Wystąpiła potrzeba rozszerzenia kadłuba, żeby w miarę licował się z nosem:
Zamontowany kokpit z gustowną tablicą przyrządów z kalkomanii:
Model wzbogacił się o usterzenie ogonowe:
gotowe do złożenia elementy okapotowania silników:
W skrzydłach oryginalnego samolotu przechadzał się mechanik pokładowy i doglądał silników. Nie mam o tym żadnych informacji.
W modelu są okienka i klapy?... drzwi? Części plastikowe były bardzo nierówne, dlatego zaszpachlowałem je cyjanoakrylem i wyryłem na nowo. Jedno lepsze, drugie gorsze. Może w ogóle zaszpachlować całość na gładko?
Wózki podwozia:
Przy klejeniu udało się zachować ruchomość kół. Nie było to trudne, bo konstrukcja jest przemyślana. Natomiast przy dalszych pracach okazało się że to wada, a nie zaleta. Po prostu trudno było złapać wózki (szczególnie te podwójne) bo zgrabnym obrotem wymykały się z palców.
Instrukcja nakazuje kleić podwozie na styk. Ja jednak osadziłem w wózkach druciki, które wejdą w wywiercone w kadłubie otwory. To chyba będzie rozsądne przy tej masie modelu.
A propos masy. Na razie wygląda na to, że model będzie siadał na ogon. Trzeba by zainstalować w nosie dużą przeciwwagę, a podwozie jest delikatne:
Pożyjemy, zobaczymy. Najgorsze jest to, że poza paroma pierdółkami, po doklejeniu każdej kolejnej części model przestanie mieścić się w pudełku. A nie mam dla niego bezpiecznego miejsca, bo kot i rodzina. Sami rozumiecie