Siedzę sobie na wsi i nareszcie jest chwila czasu, aby wrócić do wątku historii mojego sprzętu malarskiego. Po awarii aerografu radzieckiego zacząłem poszukiwania jego następcy. Po długich poszukiwaniach padł wybór na Aztec,
o taki:
Mam go jak widać do dziś, ale już tylko jak pamiątkę.
Podlączyłem go do mojej sprężarki nalałem farby i nacisnąłem spust no i nic farba nie poleciała. Wszelkie regulacje strumienia farby nic nie dało, wtedy przeczytałem instukcje obsługi i tu doczytałem się, że ciśnienie 1 bara mojej srężareczki to bardzo mało, trzeba było od początku zabrać się za zbudowanie nowej spreżarki, wyczytałem, że najlepszy jest lodówkowiec. Na początku trzeba było zdobyć serce aerografu czyli agregat lodówkowy. w literaturze majsterowiczowskiej i modelarskiej było napisane, że najlepiej przeglądać śmietniki i z jakieś uszkodzonej lodówki wymontować agregat. Ile się nawędrowałem po śmietnikach, niestety gdy dopadałem taką lodówkę to była już bez agregatu.
W końcu w punkcie naprawy lodówek zakupiłem nowiutki agregat
. Teraz w oparciu o literaturę należało skompletować resztę. Kupiłem przekaźnik ciśnieniwy, manometr, jako zbiornik wyrównawczy wygrzebałem jakąś turystyczną butlę gazową, połączyłem to wszystko do kupy, tak jak potrafiłem i wyszło takie coś.
Ta postać miała być konstrukcją przejściową ale jakoś do dziś nie udało mi się doprowadzić go jakieś przyzwoitszej postaci. Obecnie martwi mnie to, że pewnie wypadało by dolać troche oleju, ale nie wiem jaki pasuje
Próba malowania udała się, mój aerograf siknął farbą na początku były próby na jakichś satarociach a potem zabrałem się za prawdziwe malowanie. Na początku szło wszystko wspaniale, ale po czasie zaczęły się ujawniać słabe strony a mianowicie dysze. W tym aerografie dysze ulegały często zapychaniu i najlepiej było wymieniać je na nowe. Nauczyłem się je rozbierać i czyścić ale ile tak można.
Trzeba było rozejżeć się za czymś bardziej niezawodnym a jednocześnie będącym w zasięgu finansowym.
i pojawił się taki Pasher.
Malowało się zdecydowanie lepiej, nie miał plastykowych części, które szybko się zużywały.
Długo mi się malowało tym aerografem, ale jego obsługa była dość uciążliwa, ale gdy się niema co się lubi to się lubi co się ma. Po jakimś czasie zaczęły się pojawiać informację o nowym typie aerografu - dwuakcyjnego, chyba tak to się nazywa. Długo się zastanawiałem czy taki sprzęt jest mi naprawdę potrzebny. Pozbyć się pokusy najlepiej ulegając jej no pojawił się kolejny Pasher o taki.
Od razu widać było różnicę należało oczywiście ćwiczyć, ćwiczyć, jak dla mnie strzęt bardzo dobry służył mi wiele lat a teraz czasami go używam.
Właściwie nie planowałem wymiany na coś innego, ale gdy doszedłem do szczególnego dnia który moja pani uhonorowała takim wspaniałym tortem.
Z tej okazji teściowie wręczyli mi znaczną sumkę zaznaczając, że ma być przeznaczone na coś co sprawi mi przyjemność.
Postanowiłem zaszaleć i kupiłem sobie taki śliczny prezent.
O tym sprzęcie na naszym forum napisano wiele i dobrze co ja tylko mogę potwierdzić.
Kury na wsi dawno już poszły spać to mi już pora dobranoc.
Adam