwykłej kropelki, a do szpachlowania klej Distal. Nakładam go, daję chwilę na rozpłynięcie się, wygładzam wilgotnym palcem, resztę klej zrobi sam (samopoziomuje się i wygładza powierzchnię). Nie ma siły, żeby go wykruszyć, a twardość ma zbliżoną do plastiku, pozwalając na komfortowe rycie linii. Jedyna wada, to długi czas schnięcia, ale jak się zrobi to na noc, to na drugi dzień możesz szlifować.

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: wtorek, 21 czerwca 2011, 07:24
przez Macio4ever
Kropelka jest OK.

Ta opcja powinna Ci załatwić sprawę - idź do marketu budowlanego lub sklepu dla lakierników i kup szpachlę samochodową poliestrową (będziesz miał puszkę 1/4kg i małą tubkę na wierzchu) np Upola. Zwróć uwagę aby była to wersja najgładsza (wykończająca, finish etc). Starczy Ci na 100 lat. Schnie w kilkanaście minut, jest łatwa w obróbce. Nie zapada się. Wszystkie Wamody, Tamiye - fajne ale zapadają się.

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: wtorek, 21 czerwca 2011, 09:16
przez merlin_PL
No tu się zgadzamy, że zapadanie jest największym problemem.

Co do CA to nie mozna też o jednej rzeczy zapominać. Zaschniety CA daje spoinę znacząco twardszą od tworzywa. Dla niewprawnego w szlifowaniu jest to pewne niebezpieczeństwo, bo szlifując polerując / zaczyna przy tak twardym spoiwie wypiłowywać z okolic tworzywo.

Co do szpachlówek akrylowych . To powiem szczerze, że dla mnie ich podstawowym atutem jest to, że we współdziałaniu ze zmywaczem wamodu albo rozcieńczalnikiem gunze mogę jej gęstość róźnicować, a co najważniejsze wamodem bez problemu nadwyżki szpachli mogę zwyczajnie wymyć .

Nie próbowałwem jeszcze z distalami i szpachlówkami dwuskładnikowymi. Ale rzeczone wyroby już nabyłem :)

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: wtorek, 21 czerwca 2011, 12:28
przez erkamo
merlin_PL napisał(a):No tu się zgadzamy, że zapadanie jest największym problemem.

Co do CA to nie mozna też o jednej rzeczy zapominać. Zaschniety CA daje spoinę znacząco twardszą od tworzywa. Dla niewprawnego w szlifowaniu jest to pewne niebezpieczeństwo, bo szlifując polerując / zaczyna przy tak twardym spoiwie wypiłowywać z okolic tworzywo.


Baaardzo istotny i ważny problem, przynajmniej dla mnie :mrgreen: . Jeśli szpachlować mit CA to należy albo bardzo się do tego przyłożyć i zmniejszyć rozpływanie kleju na sąsiednie powierzchnie, albo spróbować przedtem odpowiedniego maskowania.
Do małych szczelin polecam wyciągnięte plastikowe "druciki", ewentualnie kawałki PS z różnych opakowań. Przycięte na wymiar, wpuszczone w szparę i nasączone delikatnie klejem typu "extra thin" dają dobry rezultat. Niestety trzeba trochę odczekać, zwykle dłużej niż 1 dzień, aby spinka była naprawdę sucho i dobra do szlifowania i rycia.

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: wtorek, 21 czerwca 2011, 12:51
przez kelo83
Do większych szczelin polecam biały plastik, grubości 0,25 0,5 0,75 i tak dalej (mały koszt - około 1 do 1,5 zł na allegro za arkusz). Dwie opcje; naklejamy grubszy arkusik tak aby móc wyprowadzić linię papierem ściernym i zamknąć szczelinę idealnie (trudne ale możliwe), lub naklejamy cieńszy arkusik tak, aby zmniejszyć szczelinę którą będzie łatwiej zaszpachlować.
Mój sposób na zapadanie się szpachli: Mr.Dissolved Puty jako pierwsze podejście, zapadlinę zalewam CA, na koniec bardzo cienka warstwa Mr.Dissolved Puty lub Surfacer. Jeżeli nadal wyłazi zapadlina to czeka nas replay z CA i surfacerem.

Tak na marginesie, szpachle jednoskładnikowe twardnieją bo odparowuje rozpuszczalnik, czyli ubywa masy ze szpachli - a co za tym idzie zmniejsza się objętość - zjawisko zwane skurczem (niemały problem dla budowlańców)

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: wtorek, 21 czerwca 2011, 13:24
przez mr.jaro
Znow wychodzi na to, ze ze mnie jaki dziwolag. Mianowicie ja uzyskuje najlepszy efekt koncowy przy uzyciu wlasnie najzwyklejszych szpachlowek do plastiku firm Tamiya, Gunze, Squadron lub nawet nakladanego pedzelkiem Surfacera. Trzeba tylko pamietac, by tego typu szpachlowki nakladac bardzo oszczednie. Zarowno ich przyczepnosc do plastiku, jak stopien twardosci pozwalaja na uzyskanie powierzchni bardzo gladkich i bez zaglebien wyniklych z odparowania rozcienczalnika. Rowniez sama obrobka jest dla mnie przyjemniejsza i latwiejsza od obrobki CA lub zywicy. Powyzsze funkcjonuje wysmienicie pod warunkiem, ze nie mam do czynienia z, nazwijmy to, wielkimi dziurami w plastiku. A jesli tak - zamykam je wklejajac odpowiednie kawalki plastiku i szpachluje dopiero po wyschnieciu kleju. Poniewaz plastik kleje najchetniej klejami typu "weld", spoiny takie rzadko wymagaja szpachlowania. Do szpachlowania CA badz zywica jakos nie potrafilem sie przekonac.

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: wtorek, 21 czerwca 2011, 13:49
przez erkamo
mr.jaro napisał(a):Znow wychodzi na to, ze ze mnie jaki dziwolag.


Ależ absolutnie nie. Zapewniam Cię, że baaaaardzo wielu modelarzy stosuje podobne metody do Twoich. :) To, że nie za bardzo lubisz CA przy szpachlowaniu nie jest też niczym nadzwyczajnym. Też za nim nie przepadam, choć czasem się skuszę ze względu na bardzo szybkie schnięcie (jeśli pożądane) ;o)

Re: Spoiny, szpachle i inne diabelstwa...

PostNapisane: wtorek, 21 czerwca 2011, 13:49
przez Macio4ever
Myślę, że nie jesteś dziwny tylko masz inne aplikacje. W cywilach przy karoserii jest to dość istotne (duże błyszczące powierzchnie) gdzie pod śiwatło od razu widać, gdzie siadło. Oczywiście, że dobrze wysuszona od razu nie siądzie ale zerknij (jak masz dostęp) np na ślady po wypychaczach zaszpachlowane 5 lat temu. Niestety widać... sam się o tym przekonałem.

Kolejna sprawa, która też ma wpływ, będąc już na maks czepialskim poziomie, jest fakt używania podkładów, których skład nadgryza szpachlówkę (ciągnie z niego rozpuszczalnik), co zmiękcza i ułatwia zapadanie się spoiny. Podkreślam, że zwiększa ryzyko bo przy małych powierzchniach traci to na znaczeniu.

Uzupełnienie dużego ubytku plastikiem, z czym się akurat zgadzam, zwykle i tak nie pozbawi nas całkowicie "przyjemności" wyprowadzenia powierzchni czyli wyszpachlowania.