Kampania Wrześniowa 1939 dała do zrozumienia Holendrom, że są zupełnie nieprzygotowani do warunków współczesnej wojny. Potrzebowali myśliwców. Tyle, że kolejka z zamówieniami na myśliwce była już długa. Francja, Wielka Brytania nie miały wiele do zaoferowania na sprzedaż, same były w potrzebie i kupowały je w trybie alarmowym. Naturalnym kierunkiem stały się Stany Zjednoczone, gdzie w ostatniej chwili udało się kupić 24 Curtissy H-75 w wersji A7, dla której wyjściową była A4, wyposażona w mocny i lekki, choć zarazem kapryśny, silnik Wright Cyclone - jednakże zarazem najszybsza wersja P-36. Produkowane były równolegle z maszynami dla Francji. Zanim jednak dotarły na miejsce przeznaczenia - Holandia padła pod atakiem III Rzeszy.
Curtissy wysłano zatem do Holenderskich Indii Wschodnich, do Andir (niedaleko Bandung), gdzie dotarły jeszcze w maju 1940 r. Po zmontowaniu i oblataniu oraz pomalowaniu odesłano je do Madiun (Jawa Wschodnia), gdzie miały bronić bazy morskiej Surabaya.
Służba Hawków była krótka i pozbawiona sukcesów.
Po ataku Japończyków 7 grudnia 1941 roku samoloty wysłano na Sumatrę. Oprowały stamtąd bez sukcesów, za to z ofiarami, z których jedną był pilot samolotu, który oglądacie w galerii. 21 grudnia 1941 roku podczas startu do akcji bojowej nad Malajami Zachodnimi, doszło do zderzenia dwóch Hawków. Za sterami jednego z nich, z numerem C329, siedział sierżant Paulus Casper van Breen, wówczas 24 letni pilot ML-KNIL. Poniósł śmierć na miejscu.
Source: https://oorlogsgravenstichting.nl/persoon/20084/paulus-casper-van-breen
Po upadku Sumatry, na początku lutego 1942 r. samoloty zostały ponownie skierowane do Madiun, gdzie bezskutecznie usiłowały powstrzymać japońskie naloty na Surabaya, co jednak w starciach z Zerami doprowadziło wyłącznie do utraty pięciu kolejnych maszyn i kolejnych strat w ludziach.
Pozostałe samoloty zostały uziemione z powodu usterkowych silników i braku części zamiennych, a po inwazji Japończyków na Jawę, zniszczone przez Holendrów na początku marca 1942 roku.
Model
Model Special Hobby, jest godnym nosicielem marki producenta. Specjalny pod każdym względem: jakości odlewu, spasowania, poziomu detali, zgodności z oryginałem. Ale za to jedyny na rynku. Hobby nasze zaś polega między innymi na zmaganiu się z usiłowaniami producentów, jak zrobić coś źle, gdy można by było dobrze. Zatem wszystko w porządku. Kto ciekaw szczegółów i ma mocne nerwy, niech poszuka wątku warsztatowego.
Budowę trapiły liczne problemy, najpierw dwa razy rozkleił się kadłub w miejscu łączenia z okapotowaniem silnika, potem już po złożeniu płatowca i pomalowaniu, upuściłem go na biurko i odpadła tablica przyrządów... wkleić jej idealnie prosto już się nie udało, słabe dojście, a nie chciałem się cofać. Kalkomanie prześwitywały. Jedną goleń podwozia ułamałem, zgubiłem jedną pokrywę komór podwozia (te z przodu gondoli podwozia, dorobiłem je z blaszki pozyskanej z puszki orzeszków Felix), zgubiłem korek wlewu paliwa. Na koniec nieszczęśliwie chwyciłem go brudnymi palcami i trzeba było ślady usuwać i maskować... Ale jest. Jest i dowodzi, że nawet przy średnich zdolnościach i umiejętnościach w zakresie stosowania szpachli i pilnika da się ten model złożyć, mimo zużytych już mocno form. I to jest chyba najważniejsze.
Dodane ode mnie: imitacja nitów, brakujące linie podziału, modyfikacja uzbrojenia w skrzydłach, mocowania anten na skrzydłach, stateczniku pionowym i kadłubie, linki antenowe Uschi van der Rosten 0,2 mm z izolatorami w wyciągniętego nad ogniem nieekologicznego zupełnie patyczka higienicznego, osłony komór podwozia z CMK, lufy od Mastera. Reszta - prosto z pudełka.
Malowany farbami MRP. Kolory wg monografii AJ-Press, stare liście czyli wczesny US Olive Drab, młode liście, czyli wczesny US Medium Green, spód skrzydeł i stateczników poziomych z usterzeniem pomalowane na srebrno, z zachodzącymi za krawędź natarcia pasami kolorów powierzchni górnych. W zestawieniu z pomarańczowymi oznaczeniami - moim zdaniem bardzo ładnie się to prezentuje.
Pozdrawiam
Hubert