Nie chciałem pakować się z butami w wątek wędkarski Siary, więc pokażę tutaj mój ostatni weekend.
Pierwszy raz od baaaardzo dawna mieliśmy z moją żoną czas tylko i wyłącznie dla siebie. Dzieciaki zostały wyprawione na wakacje i nagle zrobił się taki luz i mieliśmy tyle wolnego czasu, że trudno było się przyzwyczaić (przy okazji rada dla bezdzietnych jeszcze kolegów - korzystajcie z uroków kawalerstwa, przede wszystkim z wolnego czasu, którego potem będziecie mieć dużo mniej ).
Dzięki nagle odzyskanej 'wolności' mogliśmy w sobotę wybrać się na Open'era do Gdynii. Grać miały między innymi Izrael, Madness i Faith No More. Pogoda na trasie z Bydgoszczy była świetna. Również na Babich Dołach dopisała - w każdym bądź razie do czasu przylotu Madness i przywleczenia przez Anglików ich deszczu .
Pierwsze rozczarowanie - ochrona była bardzo skrupulatna, rewidowała wszystko i wszystkich i nie przepuściła mnie z 'normalnym' aparatem foto (według regulaminu nie wolno było wnosić aparatów z matrycą większą, niż 3.2 giga). Musiałem wrócić do samochodu po pożyczony 'w biegu' aparat-głupawkę, którego nie udało mi się niestety zmusić do robienia w miarę porządnych zdjęć, szczególnie w nocy podczas koncertów Madness i FNM.
Drugie roczarowanie - pod koniec koncertu Izraela pojawił się komunikat o przesunięciu występu Madness o godzinę (opóźniony lot) i przeniesieniu go na World Stage. Przyjechaliśmy na Open'era ze względu na Madness i FNM, które miały według rozpiski grać jeden po drugim na Main Stage, a tu taka kicha. Trzeba było wybierać, bo koncerty częściowo miały się pokrywać. Zdecydowaliśmy, że zostaniemy na całym koncercie Madness, z czego wynikało, że na FNM do sceny się niedopchamy.
Oba koncerty były świetne, nie ma co się rozpisywać. Zarówno 'dziadki' z Madness, jak i Patton i spółka dali jedne z najlepszych koncertów, jakie w życiu widziałem. Będzie co wspominać .
Po koncercie FNM zahaczyliśmy jeszcze o końcówkę koncertu Q-Tip i wróciliśmy do samochodu. Nie chciało nam się wracać do Bydgoszczy, więc postanowiliśmy przenocować parę godzin na miejscu i wybrać się rano do gdyńskiego portu na paradę żaglowców zorganizowaną z okazji Tall Ships Races. Przyjazd tam z rana był trafionym pomysłem, bo mimo tłumów ludzi dało się jeszcze zaparkować jakiś kilometr od portu, na dodatek żaglowce były jeszcze 'na kotwicy' - wszystkie dokładnie obejrzeliśmy. Kiedy wracaliśmy po dwunastej na parking, do portu ciągnęły jeszcze większe tłumy - pechowcy, bo żaglowce zdążyły już wypłynąć. Jeszcze gorzej było na trasie dojazdowej, sznurek samochodów w samym mieście i na obwodnicy od strony Gdańska ciągnął się na kilka kilometrów. Na szczęście po drugiej stronie było pusto, więc bez problemu udało nam się wyskoczyć na S6, a potem A1. Dla zwiększenia weekendowych wrażeń 'góra' zafundowała nam jeszcze oberwanie chmury za Grudziądzem zaraz po zjeździe z autostrady i drugie w samej Bydgoszczy.
A w domu - odsypianie, odsypianie, odsypianie...
---
Parking przed miasteczkiem koncertowym...
To, co mi się udało pstryknąć 'głupawką' w czasie koncertów...
Gdynia - najwyższy poza Warszawą budynek w Polsce i jednocześnie najwyższy w kraju budynek mieszkalny - 'Morskie Wieże'...
I żaglowce - całe 'mnóstwo' detali do odtworzenia dla wytrwałych.
Zwróćcie uwagę na stateczek na 9 zdjęciu ...
No i oczywiście 'Błyskawica'...
Jarek