Czółko,
O ile „Bismarck” był najsłynniejszym pancernikiem Kriegsmarine, o tyle „Prinz Eugen” był z całą pewnością najbardziej znanym krążownikiem z czasów IIWW. Fakt, iż przetrwał całą wojnę świadczy o dużej dozie szczęścia, jakim cieszył się okręt i jego załoga. Swój koniec znalazł dopiero po wojnie daleko od Europy, na atolu Kwajalein poddany testom z bronią jądrową. Wrak okrętu spoczywa tam po dziś dzień... Nota bene: bomba atomowa, która eksplodowała na wysokości ok. 150 metrów w odległości około 1 km od okrętu, nie wyrządziła mu poważniejszych szkód! Kolejna próba z bombą zdetonowaną na głębokości 27 metrów pod wodą także nie zdołała zakończyć żywot okrętu - jednakże napromieniowanie było już tak wielkie, że Amerykanie podjęli decyzję o jego zatopieniu...
Zbudowany w 1937 roku, do służby wszedł w 1940. Towarzyszył Bismarckowi podczas jego feralnego rejsu podczas operacji „Rheinübung”. Trafiony przez „Prince of Wales” musiał się wycofać do suchego doku w Breście. Bismarck już nie miał takiego szczęścia...
Prezentowany model pochodzi z okresu operacji „Cerberus”, w której wraz z pancernikami „Scharnhorst” i „Gneisenau” starał się wrócić do macierzystego portu w Niemczech przez kanał La Manche. Udało mu się to ale wkrótce potem znowu dostał w cztery litery - i to dosłownie: prawie urwało mu rufę za sprawą brytyjskiej torpedy...
Ostatnia fotka to porównanie Bismarcka i Prinza :-)
No i jak zwykle u mnie - stare kino:
https://youtu.be/mMVvys_lxzw