Coooooooo 7 listopada... ojejku jak ten czas leci...ale już jest lepiej powoli odzyskuję słuch i słyszę stukot klawiatury... a wszystko przez to, że...zachciało mniem się iść do teatru... tak właściwie to nie do końca mniem ino zaś małżonka stwierdziła, że ciągle tylko smrodzę klejem, klepiem w klawiaturę, więc pora, abym się dotlenił i łyknął trochę kultury... w sumie to właściwie czemu nie, ale rezolutnie stwierdziłem natentychmiast, że kieszonkowe już wydałem na model i nie mam tera na bilet.
Pacz pan, diabli tam z kieszonkowym, bo akurat dziwnym trafem bilet już był... panie szok i niedowierzanie - ja za cenę tego biletu to kupił bym 8 Wictorjówwenettów... No ale dobra - zapytałem tylko małżonkę, czy przypadkiem nie chce iść ze mną, ale nie, nie idź sam... ooooocho pomyślałem - pewnie jakieś botki, torepka lub inne futro wskoczy do szafy i znowu usłyszę, że wiesz, trzy lata temu kupiłam te buty na wyprzedaży
Dobra jest bilet to jeszcze zapytałem tylko rezolutnie gdzie teatr i co to za sztuka i ile będzie trwała : teatr to AA, a sztuka pod tytułem "XXXX" i będzie 1,5 godziny... spoko wytrzymam.
Ooooooo "XXXX" to bedzie chyba grubo, nooooo sztuki XXX to troszkę znam, ale czteroiksowej to jeszcze nie widziałem i niesłyszałem - nabrałem od razu chęci, więc jadę.
Proszę, pana, bo ja to mam bardzo dobre połączenie : wstaję rano jem śniadanie... nic nie piję żadne tam kakało, herbata, czy ojejku kawa i czekam na obiad - jem obiad i kolację to już po teatrze nie muszę jeść ... nie muszę przypominać, ale przypomnę, że nic nie piję i idę na przystanek tramwajowy... nic nie czekam, bo sprawdzam rozkład jazdy... wsiadam w tramwaj... jadę 15 minut... czekam następnie 20 minut na autobus... wsiadam i jadę następne 45 minut... następnie z buta 10 minut i już jestem pod teatrem.
A pod teatrem... tłum ludzi, dwie kolejki - jedni na lewo, drudzy na prawo... to stanąłem w tej po lewo... może bedzie szybciej... wieczór listopadowy, ciepło wcale, ale byłem przygotowany, spytałem się tylko kolejkowiczów ile ten spektakl będzie trwał, ale na to co usłyszałem nie byłem przygotowany - godzinę, później 20 minutowy antrakt i jeszcze z godzinę... nie wytrzymam, no niby nie piłem, ale nie wytrzymam, ale może zdąrzem.
Teatr mieli otworzyć o 18:00 w internecie pisało, później przyszło info, że 18:30, a w Realu kolejka do sali ruszyła kilkanaście minut po dziewiętnastej, był plus tego spóźnienia, bo już nie szukali po torbach i kurtkach... po wejściu kolejne 10 minut szukania miejsca... jest siadam i z Tym dotlenieniem to tak nie do końca, bo najarane, aż siwo, ale najważniejsze, że kurtyna wisi i lud siem schodzi... muzyczka leci z głośników... czekamy i wreszcie trzask, prask kurtyna opada, muzyka leci na fuul i... śpiewają... miał być teatr, a jest opera.
5 ich było tych artystów - ten co najwięcej śpiewał to chyba był mocno wczorajszy, bo co tylko zanucił to zaraz cabas sięgał po flaszkę i pił, ale zakanszać to chodził sam za kulisy... taki chytrus... tych dwóch co stali... tam stali grali obok niego to nie zapraszał, ten czwarty to siedział wyżej i grał na kotłach... jakiś niezły magik tzn. kucharz był, bo tych garów to miał jak Makłowicz odcinków w TV, tłuk w te gary niesamowicie... najlepszy to był ten piąty... ale miał przechlapane, bo mu kumple zrobili psikusa i podpiłowali jedną nogę od fortepianu... co coś zaklawiszował to mu fortepian myk w Tom stronę , a to się obrócił, a to w lewo, a to w prawo no jaja jak berety... w sumie beret to by mu się przydał, bo nie miał włosów, ale miał za to brodę... w pewnym momencie wyrwał klawiaturę i wyszedł z niom na solówe... w sumie za tego psikusa to powinien na solo za teatrem iść z tymi co mu podpiłowali nogę... ale dobra.
No z Tym dobra to słabo zaczęło się robić, bo plan, że pierwszy akt będzie trwał godzinę legł w gruzach, bo grają już ponad godzinę , a finału jak nie było tak nie ma... wreszcie ten co popijał stwierdził, że idą na obiadokolację...za 20 minut wrócą... strategiczny moment, bo mi się zachciało nagle siku... przecież nic nie piłem...idę.
Tak samo jak ja pomyślało sporo widzów, którzy pili, bo piwo sprzedawali w bufecie... więc pili... dobra, ale gdzie som kibelki - w lewo, czy w prawo... dym straszny nie tylko ze sceny ... wybrałem w prawo i trafiłem... lecem na dół do piwnic ... znowu dwie kolejki : kobiety i mężczyźni innych kolejek nie stwierdziłem... czy wytrzymam... pisuar nie wchodzi w rachubę, tylko kabina... może do damskiej - powiem, że jestem 66 płeć... ale jak popatrzyłem na wygląd damskiej kolejki to chyba bym o własnych siłach stamtąd nie wrócił ... dobra jest kabina wolna... załatwione... wracam na salę.
W samom porę, bo aktorzy już się za kulisami szykują... dobra 1,5godziny na Tym twardym krzesełku to wytrzymałem, ale dłużej nie ma bata - idę postać ... stanąłem centralnie na przeciwko sceny i nagle stwierdziłem, że tam lepiej słychać... no to zostałem następne 1,5 godziny.
https://www.youtube.com/watch?v=03RsSHroAYw