Pigmentów modelarskich mimo wizyty w wielkim mieście (Olsztyn
) ostatecznie nie kupiłem. Pewnie kiedyś spróbuję. Na razie kombinuję z pastelami.
W międzyczasie jednak doszła przesyłka od Leszka Ciuby i po różnych perturbacjach mam w końcu wspaniałą bazę do przeróbki na wczesnego Rotola do mojego IIa . Wielkie dzięki i pozdrowienia Leszku za upór i konsekwencję w dążeniu do uszczęśliwienia mnie
.
Nacieszywszy się śmigą pociągnąłem próby z pastelami. Może kogoś zainteresują efekty mimo, że na odkrycie Ameryki nie ma raczej szans. Zdjęcie poniżej pokazuje efekty bezpośrednio po położeniu pasteli i po polakierowaniu. Zarzekałem się, że nie zamierzam pryskać lakierem do włosów po modelu, tymczasem musiałem uderzyć w pokorę i przeprosić się z hairsprayem. Po prostu to jedyna dostępna mi fiksatywa w aerozolu, a przecież nie będę odpalał aerografu dla takich próbek. By zaobserwować zachowanie się drobinek pasteli w zupełności wystarczy:
No to lecimy:
1. Okopcenie z wyimaginowanego wydechu. Wśród różnych pasteli znalazł się też starty na ściernym papierze grafit ołówkowy. Środek smugi przepolerowałem szmatką vileda. Udało się uzyskać efekt tłustawego połysku okopcenia. Po lakierze subtelne cienie zlały się trochę za bardzo. Niuanse z grafitem też praktycznie znikły. Jednak uwydatnił się ślad polerowania. Według mnie jednak ten efekt bardzo trudno byłoby wykorzystać : nie wyobrażam sobie jak można by go kontrolować. Efekt lakieru – spodziewany.
2. Zaciek mało kontrastowy do kamuflażu, brutalnie potraktowany rozpuszczalnikiem (biały spirytus). Wyszło masakrycznie ale po lakierze największe zaskoczenie. Agresywny rysunek zniknął dając całkiem przyjemny zaciek.
3. Zaciek na bazie kolorów olejopodobnych. 5. i 6. podobnie ale różny stopień jasności. W sumie wychodzi to trochę za bardzo jak rdza ale na DE może być lepiej. Zaciek 3. przeciągnięty po środku pędzelkiem zwilżonym śliną, 5. rozpuszczalnikiem, 6. nie przeciągnięty niczym. Z rozpuszczalnikiem wyszło najciekawiej. Niuanse znikły pod lakierem ale ogólnie pastel ładnie się rozmył. Efekt lakieru – spodziewany.
4. Przestrzeń między rudymi zaciekami. Chodzi mi o brudny pas na linii podziału blach; na zdjęciu prawie pionowy. To efekt wcześniejszego nawarstwienia patyny w tym miejscu. Przy normalnym malowaniu aerografem nie wystąpi.
7. Zaciek kolorami mało kontrastowymi do kamuflażu nie przeciągnięty niczym.
Panelu na którym malowane są zacieki w żadnym razie nie można traktować w całości jako fragmentu samolotu. Mocno rozjaśniony fragment między 1., a 2. można pominąć. Jest tam nawarstwione tyle pasteli co tynku na twarzy urzędniczki w magistracie. Na modelu nie należy do tego dopuścić. Ciekawostką jest jednak zmiana jaka zaszła po lakierze.
8. Próba przebarwienia panelu. Tu też trochę dała się we znaki uprzednio nawarstwiona patyna ale tylko w niewielkim stopniu. Krawędź najbardziej oddalona od gondoli silnikowej przyciemniona ponad miarę. Chciałem sprawdzić czy uda mi się wycieniować efekt nierównej blachy. Ostatecznie nie jestem pewien czy to by się udało – problem z brakiem kontroli przy lakierowaniu. Największy kłopot to jednak to, że pewnie efekt byłby wiarygodny tylko z jednego kąta patrzenia. Przycieniowanie paneli daje w pewnym stopniu ten efekt. Skutki lakieru – spodziewane.
9. Próba nakładania pasteli na powierzchnię częściowo polerowaną (profesjonalne podejście do tematu można znaleźć w poradniku Andrzeja Ziobra). Na przepolerowanej górze gondoli pastela wcierana była tak samo intensywnie, jak na boku.
Część skrzydła między gondolą, a kadłubem to próbki odrapań wykonane srebrną pastelą. Od lewej:
- Proszek pasteli wcierany pędzelkiem i mocne zaznaczenia otarć na tym tle; potem polerka szmatką vileda (nie wygląda to specjalnie dobrze),
-Pastela nanoszona impasto, zdecydowanymi pociągnięciami i punktowymi uderzeniami; na to grafit ołówka i polerka viledą – zupełnie niezły efekt grafitu zmieniający stopień połysku w zależności od kąta patrzenia i sugerujący przybrudzenie otarcia. Podobny eksperymencik poniżej tylko inny typ otarcia.
Lakier tu pomaga, tam przeszkadza – trzeba kombinować.
Jeszcze parę uwag. Starałem się zrobić przyzwoite zdjęcia ale nie oddają one idealnie rzeczywistości. Czasem ją poprawiają, czasem wręcz przeciwnie. Powierzchnia farby na moim próbniku jest fatalna co zwiększa przyczepność pasteli, ale zmniejsza kontrolę nad nimi. Pojedyncze pociągnięcie pędzelka nie powinno właściwie zostawiać śladu. Efekt pojawia się po kolejnych smugach. Pastele można mieszać przed użyciem, na pędzelku i na malowanej powierzchni (to ich niewątpliwa zaleta). Malowany fragment warto co jakiś czas przecierać czystym pędzelkiem, czyszcząc go i osłabiając kontrasty.
Wypukłe linie podziału są utrudnieniem. Przy wklęsłych łatwiej będzie zachować kontrolę, powinno się udać nawet bez maskowania. Sądzę, że uwidocznienie podziału blach powinno wynikać z zestawienia cieni sąsiadujących paneli, a nie być efektem zalania linii podziałowych czymś (czy to właśnie nazywa się tu ‘łoszowaniem’?). No ale to się jeszcze okaże.
Nawet najmniejsza wilgoć na pędzelku diametralnie zmienia zachowanie się pasteli.
Dobre pędzelki należy zawsze po użyciu doprowadzać do pierwotnego kształtu. Przedłuża to ich żywot. Od lat robię to wkładając je do ust i nadając im kształt uślinionym językiem i wargami. Ślina wysychając usztywnia włosie w zadanym kształcie i znika bez śladu przy malowaniu.
I jeszcze fotka pastelowego warsztatu. Widać wśród rupieci jeszcze jeden element rotolowskiej epopei. To czteropłatowe śmigło z Seafire’a, które dostałem od Aleksandra jako bazę do produkcji wirnika do mojego Spita. Dziękuję pięknie Olku
. Jednak skorzystam z tego od Leszka. Mniej roboty.