Czas na prezentację kolejnego modelu skończonego jakiś miesiąc temu:
F-4N Phantom z VF-111 Sundowners w barwach na dwóchsetlecie Konstytucji USA w skali 1:48.
Po skończonym F-14 trzeba było zabrać się za kolejny projekt. Po kilku wieczorach przeglądania modeli z szafy (jakie to przyjemne ) wybór padł na największe i najdłużej leżące pudło w mojej kolekcji: zestaw Eduarda „Bicentennial Phantoms”.
Największy problem miałem z wyborem malowania, bo wszystkie 5 są bardzo atrakcyjne. Na szczęście mogłem zacząć dłubać bez tego wyboru po tylko jedna maszyna była w wersji B a reszta N. A obie wersje z zewnątrz różnią się obecnością anten ECM po bokach wlotów powietrza, więc na wybór miałem czas.
Gdzieś w okolicy skończonej kabiny zdecydowałem się na VF-111 tylko dlatego że to dywizjon latający później na F-14 (drugie malowanie VF latającego później na Tomcatach: Screaming Eagles już nie było tak atrakcyjne). Jak kiedyś zrobię F-14A z Sundownersów to będą fajnie obok siebie wyglądały
Sam zestaw Eduarda to chyba najlepszy Phantom na rynku (póki nie pojawi się Tamiya) czyli zestaw Academy i masa dodatków Eduarda: żywiczne fotele, dysze i koła a do tego blachy i pasy HGW. Od siebie dorzuciłem jedynie wloty DMold’a (pasują bez większych problemów). Miałem też jeszcze jednego żywicznego MER’a z zestawu uzbrojenia do A-4 i 12 sztuk MK81 więc dokupiłem TER’e aby za bardzo nie wyróżniały się brakiem detali ;) . Ukradłem też Woit’owi kalki do rakiet (dzięki!). W zestawie nie ma żadnych (!). Miałem też sondę AoA z Mastera to też dorzuciłem.
Chemia użyta to:
- Podkłady Ultimate
- Farby Hataka Orange (+blue mini do poprawek) / Tamiya do kokpitu i detali
- Metalizery to AK Extreme Metal kładzione na czarny Gunze GX zabezpieczone Gauzy Agent’em.
- bezbarwne Gunze UV Cut
- Pasta Ammo of MiG AntiSlip do wykonania chodników antypoślizgowych
- Markery Molotowa do chromu (niestety się chyba zestarzały bo strasznie mi się zważyły pod bezbarwnym)
- Wash to glinkowy od Flory Models po całości do tego miejscami olejny Modellers World (np. kabina) i Tamiya (z szarego na podwoziu zrobił mi się prawie czarny )
- Pobrudzenia to oleje (zacieki), kredki akwarelowe AK (plamy, przebarwienia), pigmenty Tamiya
- płyny na kalki to Microscale Set i Sol
W czasie budowy wspomagałem się Daco od Octana (thx!) - dzięki temu dorobiłem trochę kabelków w kabinie i detali na podwoziu.
Sam model składa się bezproblemowo choć czuć już lekkie zużycie form i trzeba czasem coś dopieścić. Ale za to detal naprawdę daje radę. Jedyny moment, który mnie zaskoczył, to sonda do tankowania paliwa – osłona i wspornik opierają się na części siłownika która się chowa (sic!). Ja to zauważyłem jak już miałem wszystko pomalowane więc skleiłem jak było.
Z montażem największy problem to było spasowanie dołu skrzydła z przodem i musiałem dodać kilka wzmocnień, aby się ładnie to zeszło. Ludzie skarzą się też na wloty w środku, ale ja miałem seamless’y.
Niepotrzebnie użyłem barwionych blach z Eduarda: kolor jakiś taki fioletowy, musiałem zmieszać trzy tamki aby coś podobnego uzyskać, raster też nieciekawy. O wiele ładniejszy detal jest w standardzie. Drugi raz tego błędu nie popełnię.
Żywice za to pasowały idealnie a dysze to naprawdę fajna rzecz, szkoda że je tak słabo widać.
Pierwszy raz robiłem pasy z HGW, namęczyłem się a końcowy efekt niezbyt mi się podoba. Już chyba wolę je malować na żywicach.
Wycisk też mi dały żywiczne bomby od Eduarda: nie umiem ich robić dobrze, zawsze jest coś nierówno. Na szczęście już chyba żadne nie zostały a więcej ich nie kupię.
Samo malowanie chciałem zrobić trochę inaczej niż na F-14. Aby uniknąć tak mocnego ściemnienia się kolorów zamiast czarnego użyłem szarego podkładu na który naniosłem plamy z szablonów w różnych odcieniach szarości i białego. Ale kupa roboty poszła w piach bo i tak schowało się to wszystko pod kalkami i brudzeniem. Następnym razem, jak będę robił coś w Gull Gray’u, mniej skoncentruję się na blackbasingu a bardziej na efektach na położonym już kolorze bazowym.
Fajnie wyszły mi zabrudzenia z akwarel AK ale mam z nimi problem: W miejscach gdzie zostało ciut więcej akwareli nie chciał mi siąść równo bezbarwny zabezpieczający całość. Przez to pod słońce widać smugi pędzla. Po rozmowach z Giuseppe, Octanem i Woitem chyba wiem gdzie jest problem: przed satyną muszę delikatnie przeszlifować powierzchnię (gradacjami 2000-3000) i użyć ciut gęstszej farby (teraz maluję ok 1:3 1:4).
Chciałem wykonać model samolotu lekko zmęczonego, co jest dosyć trudne w przypadku maszyn w kolorze Light Gull Gray ale chyba mi nawet wyszło. ;) Pomimo powyższych wad, efekt całościowo mi się podoba i jest to droga na kolejne maszyny ze złotej ery US Navy (a w kolejce czai się F-8, A-7 i kilka F-14A).
Bardzo zadowolony jestem z metalizerów AK. W F-4 dysze o ogon to ważny element dający sporo do efektu końcowego. A mi to wyszło co najmniej dobrze . Ciężko to oddać na zdjęciach, ale udał mi się efekt zróżnicowanych przepaleń i blach pod spodem. W rzeczywistości są bardziej matowe, ale ja zostawiłem bardziej błyszczące właśnie po to, aby zostawić ten efekt opalizowania. W dodatku z rozpędu pomalowałem o jedną blachę za dużo, przez co potem musiałem z powrotem przemalowywać ją na szary.
Kalki to oprócz ich chorej ilości (ponad 200 samych eksploatacyjnych!) to też braki w instrukcji (musiałem umiejscowienie kilkunastu szukać po zdjęciach). Do tego kalki w czerwonym kolorze nie chciały za cholerę się układać w zagłębieniach, mimo że je nawet nacinałem – widać to niestety na stateczniku pionowym. Wszystkie inne kolory siadły dobrze.
W dodatku niektóre zaczęły się srebrzyć (jak na F-16 z Tamiyi) i musiałem je nacinać i traktować sporą ilością Sol’a. Na szczęście wyprowadziłem wszystkie. To był ten moment, który mnie wymęczył najbardziej.
W montażu udało mi się jeszcze popsuć szczękę na dziobie (dotknąłem niechcący paluchem mokrej farby bezbarwnej) przez co musiałem część jej odmalowywać z ręki.
Z samego pracy nad modelem jestem średnio zadowolony, to jest ten projekt który trwał o 2 miesiące za długo. Końcówka to już była walka co niestety widać. Powinienem go odłożyć na kilka tygodni i zabrać się za coś innego a skończyć go ze spokojną głową. Z większych odległości model wygląda fajnie ale jak się przyjrzy niektórym detalom z odległości mniejszej niż 20cm to niestety w kilku miejscach można dojrzeć pośpiech w końcowym montażu (szczególnie MER i bomby na nim).
Na zdjęciach widać że jeden statecznik jest za bardzo skierowany w dół, musiał się przestawić jak pakowałem model dla Woit’a, będzie poprawione jak go odbiorę. (w pośpiechu urwałem też MER’a i kilka bomb co na szybko naprawiłem superglue co niestety widać, jak się spojrzy z odpowiedniej strony ).
Jeszcze raz dzięki Woit za kalki do rakiet i rewelacyjne zdjęcia (schowałeś wszystko co się nie udało a wyeksponowałeś mocne strony) & Octan za Daco.
Enjoy!
Poniżej kilka zdjęć z budowy:
Wstępnie złożony przed podkładem:
Po szpachlowaniu, podkładzie i pierwszych plamkach:
Kolejne plamki:
I jeszcze kolejne:
W takim chaosie zaginęły linie podziału, do odnalezienia przydał się czarny klej gunze
Jak już mamy linie podziału to można jeszcze dodać kolorki na panelach (wtedy byłem optymistą i myślałem że to będzie widać )
Pierwsza warstwa koloru bazowego
Docelowa warstwa koloru bazowego
Czas na chodnik
Czas na metalizery
Pierwsza kalka
I 250 kalek później ;)
Wash