I jeszcze dzisiejszy urobek. Już blisko finisz.
Jest z dzisiejszą sesją związana tajemnicza historia. Miałem pomalować pokrywy podwozia, te zakrywające przód gondoli w skrzydłach. Poukładałem sobie wszystko na biurku, przykleiłem te pokrywki do patyczków na blutac, pomieszałem farbkę, załączyłem kompresor, podłączyłem aerograf, wlałem MRP OD41, dmuchnąłem na próbę, sięgam po patyczki i... nie ma jednej pokrywki. Zniknęła. Odkleiła się od patyczka. Dmuchnięcie gdzieś ją porwało. Myślę sobie, spokojnie, musi być. Nie znalazłem. Na biurku, za biurkiem, pod biurkiem. Jakaś paranoja, myślę sobie. To już będzie chyba czwarta taka sytuacja w tym roku. Dwie części z Curtissa P-40. Nadbudówka od chińskiego krążownika. Teraz to.
Dorobiłem je na wzór ocalonej pokrywy z blaszki od orzeszków Felix. Udało się wyoblić końcówką uchwytu nożyka Excela, dociąć, doszlifować. Ujdą. Nawet są bardziej wg skali.