net_sailor napisał(a):Nie potępiajmy więc Edkowego modelu w czambuł bo zawsze można było trafić gorzej. W sumie otrzymujemy dość prosty i poprawny wymiarowo model, a do tego ponoć nieźle spasowany. Największe zastrzeżenia mam do wyglądu detali zewnętrznych: kół podwozia, powierzchni sterowych i nieszczęsnej kanciastej osłony kabiny.
Hellou.
Zazwyczaj w pełni podpisuję się pod Twoimi opiniami Marcin, ale tutaj chyba nie zgodzę się w pełni.
Oczywiście masz rację - jest to najlepszy model 109 E w tej skali i model wymiarowo wygląda że jest OK.
Ale to, co mnie dewastuje to sposób w jaki wykonano detale - a jak wiadomo to detale czynią model.
Otóż detale wykonano ultranaiwnie. Jakby na czas.
Tak pozwólmy sobie wymienić słabe punkty: (patrzę na swojego E-1)
[1] Wypukłości z przodu dolnej części osłony silnika, przesadzone, zły kształt,
[2] Kształt / obrys wzierników i pokryw rewizyjnych na powierzchni płatowca,
[3] Koła główne i tylne,
[4] Wypukłości nad synchronizatorem MG 17,
[5] Dodatkowy zbiornik paliwa,
[6] DETALE!!!
Czyli co w zasadzie jest OK?
Skorupka, którą i tak należy miejscami poprawić?
Może po prostu target Eduarda to mało wymagający klienci, którzy cenią sobie "duże i kolorowe" oraz łatwość składania zakupionej zabawki?
Myślę, że Marcin mnie dobrze rozumie - co jak co, ale Messerschmitt 109 to temat który zobowiązuje. Można przy poziomie obecnej techniki zrobić piękny model. Można też ciąć koszta i zrobić byle co, zapakować w kolorowe pudełko i sprzedawać tym, którzy:
Seweryn napisał(a):(...) na świecie kleją i się cieszą.
Ktoś mógłby powiedzieć - nie podoba Ci się to sprzedaj model i się zamknij.
No pech niesamowity, że bardziej lubię Messerschmitta 109 niż nie lubię tandety stąd model leży z myślą mordowania się kiedyś z nim.
Bo można z tego coś zrobić, tylko jakim kosztem. Tak jak i z Matchboxa sprzed zyliona lat.
Dziekuję za uwagę i pozwalam wyśmiewać "sprawdzacza nitów".