

(zdjęcia: internet)
Messerschmitt Bf-109F-2 "<II +", pilot Hans Phillip, dowódca I./JG54. Lotnisko Krasnogwardiejsk, marzec 1942.
Hans "Fips" Phillip do Luftwaffe wstąpił w roku 1935. Karierę wojskową zaczął jako pilot Stukasa, ale 3 lata później przeniósł się Jagdwaffe. Latając w składzie 4./JG54 zgłosił 5 września 1939 swoje pierwsze zestrzelenie (PZL, ok godz. 14:00, 7 km na południe od Radomska). W maju i czerwcu 1940 nad Francją zaliczył kolejne 7 zwycięstw. Kolejne sukcesy przyszły wraz z Bitwą o Anglię (15 maszyn RAF). Do 22 czerwca 1941 uzyskał jeszcze 6 zestrzeleń (w tym 2 jugosłowiańskie Bf-109E w dniu 7 kwietnia).
Ciekawostką jest, że "Fips" był jednym z niewielu asów Luftwaffe preferujących walkę manewrową. Podobnie jak Ostermann nie unikał walki z przeciwnikiem w bliskim zwarciu i wychodził z niej zwycięsko!
Prawdziwe żniwo Phillip zebrał na Froncie Wschodnim, szybko stając się wiodącym asem "Zielonych Serc". Zimowe zdjęcie Friedricha przyozdobinego girlandami na statczniku pochodzi z 12 marca 1942 kiedy mając 86 zwycięstw otrzymał Miecze do Krzyża Żelaznego. Już 31 marca uzyskał 100 zwycięstwo (jako czwarty pilot Luftwaffe). Niecały rok później (17 marca 1943) przekroczył barierę 200 zestrzeleń. Wynik ten uzyskał jako drugi, pierwszym był Herman Graf (więcej info: http://pwm.org.pl/viewtopic.php?f=13&t=21415 ). Zresztą tak jak Grafa i jego odwołano wtedy z frontu wschodniego, powierzając dowództwo JG 1.

Decyzja która miała chronić "Fipsa" okazała się w efekcie zgubna. Podobnie jak wielu innych "wschodnich" Experten nie zdążył się odnaleźć w zupełnie innych warunkach walki i 8 października 1943 spotkał swoje przeznaczenie. Lecąc na FW-190 A-6 (czerwona "6", W.Nr. 530407) zameldował zestrzelenie "Latającej Fortecy", ale wkrótce potem uległ przewadze Thunderboltów.
Krótko przed swoją śmiercią Phillip zapisał: "Samotna walka z dwudziestoma Rosjanami czy nawet ze Spitfire'ami to frajda. Nie myślisz o tym, że twoje życie wisi na włosku. Ale gdy ruszasz na 70 Fortec, grzechy całego życia przesuwają ci się przed oczyma. A gdy sam już wiesz, jak to jest, jeszcze trudniej ci zmusić do tego twoich pilotów ze skrzydła, aż po ostatniego żółtodzioba..."
Przy okazji zapraszam do spojrzenia na "Fipsa" i jego samolot okiem filmowych propangadzistów z "Deutsche Wochenschau" z oryginalnym komentarzem: http://youtu.be/AXEvlgtzghw.
O modelu
To świeży produkt Zvezdy oferowany jako składalny bez kleju. Pomysł może ciekawy, ale moim zdaniem takie podejście bardziej szkodzi temu zestawowi niż pomaga. Pojawiają się pewne uproszczenia (np brak elementów wyważających lotek, brak otworu w bocznym wlocie do silnika), a na skrzydłach odlanych w sporej części jako jedna całość wychodzą skurczowe niedoskonałości. Na plus można zapisać prawidłową bryłę (co w skali 1/72 jest nader istotne, bo oprócz drogaśnego Fine Moldsa nie ma tu wielkiej konkurencji). Nadspodziewanie ładnie zdetalowany jest kokpit (co zresztą słabo widać przez zbyt grube szkło). Zestaw złożyłem oczywiście klasycznie, z użyciem kleju i szpachlówki. Model sklejał się dość łatwo i szybko, choć nie był spasowany tak idealnie jak można by tego oczekiwać od produktu ponoć składalnego-bez-kleju.
Zestaw wykonany, jak to mam w zwyczaju, wprost z pudła, bez uzupełnień, z minimalnymi poprawkami (np dorobiłem linie podziałowe na górnej powierzchni skrzydeł). Kalkomanie też fabryczne. Malowanie farbami olejnymi (Model Mastery i Humbrole), do tego trochę washa i ołówkowe osmalenia. Werniks akrylowy.
Zazwyczaj modele wykonuje w konwencji "na czysto", ale uznałem że taki nieskazitelny "białas" wyglądałby nudno, także tym razem spróbowałem oddać zmęczenie powłoki malarskiej. Do tej pory uważałem że realistyczne odtworzenie ubytków białej zmywalnej farby to dość grząski modelarsko temat i unikałem takich malowań. Jak się okazuje diabeł nie taki straszny, ale jak zwykle czekam na Waszą krytykę.
















