Po kilkudziesięciu stronach przeszliśmy od przesadnej euforii do opinii, że H&S to szmelc, ze skrajności w skrajność
Kupiłem Evolution Silverline ponad 10 lat temu, zachęcony z resztą tym wątkiem i uważam, że jest to dobry aerograf, a spychanie obecnie aerografów H&S do rangi badziewia jest przesadzone. Ultra (bo ma te same bebechy) to dobry wybór entry level. Za Evo warto dopłacić z uwagi na kilka opcjonalnych bajerów jak długopisowa blokada wychylenia iglicy, czy wymieniane zbiorniczki ale... na tym się kończy. Polityka cenowa bazująca na tym samym sercu w nowym "opakowaniu" skutkująca istotnym wzrostem ceny (Evo vs Infinity) moim zdaniem zwyczajnie się nie broni. I absolutnie nie są to najlepsze aerografy na świecie, czy aerografy bezkonkurencyjne w swoim przedziale cenowym - to po prostu solidne urządzenia, których zakup warto rozważyć kupując aerograf.
Ale, żeby oddać cesarzowi, przez ten czas jak nim malowałem, zajechałem ze 4 dysze i kilka uszczelek. Myślę, że gdybym malował jeszcze więcej, zużycie części byłoby dużo wyższe. Kolejnym problemem, jaki mam, jest osadzanie się w dyszy syfu, mimo dokładnego czyszczenia - H&S robi z resztą specjalną igłę do czyszczenia dyszy z tego szlamu. Chrom wewnątrz zbiornika i na zewnątrz, tam gdzie aerograf jest trzymany, jest wytarty do zera. I ja wiem, że aerograf jest stary, ale te wszystkie problemy pojawiły się dość szybko po zakupie.
Oczywiście podejście, w którym nie rozkręcamy całego aerografu po każdym malowaniu, natomiast dokładnie go przepłukujemy pomaga, ale dysze, owszem i tak się rozkalibrowują. Jak się maluje dużo, to jest coś co można łatwo zauważyć bez pomiarów. Po prostu, po założeniu nowej dyszy, efekty są bardzo precyzyjne i subtelne, po kilku miesiącach nadal aerograf jest precyzyjny, ale to wrażenie ultrafinezji znika - moim zdaniem powód jest jeden. Z resztą tym, co nie wierzą, polecam wymienić dyszę na nówkę i ocenić samemu, czy plamka nie jest lepsza.
Swoją drogą, przy uszkodzeniu się (z mojej winy) zaworka blokującego dopływ powietrza (tego znajdującego się pod spustem, nakręcanego na wąż) kosztującego bagatela prawie 200 PLN, kupiłem zamiennik w postaci... Procona
H&S bardziej mi leży jako aerograf na co dzień - jest mniejszy i lżejszy i ma też trochę inne proporcje, a ja maluję zazwyczaj długo więc ma to spore znaczenie (ale może też to być kwestia przyzwyczajenia). Ale jeśli chodzi o najbardziej subtelne efekty, typu plamki, wężyki, cienkie kreseczki (w 1/72), to H&S nie ma niestety startu do Procona. Do tego aerografu po prostu leje się farbę i idzie, w H&S zawsze musiałem dużo kombinować z proporcjami ciśnienia i rozcieńczenia, a i tak zawsze otrzymywałem większy odkurz.
Tak więc problem ewidentnie jest i nie jest to kwestia ułomności w posługiwaniu się sprzętem.
PS - w jednym z popularniejszych polskich sklepów modelarskich zapasowa dysza H&S jest produktem "bestseller"
PS 2 - ostatnio można zakupić w sklepach z aerografami dysze i iglice H&S drugiej generacji - według opisów produktów są wykonane z twardszego tworzywa (nie wiem czy to prawda, nie sprawdzałem).