Na wstępie do dzisiejszej aktualizacji pragnę podziękować Wielkiemu Gonzowi za kolejne przedłużenie terminu zakończenia konkursu... Nadal mam jednak wątpliwiości czy zdąże... Hannants dalej się ociąga z dostawą a ja wolę nie przesadzać z pośpiechem - to nigdy nie kończy się dobrze...
Parafrazując Pana Zagłobę: "...wiele mu (w tym wypadknu mnie) to nie pomoże, ale lżej mu będzie umierać"
Dziś psiknąłem jeszcze raz spód... Tyle że tym razem, zamiast wódeczką, Patrę rozcienczyłem Leveling Thinerem Gunze (przeprowadzałem niedawno sporo eksperymentów z farbami) i nanosiło się to jakby lepiej. Tak jak się bałem, zniknęło mi trochę pre-shadingu - widać sporo się jeszcze muszę nauczyć odnośnie malowania.
Wreszcie ruszyłem też coś, przy tych felernych światłach do lądowania.
F-4C/D miał takie:
A US NAVY takie:
Jak to często bywa, producenci modeli robią niektóre ramki wspólne do różnych wersji tego samego samolotu. I tak trafiłem na coś takiego:
Zacząłem więć od wycięcia otworu pod szkło reflektorów
Następnie wkleiłem szybkę, upewniając się, że lekko wystaje ponad poziom pokrywy, i obficie zalałem CA. Chodziło o to, żeby zapełnić szparę wokoło krawędzi.
Następnie zaszlifowałem nadmiar oraz szybke tak, że zrównała się z pokrywą. Planowałem pomalować ja od spodu srebrnym... Niestety efekt zupełnie mi się nie spodobał. Zamiast tego, zeszlifowałem również spodnią stronę pokrywy, wygładziłem papierem Tamiy'ii P2000, wypolerowałem szmatką Mr Hobby, a na koniec wykąpałem w sidoluksie. Następnie nakleiłem cieniutkie paski plastiku na krawędziach tak, aby w przekroju uzyskała pierwotną grubość.
. Wewątrz tej ramki postanowiłem wkleić odbłyśniki reflektorów. Sporo czasu minęło, znim znalazłem odpowiedni materiał. Folia aluminiowa okazała się o wiele za cienka i gniotla sie oraz pękała, kiedy próbowałem ją kształtować. Zamiast niej znalazłem kawałek aluminiowej tacki (ot taka jak na grilla), w która zapakowane było ciasto, jakie przywiozłem z Polski
Odciąłem wiec od niej prostokątny kawałek, wyprostwałem go na plaskiej powierzchni biurka i nakleiłem na "placek" Bluc Tack'a. Następnie zaokrąglonym końcem pędzelka ostrożnie wytłoczyłem odbłyśniki. Parę prób mi zajęło żeby wyszły w miarę równe i w odpowiedniej odległości od siebie, ale chyba się udało. Blue tacka potrzebowałem własnie po to, żeby z jednej strony utrzymywał mi kawałek aluminium w miejscu, a z drugiej pozwalał odcisnąc odbłyśniki do odpowiedniej głębokości - na twardej powierzchni raczej by to nie wyszło.
Na koniec pozostało tylko odcięcie nadmiaru tacki i wklejenie odbłyśnika do pokrywy.
Teraz pozostało jeszcze naklejenie od spodu cienkiej płytki zakrywającej ten bałagan
Zdecydowałem też już o losie tylnych stabilizatrów. Wezmę te z FGR Mk2, ale po przeróbkach.
Najpierw zeszlifowałem je (miały jakieś dziwne przetłoczenia na powierzchni) na gładko, pozostawiając jednak nienaruszoną część przy kadłubie - linie w tym rejonie są poprawne a i nity bardzo ładne.
Następnie naciąłem nowe linie w podobny sposób, jak to wcześniej robiłem w paru miejscach na skrzydłach i kadłubie. Generalnie zaadoptowałem sposoby wcześniej opisywane na forum, lekko je modyfikując pod kątem posiadanych narzędzi.
Wykorzystałem do tego "rylec" Trumetera, igłe osadzoną w ręcznej wiertarce, oraz fragment ramki z blaszek Lion Roar'a do North Caroliny ( ze względu na równa krwędź - Eduard w swoich ma jakieś dziwne "wypustki" ma obwodzie)
Wystarczyło nakleić fragment blaszki na taśmie Scotcha, a następnie przejechać wzdłuż niej "rylcem". Później tylko leciutki szlif i jest super.
Generalnie rycie lini na statecznikach to czysta przyjemność - gładka, plastikowa powierzchnia świetnie się do tego nadaje. Na skrzydlach czy kadłubie, gdzie musiałem ryć w CA już nie było tak łatwo i tam przyrząd Trumpka zastąpiłem igłą.
Pozostało jeszcze tylko doklejenie płytek wzmacniających, które wykonam z cienkiego kawałka plastiku (a dokładniej z pudełka po maśle
)
"Deliberty planned fighter sweep went just as we hoped. The Mig's came up. The Mig's were aggressive. We tangled. They lost"
- Col. Robin Olds, shortly after operation "Bolo", Ubon, Thailand