Przepraszam, że tak post pod postem.
Ten odcinek będzie przydługi i być może trochę nudnawy, dlatego komu się nie chce czytać o moich bojach z lakierem do włosów zapraszam do obrazków.
Tak na wstępnie zaznaczam, że zabrali mi chwilowo aparat, którym robię zdjęcia modeli i pozostał mi tylko 7-letni cyfrzak "turystyczny", wycisnąłem z niego ile się da, ale zdjęcia i tak odbiegają nieco od tych, które pojawiły się tu wcześniej.
Do wykonania zadrapań i ogólnie efektu widocznego na zdjęciach posłużyłem się tymi specyfikami i narzędziami.

Muszę przyznać, że farby Tamyia w porównaniu do Pactr to cudo. Wydaje mi się jednak, że jakoś ciężej się mieszają, dlatego mimo rozjaśnień w przedziale załogi jest dość ciemno - sztuczne światło nie sprzyjało poprawnej ocenie odcienia. Zdawało mi się, że wlałem już sporo białej i piaskowej, mimo to wyszło jak wyszło. ;-)
Najpierw na model poszedł czarny podkład, następnie farbka XF-64, na rogach iw zakamarkach z dodatkiem czarnego. Na to lakier do włosów, któremu dałem godzinkę na przeschnięcie. Potem XF-62, rozjaśniana XF-2 i piaskowym XF-78. I nie pozostało nic innego jak przystąpić do zdzierania.
Na początku poćwiczyłem sobie na powierzchniach niewidocznych po sklejeniu (jeszcze wcześniej oczywiście psikałem trochę po testowym kawałku polistyrenu). Miejsce z gołym plastikiem to pozostałośc po prowizorycznym "trzymadełku", żaden wypadek przy pracy. ;-)

Potwierdziło się to co wyczytałem o tamkach - przejścia między zdzieranymi kolorami są dość transparentne, dlatego ciężej je uchwycić na zdjęciu. Mimo wszystko w paru miejscach dałem chyba zbyt dużo lakieru(wygodne opakowanie umożliwiło odkręcenie dozownika i wlanie do areografu - polecam), ponieważ farba miała tendencje do odchodzenia płatami. Ta tendencja utrzymała się już stety-niestety na całej powierzchni modelu.
Następnie przyszedł czas na pokrywy silnika i drzwi:
I na mocno podciągniętym zdjęciu:
Potem był koła:
W tych etapach zacząłem pomagać sobie więcej wykałaczką - Przy użyciu pędzelków farba nie chciała ustapić, choć ogólnie była już rozmiękła i jeden nieodpowiedni ruch wykałaczką, a potem poprawki pędzlami mogły skutkować odłażeniem płatami. Wydaje mi się teraz, że najwygodniej było mi dziabać i lekko zdzierać farbę wykałaczką, a potem delikatnie usuwać uszkodzone kawałeczki farby pędzlem. W calu mniejszych zadrapań warto ją naostrzyć dodatkowo i wymieniać co jakiś czas, bo szybko "zarasta" farbą.
Gdy już nie było na czym ćwiczyć przeszedłem do przedziału załogi.


Tu niestety odlazło mi parę zbyt dużych płatów farby, ale postaram się zrobić tak, żeby jakoś to wyglądało.
I takie wnioski na koniec, które nasunęły mi się po testach lakieru.
- wygląda na to, że zbyt gruba warstwa lakieru może uniemożliwić robienie małych rys.
- Farby podkładowe trzeba dobierać z większym kontrastem(coś jak na zasobnikach wewnątrz przedziału załogi), w przedziwnym wypadku różnica po zdarciu jest zbyt mało wyraźna(względnie to wina tylko i wyłącznie farb tamyia).
- nie kładźcie farby na niedoschnięty lakier do włosów, bo może popękać(przytrafiło mi się na kawałku plastiku).
Ogólnie metoda bardzo fajna i godna dalszych testów. Mam nadzieję, że uzupełnicie moje dywagacje, bo istnieje spora szansa, że wyciągnąłem niesłuszne wnioski i może ktoś z Was to naprostuje. ;-)