Pewnie niektórzy nie kryją zdumienia widząc ten temat. Niestety sensacji nie będzie, to nie świeża robota tylko model, który skończyłem kilka lat temu. Nie pamiętam dokładnie ale było to chyba latem 2006 roku. Model trafił wtedy do jednego z pism modelarskich.
Ostatnio robiłem porządki w szafie i znalazłem tego Focke-Wulfa. Jako, że najbliższy ukończenia model nieprędko się zmaterializuje a co jakiś czas docierają do mnie sygnały dezaprobaty tym faktem - postanowiłem cyknąć kilka fotek tego modelu. To mój ostatni samolot przed okresem fascynacji modelami pancernymi. Żeby nie wkurzać ludzi gadaniem bez pokazania ani jednej skończonej pracy - pokazuję starą, ale skończoną pracę
Model zbudowany z zestawu Hasegawy absolutnie z pudełka. Jak pamiętam to praktycznie nic nie zmieniałem. W kabinie są trawione pasy i tablice ale poza tym absolutny standard. Model ma niedoróbki, kilka dość widocznych, a pewne rzeczy (np. ślady wytartej farby na śmigle czy ramach kabiny i oprofilowaniu podstaw skrzydeł) zrobiłbym inaczej. Ale zrobiłem wtedy tak i tak zostało
Wtedy żyłem też w przeświadczeniu, że model musi być znitowany po całości, czego skutki widać. Podziurkowany cały
Malowałem farbami Xtracolor, ich autentyki RLM 74 i 75 mają bardzo zlewające się odcienie. Na moich fotkach dodatkowo kontrast między barwami się zgubił. Na żywo go widać ale i tak bardzo malutko. Ot tak śmiesznie wyszło.
Kalkomanie są zestawowe, troszkę grubawe ale na płynach testorsa jak się okazało spokojnie dają się ułożyć.
Wiem, że malowanie oklepane ale co poradzę, że zawsze mi się podobało?
Focke-Wulfa schowałem z powrotem do szafy. Z moich modeli tego jakoś mi szkoda sprzedać, lubię go.
Może dlatego, że Hasegawa odwaliła taki kawał dobrej roboty z tym tematem a mi udało się go po prostu bez filozofowania skończyć.
Nie pamiętam, czy już wrzucałem jakieś zdjęcia tego modelu na polskie forum. Jak tak, to przepraszam. W każdym razie bardzo proszę o dodanie tego modelu do mojego "portfolio". Pierwszy będzie