Hej.
Mimo że lato w tym roku to głównie Lipcopad i Siąpień, model więcej kurzył się na półce niż stał na warsztacie. Ale udało się zamknąć kadłub. A skoro sezon urlopowy minął, czas wrócić do relacji.
Kadłub T1E1, jak wielu innych czołgów z tego okresu jest zwykłym pudełkiem. Myślałem więc, że pójdzie szybko. Nie doceniłem jednak swojego diabełka od szczegółów – szybciutko zaczął mi wytykać nieścisłości względem zdjęć i planów.

Na pierwszy ogień poszły żaluzje od komory silnika. W wycinance były to pełne płyty. Plany i zdjęcia mówiły co innego. Dodałem też brakujący (opancerzony !!) korek układu chłodzącego. Kolejną modyfikacją były zewnętrzne zbiorniki paliwa – w wycinance miały ostre krawędzie, w rzeczywistości była to najprawdopodobniej gięta blacha. Dopiero w T1E2 chłopcy poszli na łatwiznę.
Kolejny podszept diabełka dotyczył dziwnych pionowych kresek na planach (co ciekawe - na różnych planach miały one różne rozmiary). Nie dotarłem do żadnych sensownych zdjęć oryginału od tyłu, co problem rozstrzygnęłoby jednoznacznie. Zastanowił mnie jednak brak prześwitu przez koło napędowe zauważalny na zdjęciach z boku. Uznałem, że jest to jakaś tarcza zabezpieczająca przed nieostrożnym członkiem załogi. Szczególnie, że T1E2 też miał coś takiego.
Ponieważ kadłub wraz z przeniesieniem napędu miałem już prawie gotowy, pokusiłem się o małe oszustwo.

I kiedy już zaczynałem przymiarki do przyklejenia wózków jezdnych, diabełek wyciągnął asa z rękawa – trafiłem na schemat wnętrza pojazdu. I naraz wszystkie kawałki układanki wskoczyły na swoje miejsce.
To nie była tarcza ochronna
To była przekładnia redukcyjna ze sprzęgłem.
I nagle stało się też dla mnie jasne, dlaczego np. wózek boczny jest wielką znitowaną w całość konstrukcją z jednym małym wyjątkiem - przykręconego śrubami wspornika koła napędowego. Jeżeli to tajemnicze „coś” rzeczywiście było przekładnią redukcyjną to wózek miał taki wspornik tylko po JEDNEJ stronie. Natomiast po drugiej stronie koło napędowe było łożyskowane właśnie w przekładni. A pojedynczy demontowalny wspornik znakomicie upraszcza serwisowanie.
Ech..
Stanęła mi przed oczami wizja odcinania wewnętrznego wspornika i precyzyjnego osadzania w kadłubie osi koła napędowego.
Na szczęście miałem wtedy wystarczająco rozsądku, żeby odłożyć model na półkę.

Jak widać – nie zdecydowałem się na wycinanie wewnętrznego wspornika. Między kołem napędowym a korpusem czołgu jest tak mało miejsca, że widoczna na zdjęciu „proteza” doskonale spełnia swoje zadanie, szczególnie że jest dobrze dopasowana. Trzeba by było dokładnie wiedzieć gdzie i pod jakim kątem spojrzeć, żeby cokolwiek wypatrzeć.
Przy okazji – wyślepiłem na jednym ze zdjęć, że rura wydechowa nie jest stałej średnicy a na połowie długości ma zgrubienie przypominające tłumik motocyklowy. W modelu prawie tego nie widać, ale diabełek sprawiał wrażenie zadowolonego.
I na koniec T1E1 już na własnych gąsienicach


1 – zbiorniki paliwa z zaokrąglonymi krawędziami
2 – pokrywy komory silnika z żaluzjami
3 – nie wiem do czego miały służyć te pręty/rurki. Ale przynajmniej na połowie fotek występują
4 – opancerzony wlew do układu chłodzącego
5 – rura wydechowa z tłumikiem
6 – dobudowana przekładnia redukcyjna
Wierzę że nadszedł czas na wieżę.
Niech wrzesień będzie z Wami.
ZzB