G jak Genowefa, L jak Lucy

Jeśli chcesz porozmawiać o prawdziwych latających maszynach lub szukasz dokumentacji do swojego modelu - napisz o tym tutaj.

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez Jaho63 » niedziela, 31 lipca 2011, 01:04

Aleś wybrnął Tenzan. ;o)
Można już połączyć nPWM ze SF. Wcale nie ma wielkiej różnicy!
Avatar użytkownika
Jaho63
 
Posty: 6217
Dołączył(a): niedziela, 22 marca 2009, 00:39

Reklama

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez jasio-g » niedziela, 31 lipca 2011, 18:06

Przed wojną, II oczywiście, wychodziła taka gazeta Tęcza, a w niej w odcinkach "Szkoła orląt". Ta wersja jest zupełnie inna od ogólnie znanej. Tam wojna wybucha z ZSRR, a Grey i jego uczniowie walczą z Armią Czerwoną. "Szkoła orląt" to powieść, coś zmyślonego i na dodatek pól książki autor zmienił po wojnie z oczywistych powodów.
Avatar użytkownika
jasio-g
 
Posty: 316
Dołączył(a): sobota, 23 sierpnia 2008, 20:29
Lokalizacja: Kraków

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez GrzeM » poniedziałek, 8 sierpnia 2011, 11:27

Sprawdziłem te "FH" - to nie były oznaczenia kodowe dywizjonu, tylko jakieś oznaczenie lotniska, bazy. Załoga samolotu zobaczyła te litery po wyjściu z chmur nad własnym lotniskiem.
Czemu miałby to być 304? To chyba była kompilacja różnych dywizjonów, bo autentyczne wydarzenia opisywane w książkach były "dorobkiem" kilku dywizjonów. Z pewnością pod koniec "Lucy" załogi przesiadły się na Lancastery, a 304 na Lancasterach chyba nie latał?
Przeczytałem wnikliwe obie książeczki (jeszcze raz polecam!) i utwierdzam się w przekonaniu, że jest to całkowity miks - co wcale nie jest wadą książki, która wcale nie udaje dokumentu. To są książki beletrystyczne, fikcja, luźno oparta na faktach i bardzo ładnie opisująca życie i pracę polskich bombowców. Nie gorzej, niż analogiczne książki brytyjskie (np. "Nalot" Lena Deightona). Nawet lektura "Chłopców z bombowców" Bishopa niczym prawie nie zaskakuje kogoś, kto wychował się na Lucy i Genowefie - choć oczywiście "Chłopcy" to już literatura faktu, bez zmyślania.

Jeszcze raz Genowefę i Lucy bardzo polecam, nic ze świeżości literackiej nie straciły.

Wellingtona kupiłem w końcu w wersji z Merlinami, Mk.II, MPM 1/72, więc będzie 305 dywizjon. Fajna pokraka. Choć nadal wszystko możliwe, MPM w tym pudełku w zasadzie daje komplet części do wszystkich wersji z wyjątkiem morskich i IV z silnikami amerykańskimi.
Avatar użytkownika
GrzeM
 
Posty: 3152
Dołączył(a): poniedziałek, 19 stycznia 2009, 22:39

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez mr.jaro » poniedziałek, 8 sierpnia 2011, 12:01

RAV napisał(a):Meissner to bajkopisarz. W "Szkole Orląt" wypisywał, ze główny bohater latał samolotem z wymalowanym swoim nazwiskiem, a po wojnie wychowankowie szkoły przylecieli do Polski z Anglii na używanych tam myśliwcach (już nie pamiętam, czy były podane typy). Potem czytałem opinie współczesnych o autorze, z których wynikało, że z powodu swojej barwnej wyobraźni (wykorzystywanej chętnie w obecności dam) nie cieszył się zbytnim szacunkiem kolegów. Ja sobie odpuściłem czytanie go, a innym też polecam coś mocniej opartego na faktach.

Doszukiwanie sie w powiesci znamion dokumentu swiadczy o dziecinnie naiwnym podejsciu do literatury badz niewybaczalnych brakach w edukacji.
Jarek M
Avatar użytkownika
mr.jaro
 
Posty: 2028
Dołączył(a): środa, 19 września 2007, 13:01
Lokalizacja: Hannover

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez RAV » poniedziałek, 8 sierpnia 2011, 12:49

mr.jaro napisał(a):
RAV napisał(a):Meissner to bajkopisarz. (...) Ja sobie odpuściłem czytanie go, a innym też polecam coś mocniej opartego na faktach.

Doszukiwanie sie w powiesci znamion dokumentu swiadczy o dziecinnie naiwnym podejsciu do literatury badz niewybaczalnych brakach w edukacji.

Jeśli zarzut "dziecinności" i "braków w edukacji" jest skierowany do mnie, to faktycznie, jest trafiony - Meissnera czytałem mając ok. 12 lat. W tym okresie czytałem też sporo Króla, Skalskiego i Urbanowicza. Meissner mi do tego towarzystwa nie pasował, więc go odrzuciłem. Teraz na tyle wydoroślałem i się wyedukowałem, że jestem w stanie spokojnie przeczytać nawet sagę o Wiedźminie (to lubię) czy bajkę o Czerwonym Kapturku (dzieci lubią).
Pozdrawiam
RAV
Obrazek
Avatar użytkownika
RAV
 
Posty: 3313
Dołączył(a): czwartek, 20 września 2007, 22:58
Lokalizacja: Wrocław

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez mr.jaro » poniedziałek, 8 sierpnia 2011, 13:06

RAV napisał(a):
mr.jaro napisał(a):
RAV napisał(a):Meissner to bajkopisarz. (...) Ja sobie odpuściłem czytanie go, a innym też polecam coś mocniej opartego na faktach.

Doszukiwanie sie w powiesci znamion dokumentu swiadczy o dziecinnie naiwnym podejsciu do literatury badz niewybaczalnych brakach w edukacji.

Jeśli zarzut "dziecinności" i "braków w edukacji" jest skierowany do mnie, to faktycznie, jest trafiony - Meissnera czytałem mając ok. 12 lat. W tym okresie czytałem też sporo Króla, Skalskiego i Urbanowicza. Meissner mi do tego towarzystwa nie pasował, więc go odrzuciłem. Teraz na tyle wydoroślałem i się wyedukowałem, że jestem w stanie spokojnie przeczytać nawet sagę o Wiedźminie (to lubię) czy bajkę o Czerwonym Kapturku (dzieci lubią).

I pomimo tego nie jestes w stanie odroznic powiesci od dokumentu.
Jarek M
Avatar użytkownika
mr.jaro
 
Posty: 2028
Dołączył(a): środa, 19 września 2007, 13:01
Lokalizacja: Hannover

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez Mecenas » poniedziałek, 8 sierpnia 2011, 13:09

Raz, dwa, trzy - moderator tutaj też patrzy.
Pozdrawiam,
Michał Sindera
Avatar użytkownika
Mecenas

100-lecie Niepodległości
 
Posty: 4838
Dołączył(a): wtorek, 14 kwietnia 2009, 14:01
Lokalizacja: Bytom/Katowice

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez mr.jaro » poniedziałek, 8 sierpnia 2011, 13:11

Witamy szanownego moderatora.
Jarek M
Avatar użytkownika
mr.jaro
 
Posty: 2028
Dołączył(a): środa, 19 września 2007, 13:01
Lokalizacja: Hannover

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez Mecenas » poniedziałek, 8 sierpnia 2011, 13:21

Cieszę się, ale Panowie - odbiegacie od tematu i idzie w kierunku osobistych wycieczek. Ani jedno ani drugie nie jest mile widziane :)
Pozdrawiam,
Michał Sindera
Avatar użytkownika
Mecenas

100-lecie Niepodległości
 
Posty: 4838
Dołączył(a): wtorek, 14 kwietnia 2009, 14:01
Lokalizacja: Bytom/Katowice

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez mr.jaro » poniedziałek, 8 sierpnia 2011, 13:46

Ja spokojny czlowiek jestem, ale jak tu nie reagowac, kiedy powiesciowa fikcje na rowni z rzeczywistoscia stawiaja i na tej podstawie sie mojej rodziny czepiaja? Chocby mnie zatlukli, nie dam.
Jarek M
Avatar użytkownika
mr.jaro
 
Posty: 2028
Dołączył(a): środa, 19 września 2007, 13:01
Lokalizacja: Hannover

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez GrzeM » czwartek, 11 sierpnia 2011, 10:45

HK napisał(a):Akcja "Żądła" kończy sie o ile pamiętam, zniszczeniem Genowefy i śmiercią drugiego pilota. Załoga otrzymuje następną maszynę. Jest to jeszcze zanim dywizjon zostaje przeniesiony do służby w Coastal Command. Z tego wynikałoby, że zarówno Genowefa jak i Lucy były Wellingtonami Ic.


To akurat nieprawda. Przygody z topieniem u-bootów i ganianiem się nad Biskajami z myśliwskimi Ju 88 to jeszcze Genowefa. Więc Lucy może śmiało być nowszą wersją Wellingtona.
Avatar użytkownika
GrzeM
 
Posty: 3152
Dołączył(a): poniedziałek, 19 stycznia 2009, 22:39

Re: G jak Genowefa, L jak Lucy

Postprzez garrett » piątek, 12 sierpnia 2011, 10:16

RAV napisał(a):Meissner to bajkopisarz. W "Szkole Orląt" wypisywał, ze główny bohater latał samolotem z wymalowanym swoim nazwiskiem,

Meissner zaczął pisać zachęcony przez żonę pod wpływem lektur Stefana Grabowskiego, jednego z pierwszych autorów polskiej literatury grozy- zatem jego pierwsze powieści mocno osadzone są w podobnych klimatach (a'la hangar w którym straszy, przeklęte samoloty itd). Ponieważ był lotnikiem osadzał swoje powieści w takich a nie innych realiach. Faktycznie, nie jest to literatura faktu, ale na pewno jest to literatura.

W 3 tomowych wspomnieniach (przy okazji lektury których można zadać sobie pytanie, jakby wyglądały- gdyby nie były pisane w PRL i bez cięć cenzury- autor wszak opisuje swój udział w wojnie polsko- bolszewickiej)- opisuje swoją pracę jako instruktora (min. Dęblin/kraków)- szkolił min. Henneberga. Nie wszystkie metody szkoleniowe przypadały mu do gustu, stąd pomysł powieści - uwaga- dla młodzieży: "Szkoła Orląt", którą AFAIR wydał mu Melchior Wańkowicz, podwówczas właściciel wydawnictwa "Rój"-. Powieść cieszyła się wielkim powodzeniem, kilka wydań przed wojną, wiele zmian wprowadzanych pomiędzy kolejnymi wznowieniami/dodrukami wg próśb wydawcy(?). Że po wojnie usunięto nieprawomyślne oddziały,a dodano scenę uratowania eskadry Mustangów przez dwa sowieckie Jaki, pilotowane przez dwóch dawno zaginionych w czasie wrześniowej zawieruchy uczniów, chyba w okolicznościach wczesnego PRL'u- nie dziwi? Opisu powrotu do Polski, jako żywo- nie pamiętam.

Sława Meissnera rosła- został więc zaangażowany jako współscenarzysta słynnego międzywojennego filmu "Gwiaździsta eskadra" http://pl.wikipedia.org/wiki/Gwia%C5%BAdzista_eskadra- kina popularnego, nie mającego nawet pozorów autentyczności dla samego scenarzysty.

Już w Anglii, na zesłaniu na słynnej Wyspie Węży nie zaprzestał krytycznej oceny ówczesnego i przedwojennego wyższego dowództwa, stąd zwolnienie z PSP* i posada korespondenta- zaowocowały właśnie fabularyzowanymi powieściami będącymi tematem niniejszego wątku. Jak przedpiśca zauważył- kodowe oznaczenie G miał Wellington, na którym odbył pierwszy lot. Cóż, Meissner brał fakty, mieszał w swoim literackich tygielku i tworzył powieści- był zatem dobrym opowiadaczem [losy kapitana Sarata, nocnego myśliwca- odwrócił nazwisko Taras(autentyczne?).. Pretensje zatem o licentia poetica?Meh- to jak zarzucać "Nocnemu lotowi", że za mało technikaliów.

To, że jesteś dobrym pilotem, nie wystarczy, że równie dobrym pisarzem- wspomnienia Rudla na ten przykład są napisane okropnie, stylem pruskiego zupaka, trudno nie zauważyć przebijającej z kart pochwały nazizmu- czytając je miałem wrażenie obcowanie z bratem bliźniakiem Jurgena Stroopa. Ostatnio wydane w Polsce wspomnienia Richthoffena takoż mnie nie porwały (nie zrywają skalpu z głowy, po prostu). Inne zatem mam oczekiwania od powieści, inne od biografii a jeszcze inne- monografii.
Potem czytałem opinie współczesnych o autorze, z których wynikało, że z powodu swojej barwnej wyobraźni (wykorzystywanej chętnie w obecności dam) nie cieszył się zbytnim szacunkiem kolegów

Źródło? Nie pamiętam ani u Wacława Króla, ani u Arcta, kolegów po piórze- takiego stwierdzenia.
Takoż: był kobieciarzem. Saint Exupery zaglądał do kieliszka. Nie oceniam dzieła wg życiorysu jego autora.
Btw. http://www.vanityfair.com/culture/featu ... table=true Vanity Fair o historii powstania Paragrafu-22 Josepha Hellera. Opisany jeden z pierwszych lotów Hellera jako pathfindera
Powieść chyba można polecić, mimo że jeszcze mniej oparta na faktach niż powieści Meissnera :roll:

*Polonia na emigracji czy u "siebie", tradycyjnie żre się o to czy tamto. Z jakiś powodów Wieniawa wyskoczył z okna, z innych Meissner trafił na zesłanie.
Obrazek
Avatar użytkownika
garrett
 
Posty: 589
Dołączył(a): piątek, 10 czerwca 2011, 06:05
Lokalizacja: Principia Discordia

Poprzednia strona

Powrót do Lotnictwo - rzeczywiste

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości