Problemy, problemy...
Skorygowałem wyrzutnie w Airfixie, a tymczasem zupełnie nie zwróciłem uwagi na fakt, że po spiłowaniu bąbli pod skrzydłami w Italeri zewnętrzne pylony nie będą pasowały profilem do wyrównanego skrzydła.
Trza to było jakoś do porządku doprowadzić i od nowa pomalować:
Zanim jednak dokleiłem pylony, zamontowałem w kadłubie wcześniej przygotowane "wydechy". Same dysze to żywice Pavli (znów dość marnej jakości, ale przynajmniej wlazły na miejsce bez problemu i nie musiałem się bawić ze szlifowaniem zestawowych), zaś plastikowe elementy imitujące stalowe osłony za tylnymi dyszami zostały zastąpione blaszkami Eduarda.
Dość zaskoczony byłem malowaniem dysz, bo wbrew moim wyobrażeniom okazało się, że w okresie od wprowadzenia Sea Harrierów do służby aż do połowy lat 80-tych przednie "zimne" dysze malowane były w kolorze płatowca, a nie pozostawiane w kolorze metalu jak "gorące" tylne. Drobnym smaczkiem w tym wypadku był fakt, że przednie dysze w ZA177 zostały pomalowane Medium Sea Grey w pozycji przelotowej 0', przy czym ich części schowane w płatowcu oraz fragmenty kadłuba za nimi pozostały w "starym" kolorze Extra Dark Sea Grey. Gdy dysze były odchylane w dół, to te fragmenty w EDSG były doskonale widoczne. Nie mogłem się oprzeć pokusie, żeby to pokazać, więc dysze w Italeri odchylone są w pozycji do lądowania. Dla odmiany w Airfixie zamontowałem je w pozycji do skróconego startu.
Teraz mogłem zabrać się za tzw. "wash". W Italeri zastosowałem jasne brązy, a Airfixa początkowo chciałem jakimś średnio szarym potraktować dla przełamania tej ciemnej bryły, ale jakoś to nienaturalnie wyglądało, więc skończyło się na ciemnym brązie.
Po wyczyszczeniu z olejów oba modele pokryłem satynowym lakierem bezbarwnym (za wyjątkiem czarnych osłon radarów, które potraktowałem lakierem matowym).
Jak widać muszę zrobić kilka drobnych poprawek, bo np. coś mi się źle wyczyściło przy generatorach wirów na skrzydłach. Ale to już kosmetyka. Zobaczymy też co będzie po zdjęciu masek z oszklenia, bo to zwykle dość nerwowy moment.
Poza tym spróbuję jeszcze popracować nad EDSG na Airfixie, bo trochę sztampowo wyszedł.
Zadowolony jestem natomiast z faktu, że Airfixowe "rowy" udało mi się zredukować do całkiem przyzwoitej szerokości linii podziału.
Teraz czeka mnie kolejne wyzwanie, czyli montaż podwozia. W modelach Harriera jest to o tyle istotne, że trzeba idealnie wypoziomować dwukołowe podwozie główne z kołami pomocniczymi na końcach skrzydeł, a jednocześnie pamiętać o prawidłowym kącie odchylenia kadłuba względem podłoża. O ile pamiętam montaż Harriera GR.3 z Italeri dawno, dawno temu (a to przecież zestaw oparty na tych samych wypraskach), to były z tym lekkie problemy.
CDN.