Witam ponownie po długiej przerwie.
Niewiele się dzieje w moim projekcie, ale małymi kroczkami pcham to do przodu. Odpowiadając na ostatni post Piotra, już kilka razy połamała mi się ta struktura w paluchach, bo zmuszony jestem ją chwytać i obracać w każdym kierunku. Od czasu do czasu złamie mi się element kratownicy kadłuba, albo jakieś żeberko statecznika. Staram się to przyjmować ze spokojem. Odkładam wówczas na bok i powracam do tematu następnego dnia, żeby nie zrobić w pośpiechu czegoś głupiego. Jak na razie jak coś uszkodzę to udaje mi się to naprawić. Nauczyłem się też mniej więcej jak i gdzie powinienem to chwytać.
Poniżej trochę zdjęć tego, co udało mi się zrobić od ostatniej aktualizacji. Postaram się napisać co nieco i podzielić się pomysłami. Może się okaże, że jednak udało mi się wpaść na jakiś patent.
Przyznaję, że zdjęcia w niektórych miejscach mogłyby być trochę lepsze, ale sprzęt jest taki, jaki jest...
Statecznik poziomy.
Wcześniej miałem już zrobione dźwigary statecznika poziomego. Teraz trzeba było to wszystko poskładać do kupy i uzupełnić o żeberka i oprofilowania. Oprofilowanie noska wytłoczone jest na gorąco. Żeberka to Plastruct 0.3x0.3 i okrągłe patyczki rozciągnięte nad ogniem. Wszystko klejone cyjanoakrylem. Nosek statecznika pomalowałem wcześniej od wewnątrz na srebrno, w razie jakby było coś widać przez otwory w pierwszym żeberku. Przy budowie statecznika problemem było utrzymanie profilu, bo statecznik ma zmienna grubość. Żeberka muszą trzymać profil a jednocześnie zmniejsza się ich wysokość. Jakoś dałem radę nad tym zapanować.
Nosek steru wysokości najlepiej mi było zwinąć z folii aluminiowej. Po pierwsze, jest to powierzchnia rozwijalna więc łatwo można ją było nawinąć na żeberka, a po drugie trzyma grubość, w przeciwieństwie do elementów tłoczonych na gorąco. Oczywiście jakieś nierówności i drobne zapadliska się pojawiły, ale dało je się wstępnie podszlifować, a później wyrównać Surfacerem na etapie malowania. Dorobiłem też cięgna sterowania trymerem. Trymer będzie wykonany jako osobny element i zainstalowany w lekko wychylonej pozycji. Przy sterze wysokości przyjąłem konwencję, że jeden z nich będzie miał odsłoniętą strukturę drugi natomiast nie, żeby móc go pomalować i pokazać kamuflaż.
Zrobiłem kółeczko ogonowe, bo miałem w planie wkrótce postawić Hurriego na kołach, ale nie ukończyłem jeszcze podwozia głównego. Kółko ogonowe wykonane od podstaw. Oś zrobiona z drutu, żeby była sztywniejsza. Koło musiałem wytoczyć na nowo, bo te z zestawów okazało się mieć za małą średnicę. Nie miałem też żadnego koła w modelarskim złomie, które by mi pasowało wielkością. Goleń podwozia ma przekręcone mocowania, żeby można było zainstalować koło ogonowe w pozycji skręconej jak po zakołowaniu samolotu.
W międzyczasie przymocowałem już na stałe skrzynię kabiny do kratownicy, wkleiłem środkowy panel tablicy przyrządów i zabrałem się za uzupełnianie i prowadzanie instalacji. Mało jest zdjęć, które pomagają rozkminić jak i gdzie prowadzone są te instalacje. Czarne to przewody elektryczne, srebrne to ciśnieniowe od przyrządów, a gruby beżowy to od obrotomierza. Tablica przyrządów dostała od tyłu też wsporniczki.
W niektórych miejscach wymagany jest jeszcze retusz...
Przymocowałem do zbiornika panele osłon, uzupełniłem zbiornik o imitację przewodu paliwa i przewodów odpowietrzających.
Przygotowania do montażu zbiorników paliwa, ale zanim to nastąpi, główne zbiorniki w centropłacie muszą dostać panele oddzielające je od wnęki podwozia głównego.
Niestety dla mnie, po zamocowaniu tych paneli do struktury centropłata na stałe, znalazłem zdjęcia, na których uważny obserwator zauważy, że wzmocnienia na panelach przed zbiornikiem nie maja kształtu C, ale T. Musiałem to poprawić, bo byłoby to widoczne. Byłem zmuszony wyrwać wszystko ze środka i zmyć farbę, podszlifować, poprzerabiać, pomalować na nowo i zainstalować.
Przy okazji poprawiłem wcięcia w górnym oprofilowaniu na płytsze, bo inaczej byłaby tam duża dziura po zamontowaniu:
I tak to wyszło:
A tutaj kilka fotek po zainstalowaniu zbiorników na stałe. Podłączyłem je do przewodów odpowietrzenia i dałem opaski zaciskowe. Górny zbiornik niestety zasłonił większość wysiłku włożonego w instalacje, ale część przewodów z tyłu tablicy przyrządów jest jeszcze widoczna. Na szczęście wszystko spasowało i nie spotkał mnie problem typu, że coś finalnie się nie mieści w swoim miejscu przeznaczenia.
Przyszła pora na krycie stateczników. Chciałem, żeby finalnie niektóre powierzchnie były pokryte "płótnem", żeby pokazać kamuflaż i oznaczenia, a niektóre nie pokryte, żeby odsłonić konstrukcje płatowca. Jakiś czas starałem się rozwiązać problem czym kryć ten samolot, bo wewnętrzna strona wymagała pokazania ceglasto-czerwonego koloru podkładu, który prześwitywał przez płótno. Był pomysł pokrycia papierem, tym który chroni kalkomanie, ale nawet ten papier okazał się za gruby. Był pomysł położenia kalkomanii w kolorze przezroczystego płótna, ale takie pokrycie zaraz by popękało. Był pomysł zrobienia pokrycia z cienkiej spożywczej folii aluminiowej, ale to by wymagało pomalowania od wewnątrz przed przyklejeniem i folia też jest podatna na uszkodzenia.
Finalnie, pomysł zaczerpnąłem z modeli latających i wykorzystałem prawdziwy efekt prześwitującego podkładu występujący w rzeczywistości na samolocie. Zastosowałem papier japoński kładziony na nitro-cellon. Po pomalowaniu go nitro-cellonem napina się i staje się półprzezroczysty. Po pomalowaniu z zewnątrz farbą daje efekt podkładu prześwitującego przez płótno. Oczywiście żeby ten efekt uzyskać trzeba kolor podkładu położyć od zewnątrz jako pierwszy. Później przyjdzie czas na kolory kamuflażu. Zauważyłem też, że pierwsza farba najlepiej jakby była akrylowa, bo nie powoduje ona osłabienia napięcia imitacji płótna. Ja wybrałem farbę Life Color LC16 Raw Sienna, bo kolor mi najbardziej odpowiadał jako imitujący kolor podkładu. Po zaimpregnowaniu nitro-cellonem powierzchnia poszycia jest nierówna i chropowata i wymaga szlifowania. Przy nakładaniu farby Life Color za każdym razem wychodzą nierówności lub jakieś mikro włoski, więc po każdej warstwie trzeba szlifować i nakładać kolejną, aż do uzyskania gładkości powierzchni odpowiadającej skali modelu. Ja nakładałem aerografem i szlifowałem z 7 lub więcej warstw. W przypadku statecznika poziomego opłótnianie wyszło za pierwszym razem. Na stateczniku pionowym wyszło dopiero za drugim razem. Za pierwszym razem "płótno" nie napięło się porządnie. Myślałem, że nadrobię i wyrównam pofalowania Surfacerem, ale rozpuszczalnik w nim zawarty spowodował jeszcze gorsze pomarszczenia. Niestety, z tego powodu musiałem odrywać papier, a że nitro-cellon był już zaschnięty, spowodowało to uszkodzenie struktury statecznika. Musiałem wszystko zmyć, odtworzyć strukturę na nowo i pomalować. Za drugim razem położenie pokrycia w końcu mi wyszło. Trzeba bardzo uważać, żeby szlifowaniem, dotykaniem i zabiegami malarskimi nie naruszyć napięcia pokrycia, bo jak już się pojawią jakieś zmarszczki, czy zapadliska, to później jest trudne lub nie do poprawienia.
Tutaj w górnym lewym narożniku się trochę zafalowało, ale dało się to jeszcze lokalnie poprawić nakładając kapkę nitro-cellonu i dosztywniając kropelką cyjanoakrylu. Dało się to wszystko później wyszlifować i wyrównać, ale nie wyobrażam sobie takiego zabiegu na całej pofalowanej powierzchni.
Na stateczniku pionowym dobrze wyszło za pierwszym razem. Grunt to dobre wstępne napięcie i sztywna podstawa, do której można przykleić napięty na sucho papier, żeby później móc go pomalować nitro-cellonem. Jeśli jest miejsce na zewnętrznych krawędziach i jeśli będą one jeszcze mocno obrabiane, to można się pokusić o "złapanie" papieru po brzegach za pomocą kleju cyjanoakrylowego.
Tak wyszedł mi efekt podkładu prześwitującego przez płótno:
I podkład od zewnętrznej strony:
Przy okazji złamałem górne mocowanie steru kierunku... Ale to jest do naprawienia.
A tutaj pełna druga połowa steru wysokości. Dodałem taśmy przytrzymujące płótno. Zrobione są z nitki 0.1mm z ramki rozciągniętej nad ogniem. Po analizie zdjęć zauważyłem, że ster kierunku i wysokości mają listwy wystające, natomiast statecznik pionowy i poziomy mają te listwy wpuszczane w korytka żeberek. Stateczniki są opłótnione na gładko, ewentualnie z wystającym na powierzchnie szwem, a ślad żeber jest w zasadzie symboliczny. Dlatego postaram się o zaznaczenie tego efektu na etapie malowania. Ster musiał dostać odstające listwy.
Położony Surfacer
Teraz przyszła pora na pierwsze malunki oznaczeń i kamuflażu, na co czekałem długo i na pewno będzie to radocha. Stateczniki i ster muszą dostać kamuflaż przed zainstalowaniem ich do kadłuba. Później może być kłopot.
Pozdrawiam i do szybkiego ponownego zobaczenia.