nie chce mi się, ale podjąlem wyzwanie, to spróbuję mu sprostać. będzie zatem pokaz, jak modeli sklejać nie należy.
zaczynamy od końca. kukiełka. wiele czasu mineło, zanim przestałem sobie wmawiać, że znalezienie kwitów na to coś, co jankes trzyma pod pachą, będzie zajęciem karkołomnym. u źródła wiarygodnego zasięgnąłem jednak języka, potem odczekałem dwa tygodnie i poguglałem. wyszukiwarka znajdowała wszystko (łącznie z gołymi babami), tylko nie to, co wyglądało by jak urządzenie na fotogramie, crapula i tinnitus nie pomagały, ale ostatecznie miałem szczęście.
http://www.tfgtransfer.com/filmo.htmpo angliczańskiemu, ale z obrazkami. wystarczyło. i co ważne, nie musiałem improwizować. bo zwykle to jest tak, że czego się niedowidzi, to sie wymyśli, jak sie wymyśli, to się zrobi, a jak się zrobi, to znajduje się kwity pokazujące, że wymyśliło się w sposób niezgodny z rzeczywistością..
mając zdjecia 'body', mogłem przystąpić do prac.
oczywiście, nie do robienia kamery, a do figurki.
szkielecik powinno zrobić się od podstaw. mimo to, postanowiłem posprzątać lekko w zapasach wszystkiego wykorzystując zalegający szkielecik z białego metalu marki Friul. żeby nie było, że tą firmę bojkotuję- bo gąsienice będą pudełkowe.
troszkę powyginałem, kształt z grubsza utrwaliłem wciskajac w puste przestrzenie kadłubka Magic Sculpa.

głowka była zdecydowanie za duża. fakt, wedle modułow to pasowała jak ulał, ale skoro nózie mu zrobiłem różnej długości, to czemu głowa ma być 1/8 całości? przegrzebawszy ponownie złomowisko, znalazłem całkiem nieduży kask z jakiegoś zestawu Legend-a do hamerykanckich tanków. sama głowa to wynik dekapitacji jakiegoś szwaba i trepanacji w celu dopasowania do imperialistycznego garnka


chciał, nie chciał, trzeba oklejać. do rzeźbienia szczególnie upodobałem sobie mieszankę Duro (alias Green Stuff) i Magic Sculp-a. tak 1:1, mniej więcej. mix taki ma tą zaletę, ze na etapie modelowania zachowuje wszystkie właściwości typowe dla pracy w Duro, natomiast po stwardnięciu jest doskonały w obróbce, podobnie jak MS. Najpierw z grubsza naniosłem wspomnianą masę na figurkę, potem wymodelowałem większe fałdy, by na koniec uformować najbardziej delikatne zagniecenia. z efektem takowym:




łapki amputowane, żeby łatwiej było rzeźbić. zresztą i tak zapewne wykorzystam jedynie dłonie.
modelowanie odbywało się z drobnymi przerwami- nałóg ma swoje prawa, trzeba zapalić, jakiś pościk napisać, kawusię zrobić. twardnięcie masy dwuskładnikowej nie jest tu jednak przeszkodą. wystarczy na czas odpoczynku od rzeźbienia wsadzić ją do zamrażalnika.
ah, i jeszcze na koniec, pro forma, park narzędziowy przedstawię:

nożyk Excella z ostrzami do skalpela (Mk11, wypust Swann-Mortonn- najlepsze) znany niemal wszystkim. to obok, metalowe, to jakieś narzędzie dentystyczne (dentysta to ten lekarz, do którego nikt nie boi się chodzić, tylko nie jest mu po drodze, i nie ma czasu), użyteczne, ale nie niezbędne- można się bez niego obyć. zupełnie inaczej jest z wyrafinowanej konstrukcji urządeniami wystruganymi z polistyrenowych pręcików. dwa kalibry, kazda z końcówek wyprofilowana na delikatnie odmienny ksztat. masthef

to na dzis wszystko. jak znam życie, to nie tylko na dziś, ale i na ten tydzień