Ale do rzeczy: nie wiem czemu zrozumiałem, że zgrzewane poszycie Corsaira było idealnie równiutkie, blachy dobrze spasowane i to wspaniale ograniczyło opór aerodynamiczny płatowca (to + charakterystyczne mocowanie skrzydeł do kadłuba).
Wyrobiłem sobie taki pogląd, że Corsair powinien być prawie gładki.
Teraz znitować to wszystko (znaczy, narobić śladów zgrzewania
Pomysł z podlewaniem nitro czy extra thin tych otworków jest wspaniały, tylko że oznacza szlifowanie praktycznie całości samolotu. Co więcej, jak ja będę teraz frezował poszycie, żeby odtworzyć te rowki?
Z jednej strony boję się, że narobię sobie buby a z drugiej ciągnie mnie do tego, bo efekt będzie z pewnością co najmniej niecodzienny. I chciałabym i boję się...
Jest jeszcze wyjście trzecie, przewrotem i do ziemi. Mianowicie zostawić "29" taką jaka jest, pomalować i odstawić za to drugiego Corsaira, F4U-1D właśnie tak potraktować jak piszemy i pomalować na błyszcząco.

















