Bardzo serdecznie dziękuję Wam wszystkim za pochwały itd.
Trochę mi głupio bo nie po to zrobiłem galerię aby łechtać swoje ego splendorami. Z resztą dlatego z reguły galerii nie robię, czasem też mi się po prostu nie chce. I te zdjecia do galerii, to moja pięta achillesowa, nigdy się nie nauczę robić dobrych. No ale model ten jest dla mnie wyjątkowy więc wyjątkowo ma galerię
Model nie był trudny ale pracochłonny, wymagał też wymyślenia kilku patentów. Miałem już pewne doświadczenie po zbudowaniu P11 Cleveland, wiec trochę to pomogło. Co ciekawe P6 był moim pierwszym modelem w skali 1/32 jaki zacząłem budować w życiu, a ukończyłem go jako siódmy w kolejce, taki paradoks czasowy. Gdy zaczynałem go budować to miał być tylko ten jeden, jedyny w skali 32 i już. Wtedy bardziej interesowała mnie skala 1/72 w której produkowałem wszystkie swoje ulepy. A tu proszę bardzo tak mi się spodobało to 32 że 72jek jakoś nie robię. W ogóle to historia PZL P.6 zaszczepiła mnie do historii międzywojennych wyścigów powietrznych i konstrukcji wyścigowych tego okresu, po prostu się zakochałem w tym temacie. Sam model miał mieć pierwotnie inną formę prezentacji niż widać obecnie, miał być to taki model strukturalny, „rozziobrowany” na kawałki. I nawet dużo zrobiłem w tym kierunku bo cały kadłub i jedno skrzydło oraz część usterzenia. Niestety prace nad modelem przerwałem po roku. Po prostu trafił na takie czasy w moim życiu że nie mogłem go budować bo byłem zajęty innymi sprawami, sami wiecie; żona, dzieci, remonty, przeprowadzki, itd. I tak przez lata czkał na swoja kolej, choć robiłem inne modele ten nadal czekał. W międzyczasie były trzy podejścia do jego ukończenia ale niestety bezskuteczne. Co gorsza zmieniła się koncepcja, zgubiło się kilka części, kilka się nawet zniszczyło w tym skrzydła. Szczęście w nieszczęściu że przydarzyła się ostatnio tak zwana „pandemia”. I tak całkiem niedawno padło też na mnie, więc hodując sobie swoją „koronkę” siedziałem bite dwa tygodnie w domu i zastanawiałem co z sobą począć. Obejrzałem wszystkie swoje rozpoczęte modele i wybór padł na P6, pomyślałem, teraz albo nigdy. I tak szczęście w nieszczęściu dopomogło mi w zamknięciu tego projektu
Co do pytań i postawionych tez to tak po skrócie odpowiem:
-Jeszcze jakieś modele będą ale nie wiem czy na tym poziomie wykonania. Teraz zrobię coś łatwego może P11kę z IBG albo dokończę któryś z rozgrzebanych projektów Może Williamsa 45, zobaczymy?
-Niestety nie mam w rodzinie zegarmistrza ani jubilera, malarz jeden był.
-Deski do klopa to oczywiście taki żarcik, sreberko z czekolady też. Ale faktycznie jest taka prawdziwa historia znakomitego naszego modelarza Rysia Szerera który w czasach topowych braków modelarskich w PRLu, rzeźbił swoje modele od podstaw właśnie z deski od klopa.
-Co do podstawki pod model, wiem że nie jest „tip top”, ale taka forma kolejkowa mi odpowiada do mojej kolekcji. Pierwotnie była zrobiona do „Złotego szerszenia” którego budowę zacząłem jakiś czas temu. Może zrobię jeszcze coś innego, choć nie rozumiem co to miało by być takiego bardziej „technicznego”. Nie wykluczam że do jakiegoś konkursu wystawię model na czymś innym np. lustro.
Jak będzie jakiś konkurs modelarski lub wystawa w najbliższej dziesięciolatce to go przywiozę aby można było obejrzeć na żywo i ocenić moją pracę. W najbliższy piątek model będzie miał premierę "live" w naszym klubie modelarskim IPMS Świdnica. Jak ktoś chętny to zapraszam