I wreszcie jest!
W tygodniu w moje ręce wpadł nowy zestaw MiG-21MF ProfiPACK. Pierwsze wrażenie? Jak najbardziej pozytywne. Już samo pudło (38x23x7cm) przykuwa uwagę. Po jego otwarciu zaczyna się zabawa. Znajdziemy tam 9 wyprasek (jedna przeźroczysta, dwie z uzbrojeniem powtarzają się), 20 stronicową kolorową instrukcję obsługi, schemat malowania uzbrojenia i pylonów na jednej kartce, maski, dwie blaszki (kolorową i zwykłą), wykonane z żywicy UB-16 oraz dwa pokaźnej wielkości arkusze kalek.
Przejrzałem więc wszystko w zbliżeniu. Wypraski robią naprawdę miłe wrażenie. Mamy tu delikatne wgłębne linie podziału, nity itp. Detale wnęk podwozia i inna drobnica, jak na plastik, naprawdę świetnie. Elementy przeźroczyste bez zastrzeżeń. Plastik nie jest przesadnie gruby, dobrze przeźroczysty, nie załamujący obrazu za nim. Żywiczne wyrzutnie UB-16 też nie mają się czego wstydzić. Może gdzieś gubią parę szczegółów, i kilka zakończeń luf jest przesunięta (o dziesiętne milimetra), ale nie jest to widoczne z większej odległości, przy pierwszym spojrzeniu. Sam widziałem już gorsze wypusty z tego tworzywa. Kalki cieszą oko. Może dlatego, że wykonał je chwalony Cartograf. Kolory intensywne, a poszczególne detale ostre… Poza napisami eksploatacyjnym w języku rosyjskim. Niestety, kiedy te same w języku naszych południowych braci łatwo można rozczytać, to w przypadku tych drugich w dużym zbliżeniu widać że skopali sprawę
. Niektóre litery zlewają się ze sobą, mają dziwny kształt. To jednak nic strasznego, gdy zabierzmy lupę sprzed oczu. O maskach i instrukcji nie będę się rozpisywał, standardowa dobra robota (może mogliby sobie odpuścić papier kredowy, ale to taka uwaga czysto ekologiczna
)
Zgodność wymiarowa. Po porównani z planami wydawnictwa WWP, produkt Eduarda wypada najlepiej ze wszystkich dostępnych migów w tej skali. Kadłub jest o kilka (2-3?) mm za długi, podobnie skrzydła mają ciut większą rozpiętość. Jednak to nic złego. Bryła została odtworzona poprawnie. Jeśli chodzi o panele eksploatacyjne oraz linie podziału blach. Tu poza paroma błędami, widać że Czesi brali pod uwagę MF w późnej wersji produkcyjnej. I tak kilka paneli odbiega kształtem od standardowego MF.
Kilka słów dla tych, którzy będą chcieli skleić model w naszych barwach. W zestawie dostajemy kalki do maszyny z 10 ELT. Niestety tu Eduard sprawę spiep…
Godło jednostki jest zbyt okrągłe, mało owalne. Na dodatek napis widniejącym na nim pochodzi z wersji 10 pułku. Natomiast maszyna przemalowana została już za istnienia 10 eskadry i taka informacja powinna się tam znaleźć. Smok wawelski także nie oddaje rzeczywistego stanu. Niepotrzebnie znalazła się tam cyfra 10, zamiast Ł jest L w nazwie miasta. Numer boczny wydaje się być ok. Ja mam natomiast zastrzeżenia do kształtu poszczególnych cyfr. Być może to tylko moje odczucie. Brakuje im natomiast charakterystycznych przerwań. Zabrakło napisu „10 ELT” umiejscowionego pod szachownicą na stateczniku pionowym. Mamy na szczęście nazwisko i stopień pilota oraz ostrzeżenie przed fotelem katapultowanym. Do niczego nadaje się symbol WZL-3 (w zestawie nie potrzebnie dwie sztuki), który jest za duży.
Tyle o samym malowaniu pudełkowym. Trzeba pamiętać też o paru sprawach. Jak już pisałem maszyna wykonana jest w późnej wersji produkcyjnej (panele eksploatacyjne, kabina). Takich egzemplarzy u nas było tylko 20. W przypadku pozostałych trzeba zastanowić się nad dokonaniem poprawek jak na poniższym schemacie (po lewej standardowa maszyna, po prawej późna odmiana).
Specjalna dwudziestka posiadała także niestandardowy pulpit w kabinie, na blaszce ten po prawej. Do zwykłych stosujemy ten lewy. Pamiętać należy także, że nasze MF posiadały starszy silnik R11 zamiast R13. Sprawa uzbrojenia też warta jest omówienia, ponieważ w zestawie znajdziemy takowe nie wykorzystywane na naszych maszynach. I tak, są to rakiety R-3R, R-13 dostępne w naszym przypadku od wersji Bis! Samoloty wersji M i przynajmniej część MF została przystosowana do przenoszenia R-60, ale praktycznie tylko na pojedynczej wyrzutni. Belka wielozamkowa MBD z zestawu przedstawia nowszą jej odmianę z 4 zamkami. Takie były na wyposażeniu naszych Bisów, wcześniejsze wersje posiadały wersję z 6 zamkami (dwa dodatkowe zwrócone ku dołowi, jeden za drugim) jednak nigdy nie wykorzystywane (ograniczenie na jeden pylon 500kg pozwalało zawiesić tylko 4 bomby po 100kg). Na szczęście w zestawie nie znajdziemy UB-32, których nie przenosiły M/MF, a dopiero Bisy. Brakuje mi natomiast rakiety powietrze-ziemia H-66 poprzedniczki rodziny H-23/25, która wyglądałaby imponująco pod skrzydłami ołówka. Jeśli chodzi o napisy eksploatacyjne. Instrukcja do maszyn malowanych na srebrno nakazuje użycie czerwonych i czarnych. W naszym przypadku zawsze były czerwone i niebieskie. To chyba tyle.
Na koniec? Cieszę się niezmiernie z tego modelu. Bije on na głowę konkurencję. Nie ma się co dziwić. Poziomu wykonania nie powstydziłaby się choćby Hasegawa. Co mnie boli? Może brak możliwości wykonania kokpitu inaczej jak nie z blaszek (ale zaraz pojawią się żywiczne kokpity, które temu zaradzą). Zgodność wymiarowa? Gdy już wiem o tych kilku niepotrzebnych milimetrach pewnie mam jakiś mały żal. Tak naprawdę długo musiałbym myśleć aby doszukać się jeszcze jakiś rażących uchybień. Jak się to skleja, dowiemy się w następnym odcinku za pewien czas…
Ps. Ciekawe kto to w całości przeczyta?