Tym razem udalo mi się zbłądzić do Mesy - jednej z dzielnic Phoenix. Przywiodła mnie tam obecność lokalnej siedziby organizacji Confederate Air Force. Nie jest to do końca muzeum w sensie stricte, hangary służą również za przechowalnię zabytkowych samolotów należących do różnych, prywatnych właścicieli. Część z "eksponatów" czynnie udziela się w ruchu powietrznym, chociażby wspomniana już przez mnie w innym wątku B-17G Sentimental Journey.
W niniejszej relacji postanowiłem spojrzeć na część wystawionych samolotów bardziej modelarskim okiem - trochę pod kątem "jak to naprawdę wygląda?".
Wędrówkę po hangarach rozpocznę ponownie od paru silników.
Na początku przedstawiam "kolbę kukurydzy" czyli 28 cylindrowy silnik R-4360 w układzie poczwórnej gwiazdy.

W zbliżeniu wygląda trochę jak rzeźba nowoczesna:

Tu zaś turbosprężarka jednego z jego starszych kolegów R-3350 (ten akurat model napędzał Super Connie):

Zawsze fascynowała mnie spora liczba kolorów w instalacjach silnikowych. Po części wynikało to z naturalnego wyglądu użytych materiałów, po części zaś ze stosowania kodów kolorowych ułatwiających przypasowanie danego kawałka rurki do odpowiedniej instalacji.
Fragment dyszy silnika J47 (m.in. wczesne odmiany Sabre). Zastanawia mnie zwłaszcza ta miedziana osłona (starałem się panować nad balansem bieli - kolory na fotkach są mniej więcej naturalne).

Kontynuując temat silników i kolorów zaciekawił mnie sposób w jaki odbarwia i brudzi się stalowa blacha tuż za wydechami w nadal latającym FM-2.

Odrobina żółci.
Płócienne pokrycie Cessny Bobcat. Nieźle widać subtelną różnicę koloru pomiędzy aluminiowym nosem a płóciennymi burtami kadłuba. Całość płatowca oczywiście malowana jedną żółta farbą. Smaku dodają czarne, gumowe uszczelnienia oprofilowania skrzydło-kadłub.

Lekko naddarte(?!) pokrycie dolnego płata Boeinga Stearmana - mocowanie linek naciągów skrzydłowych. Przewody po prawej biegną do zamocowanej wyżej na rozpórce rurki pitota.

A tu właściciel owych rozdarć i przewodów:

Piękny przykład "kartonowych" lini podziałowych...

...które należą to tego oto wypolerowanego F-4N.

Najładniejsza maszyna w hangarze - Stinson Reliant SR-10G N2330.

Dlaczego najładniejsza? Widok wnętrza kabiny powinien trochę usprawiedliwić moją opinię:

Plusz na wypolerowanej drabince wejściowej po prostu mnie rozwalił:

Tu byłem, Pratt&Whitney.

Z zupełnie innej beczki latające jajko.

Po wyjściu z klimatyzowanego hangaru natknąłem się na hangar, który nie był klimatyzowany.

Wizyta w serwisie.

Podobnież musiało to wyglądać niespełna 70 lat temu:

Silnik zdjęty do naprawy.

Niestety nie zapytałem, skąd w tym miejscu takie urocze spawy...

Areodynamika.

Malowniczo zużyta turbosprężarka.

Rzut oka na wypolerowany ogon.

Otwarty właz zachęca do zwiedzania:

W hangarze byli naprawdę mili ludzie. Na nieśmiałe pytanie "Czy można zerknąć na chwilę do środka?" padła odpowiedź "OOOCZYWIŚCIE!!"

Przed hangarami stał świeżo wypolerowany Beech C-45. Biała purchawa jest własnością lokalnej wieży ciśnień.

W samo południe...

W bardziej zapomnianym kawałku przyległego lotniska leżała królowa (DC-6).

Tuż za nią malowniczo zwraczony C-54.

Rzut oka na rurę wydechową, która przepuściła już przez siebie sporo dymu i płomieni.

Na zakończenie coś dla miłośników motoryzacji zza oceanu (na masce był napis Ford...)




