Prace nad Falconem odrobinę przyśpieszyły i posuwamy się raźno do przodu.
Kadłub został przygotowany do sklejenia.
Na pierwszy ogień poszły hamulce aerodynamiczne, które zastąpię żywicznymi dodatkami Eduarda.
Najpierw trzeba było odciąć to co dała Tamka, starając się nie uszkodzić niczego w okolicy.
Czeska żyletka po raz kolejny zdała egzamin.

Po wklejeniu kilku paneli na bokach korpusu, pokrywy działka i innych pomniejszych części, połówki kadłuba zostały sklejone.

Dopiero wtedy (niestety) zdałem sobie sprawę z tego, że wcześniejsze wklejenie wnęki podwozia wraz z wlotem powietrza byłoby chyba lepszym pomysłem.
Z duszą na ramieniu przymierzyłem więc tę cześć (część, a nie części, bo zostało to wcześniej sklejone w całość) do kadłuba i jak widać, na szczęście nie powinno sprawiać to potem problemu ze sklejeniem.

Troszkę gorzej wygląda teraz (niż w czasie przymiarek na sucho) spasowanie tyłu wnęki podwozia, ale szpara jest tak niewielka, że odrobina szpachli powinna sprawę załatwić.
Na zdjęciu wnęka nie jest dociśnięta do kadłuba, a więc szpara jest znacznie większa niż po dociśnięciu.

Po sklejeniu model kadłub został przezornie dociążony magicznymi kulkami mocy.
W zasadzie mogłem sobie to darować, bo ilość żywic i blachy jakie wpakowałem do przedniej części maszyny jest naprawdę spora, ale strzeżonego...

Hamulce.
Trochę bałem się spasowania tych części do przekroju kadłuba w tym miejscu, jednak Edek to nie Aires i gniazda hamulców okazały się dopasowane niemalże idealnie.

A tak wyglądają obrobione i oszlifowane te części, gotowe do malowania i finalnego montażu, kiedyś tam.

Na deser jedno z moich ulubionych dań: dysze silnika.
Wszystkie części Airesa zostały odcięte i doszlifowane, oraz pomalowane podkładem, co widać na zdjęciu.
Wziąłem się także powoli za malowanie, ale efekty tegoż pokażę jak uda mi się zrobić to tak jak sobie wymarzyłem.
